Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Emancypacja kobiet zaczęła się w średniowieczu i to dzięki Kościołowi

Temat roli kobiety w Kościele powraca jak bumerang. Z jednej strony mowa jest o przestarzałych strukturach patriarchalnych, które trzeba znieść, a z drugiej pojawiają się hasła obrony tradycji. A co jeżeli Kościół nie dość, że nie musi być posłusznym uczniem współczesnych propagatorów emancypacji, to jeszcze może ich czegoś nauczyć? Tradycja niesie w sobie inspiracje dla zapewnienia kobietom podmiotowej roli nie tylko w Kościele, ale i w społeczeństwie? Co więcej, inspiracje te sięgają średniowiecza.

Potoczna wizja kobiet w średniowieczu jest nieskomplikowana. Oto ciemny kler znęcał się nad nimi i masowo palił na stosie jako czarownice. Stąd nowożytność i reformacja, niszczące średniowiecze, zdają się blaskiem emancypacyjnej jutrzenki i społecznego wyzwolenia kobiet. Nie trzeba bowiem zadawać sobie wielkiego trudu, aby znaleźć cytaty z Ojców Kościoła, dokumentów kościelnych czy oficjalnych wypowiedzi hierarchów, które wspierają tezę o katolickiej mizogini. Nie da się również ukryć, że Magisterium Kościoła często występowało w obronie tradycyjnej struktury społecznej oraz zwalczało wszelkie rewolucyjne ruchy, które nieraz na sztandarach niosły hasła emancypacji kobiet. Jednak, jak to często bywa, sprawa nie jest tak prosta, jak się na pierwszy rzut oka wydaje.

Chrześcijaństwo, w przeciwieństwie np. do islamu, nie posiada w swojej doktrynie objawionego prawa Bożego rozumianego jako zespół precyzyjnych i szczegółowych zapisów regulujących każdy aspekt ludzkiego życia. Zamiast tego przyjmuje rozróżnienie na prawo wieczne, naturalne i ludzkie. Zgodnie z tą koncepcją człowiek musi przy pomocy rozumu dotrzeć do zamysłu Bożego w świecie. Ewangeliczna zasada „oddajcie tedy, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest Boskiego Bogu”, spowodowała przyjęcie przez chrześcijan zastanej organizacji społecznej, która następnie była stopniowo i ewolucyjnie modyfikowana w zgodzie z Objawieniem. Dopiero w szerszej perspektywie widać, jak kropla drążyła skałę.

Kobieta gorsza od niewolnika

W początkowym okresie rozwoju chrześcijaństwa organizacja społeczna wyrastała z trzech tradycji: żydowskiej, greckiej oraz rzymskiej. Podejście Narodu Wybranego do płci pięknej było nieoczywiste. Z jednej strony, mamy kulturę wyrosłą wśród plemion pasterskich, gdzie kobieta była silnie podporządkowana logice rodowej. To ona była karana za cudzołóstwo, to ona mogła być odprawiona przez męża i wreszcie to ona podlegała zawsze jakiemuś mężczyźnie. W kluczu podrzędności i winy kobiet interpretowano także historię upadku pierwszych ludzi. Z drugiej jednak strony nie brak na kartach Starego Testamentu silnych i odważnych kobiet, prorokiń i heroin, równych, a czasem nawet przewyższających mężczyzn. W Księdze Rodzaju zaś wyraźnie jest napisane, że Bóg stworzył na swój obraz i podobieństwo człowieka, kobietę i mężczyznę. A wszystko co stworzył było dobre. Jednak filozofię stworzyli Grecy.

Pojęcie mizoginii często bywa nadużywane, ale w stosunku do myśli greckiej wydaje się ono być jak najbardziej na miejscu. Według wielu badaczy pozycja kobiety w starożytnej Grecji była niekiedy niższa nawet od statusu społecznego niewolnika. Dla antycznych myślicieli niewiasty stworzone były z innej materii. Arystoteles uznawał je wręcz za „nieudanego mężczyznę” i pomyłkę natury. Akceptacja męskich relacji homoseksualnych związana była z pogardą wobec kobiet, stosunek pomiędzy mężczyznami traktowano jako szlachetniejszy. Oczywistością była opinia na temat ich ograniczonych zdolności intelektualnych oraz niebezpiecznej ciekawości (np. mit o Pandorze), stąd należało poddać je surowej kontroli mężczyzn.

