Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Europa już nic nie znaczy dla USA? Biden przyjeżdża do Europy

przeczytanie zajmie 8 min
Europa już nic nie znaczy dla USA? Biden przyjeżdża do Europy Źródło: Number 10 - flickr.com

Biden przyjeżdża po raz pierwszy osobiście do Europy, która musiała czekać na swoją kolej. Szczyt G7 i NATO, spotkania z premierem Johnsonem i brytyjską królową, a na koniec spotkanie z Putinem. Mimo szeregu przyjaznych wypowiedzi Europa do dzisiaj nie doczekała się żadnych znaczących gestów. To Chiny są dziś kluczowe dla amerykańskiej polityki zagranicznej. Równocześnie Biden kontynuuje politykę resetu 2.0 w relacjach z Rosją. Stany Zjednoczone pod rządami Bidena przede wszystkim chcą, by Europa nie sprawiała kłopotów, Rosja trzymała się pewnych granic, Niemcy współpracowali, a konflikt na Ukrainie nie eskalował.

Wbrew temu co pewnie wielokrotnie usłyszymy w ciągu najbliższych dni, Europa nie znajduje się wysoko na liście priorytetów nowego amerykańskiego prezydenta. Niby już w swoim programie Biden wskazywał, że Ameryka chcąc odbudować swoje przywództwo, musi pokazać kluczowym sojusznikom, że wróciła, a na tej liście sojusznicy z NATO znajdowali się bardzo wysoko. Niby Demokraci doskonale zrozumieli, jakie spustoszenie spowodowała polityka Trumpa wobec Unii Europejskiej i wskazywali na konieczność naprawy wzajemnych relacji. Niby pierwsza zagraniczna wizyta Bidena jest skierowana właśnie na stary kontynent.

Jednak to Chiny są dziś kluczowe dla amerykańskiej polityki zagranicznej. Pierwsze tygodnie prezydentury Bidena zeszły na umacnianiu relacji z sojusznikami w Azji: Japonią, Koreą Południową, Indiami czy Australią. To tamtym partnerom Biden chciał w pierwszej kolejności pokazać, że Ameryka wróciła. Było też spotkanie z chińską delegacją na Alasce. Oprócz tego wysoko na liście tematów pilnych znalazły się państwa mogące stworzyć nowej administracji problemy, czyli Izrael i Rosja (oczywiście, każde z nich z innych przyczyn).

Europa natomiast musiała dłuższą chwilę czekać na swoją kolej. Szereg przyjaznych wypowiedzi nie doczekał się żadnych znaczących działań. Zakaz podróży do USA dla europejskich podróżnych – związany z COVID-19 – nie został zniesiony pomimo znaczącej poprawy sytuacji pandemicznej po obydwu stronach Atlantyku. Amerykanie potrafili też niemile zaskoczyć europejskich sojuszników, np. proponując zniesienie ochrony patentowej dla szczepionek. Co prawda poprawiła się komunikacja – Europejczycy już nie muszą dowiadywać się o przełomowych decyzjach prezydenckich tweetów – ale trudno uznać, że nadchodzi koniec amerykańskiego unilateralizmu.

USA potrzebuje sojuszników

Jak więc sam Biden widzi dziś miejsce europejskich partnerów w polityce zagranicznej swojej administracji? Ciekawym źródłem wiedzy na ten temat może być tekst ogłoszony niedawno przez samego prezydenta na łamach Washington Post, w którym Biden dość precyzyjnie opisuje cele, jakie stoją za kolejnymi punktami programu jego europejskiej wyprawy.

Przede wszystkim Biden rysuje moment, w jakim obecnie znalazły się Stany Zjednoczone: akcja szczepień okazała się sukcesem, a gospodarka znakomicie się rozpędziła dzięki pakietom stymulacyjnym. Ameryka, która była antyprzykładem pierwszych miesięcy pandemii, może wreszcie znów stanąć przed resztą świata jako lider i wzór do naśladowania. To pozwala również odnosić się do państw sprawiających problemy – Rosji i Chin – z pozycji siły.

