Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Stan wyjątkowy – o co tutaj chodzi? Argumenty, zagrożenia, spiskowe narracje i polityczne konsekwencje

przeczytanie zajmie 8 min
Stan wyjątkowy – o co tutaj chodzi? Argumenty, zagrożenia, spiskowe narracje i polityczne konsekwencje Wizyta PRM w woj. podlskim. Kancelaria Premiera/flickr.com

Rada Ministrów skierowała formalny wniosek do Prezydenta RP o ogłoszenie stanu wyjątkowego w miejscowościach leżących w odległości do trzech kilometrów od granicy z Białorusią. Ta decyzja zaskoczyła opinię publiczną i prowokuje liczne pytania. Byłby to pierwszy stan nadzwyczajny wprowadzony od czasu obowiązywania ustawy zasadnicznej z 1997 r.  W interesie nas wszystkich jest, żeby obie strony politycznego sporu powstrzymały się od wykorzystania tej decyzji i trudnej przygranicznej sytuacji do partykularnych celów partyjno-medialnych.

Najpierw uporządkujmy najważniejsze fakty

Nim przejdziemy do oceny decyzji rządu, rozpatrywania argumentów na jej rzecz i zagrożeń, które ze sobą niesie, uporządkujmy podstawowe fakty.

Po pierwsze, przyjrzyjmy się temu, co będzie musiało się wydarzyć w najbliższych godzinach i dniach. Andrzej Duda powinien rozpatrzyć rządowy wniosek „niezwłocznie”, a następnie wydać odpowiednie rozporządzenie. Stan wyjątkowy będzie obowiązywał od momentu jego publikacji w Dzienniku Ustaw. Następnie głowa państwa ma 48 godzin na przedstawienie rozporządzenia Sejmowi. Sejm, znów niezwłocznie – co w praktyce oznaczać będzie pewnie dodatkowe posiedzenie, bo kolejne planowane było na 15 września – musi je rozpatrzyć. Może je uchylić bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.

Po drugie, na rządowej stronie możemy zapoznać się z projektem uchwały w tej sprawie. Znajdziemy tam listę miejscowości na terenie kilku przygranicznych powiatów w województwach podlaskim i lubelskim. Wprowadzone obostrzenia obowiązują jedynie tam, choć pewne konsekwencje stanu nadzwyczajnego, o czym później, dotyczyć będą całego kraju. Przedstawione dotąd ograniczenia nie wydają się przesadnie uciążliwe, choć zastrzeżono, że „szczegółowy katalog zostanie przedstawiony w rozporządzeniu Prezydenta RP”.

Na ten moment zapowiedziano jedynie: zakaz organizowania zgromadzeń, imprez masowych i pokrewnych, obowiązek posiadania przy sobie dokumentu tożsamości oraz ograniczenie prawa do posiadania broni. To ważne, bo ustawa o stanie wyjątkowym zawiera szeroki katalog bardzo daleko idących ograniczeń praw i wolności, które jednak nie obowiązują „automatycznie” po wprowadzeniu stanu wyjątkowego, ale muszą zostać enumeratywnie zawarte w rozporządzeniu. Na ten moment brzmiące najbardziej groźnie wydają się na szczęście nieuzasadnione. Powinniśmy liczyć na to, że się to nie zmieni i że nie zostaną wprowadzone.

Po trzecie wreszcie, podjęto decyzję o zawnioskowaniu o stan wyjątkowy na ograniczonym obszarze przygranicznym na 30 dni. Zgodnie z prawem można by go wprowadzić nawet na trzykrotnie dłuższy okres. To ważne, bo ewentualne przedłużenie stanu nadzwyczajnego za miesiąc będzie wymagało już zgody Sejmu. Obecnie Sejm może go „post factum” uchylić. Za 30 dni decyzja Sejmu będzie pierwotna względem ewentualnego przedłużenia obostrzeń. Będzie to możliwe tylko raz i maksymalnie na 60 dni.

Na marginesie warto jednak zwrócić uwagę, że niestety zarówno konstytucyjne, jak i ustawowe przepisy o stanach nadzwyczajnych nie są tak precyzyjne, jak wymagałaby tego waga dopuszczalnych w nich ograniczeń praw i wolności. Zasadne wydaje się pytanie, jak wyglądałaby procedura np. w przypadku korekty terytorialnej obowiązującego stanu nadzwyczajnego.