W związku z tym, że starożytnej Grecji Europa zawdzięcza filozofię oraz podstawy nauki, a więc fundamenty kultury, taka wizja „słabej płci” dominowała w niej przez stulecia. Większość mizoginicznych cytatów ze św. Augustyna i Tomasza ma swoje źródło właśnie w naukach filozofów klasycznych, z których czerpano również wiedzę przyrodniczą. Zresztą spór o to czy kobieta pod względem biologicznym, duchowym i prawnym jest człowiekiem, a nie np. „nieudanym mężczyzną” czy „aberracją natury” trwała jeszcze na dobre w XVII wieku, a to, że Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela dotyczy również kobiet, wcale nie było takie oczywiste dla jej twórców.

Grecka podbudowa filozoficzna idealnie współgrała z ubezwłasnowolnieniem kobiety w prawie rzymskim, które (poza nielicznymi wyjątkami) nie wyposażało jej w prawną samodzielność. Zawsze podlegać musiała ona opiece mężczyzny (ojca, brata, męża czy innego męskiego opiekuna), a co za tym idzie, nie mogła swobodnie rozporządzać własnym majątkiem. Niewiasty zostały także wykluczone ze strefy publicznej, a jedynym miejscem, w którym miały się realizować, był dom.

Od samego początku chrześcijaństwo podważało jednak tak skonstruowany obraz kobiety i wynikające z tego społeczno-prawne konsekwencje. W naukach, czynach i słowach Chrystusa nie sposób znaleźć jakiejkolwiek oznaki dyskryminacji wobec kobiet. Wręcz przeciwnie, ku zgorszeniu pobożnych żydów, nie unikał on nauczania kobiet i przebywania w ich towarzystwie. Ostatecznie to właśnie podążające za Jezusem kobiety okazały się najwierniejsze. Podobnie pierwsze wspólnoty chrześcijańskie tworzyli zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Pomimo, że nie pełniły one funkcji kapłańskich, to często stanowiły poważne wsparcie dla misji ewangelizacyjnej, np. jako diakonisy (pomagały one podczas sprawowania liturgii, zajmowały się duszpasterstwem kobiet, przygotowywaniem katechumenów oraz działalnością charytatywną gmin).

Społeczne wyzwolenie przychodzi od Kościoła

Paradoksalnie, to nie ochrzczenie wielkiego imperium, a jego upadek umożliwił dalsze rozpowszechnianie się Dobrej Nowiny. Doprowadziło to jednak do sytuacji, w której obok trzech opisanych wcześniej tradycji, pojawiły się także nowe – germańskie czy słowiańskie, które odmiennie podchodziły do roli i znaczenia kobiet w społeczeństwie.

Plemiona barbarzyńskie, znajdujące się w schyłkowym okresie organizacji rodowej, w swoim podejściu do kobiet były podobne do starotestamentowych żydów. Występowało tutaj analogiczne podporządkowanie mężczyźnie, upośledzenie prawne oraz zależność pozycji społecznej od płodności.

Kościół pełnił rolę instytucji cywilizującej te stosunki. Kult nieustraszonego woja „depczącego swoich wrogów” zamienił się w etos rycerza, szlachetnego obrońcy wdów i sierot. Było to szczególnie istotne w okresie ciągłych wojen feudalnych, których ofiarami były przede wszystkim kobiety i dzieci. Dlatego też Kościół starał się narzucić prawo, które wyłączało je z działań wojennych oraz otaczało ochroną.

Największym wyłomem w „tradycyjnej” organizacji społecznej były zakony i klasztory żeńskie. Kobiecy eremityzm znany był od początków chrześcijaństwa, jednak dopiero powstanie reguł zakonnych i rozwój ruchu monastycznego pozwoliły na upowszechnienie się tej formy życia. Z dzisiejszego punktu widzenia może się nam to wydawać nieistotne, niemniej wstąpienie do klasztoru odmieniało pozycję kobiety. Po pierwsze, wyrywało ją z zależności rodzinnych. W konsekwencji nie podlegała ona już ojcu/mężowi/bratu, a jej życiowym powołaniem przestawało być urodzenie jak największej liczby dzieci.

