Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Pilawa: Zielona transformacja jawi nam się jako ucieczka od katastrofy. Staliśmy się społeczeństwem doomerów

„Jedno o Fransie Timmermansie można powiedzieć na pewno. To polityk, który przynajmniej bywa rozbrajająco szczery. W wywiadzie dla włoskiej gazety „La Repubblica” nie owijał w bawełnę, mówiąc, jakie konsekwencje dla Europejczyków będzie miał „Fit for 55″ – pakiet reform zakładających redukcję emisji dwutlenku węgla w całej Unii Europejskiej o 55 proc. do 2030 r. Stwierdził mianowicie: „Chcesz emitować CO2, to płać: za podróżowanie samochodem, za latanie, za żeglowanie, za ogrzewanie domu, za prąd. Cena prądu będzie rosła, ale nie szybko, krok po kroku. Stopniowo, aby każdy miał szansę się dostosować”. Unia Europejska doszła więc do wniosku, że jeśli ludzie chcą ziszczenia ekologicznego snu, to sami za to marzenie muszą zapłacić. I to sporo” – pisze Konstanty Pilawa, redaktor naczelny czasopisma „Pressje”, dla magazynu „Plus Minus” o wyzwaniach przyszłości oraz wzbierającej fali pesymizmu.

„Polska musi więc w stosunkowo krótkim czasie stworzyć infrastrukturę, która będzie zasilała samochody elektryczne, modernizować cały sektor energetyczny, a po drodze płacić olbrzymie kwoty za emitowanie równie olbrzymich ilości CO2 do atmosfery. Taka skala wysiłku modernizacyjnego spowoduje, że niemal wszystko będzie droższe, łącznie z sektorem lotnictwa, który został włączony do europejskiego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 (ETS). Zwiększone ceny za ogrzewanie i energię, które już teraz rosną dynamicznie, oznaczają większe obciążenia również dla producentów chociażby artykułów spożywczych. To zaś sumarycznie odbije się oczywiście na ostatnim ogniwie w kapitalistycznym łańcuchu wartości, a więc konsumentach. I choć Komisja Europejska podkreśla, że zostaną uruchomione instrumenty pomocowe, a Polska najpewniej będzie ich największym beneficjentem, to skala wyzwań napawa wielu ekspertów trwogą, a powszechna drożyzna zdaje się nie do uniknięcia (oczywiście przy zastrzeżeniu, że przyjęta przez Komisję Europejską i poparta przez europarlament reforma ostatecznie wejdzie w życie w niezmiennym kształcie)” – mówi Pilawa.

„Społeczeństwo żyjące w dominującej dziś świadomości schyłku i ekologicznej katastrofy, przeorane powszechnym lękiem spowodowanym wykańczającą pandemią, a do tego zobojętniałe na sprawy publiczne, po prostu niezdolne jest do buntu. Ale do czasu. Właśnie dlatego Timmermans wie, co robi – to najlepszy możliwy moment na wprowadzanie radykalnej polityki ekologicznej. Jest więc nie tylko szczerym, ale i bystrym politykiem. Inną sprawą jest, że na jego polityce ucierpimy wszyscy i to niezależnie od tego, jak bardzo eko dziś jesteśmy. By jednak dać wiarę w tę pesymistyczną diagnozę dotyczącą stanu polskiego społeczeństwa, trzeba przyjrzeć się badaniom społecznym” – ocenia ekspert.

„Jednocześnie spada poczucie obywatelskiej podmiotowości. W 2021 r. wśród najmłodszych respondentów spadło o 11 pkt proc., przybliżając się tym samym do nastrojów z kryzysu ekonomicznego w 2008 r. Po chwilowym społecznym entuzjazmie wywołanym październikowymi i listopadowymi protestami nie więc ma już śladu. Co więcej, brak realnych konsekwencji tego buntu przyczynił się do zwielokrotnienia poczucia bezradności. O gęsią skórkę przyprawiają również badania dotyczące fali depresji jako poważnego skutku pandemii. Według informacji podawanych przez Ministerstwo Zdrowia podczas Covid-19 podwoiła się liczba osób cierpiących na depresję. Choroba ta dotykać ma już 3 mln Polaków. Realne liczby są zapewne większe, bo respondenci nadal niechętnie przyznają się do takich schorzeń” – wskazuje Pilawa

„Dominującej świadomości nienazwanego jeszcze schyłku czasów (jakkolwiek patetycznie to brzmi) nie można też ograniczać tylko i wyłącznie do konsekwencji pandemii. […]. Źródła tego lęku upatrywałbym przede wszystkim w braku kontaktu z tym, co realne, z dominującym wrażeniem, że ja, jako jednostka, znaczę we współczesnym świecie coraz mniej. Widzimy na ekranach smartfonów rozpoczynający się kryzys migracyjny, widzimy rosnące statystyki covidowe za naszą zachodnią granicą, w końcu dowiadujemy się o trudnych do zaakceptowania skutkach, jakie poniesiemy w związku z planowaną polityką europejską, mającą na celu redukcję CO2. Wszystkie te zagrożenia prędzej czy później i tak w nas uderzą, tymczasem dominującą emocją społeczną nie jest wściekłość, ale apatia. I tak nie mamy na to wpływu, więc wszystko nam jedno. Czujemy się bezradni” – uważa ekspert.

„Doomer to pierwotnie opowieść o nieszczęściu dwudziestoparolatków żyjących w późnym kapitalizmie, to ich autoidentyfikacja. Jest więc w „memosferze” przesiąkniętej kulturą rechotu dość wyjątkowy. To lustro, w którym się przeglądamy, aby w postironicznej formie pokazać światu – „patrzcie, tacy jesteśmy”. […]. Apatia, melancholia, nihilizm, brak decyzyjności, znudzenie monotonią życia, brak wiary w siebie, a w końcu depresja. Wszystkie te elementy spotykają się w jednym punkcie – przeczuwaniu nadchodzącej katastrofy. Jednak samo poczucie lekceważenia przez władzę, brak wpływu na rzeczywistość, a także fala apatii, depresji czy też nawet prób samobójczych nie tworzą jeszcze obrazu społeczeństwa zmierzającego w stronę doomeryzmu. Doomeryzm bowiem, jak sama nazwa wskazuje, rodzi się poprzez świadomość schyłku i oczekiwania na krach. Ten zaś ma dziś jedną twarz. Jest nią ekologia” – mówi Pilawa.

„Dość sugestywnie ujął to niedawno lewicowy filozof Slavoj Žižek w książce pod głęboko zniechęcającym tytułem „Hegel i mózg podłączony”. Katastrofa ekologiczna (tak samo jak lęk przed cyberkontrolą) ma działać na nas mobilizująco. Jesteśmy niczym gotujące się żaby, musimy zdać sobie sprawę, że powoli zbliżamy się do nieuniknionego – tak brzmi główny dziś ekologiczny przekaz. Tym nieuniknionym jest właśnie ekologiczny krach, więc w odruchu lęku mamy za wszelką cenę się mu przeciwstawiać. Z jednej strony wypatrujemy apokalipsy, z drugiej zaś robimy wszystko, aby ją odwlec lub powstrzymać” – komentuje ekspert.