Liberalny rasizm i ekologiczna bieda-duchowość. Małgorzata Szumowska to Patryk Vega dla klasy średniej [PODCAST]
W odcinku podcastu Kultura Poświęcona Konstanty Pilawa, Bartosz Brzyski i Piotr Kaszczyszyn recenzują najnowszy film Małgorzaty Szumowskiej Śniegu już nigdy nie będzie. Mają mu dużo do zarzucenia: liberalny rasizm, bieda-duchowość, blokowiskową chłopomanię, naiwne podejście do Ukrainy. Wszystko, by zachwycić berlińskich krytyków.
,,Żenia, główny bohater filmu, to nie jest Ukrainiec, to jest wyobrażenie na temat Ukraińca typowego liberała, co sobie w podwarszawskim osiedlu zamawia magiczny ukraiński masaż. Ja w ogóle miałem takie wrażenie, że pomysł na ten film był dobry – w sensie jest tam masę rzeczy, które można fajnie pociągnąć. Jak myślimy o sobie jako Polacy, czy my jesteśmy na Wschodzie czy Zachodzie, jakie są problemy klasy średniej wielkich miast, czy choćby jak Ukraińcy się zadomowili u nas. Przecież ich jest ponad 2 miliony i zasadniczo Polska kinematografia milczy na ten temat. Szumowska zrobiła chyba pierwszy taki film już po tej fali migracji. Więc jest to kopalnia tematów, ale wszystko wrzucone do jednej zupy, albo jakiegoś bigosu. Za dużo składników i wychodzisz trochę oszołomiony, trochę zniesmaczony i zażenowany, że Szumowska chciała być jak Gombrowicz i znowu nie wyszło” – komentuje Konstanty Pilawa.
,,Małgorzata Szumowska to jest Patryk Vega dla klasy średniej. Podobnie jak Vega, Szumowska za każdym razem musi mega przegiąć. To nie jest tak, że wszystko jest z kosmosu, ale wszystko jest tak przekręcone, że nie jesteś w stanie w to uwierzyć. Większość z tych diagnoz znamy i Szumowska dodaje do tego tylko taki bieda mistycyzm, jakieś przesadzone efekty. To jest chwytliwe – jak spoty z psem z dużymi oczami. Ale choć może to chwytać za serce, to nic nowego nie wnosi do tematu” – zauważa Bartosz Brzyski.
,,To podejście Szumowskiej, które prezentuje w filmie, przypomina to, co się działo podczas rewolucji ’68 roku w odniesieniu do duchowości dalekowschodniej. Amerykanie zaczęli uważać, że dopiero na tym Dalekim Wschodzie jest jakaś prawdziwa duchowość. Budda, ludzie medytują, antykonsumpcjonizm – te klimaty. W tym filmie jest też bardzo mocno podkreślone przez Szumowską na czym polega główny problem tych ludzi z podwarszawskiego osiedla. Dlaczego oni potrzebują tych masaży od Żeni?
Transformacja się w Polsce skończyła, oni już są syci materialnie, ale mają poczucie braku sensu w swoim życiu. Nie odnajdują się w tych formach, w których się finalnie znaleźli. To wszystko miało im dać szczęście, a okazało się że tego szczęścia nie ma. No to teraz poszukują tej duchowości, której im brakuje. Tak jak w ’68 Amerykanie znaleźli tę atrakcyjną egzotyczną duchowość dalekowschodnią, tak bohaterowie filmu Szumowskiej znajdują mglistą, spreparowaną, właściwie wymyśloną duchowość, disneylandową duchowość, niby z Ukrainy. Mityczny Daleki Wschód zastąpiła po prostu mityczna Ukraina” – podkreśla Piotr Kaszczyszyn.