Pozostałe regulacje dotyczące stanu wyjątkowego znajdziemy rozdziale XI Konstytucji RP i w Ustawie z dnia 21 czerwca 2002 r. o stanie wyjątkowym. W stricte politycznym kontekście, do którego jeszcze wrócimy, warto z pewnością zwrócić uwagę na art. 228 ustawy zasadniczej, a szczególnie jego dwa ostatnie ustępy. „W czasie stanu nadzwyczajnego nie mogą być zmienione: Konstytucja, ordynacje wyborcze do Sejmu, Senatu i organów samorządu terytorialnego, ustawa o wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej oraz ustawy o stanach nadzwyczajnych” oraz „W czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie może być skrócona kadencja Sejmu, przeprowadzane referendum ogólnokrajowe, nie mogą być przeprowadzane wybory do Sejmu, Senatu, organów samorządu terytorialnego oraz wybory Prezydenta Rzeczypospolitej, a kadencje tych organów ulegają odpowiedniemu przedłużeniu. Wybory do organów samorządu terytorialnego są możliwe tylko tam, gdzie nie został wprowadzony stan nadzwyczajny”. Regulacje te obowiązują bez względu na to, na jak szerokim terytorium ustanowiono stan nadzwyczajny.

Ćwiczenia wojskowe ZAPAD 2021. Czy czekają nas prowokacje ze strony Łukaszenki i Putina?

Konteksty dla decyzji rządu są dwa. Pierwszy, najbardziej oczywisty, to sytuacja nadgraniczna związana z prowokacjami reżimu Aleksandra Łukaszenki, o której obszernie i wieloaspektowo pisał na naszych łamach Paweł Musiałek. Z tego powodu krajowe odpowiedniki stanów nadzwyczajnych przyjęły już kilka tygodni temu Litwa i Łotwa, wprost mówiąc o konieczności ponadstandardowych działań wobec, jak ujmują to bałtyccy politycy i urzędnicy, ataku hybrydowego Łukaszenki na Unii Europejską.

Drugi kontekst, mniej oczywisty dla opinii publicznej, o którym wprost mówili na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki i minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński, to fakt trwających na granicy rosyjsko-białoruskich manewrów ZAPAD 2021.

To cykliczne ćwiczenia połączonych sił wojskowych reżimów Putina i Łukaszenki, w których testowane są scenariusze destabilizacji regionu związane, wedle tamtejszej propagandy, z ryzykiem „agresji Zachodu” na Rosję i Białoruś. Najaktywniejsza część manewrów rozpocznie się 10 września. Szacuje się, że nieoficjalnie może w nich wziąć udział nawet ponad 200 000 żołnierzy. Więcej na ich temat dowiedzieć można się z podcastu Ośrodka Studiów Wschodnich z udziałem renomowanych ekspertów ds. wojska i służb specjalnych Federacji Rosyjskiej, Andrzejem Wilkiem i Piotrem Żochowskim.

Można się spodziewać, że wobec trwającego z inicjatywy służb specjalnych wschodniego sąsiada kryzysu graniczno-migracyjnego i ogólnego pogorszenia się relacji Białorusi i Rosji z Zachodem ryzyko prowokacji jest większe, niż w poprzednich edycjach tych manewrów. Bez wątpienia niezwykle istotny jest również, na co zwracają uwagę eksperci OSW, wymiar propagandowo-pokazowy towarzyszący planowanym ćwiczeniom wojskowym. Z kolei politycy ukraińscy już jakiś czas temu wprost mówili z kolei o wręcz agresywnym charakterze planowanych ćwiczeń i zagrożeniu, jakie tworzą nie tylko dla Ukrainy, ale i państw NATO.

Argumenty i zagrożenia

Oba powyższe konteksty każą spojrzeć na inicjatywę wprowadzenia stanu wyjątkowego z dużą powagą. Wobec eskalacji sytuacji przygranicznej, budzącego irytację na Wschodzie silnego zaangażowania Polski, Litwy i Łotwy ws. Białorusi oraz nasilających się w ostatnich latach cyberataków i dezinformacyjnych prowokacji konieczność przeciwdziałania zagrożeniom na najlepszym możliwym poziomie wydaje się zrozumiała.

Pytania premiera z dzisiejszej konferencji prasowej – „Najważniejsze jest, abyśmy uświadomili sobie następującą sytuację, przebieg zdarzeń. Toczą się po stronie białoruskiej ćwiczenia wojskowe Zapad, one będą rozpoczęte już za kilka dni. I w tym momencie jakiś aktywista przecina druty i dostaje się na terytorium Białorusi i dochodzi do tragicznego wydarzenia. Czy mamy czekać na taki obrót zdarzeń?” – nie należy traktować jedynie jako figury retorycznej.