Po drugie, otrzymywała ona wykształcenie, w wielu przypadkach na wysokim poziomie. Warto zaznaczyć, że poza zgromadzeniami zakonnymi funkcjonowały również klasztory składające się z kanoniczek świeckich, tj. niewiast prowadzących pobożne życie i służących Kościołowi, ale niepodlegających ślubom i regułom zakonnym. Do tego nurtu należy dodać tzw. tercjarki, czyli członkinie świeckich stowarzyszeń podlegających regule i ślubom wzorowanym na zakonnych, lecz pozwalających na prowadzenie świeckiego życia i wejście w związek małżeński.

Kobiety żyjące w klasztorach mogły realizować się w rolach innych niż te „tradycyjnie” dla nich przeznaczone. Średniowiecze to okres uczonych mniszek i kanoniczek, które prowadziły działalność artystyczną, naukową i społeczną. Wymienić tutaj należy choćby św. Brygidę, założycielkę pierwszych irlandzkich klasztorów w Kildare (męskiego i żeńskiego), które odegrały ważną rolę w ewangelizacji Irlandii. W Anglii z kolei działały św. Hilda i Etelreda, założycielki klasztorów w Whitby i Ely, będących ważnymi ośrodkami naukowymi i cywilizacyjnymi, oddziałującymi na cały kraj. Wśród wychowanków pierwszego z nich było m.in. pięciu biskupów (w tym czterech świętych).

We Francji podobną rolę odegrała Radegunda, założycielka klasztoru w Poitiers, ośrodka literatury i poezji. Na terenie Niemiec działały Herrada z Landsbergu, autorka encyklopedycznego dzieła Hortus deliciarum czy Horswita z Gandersheim, pierwsza poetka tworząca w języku niemieckim. Z ziem cesarstwa wywodziła się również, uznana za doktora Kościoła, Hildegarda z Bingen, mistyczka, lekarka i pisarka zaangażowana w odnowę Kościoła. Podróżowała, nauczając i prowadząc dysputy. Zachowało się również ok. 300 jej listów do papieża, cesarza, biskupów i teologów. Z późniejszego okresu należy wymienić św. Katarzynę ze Sieny, tercjarkę dominikańską i mistyczkę, która została uznana za doktora Kościoła. Mimo że sama nie umiała pisać, jest autorką Dialogu o Bożej Opatrzności (dyktowała go skrybom).

Poza działalnością naukową i kulturalną, klasztory żeńskie (podobnie jak ich męskie odpowiedniki) pełniły istotną rolę gospodarczą i polityczną. Ksieni (odpowiednik opata w zakonach żeńskich), zarządzając klasztorem i jego majątkiem, stawała się de facto lokalnym feudałem.

Najbardziej spektakularnym tego przykładem jest założony przez księcia saskiego Ludolfa klasztor w Gandersheim. Było to zgromadzenie świeckich kanoniczek (więc w każdej chwili mogły swobodnie opuścić zgromadzenie i wejść w związek małżeński), które dzięki hojnym cesarskim donacjom rozporządzało rozległymi ziemiami. W 1206 r., kończąc ostatecznie spór o jurysdykcję nad klasztorem, papież Innocenty III wydał przywilej nadający ksieni Gandersheim tytuł Księżnej Rzeszy (Reichsfürstin). Dzięki temu zyskiwały one niezależność (podlegały bezpośrednio cesarzowi), prawo uczestnictwa w Sejmie Rzeszy oraz jurysdykcję nad feudalnym państewkiem z własnym wojskiem i sądem.

Niezbędność kobiet w gospodarce

Poza wymiarem symbolicznym w wiekach średnich niepodważalna była rola gospodarcza kobiet. Bez nich nie mogło się ostać żadne gospodarstwo rolne, warsztat rzemieślniczy ani dom kupiecki.

W największym stopniu rola ta widoczna była na wsi, gdzie kobiety odpowiadały za całe zaplecze gospodarstwa. Wytwarzały tkaniny, masło, sery, napitki, pościele oraz medykamenty; przygotowywały i konserwowały żywność; zajmowały się przydomowym ogródkiem oraz hodowlą zwierząt gospodarskich; nie mówiąc o pomocy w pracach polowych. Samotny mężczyzna nie był w stanie poradzić sobie w gospodarstwie, dlatego wdowiec (szczególnie posiadający dzieci) był zmuszony do jak najszybszego znalezienia partnerki, stąd stosunkowo wysoka pozycja żony.

