Matyja: Decentralizacja debaty i „antypartyjna rewolucja” w samorządach? „Moment, w którym pojawia się szansa na zmiany, zwykle bywa krótki”
Wyobraźmy sobie, jaką korektą życia politycznego byłoby przeprowadzanie w rytmie kwartalnym czy półrocznym wyborów gminnych w poszczególnych województwach. Niepołączonych z upartyjnionymi z natury rzeczy wyborami sejmikowymi. Prowadzonymi w taki sposób, by wybory warszawskie „nie przykrywały” tych w Lublinie, Toruniu czy Olsztynie. Tak by można było zajrzeć z telewizyjną kamerą do miast liczących 50 tys. mieszkańców, relacjonując tamtejszą politykę nie jako opowieść o prowincjonalnym grajdołku, ale nieco innych wymiarach rywalizacji o władzę – postuluje Rafał Matyja. Proponuje też pośrednie wybory do rad powiatów i województw, do czego na łamach portalu klubjagiellonski.pl namawialiśmy w 2018 roku.
„Jak można zdecentralizować polską politykę bez wielkich reform ustrojowych? Jeden ze sposobów podpowiedziało nam ostatnio życie za sprawą rezygnacji Tadeusza Ferenca z urzędu prezydenta Rzeszowa” – zwraca uwagę. „Brak medialnej widzialności czyni z wyborów prezydentów miast spektakl toczący się wokół zagadnienia reelekcji i ewentualnego poszukiwania alternatywnego kandydata do podobnej polityki ” – ocenia autor „Miejskiego gruntu”.
„Rozsądne byłoby wprowadzenie zasady, że wybory te odbywają się w całym województwie. Co nam to da? Na tym regionie skupi się na kilka tygodni uwaga komentatorów w całym kraju. Pojawi się moment, by poznać nie tylko kandydatów na prezydenta Wrocławia, ale także bardzo ciekawych od lat liderów z Bolesławca i Lubina. I tych, którzy odważą się stawić im czoła. W tym województwie mamy do czynienia z ośmioma miastami prezydenckimi, w których ważne rzeczy nie dzieją się wyłącznie na styku z wielką polityką” – pisze dla „Krytyki Politycznej” politolog i publicysta.
Matyja zwraca też uwagę, że pożądaną zmianą byłoby rozdzielenie wyborów regionalnych (powiaty i województwa) od gminnych. Rozważa zarówno rozdzielenie ich terminów, jak i wybór rad powiatów i sejmików wojewódzkich pośrednio: „Pójdźmy jeszcze o krok dalej. Tym krokiem jest rozwiązanie wzmacniające realnie ustrojową pozycję rad miast i gmin, a zatem odwracające częściowo złe skutki bezpośrednich wyborów jednoosobowych organów wykonawczych. Polega ono na tym, by rady powiatów były wybierane pośrednio: przez radnych wchodzących w ich skład gmin, a sejmiki – przez rady powiatów i miast na prawach powiatów. Ten mechanizm pozwalałby osłabić czynnik partyjny, dominujący na szczeblu wojewódzkim, a zarazem wiązał struktury mające słabe zakorzenienie społeczne z tymi, które są najbliższe lokalnym środowiskom” – argumentuje.
„Te wszystkie propozycje brzmią oczywiście jak hasło antypartyjnej rewolucji, za którą w obecnym Sejmie większość raczej nie zechce głosować. Ale moment, w którym pojawia się szansa na zmiany, zwykle bywa krótki. Wtedy liczą się pomysły, dopracowane projekty, dobrze powiązane koalicje rzeczników reform” – podsumowuje Matyja.
Postulat bądź to przeprowadzania wyborów do organów stanowiących powiatów i województw w drodze pośredniej, bądź to rozdzielenia terminów głosowań samorządowych formułowaliśmy na łamach klubjagiellonski.pl przy okazji ostatnich wyborów samorządowych. „Optymalnym rozwiązaniem byłoby wybieranie przedstawicieli samorządów w powiatach i sejmikach na ścieżce wyborów pośrednich. Prostym mechanizmem jest utworzenie kolegiów elektorskich, w których prawo wybierania radnych powiatowych i sejmikowych mieliby wszyscy radni gminni z danej jednostki wyższego rzędu” – proponował wówczas Piotr Trudnowski.
Działanie sfinansowane ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.