Jeżeli ktoś dotąd uważał scenariusze wykorzystania tego typu sytuacji do eskalacji napięć z Zachodem i testowania reakcji państw Unii i NATO za zbyt histeryczne, to po wiosennym porwaniu samolotu z Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie niestety powinien był wyzbyć się swego optymizmu.

Powracający argument, że „skoro wedle rządzących pandemia nie była wystarczająca dla stanu nadzwyczajnego, to i sytuacja przygraniczna tego nie usprawiedliwia” również wydaje się nietrafiony. Czym innym jest stan nadzwyczajny na obszarze całego kraju, czym innym w kilkudziesięciu miejscowościach. Czym innym wobec pandemii, której trwanie można prognozować na lata, czym innym wobec sytuacji kryzysowej, która ma szansę ustać w ciągu tygodni. Wreszcie, szerzej o części potencjalnych problemów z wprowadzeniem stanu nadzwyczajnego przed rokiem pisałem zaś obszernie tutaj. Czas pokazał, że z większością z nich mielibyśmy pewnie do czynienia do dzisiaj.

Nie oznacza to jednak, że ewentualna decyzja nie niesie ze sobą poważnych zagrożeń. Wprowadzenie stanu nadzwyczajnego pierwszy raz w historii może ujawnić niedoskonałości regulacji w tym zakresie, które negatywnie wpłyną na akceptację decyzji przez polską opinię publiczną. Co więcej, zapewne sam fakt wprowadzenia stanu wyjątkowego zostanie zapewne wykorzystany przez propagandę Łukaszenki i Putina jako rzekomy dowód na nieczyste intencje sąsiadów. Możemy spodziewać się w najbliższych dniach kolejnych prowokacji i ataków. Oby ograniczyły się one jedynie do sfery informacyjnej.

Powstrzymajmy się od upartyjnienia tej sprawy

Kluczowym problemem z perspektywy wewnętrznej, jak zawsze w sytuacjach kryzysowych ostatnich lat, jest poziom politycznej polaryzacji i dramatyczny deficyt zaufania zarówno pomiędzy aktorami politycznymi, jak i części obywateli do instytucji państwowych, ale też mediów. Byłoby dobrze, gdyby politycy powstrzymali się od wykorzystania aktualnej sytuacji do partykularnych partyjnych celów. Wydaje się, że to niestety wyjątkowo mało prawdopodobne.

Po pierwsze, należy mieć nadzieję, że ostateczny kształt ograniczeń praw i wolności będzie proporcjonalny do zagrożeń. Władza nie powinna wykorzystywać nadarzającej się okazji, by np. przytrzeć nosa nielubianym mediom przez przesadne ograniczenie swobody ich działania na zagrożonym terytorium. To na rządzących ciąży odpowiedzialność za to, czy ostatecznie obywatele potraktują wprowadzony stan nadzwyczajny za racjonalne działanie w obliczu realnych zagrożeń, czy raczej sytuację, którą co bardziej gorącokrwiści politycy obozu rządzącego chcą wykorzystać do swoich niekoniecznie szczytnych celów.

Po drugie, kluczowa będzie polityka informacyjna rządu i służb na temat sytuacji przygranicznej i prawnej w tym czasie. Musi być perfekcyjna. Każda niepotrzebnie antagonizująca wypowiedź polityka obozu rządzącego czy nawet prosta omyłka słowna będzie działała na niekorzyść legitymizacji decyzji o stanie nadzwyczajnym. Pół biedy jeszcze, kiedy wpadki takie jak dzisiejsze nieszczęsne przejęzyczenie ministra Kamińskiego o „stanie wojennym” wykorzystywać będzie krajowa opozycja. Gorzej, gdy do swoich celów zaczną ją wykorzystywać media i aparaty propagandowe podporządkowane wschodnim despotom.

Po trzecie, ostatnie dni pokazały, że nadgraniczna sytuacja kryzysowa w rzeczywistości social mediów przyciąga różnej maści atencjuszy. Ani z obecności tam posła Sterczewskiego, ani Roberta Bąkiewicza, o panu Kramku i jego towarzyszach nie wspominając, nic dobrego nie mogło wyniknąć. Tym bardziej będzie tak teraz, kiedy poza realnym kryzysem będziemy mieli też wyjątkową sytuację prawną.

