Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Starcy, czyli zalatujący naftaliną ludzie zbędni? O starości po chrześcijaństwie [PODCAST]

przeczytanie zajmie 4 min
Starcy, czyli zalatujący naftaliną ludzie zbędni? O starości po chrześcijaństwie [PODCAST] autor ilustracji: Marek Grąbczewski

Starość maluje się dzisiaj w najczarniejszych barwach – niedostatek, samotność, niedołężność, i powszechna znieczulica społeczna na codzienne problemy. Czy starzy ludzie rzeczywiście mogą dziś liczyć na chwilę uwagi jedynie w czasie kampanii wyborczych, bądź gdy ich dom opieki społecznej padnie ofiarą COVID-19? Na to pytanie w najnowszym odcinku Kultury Poświęconej starają się odpowiedzieć Piotr Kaszczyszyn, Bartosz Brzyski i Konstanty Pilawa. Tym razem gościem redaktorów jest dr Marcin Kędzierski – główny ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

,,Mój tekst z ,,Plusa Minusa” z początku kwietnia 2020 był napisany w kontekście rozpoczynającej się wówczas pandemii koronawirusa i tamtejszej rzeczywistości był bardzo mocno zakorzeniony. Starałem się od tejże rzeczywistości odbić. W kontekście traktowania osób starszych odwołałem się do koncepcji ,»ludzi zbędnych«. Natomiast to nie wyczerpuje tematu, bo »zbędne« nie są to tylko osoby starsze. Kiedy popatrzymy sobie na społeczeństwo jako na zbiór ludzi użytecznych dla ogółu, to do tego zbioru nie będzie można zaliczyć bezrobotnych czy niepełnosprawnych. Powiedziałbym też, że czasem będą to także małe dzieci, w tym zwłaszcza dzieci nienarodzone. Katalog »osób zbędnych« może być więc bardzo pojemny” – zaczął Marcin Kędzierski.

,,Często generalnie na tak zwanej szeroko rozumianej prawicy używamy wyrażenia ,»kiedyś to było«. Tutaj mam wrażenie, że kiedy mówimy o starych, dobrych czasach dla małżeństw, okazuje się że one nie istniały; mówimy o starych dobrych czasach dla rodzin i one też nie istniały. To taka ogólna uwaga, ale dla mnie kluczowe jest, że my w tej rozmowie, jeżeli chcemy mówić właśnie o idealne rodziny, to mówmy o ideale rodziny, który w dużej mierze nie był realizowany w przeszłości. Wydaje mi się, że właśnie z tej perspektywy trzeba się zastanowić, co ci 50-latkowie, którzy czują się dziś rozerwani, stojąc przed koniecznością opieki nad swoimi rodzicami, powinni zrobić”? – pytał Piotr Kaszczyszyn.

,,Starość jest trochę jak lustrzane odbicie młodości. Wydaje mi się więc, że możemy bardzo łatwo przewidzieć, co może się w najbliższym czasie zdarzyć w polskiej kulturze. Logika użyteczności społecznej konkretnych jednostek sprawia, że na przykład o eutanazji myśli się jak o lustrzanym odbiciu aborcji. Widzimy to na Zachodzie. Opieka nad małymi dziećmi jest w gruncie rzeczy tym samym, co opieka nad ludźmi starymi. Być może różni się tylko skojarzeniami: dzieci kojarzą nam się z jednak bardziej z życiem, a nie ze śmiercią, którą chcemy oddalić od siebie i mieć ją poza swoim widokiem” –  zauważył Bartosz Brzyski.

,,Chciałbym trochę się zdystansować od mówienia o starości w takich ciemnych barwach: cierpienie, umieralnia, koniec życia. W ten sposób możemy niechcący potwierdzić w swojej retoryce to, co krytykujemy. Mówimy, że współczesne skojarzenia ze starością są złe, a jedocześnie sami opowiadając o starości, utożsamiamy ją ze wszystkim co najgorsze. Gdyby starość rzeczywiście była tylko cierpieniem, samotnością, depresją i demencją, to paradoksalnie tragizm wieku sędziwego byłby mniejszy. Aby sytuacja tragiczna mogła zaistnieć, musi wiązać się również z tym co pozytywne. Tym jasnym obliczem starości może być poczucie zrealizowanego i dobrego życia, w którym na przykład w końcu masz przestrzeń na cieszenie się swoimi pasjami, na które nigdy nie miałeś czasu. Jesteś jak bohaterowie »Miłości« Hanekego, którzy żyją w szczęśliwym związku małżeńskim z 50-letnim stażem, mają czas na swoje małe przyjemności i małe grzeszki, bezpieczną przystań swoich domowych przyzwyczajeń. Choroba żony przychodzi nagle, ale tragiczność tego filmu polega ostatecznie na konieczności rezygnacji z tego co dobre – z cierpliwie budowanej relacji dwójki dojrzałych osób” – polemizował Konstanty Pilawa.