Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Jakubowski: W Polsce poza największymi miastami życie bez samochodu jest niemalże niemożliwe

Jakubowski: W Polsce poza największymi miastami życie bez samochodu jest niemalże niemożliwe Źródło: Sludge G - flickr.com

„Idea zrównoważonego transportu zakłada, po pierwsze, wykorzystanie różnych środków transportu w sposób adekwatny do drogi, którą mamy przebyć, a po drugie, żeby robić to w taki sposób, by w jak najmniejszym stopniu obciążać środowisko. Chodzi o to, aby nasz transport nie był przeważony na korzyść poruszania się samochodem” – mówi Bartosz Jakubowski, ekspert CAKJ ds. transportu, o wykluczeniu transportowym w programie „Siódma9” na falach „Radia Warszawa.

„W Polsce poza największymi miastami życie bez samochodu jest niemalże niemożliwe. Mieszkaniec polskiej wsi pozbawiony samochodu nie jest w stanie pracować, podjąć edukacji lub załatwić najprostszych spraw. W mediach zdecydowanie brakuje perspektywy mniejszych miast. Problem polega na tym, że w takich miejscach ludzie trochę zapomnieli, jak to jest mieć transport publiczny. Mieszkańcy po prostu nawykli do samochodów i w wielu miejscach nie wyobrażają sobie życia bez auta. Dopiero kontakt z transportem publicznym w dużym mieście uzmysławia im, że to może działać lepiej” – mówi ekspert.

„Istnieje sporo przedsiębiorstw transportowych, które z powodu pandemii albo skończyły działalność, albo zaraz ją skończą. Wiele firm zawiesiło swoją działalność, którą próbowało potem wznowić na jesień, ale to często kończyło się fiaskiem, bo wkrótce szkoły znów zostały zamknięte, a lokalna oferta transportowa jest często profilowana pod szkoły. Gdy więc placówki edukacyjne zamknięto, autobusy znowu zniknęły i w wielu miejscach nie wróciły do dziś albo zostały tylko w formie tych przewozów, które zamawia samorząd, tj. autobusów dowożących najmłodsze dzieci do szkół podstawowych. Natomiast o uczniów szkół średnich już nikt specjalnie się nie martwi” – komentuje Jakubowski.

„Podstawowy błąd, który się popełnia w myśleniu o transporcie publicznym, polega na zakładaniu, że jest to potrzebne tylko uczniom i emerytom, bo przecież wszyscy inni mają samochody. Kształtując ofertę w oparciu o tę zasadę, to rzeczywiście nikt nie będzie z niej korzystał poza grupą, która jest do tego zmuszona. Gdybyśmy jednak kształtowali ofertę także do tych, którzy mogą z niej skorzystać, choć nie muszą, to mamy wówczas pełen wpływ, żeby tych ludzi przekonać do korzystania z transportu publicznego” – uważa ekspert.