Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Wybory w Niemczech. Co zdradzili nam parlamentarzyści 4 niemieckich partii?

Wybory w Niemczech. Co zdradzili nam parlamentarzyści 4 niemieckich partii? Źródło: NATO North Atlantic Treaty Organization - flickr.com

W ostatnich miesiącach mieliśmy przyjemność przeprowadzić serię wywiadów z niemieckimi parlamentarzystami z 4 partii politycznych. Rozmawialiśmy z Franziską Brantner (Partia Zielonych), Dietmarem Nietanem (SPD), Alexandrem Grafem Lambsdorffem (FDP), a także spoza głównego nurtu z przedstawicielem AfD, Georgem Pazderskim. Przedstawiciele skrajnej lewicy i CDU wyrazili zainteresowanie wywiadem, lecz niestety przeprowadzenie go nie udało się przed wyborami. Co uważają na temat zbliżenia rosyjsko-niemieckiego, relacji z Warszawą i europejskiej autonomii strategicznej? Jaką politykę po niedzielnych wyborach będzie prowadził Berlin?

Po przeprowadzeniu rozmów przypomniały nam się słowa socjaldemokraty Martina Schulza, o którym kilka lat temu było głośno w kontekście kandydatury na stanowisko kanclerza Niemiec, dotyczące jego ulubionej lektury. Miała być nią powieść włoskiego pisarza Tomasiego di Lampedusy, Il gattopardo (Lampart), której słynną konkluzją jest aforyzm: „wszystko się musi zmienić, aby wszystko zostało po staremu”. Nasze rozmowy potwierdziły, że niejeden niemiecki polityk dzieli zamiłowanie do tej powieści z przewodniczącym socjalistów w Parlamencie Europejskim. Gattopardismo jest wręcz ponadpartyjną filozofią obecnej niemieckiej polityki.

W trakcie kampanii do Bundestagu wydawało się, że jesteśmy u progu rewolucji. Notowania Partii Zielonych przez długi czas były na tyle korzystne, że jej przedstawiciele otwarcie snuli marzenia o zielonej kanclerz. Jednak powtórzył się trend z ostatnich wyborów, przed którymi Zieloni byli wysoko w sondażach, żeby ostatecznie złapać zadyszkę. W przeszłości tracili głosy na rzecz Merkel, która w mistrzowski sposób potrafiła nie tylko przejąć część ich programu, ale też powiązać go z zachowawczym kursem – odchodząca kanclerz była główną przedstawicielką gattopardismo w Niemczech.

W bieżącej kampanii Olaf Scholz z SPD, towarzysz Merkel w roli wicekanclerza i ministra finansów w kończącej się kadencji, wyraźnie wykorzystał doświadczenie przełożonej. Scholz jest silny dzięki przedstawianiu się jako nowy kandydat z częściową zmianą kursu, ale zarazem kontynuator ery stabilności Merkel.

Pomimo straty prowadzenia w sondażach Zieloni celują w znalezienie się w rządzie. Nasza rozmówczyni, Franziska Brantner, podkreśliła, że w następnych latach będą padały kluczowe decyzje w sprawach polityki klimatycznej, spójności społecznej i polityki europejskiej, w których jej partia chce mieć istotny głos. Jest więc bardzo prawdopodobne, że niezależnie od ostatecznych wyników ich przedstawiciele obejmą ważne funkcje w federalnych ministerstwach.

Rozbieżność przewidywań koalicyjnych w mediach została spowodowana zapaścią CDU/CSU. Na krótko przed wyborami nastroje w rządzącym obozie są tak pesymistycznie, że już otwarcie dyskutuje się o zajęciu przez chadecję 2. miejsca (co jest o tyle zaskakujące, że od II wojny światowej jedynie 2 kanclerzy nie pochodziło z CDU/CSU). Co taki wynik oznaczałby dla koalicyjnych targów?