Podobnie sytuacja wyglądała w przypadku żon rycerzy i szlachciców, służba wyręczała je w najcięższych pracach, niemniej kobiety odpowiadały za zarządzanie majątkami, podczas gdy ich mężowie brali udział w wyprawach wojennych czy życiu politycznym. To one administrowały włościami oraz pełniły rolę zabezpieczenia socjalnego dla chłopów, zapewniając im pomoc i opiekę zdrowotną (na miarę możliwości tamtych czasów). Sytuacja ta właściwie nie zmieniła się w czasach nowożytnych. Ciekawym przypadkiem była tutaj Rzeczpospolita, gdzie zarządcy „w spódnicy” cieszyli się poważaniem i w pismach z epoki często można się natknąć na wzmianki mówiące o tym, że lepiej dać majątek kobiecie w zarząd niż powierzyć go męskiemu administratorowi.

Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że wizja kobiety zarządzającej rodzinnym majątkiem przetrwała w polskiej kulturze, czy to w postaci żon z okresu międzywojennego odbierających wypłaty mężów, czy swoistego toposu mężczyzny oddającego całą swoją pensję małżonce.

Rola gospodarcza kobiet w miastach również była duża. Odpowiadały one za zaopatrzenie warsztatu czy kramu w produkty pierwszej potrzeby, ale również często same pracowały w warsztatach tkackich czy skórzanych i pomagały w sprzedaży ich wyrobów. Uczestniczyły w życiu towarzyskim i duchowym cechów, a w niektórych miastach mogły nawet być ich członkami. Często wdowy miały prawo zarządzania warsztatem przez kilka lat po śmierci męża (do czasu znalezienia nowego małżonka). W miastach drobny handel i lichwa były zdominowane przez kobiety, jednak – poza takimi wyjątkami jak Kolonia czy Niderlandy – nie zajmowały się one handlem dalekosiężnym.

Kobiety często prowadziły też karczmy czy zajmowały się produkcją piwa. Jednak z powodu braku możliwości studiowania na uniwersytetach raczej nie pracowały w wolnych zawodach, poza nielicznymi przypadkami nauczycielek dziewcząt.

Średniowieczny ciemnogród pali czarownice na stosach

Pisząc o pozycji społecznej kobiet w średniowieczu, nie można pominąć tematu polowań na czarownice. W powszechnej świadomości sprawa jest jasna: kobiety oskarżane o uprawianie czarów na masową skalę ginęły w płomieniach stosów. Tymczasem rzecz jest bardziej złożona, a czarna legenda polowań to wytwór propagandy Oświecenia, nie mający wiele wspólnego z rzeczywistością.

Rzecz pierwsza: rzekomy średniowieczny ciemnogród. To prawda, polowania odbywały się, ale nie w epoce katedr. Przed XV wiekiem procesy o czary były wypadkami jednostkowymi (zwiększenie się ich ilości w wieku XIV jest nieporównywalne do skali wieków późniejszych). Sytuacja zmieniła się pod koniec tego stulecia, wraz z wydaniem w 1484 r. przez papieża Innocentego VIII bulli upoważniającej inkwizycję do tropienia czarownic, i po opublikowaniu dziesięć lat później słynnego traktatu na temat magii spisanego przez dominikańskiego inkwizytora Heinricha Kramera pt. Młot na czarownice. Zainicjowało to procesy o czary na szerszą skalę, które przetoczyły się przez Europę w okresie od XVI do XVIII wieku.

Wymienia się wiele czynników, które doprowadziły do tej masowej psychozy. Do najważniejszych należą uwarunkowania społeczno-kulturowe powstałe w schyłkowym średniowieczu, które wynikały z problemów Kościoła oraz oderwania filozofii scholastycznej od życia codziennego. Należy pamiętać, że wiek XV był okresem przejściowym pomiędzy średniowieczem a nowożytnością i wiele z czynników, które teraz przedstawię, miało również wpływ na późniejszy humanizm czy reformację. Tzw. „jesień średniowiecza” była okresem skrajności, czasem żarliwej religijności połączonej z jej ogromną inflacją, rozwoju uniwersytetów i dyskusji intelektualnych całkowicie oderwanych od rzeczywistości, dominacji Kościoła w sferze symbolicznej połączonej z całkowitą utratą kontroli nad nią.