Stany Zjednoczone już od jakiegoś czasu starają się eksponować powrót wiary w siebie, związany z tym, że udało się im przezwyciężyć pandemiczny kryzys – np. rozpoczynając przekazywanie szczepionek innym państwom, czy proponując wspomniane zniesienie ochrony patentowej dla szczepionek. Budowanie pozycji siły widać było już w pierwszych rozmowach telefonicznych Bidena z Putinem i Xi Jinpingiem, kiedy bardzo ostro upominał się m.in. o prawa człowieka.

Tym razem jednak Biden akcentuje mocniej wagę sojuszników, którzy są konieczni, aby Waszyngton mógł z pozycji siły podchodzić do nowych wyzwań. Partnerów o podobnych wartościach i podobnym spojrzeniu na przyszłość – krótko mówiąc: innych państw demokratycznych. I to Biden uznaje za główny cel swojej europejskiej wizyty: budowa blok państw demokratycznych, które razem będą mogły odpowiedzieć na wyzwanie płynące ze strony państw autorytarnych, przede wszystkim Chin.

Imponujące europejskie tournée

W takim kluczu można odczytywać kolejne spotkania, w których ma uczestniczyć amerykański prezydent. Zostawiając na boku głównie kurtuazyjne spotkania z premierem Borisem Johnsonem i brytyjską królową, ważnym punktem wizyty jest szczyt G7 w Kornwalii. Przywódcy spotkają się po dwuletniej przerwie – zeszłoroczne spotkanie zostało odwołane ze względu na pandemię. Biden wskazuje już teraz, że państwa należące do grupy zrobiły wiele, by porozumieć się w sprawie globalnego minimalnego podatku dla korporacji. Ponadto ma zostać podjęty temat inwestycji w infrastrukturę, zwłaszcza w państwach biedniejszych, by ograniczyć chińską ekspansję, a także polityki wobec nowych technologii, tak by lepiej zapobiegać atakom typu ransomeware (które ostatnio dały się Ameryce we znaki) i śledzeniu obywateli za pomocą sztucznej inteligencji, by te rozwiązanie nie stało się nowym, potężnym narzędziem w rękach autorytarnych przywódców, w domyśle: Chin.

G7 w piątek i w sobotę. Potem miła niedziela z królową i w poniedziałek Biden spotka się z przywódcami NATO, gdzie – zgodnie ze swoimi zapowiedziami – zamierza podkreślić przywiązanie Stanów Zjednoczonych do współpracy transatlantyckiej i do zasad rządzących sojuszem (przede wszystkim do Artykułu 5).

Po okresie niepewności związanym z niejasnymi wypowiedziami Trumpa, czy USA przyszłyby z pomocą zaatakowanemu sojusznikowi, Biden zamierza postawić sprawę ponad wszelką wątpliwość. Pokazać, że Sojusz łączy najtrwalszy fundament wspólnych wartości. Wreszcie Biden ma się spotkać również z przywódcami Unii Europejskiej, by przekonywać, że to demokracje, a nie Chiny mogą pisać kolejne rozdziały historii świata.

Na koniec odbędzie się spotkanie Bidena z Putinem w Genewie. Biden wyraźnie akcentuje, że odbędzie się ono już po tym, jak spotka się ze wszystkimi przyjaciółmi, partnerami i sojusznikami – czyli podobnie jak było w przypadku spotkania z Chińczykami na Alasce – by pokazać, że Sojusz jest zjednoczony wobec rosyjskiego zagrożenia dla europejskiego bezpieczeństwa. Jednocześnie Biden pisze, że oczekuje stabilnych i przewidywalnych relacji z Rosją.