Straszenie lewicowym przewrotem

Słaby wynik CDU/CSU oznaczałby też, że nie spełnia się marzenie liberałów z FDP o koalicji „jamajka” – rządu chadecko-liberalno-zielonego (barwy czarno-żółto-zielone od flagi tego kraju). Zarówno z wypowiedzi naszego rozmówcy, Grafa Lambsdorffa, jak i innych polityków tej partii wyraźnie widać, że uważają sojusz z socjaldemokratami i Zielonymi za zdecydowanie gorszy scenariusz. FDP kładzie szczególny nacisk na konserwatyzm fiskalny, który byłby trudny do zachowania przy bardziej socjalnej i proekologicznej polityce.

Podczas ostatniej debaty 3 głównych kandydatów Olaf Scholz otwarcie przyznał się do preferencji koalicji z Zielonymi. Zarazem wykluczył sojusz z radykalną lewicą (Die Linke) i odniósł się do regularnych ataków chadecji, która straszy wyborców silnie lewicowym kursem Niemiec po zwycięstwie SPD, zabierającym ich oszczędności i rujnującym gospodarkę. Negując możliwość skrajnie socjalistycznej zmiany kursu i tłumacząc się radykalizmem Die Linke (proponującej m.in. wyjście Niemiec z NATO), Olaf Scholz przedstawia się nawet konserwatywnym wyborcom jako odpowiedzialna opcja.

Jednak Scholz musi pamiętać o niemieckim umiarkowaniu i być gotowy także na reformy. Tę potrzebę podkreśla w rozmowie z nami parlamentarzysta z partii faworyta w wyścigu o fotel kanclerski, Dietmar Nietan. Jak przekonuje: „[Merkel] roztoczyła […] fałszywą aurę samowystarczalności i sukcesu Niemiec, która przekonuje, że nie ma potrzeby wprowadzania zmian. Uważam, że teraz potrzebujemy nowego otwarcia dla Niemiec i Europy, a do tego również nowego rządu, z nową osobą u steru”.

Pozostałe 2 liczące się partie – skrajne Die Linke i Alternatywa dla Niemiec – są skazane na dalsze miejsca. Podkreśla to także Georg Pazderski: „w ciągu następnych 5 lat nasza partia nie ma szans na udział w jakimkolwiek rządzie, bo cała scena polityczna jest zmobilizowana przeciwko wchodzeniu w koalicję z AfD. To oczywiście wpływa również na wyborców, którzy naturalnie chcą partii, która w pewnym momencie może mieć udział w kształtowaniu polityki”.

Przy spadku notowań chadecji koalicja SPD, FDP i Zielonych wydaje się aktualnie najbardziej prawdopodobna. Co oznaczałaby dla polityki zagranicznej Niemiec?

Niejednoznaczna przyszłość relacji na linii Berlin-Warszawa

Pomimo odmiennych barw partyjnych w wielu kwestiach politycy tej potencjalnej rządowej układanki w naszych wywiadach się ze sobą zgadzali. Rozmówcy podkreślili przynależność Niemiec do zachodniego systemu wartości, potrzebę członkostwa w NATO i dystans wobec konfrontacyjnej postawy Rosji i Chin. W rozmowach wybrzmiewała ponadpartyjna zgoda na zbudowanie skutecznego wojska niemieckiego. Bez wyjątku wszyscy wyrazili się też krytycznie wobec projektu Nord Stream 2 (choć warto zaznaczyć, że mieli świadomość rozmowy z polskim medium). Nie mieliśmy niestety okazji przeprowadzić wywiadu z przedstawicielami chadecji i lewicy – tu może opinie byłyby odmienne.

Możliwą koalicję „sygnalizacji świetlnej” należy postrzegać w kontekście powrotu Ameryki do polityki wartości. Joe Biden ponownie akcentuje w swoich przemówieniach znaczenie zachodnich wartości we współpracy z partnerami. Można założyć, że to kwestie światopoglądowe znacząco zyskają na wadze w przyszłej polityce zagranicznej Niemic, co miałoby wpływ także na relację z Polską.