Za przykład niech posłużą np. rozważania o stopniu „aktywnego udziału” Maryi w niepokalanym poczęciu czy o gęstości „materialnego nasienia”, z którego miał powstać Jan Chrzciciel. Z drugiej strony, poziom wykształcenia szeregowego kleru wołał o pomstę do nieba, zdarzały się przypadki niepiśmiennych księży, którzy na praktyce u miejscowego proboszcza wyuczyli się na pamięć mszałów po to, aby zająć probostwo po śmierci przełożonego. W atmosferze sakralizacji życia codziennego, pozbawiony odpowiedniego nadzoru teologicznego lud zaczął popadać w zabobon. Jak grzyby po deszczu wyrastały nowe formy praktyk religijnych przekraczające często granice dewocji i pogaństwa. Ruchy te odchodziły od przeintelektualizowanej scholastyki na rzecz silnego fideizmu.

Ta ignorancja wobec poznania rozumowego z pewnością przyczyniła się w znacznym stopniu do stworzenia atmosfery podejrzliwości oraz nieuzasadnionego i gorączkowego nieraz poszukiwania nadprzyrodzonych ingerencji w świat ludzi. Nie bez znaczenia był również zmieniający się stosunek do śmierci, spowodowany w dużej mierze traumą epidemii dżumy w wieku XIV. Stopniowo i niepostrzeżenie wizje marności i rozkładu dóbr tego świata oraz śmierci jako ukojenia przekształciły się w paniczny strach przed przemijaniem i końcem życia, dając podbudowę pod humanistyczną afirmację życia. Lęk ten idealnie korespondował z praktykami pobożnościowymi, które zmieniały sakramentalia i święcone przedmioty w czynności magiczne i amulety mające bronić przed złem.

Rozpad średniowiecznego świata połączony z gwałtownymi przeobrażeniami społecznymi tylko pogłębiał ten lęk. Swoje trzy grosze dołożyła też reformacja, która walcząc z tymi nadużyciami, wylała przysłowiowe dziecko z kąpielą. Walka z kultem świętych, sakramentaliami, rozbudowanymi formami liturgii oraz pobożnością ludową, zostawiała ludzi bezbronnymi wobec świata, którego nie rozumieli. Niepokój wzmagały wojny i prześladowania religijne oraz prowadzona w ich czasie propaganda, przedstawiająca drugą stronę jako sługusów szatana.

Od spalenia papisty lub kacerza na stosie był tylko krok do szukania innych osób wchodzących w konszachty z siłami nieczystymi. Wyjaśniałoby to, dlaczego najwyższy odsetek procesów o czary posiadały kraje protestanckie oraz ziemie objęte gwałtownymi wojnami religijnymi, takie jak tereny współczesnych: Danii, Szwecji, Norwegii, Niemiec, Estonii, Finlandii i Islandii, a nie powszechnie z tym kojarzona „arcykatolicka” Hiszpania. Co ciekawe, istniały regiony, gdzie ofiarami polowań byli w większości mężczyźni. Działo się tak głównie w Islandii i Estonii.

Problematyczna jest również liczba ofiar. O ile starsze opracowania potrafiły podawać zawrotne szacunki dochodzące do 9 milionów straconych, o tyle nowsze badania oparte na starannej kwerendzie źródłowej wskazują już na przedział 60-100 tysięcy ofiar. Dodajmy, ta liczba odnosi się sumarycznie do większości krajów europejskich na przestrzeni ok. 300 lat, co – biorąc pod uwagę szeroki kontekst – nie robi już takiego wrażenia.

Reformacja nie lubiła kobiet

Zapoczątkowany przez Marcina Lutra ruch reformacki wpłynął także na społeczną pozycję kobiet w Europie. W jego początkowej fazie można mówić o wzmożonej aktywności kobiet w dyskusji na temat Kościoła. Wiele z nich włączało się w dysputy z mężczyznami, wymieniało pisma i opinie z ojcami reformacji, głosiło publicznie swoje tezy.

Jednak dość szybko doszło do zmiany nastawienia wśród przywódców reformacji. Dla Marcina Lutra kobieta była słabsza psychicznie, bardziej podatna na wpływy i mniej inteligentna od mężczyzny, ale za to bardziej gorliwa w wierze. To z kolei mogło ją skierować w stronę magii, dlatego powinna znaleźć się pod opieką męża. Przeciwieństwem żony była więc czarownica. Podobnie Jan Kalwin, pomimo pojedynczych wypowiedzi mogących sugerować równouprawnienie kobiet w zakresie głoszenia prawd wiary, pozostawał przy zdaniu, że podporządkowanie kobiety mężczyźnie wynika z woli Bożej.