Po czwarte, odpowiedzialnością powinna wykazać się również sejmowa opozycja. Przyjęta przez część jej polityków od pierwszej chwili narracja „na rocznicę Sierpnia ’80 wprowadzają stan wojenny 2021” naprawdę nie znajduje żadnego uzasadnienia. Wydaje się, biorąc pod uwagę jedynie 30-dniowy termin obowiązywania stanu wyjątkowego, że roztropnym z jej strony byłoby porzucenie pokusy próby uchylenia prezydenckiego rozporządzenia – wraz z jasną zapowiedzią, że zgodę na jego ewentualne przedłużenie uzależniają od zarządzania stanem wyjątkowym przez ten miesiąc i polityki informacyjnej rządu w tym zakresie. Dziś trudno uznać, że ewentualne sejmowe show w tej sprawie, które niestety już zapowiedzieli politycy Lewicy, rzeczywiście niesie szansę na odwrócenie decyzji obozu rządzącego. Z pewnością jednak może być zgrabnie wykorzystane przez wschodnią propagandę.

Po piąte, wszystkie strony powinny się powstrzymać od dystrybuowania spiskowych narracji. Rozważanie dziś – nazwiska autorów tych twitterowych mądrości przez litość pominę – że stan wyjątkowy ma w pierwszej kolejności uniemożliwić przyspieszone wybory albo wprost przeciwnie, że wyłączenie części terytorium z wyborów ma na przyspieszony sukces wyborczy PiS pozwolić, źle świadczy o intencjach, ale też kompetencjach autorów tychże mądrości.

Krajowe konsekwencje polityczne

Bardziej bieżące konsekwencje polityczne ewentualnego stanu wyjątkowego wydają się drugorzędne, ale dla pełni obrazu krótko je zasygnalizujmy. Jak wspomniałem, w najbliższych dniach czeka nas pewnie dodatkowe posiedzenie Sejmu. Z jednej strony może być ono testem zdolności mobilizacyjnej rządzących i opozycji w nieplanowanym terminie, co wobec większości wiszącej na włosku jest nie bez znaczenia.

Z drugiej – będzie też testem odpowiedzialności obu stron. Jeżeli PiS spróbuje uczynić z dyskusji o rozporządzeniu polityczne show uderzające w opozycję, legitymizację wprowadzenia stanu wyjątkowego osłabi. Analogicznie – happenerska działalność opozycji w duchu narracji o stanie wojennym również nie będzie świadczyć o jej powadze. Jest duża szansa, że rozminie się z nastrojami Polaków i podobnie jak dotychczasowe wydarzenia na polsko-białoruskiej granicy, ale też co bardziej niefortunne wypowiedzi uczestników Campusu Trzaskowskiego, stanowić będzie kolejną porcję sondażowego tlenu dla obozu rządzącego.

Decyzja o stanie wyjątkowym może mieć też konsekwencje dla ewentualnej dalszej dynamiki tej kadencji. Dziś jego wprowadzenie wiele nie zmienia, bo nie są planowane w najbliższym czasie wybory.

Ale gdyby już doszło do jego przedłużenia o kolejny miesiąc, to w praktyce uniemożliwi to skrócenie kadencji Sejmu w wariancie decyzji prezydenta po ewentualnym nieprzegłosowaniu budżetu. To zaś oznaczałoby, że ewentualne wybory w 2022 r., które w ostatnich tygodniach zaczęły być traktowane jako równie prawdopodobne co wybory w konstytucyjnym terminie, byłyby możliwe niemal wyłącznie w scenariuszu współpracy w tej sprawie Kaczyńskiego z Tuskiem. A więc dość mało prawdopodobne.

Wreszcie, patrząc nieco szerzej, pierwsze zastosowanie w praktyce przepisów o stanach nadzwyczajnych powinno nas też skłonić do poważnego namysłu nad ich regulacjami. Już kryzys wyborczy 2020 r. pokazał, że choćby w zakresie terminarzu i procedury ewentualnie przekładanej elekcji są one wyjątkowo nieprecyzyjne i dają przestrzeń do wątpliwych, arbitralnych interpretacji. Zapewne czekający nas „test” ujawni ich znacznie więcej również w innych obszarach. Eksperci zwracali uwagę na te niedoskonałość od wielu lat. Szkoda, że klasa polityczna nie zajęła się tym zanim okoliczności zewnętrzne zmusiły nas do ich przetestowania.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki 1% podatku przekazanemu nam przez Darczyńców Klubu Jagiellońskiego. Dziękujemy! Dołącz do nich, wpisując nasz numer KRS przy rozliczeniu podatku: 0000128315.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.