Krótko mówiąc: reset 2.0, o którym już mówiłem i pisałem wielokrotnie. Nie będzie udawania przyjaźni, ale będzie próba pragmatycznego dogadywania się z Rosją, tak by nie generować niepotrzebnych napięć. Jednocześnie będą jasno wyrysowane czerwone linie, których przekroczenie przez Moskwę może ten okres stabilizacji szybko zakończyć.

Czy plan Bidena się powiedzie?

Trauma. To może być najpoważniejsza przeszkoda, stojąca sprzed sukcesem planu stworzenia przez Bidena wielkiego, demokratycznego bloku. Europejscy przywódcy jeszcze długo będą się zmagać z niepewnością co do polityki amerykańskiej po 4 latach prezydentury Trumpa. Mimo entuzjastycznych deklaracji mogą się okazać mniej skorzy do stawiania wszystkiego na Waszyngton, mając świadomość, że już w styczniu 2025 r. ktoś inny może się pojawić w Białym Domu. Może nawet sam Trump. Chociaż Europejczycy stali się ostatnio bardziej nieufni wobec Pekinu – nazywając go nawet systemowym rywalem – to jednak daleko im do biało-czarnego postrzegania tej rywalizacji, w duchu amerykańskim.

Ponadto nie jest pewne, czy europejscy przywódcy zaufają czystości intencji samego Bidena. Amerykański prezydent dużo mówi o ich znaczeniu, ale równocześnie nie nadaje relacjom z Europą najwyższego priorytetu. Dobrym obrazem kierunku przyjmowanego przez nową administrację jest kwestia sankcji na Nord Stream 2, o czym mówiłem niedawno w podcaście: Stany Zjednoczone pod rządami Bidena przede wszystkim chcą, by Europa nie sprawiała kłopotów, Rosja trzymała się pewnych granic, Niemcy współpracowali, a konflikt na Ukrainie nie eskalował.

POLITICO opublikowało niedawno tekst, stawiający sprawę jeszcze ostrzej: w dzisiejszej, globalnej rywalizacji, Europa nie ma już dla USA dużego znaczenia. Jej przywódcy przez lata pokazali, że nie potrafią być samodzielni, nie mają zamiaru rozwijać swoich zdolności militarnych i niewiele mogą wnieść po stronie amerykańskiej. Dlatego Europa pozostanie dobrą scenerią do wygłaszania okolicznościowych przemówień i deklaracji przyjaźni, ale niewiele ponad to. To jednak głos idący chyba zbyt daleko.

Plan wizyty Bidena w Europie podkreśla wyraźnie, że dziś dla Stanów Zjednoczonych kwestią numer jeden w polityce zagranicznej jest rywalizacja i konfrontacja z Chinami. W tekście Bidena wybrzmiewa to niemal przy każdym komentarzu. Ten priorytet organizuje wiele innych elementów polityki zagranicznej, w tym nastawienie do Europy. Amerykanie oczekują, że państwa podzielające ich wartości stworzą blok demokratyczny, opozycyjny wobec bloku autorytarnego, reprezentowanego przez Chiny. Europejczycy uśmiechają się i podkreślają, że powrót Ameryki (zapowiadany przez Bidena) to znakomita wiadomość, ale inaczej patrzą na Chiny i mogą mieć wątpliwości co do trwałości amerykańskiej polityki. Czeka nas szereg bardzo ważnych spotkań, istotnych również z polskiej perspektywy, które być może przyniosą pomniejsze ustalenia. Ale obserwując to, co będzie się działo, warto pamiętać o ramach, które dla tej wizyty wyznaczył sam prezydent Biden.

Anglojęzyczna wersja materiału do przeczytania tutaj. Wejdź, przeczytaj i wyślij swoim znajomym z innych krajów!

Artykuł (z wyłączeniem grafik) jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zezwala się na dowolne wykorzystanie artykułu, pod warunkiem zachowania informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie „Dyplomacja publiczna 2021”. Prosimy o podanie linku do naszej strony.

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2021”. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.