Każdy z naszych rozmówców (oprócz skrajnie prawicowej AfD) podkreślił znaczenie praworządności i ochronę mniejszości. Punkty sporne z polityką PiS-u zaznaczała Brantner: „jest to oczywiste, że stawiamy w Polsce także na opozycję i patrzymy z wielkim niepokojem na to, jak ten rząd demontuje niezawisłość sądów. Krytykujemy to z największą ostrością jako niezgodne z wartościami europejskimi. Sądzimy również, że Komisja Europejska powinna w tej sprawie bardziej konsekwentnie zareagować”.

Ponadto wysoce prawdopodobny udział Zielonych w nowej koalicji nastręczałby pewnie trudności polskiemu projektowi budowy elektrowni jądrowych. Jak celnie zauważa jednak w swojej analizie dla PISM Bartosz Bieliszczuk, rząd federalny miałby ograniczony wpływ na kształt polityki energetycznej w Polsce. Kluczowe decyzje odnośnie finansowania projektów nuklearnych zapadać będą na szczeblu unijnym (choć i tam pozycja niemieckiego rządu będzie dalej znacząca).

Rząd pod wodzą Scholza byłby natomiast nieco bardziej elastyczny w kwestii reformy reguł fiskalnych, które właśnie trafiają na unijną agendę. Byłoby to stanowisko w pewnym stopniu zbieżne z kierunkiem sygnalizowanym przez ekipę Mateusza Morawieckiego. Jest to o tyle istotne, że powrót do twardych reguł ograniczania zadłużenia mógłby zdławić odbijający wzrost we Francji i krajach Południa. Po zmianie władzy w Berlinie można spodziewać się pewnych korekt w zasadach ekologicznych i etycznych, obowiązujących w niemieckim przemyśle. Jednak trudno się spodziewać zasadniczych zmian w paradygmacie stawiania na eksport, co do którego istnieje zasadnicza zgoda między biznesem a związkami zawodowymi.

Pytanie o rolę Niemiec w zmieniającym się ładzie międzynarodowym

Potencjalnych koalicjantów różni podejście do polityki europejskiej, szczególnie do napięć na linii Północ-Południe. FDP bardzo pozytywnie odnosi się do polityki oszczędnościowej na forum unijnym, tzw. frugal four (Austrii, Szwecji, Danii i Niderlandów). Natomiast Zieloni i SPD preferują solidarność z Południem (m.in. z Włochami i Hiszpanią), choć sam Olaf Scholz jest znany ze swojego fiskalnego konserwatyzmu i mógłby tu częściowo hamować zapędy swojej partii. Jak podkreślił Dietmar Nietan, „po raz pierwszy odeszliśmy od polityki oszczędnościowej i bardziej bezpośrednio wspieramy kraje silniej dotknięte kryzysem, zamiast udzielać im pożyczek. Mówię to jako socjaldemokrata – większa gotowość Niemiec do okazywania solidarności jest związana z faktem, że obecny minister finansów wywodzi się z SPD”.

Niewątpliwy jest też przyszły zwrot Berlina w stronę polityki francuskiej i większa otwartość na propozycje Macrona, do których konserwatyści i skrajna prawica w Niemczech podchodzą z dystansem. Paryż nawołuje do większej autonomii Unii Europejskiej w sektorze obronności, natomiast Niemcy są niechętni do dużych wydatków militarnych, choć problemy niemieckiego wojska i jego brak gotowości są powszechnie znane. Od wielu lat niemieckie siły zbrojne nie cieszą się szacunkiem w społeczeństwie i brakuje pomysłu na ich odbudowę. Nie jest to temat nośny w czasie kampanii wyborczej, ale nowa koalicja będzie prawdopodobnie jeszcze mocniej naciskana, aby zwiększyć wydatki na ten cel do poziomu 2% PKB, co było punktem spornym z Amerykanami.