Taka postawa wynikała z kilku czynników. Po pierwsze, po odrzuceniu celibatu i koncepcji życia klasztornego nie było już usprawiedliwienia dla bezżennych niewiast. Protestanci uznawali, że jeżeli kobieta nie wykorzystuje swojej zdolności do dawania życia, przymiotów duszy i seksualności w małżeństwie, to jest podejrzana i możliwe, że wykorzystuje je w celu zwodzenia mężczyzn i/lub kontaktu z siłami nieczystymi.

Takie spojrzenie pogłębiał drugi czynnik, a mianowicie odrzucenie kultu Matki Boskiej oraz świętych, co pozbawiało kulturę protestancką wielu pozytywnych i godnych czci przykładów kobiet. Jako figury utożsamiające kobiecość pozostawały Ewa oraz postaci starotestamentowe i te zaczerpnięte z mitów greckich. Z tego obrazu kobieta wyłaniała się jako istota zwodnicza, wodząca na pokuszenie oraz będąca źródłem wszelkiego zła. Dlatego to należało poddawać żony, córki i siostry surowej kontroli, aby nie stały się źródłem różnorakich problemów.

W okresie reformacji następuje zwiększenie kontroli nad seksualnością. Wtedy to zaczęto penalizować prostytucję, która w średniowieczu, choć była piętnowana, pozostawała legalna. W wielu krajach powoływano urzędy i służby porządkowe mające zajmować się ściganiem występków przeciwko moralności. Ich ofiarami padały w dużej mierze kobiety. Do tego stopnia, że na terenach niemieckich służby te występowały pod nazwą Frauenamt (urząd ds. kobiet). Dochodziło nawet do przypadków wyrzucania niezamężnych kobiet z miast. Okazuje się więc, że policja obyczajowa nie jest typowa jedynie dla państw islamskich.

To wszystko doprowadziło do wytworzenia się protestanckiego modelu rodziny, w której przewodnią rolę pełnił ojciec (Hausevater), którego pozycja odpowiadała pozycji Boga Ojca. Kobieta zaś jako matka (Hausemutter) była poddana swojemu mężowi. Likwidacja klasztorów oraz zgromadzeń tercjarskich w znaczący sposób ograniczała protestanckim kobietom możliwość działalności społecznej.

Aż do XIX wieku jedynym takim obszarem było wspieranie rozwoju gminy jako żona pastora. Jest to o tyle symptomatyczne, że była to mimo wszystko działalność wciąż ograniczona, raczej niesamodzielna i nie wykraczająca poza podległość wobec męża. Podobny charakter mają rozpowszechnione w późniejszym okresie akcje dobroczynne prowadzone przez żony polityków i fabrykantów. Realizowane w celu wsparcia pozycji społecznej męża i za ich pieniądze.

Wyjątkiem od protestanckiej reguły były niewielkie wspólnoty, głównie wywodzące się z nurtu anabaptystycznego, w których zachowano początkowy dla ruchu egalitaryzm płci.

Jak oceniać średniowiecze?

Oczywiście nie sposób nazwać średniowiecza rajem dla kobiet, jednak potoczna jego wizja jest mocno krzywdząca. W tamtym okresie istniały enklawy kobiecej niezależności i aktywności, które, co ważne, wypływały bezpośrednio z nauczania Kościoła oraz były związane z jego działalnością społeczną. Nowożytność, nie dość że odziedziczyła po wiekach poprzednich wszystkie negatywne cechy stosunku wobec kobiet, to jeszcze wprowadziła wiele dodatkowych zjawisk pogarszających ich status. Wiele elementów patriarchalnego świata, z którym walczy współczesny feminizm, ma źródła nie w ciemnym średniowieczu, lecz u zarania nowoczesności. Z drugiej strony, bronione przez współczesnych konserwatystów struktury nie są istotowymi elementami tradycji a jedynie ich przygodnymi elementami.

Kościół katolicki, zachowując wyłączność mężczyzn w kapłaństwie, ma w swojej tradycji wystarczająco dużo przykładów aktywnej i niezależnej roli kobiet. Co więcej, nie sprowadzają się one do zacierania różnic pomiędzy płciami, a ich afirmacji. Kobiecość nie ma służyć jedynie mężowi i dzieciom, jej zadaniem jest pomnażanie dobra wspólnego. Pamięć o aktywnych mniszkach, kanoniczkach świeckich, tercjarkach i doktorach Kościoła ma w sobie potencjał do stworzenia nowych form włączenia kobiet w życie Kościoła i społeczeństwa.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.