O ile FDP pozytywnie się odnosi do tego postulatu, to socjaldemokraci są zdecydowanie przeciwni. Zieloni zaś lawirują – są teoretycznie za zwiększeniem wydatków na zbrojenia, ale w praktyce chcieliby zmienić obraz wojska, niekoniecznie na zgodny z klasycznym wyobrażeniem zadania obrony kraju. Pogłębienie zwrotu Amerykanów ku Pacyfikowi mógłby jednak w końcu wymusić na Niemcach zdecydowaną reformę.

Tak jak nominalnie pacyfistyczni socjaldemokraci i Zieloni za czasów Schrödera paradoksalnie doprowadzili w czasach wojny w Kosowie do pierwszej niemieckiej operacji wojskowej po II wojnie światowej, tak ponowna koalicja tych partii mogłaby okazać się czasem remilitaryzacji Niemiec. Za takim rozwiązaniem jest FDP, której parlamentarzysta w rozmowie z nami stwierdził, że jego partia byłaby gotowa przeznaczyć nawet 3% PKB na rzecz polityki międzynarodowej Republiki Federalnej Niemiec.

Wbrew temu, co podkreśla CDU/CSU, dojście do władzy koalicji nie musiałoby oznaczać ruiny niemieckiej gospodarki. Dla FDP gospodarka i wolny rynek są oczywistymi priorytetami. Politycy wyraźnie też zaznaczyli, że dla nich objęcie teki ministra finansów jest bardzo ważne. Ponadto Scholz nie ma zamiłowania do radykalnie socjalistycznych eksperymentów. Natomiast Zieloni dawno odeszli od bezwarunkowego przedkładania ekologii nad gospodarkę i starają się raczej o zmianę mentalności w przemyśle. O ile w przeszłości główny nurt wewnątrz niemieckich Zielonych promował podejście tzw. dark green (postulaty degrowth i deindustralizacji), to od kilku lat prezentują się jako przyjaźni dla przemysłu i zielonej gospodarki w narracji pod barwą bright green (starają się o ochronę środowiska przez zmiany technologiczne i etyczne). Ten ostatni punkt miałby także znaczenie w relacjach Niemiec z Chinami.

Merkel była bardzo wstrzemięźliwa w krytyce Chin za politykę wobec mniejszości etnicznych, Tybetu czy Hongkongu. Nie ryzykowała zerwania relacji gospodarczych z Pekinem, na których niemiecki przemysł wymiernie korzysta. Zieloni nawołują jednak do silniejszego obarczenia niemieckich firm odpowiedzialnością za swoja działalność w Państwie Środka. Socjaldemokraci postulują odejście od niebezpiecznego polegania na dalekowschodnim gigancie, np. w kwestii technologii 5G.

Nawet silnie wolnorynkowa FDP krytykuje zbyt duże powiazania niemieckiej gospodarki z chińską. Jak zaznaczył w rozmowie z nami parlamentarzysta tej partii, Alexander Graf Lambsorff, „kiedy widz[i], że Volkswagen sprzedaje 40% swoich nowo wyprodukowanych samochodów w Chinach, a w Daimler i BMW 25%, to myśl[i], że popełniły one błąd. Przedsiębiorstwa te są obecnie całkowicie zależne od Pekinu. My, Wolni Demokraci, powtarzamy społeczności biznesowej przy każdej możliwej okazji: musicie to zmienić”.

Czeka nas rosyjsko-niemiecki sojusz?

Nasi rozmówcy byli krytyczni wobec Rosji, jednak ich stanowisko częściowo różniło się od wypowiedzi innych przedstawicieli swoich partii. Wyjątkiem tu na pewno jest partia Zielonych, która od wielu lat jest najbardziej krytyczną wobec Moskwy partią w parlamencie niemieckim. Mniej wyrazista, ale także krytyczna jest pozycja liberałów. Obie partie łączy jednoznaczny sprzeciw wobec Kremla, wroga społeczeństwa otwartego i liberalnej demokracji.

Alternatywa dla Niemiec jest bez szans na współrządzenie, więc jej stosunek do Rosji ma dla Polski mniejsze znaczenie. Jednak należy pamiętać, że wschodnie landy Niemiec (w których AfD notuje największe poparcie) odznaczają się w pewnym stopniu rusofilią. Jak zauważa Pazderski, „ci, którzy cierpieli pod rządami Związku Radzieckiego w Niemczech Wschodnich, są o wiele bardziej przyjaźni Rosji niż ludzie na Zachodzie. Mam wrażenie, że to syndrom sztokholmski”. Zarówno prawicowe, jak i lewicowe kręgi na wschodzie łączą zamiłowanie do Kremla i sprzeciw wobec NATO. Z tymi wyborcami niektórzy politycy głównego nurtu będą się prawdopodobnie liczyć.

Skomplikowana jest sytuacja SPD, aktualnego faworyta w wyścigu o fotel kanclerza. W przeszłości socjaldemokraci byli często zagorzałymi miłośnikami współpracy niemiecko-rosyjskiej, znany jest niesławny przypadek Gerharda Schrödera, związanego dziś z Gazpromem. Źródła przychylnego stosunku tej partii do Moskwy leżą w idealizacji złotej ery SPD w czasach polityki wschodniej (Ostpolitik) Egona Bahra i Willy’ego Brandta, kiedy socjaldemokraci święcili triumfy w wyborach. Czy w razie zwycięstwa Scholza możemy się spodziewać wyraźnego zwrotu Berlina w stronę Kremla?

Parlamentarzysta Nietan z SPD podkreślił, że nie. Twierdzi, że „dziś poglądów Schrödera na temat Putina nie podziela większość przedstawicieli SPD. Ze względu na jego zasługi dla RFN [Nietan] nie mo[że] mu dyktować, jak myśleć, ale z przykrością stwierdza[…], że jego obraz Rosji nie odpowiada już dzisiejszej rzeczywistości”. W opinii polityka nastąpił wewnątrz SPD pokoleniowy zwrot – młodsza generacja patrzy już bardziej trzeźwo na Moskwę. Nietan podkreśla, że manifest wyborczy SPD zawiera fragmenty zdecydowanie krytyczne wobec Rosji, co nie byłoby możliwe jeszcze kilka lat temu. Spekulując o rozdaniach tek ministerialnych, można też odnieść wrażenie, że sprawy zagraniczne nie są dla SPD dziś kluczowe i bardziej prawdopodobne jest przejęcie Ministerstwa Spraw Zagranicznych przez Zielonych albo liberałów, którzy nie mają żadnych złudzeń co do agresywnej polityki Kremla.

***

Podsumowując, w parlamencie niemieckim znajdzie się po niedzielnych wyborach 6 partii. Skrajna lewica i prawica będą poza głównym nurtem. CDU/CSU i SPD będą dalej działać w duchu zmiany wszystkiego, by wszystko zostało po staremu. Najwięcej zmian w polityce niemieckiej można się spodziewać po Zielonych i liberałach z FDP. Nie przedstawiają się oni jednak jako siły rewolucyjne, lecz mające na celu korektę kursu – albo w kierunku ekologicznym, albo wolnorynkowym. Nowy rząd będzie tak samo jak poprzedni dbał o to, by umiłowana stabilność trwała dalej i Niemcy pozostawały w komfortowym okresie końca historii.

Zachęcamy do lektury wszystkich wywiadów w ramach naszej przedwyborczej serii rozmów z niemieckimi parlamentarzystami – Franziską Brantner z Partii Zielonych (link), Dietmarem Nietanem z Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (link), Alexandrem Grafem Lambsdorffem z FDP (link) i Georgiem Pazderskim z AfD (link).

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.