Musiałek: Bez udziału gazu w miksie energetycznym transformacja w Polsce jest utopią
„Bloki energetyczne w Bełchatowie nie należą do najstarszych w Polsce i na pewno nie są w takim stanie, byśmy musieli zacząć myśleć o zamknięciu ich akurat z powodu tej awarii. Faktem jednak pozostaje, że w Polsce bardzo duża część bloków, szczególnie węglowych, jest przestarzała i wysłużona. Ich historia sięga czasów Edwarda Gierka, stąd też liczba awarii będzie się z roku na rok zwiększać” – mówi Paweł Musiałek, dyrektor Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, w wywiadzie dla Dziennika Polskiego o kształcie polskiej transformacji energetycznej.
„Mamy już zaplanowane wyłączenia kolejnych bloków węglowych, a pewnie będziemy musieli zlikwidować je jeszcze szybciej. Kluczowym „game changerem” są rosnące opłaty za pozwolenia na emisję CO2, przez co koszt funkcjonowania elektrowni opartych o węgiel radykalnie rośnie, a ich opłacalność staje pod znakiem zapytania. Stąd też pomysł polskiego rządu, by utworzyć Narodową Agencję Bezpieczeństwa Energetycznego oraz przerzucić do niej stare, wysłużone i awaryjne jednostki, a potem je wygasić. To ma być takie energetyczne hospicjum, które odciąży PGE, Tauron, Eneę i Energę. Pozbędą się one ponad 50 proc. nieopłacalnych dziś jednostek, czyli takich, w których koszt wytwarzania energii wraz z kosztem pozwoleń na emisję CO2 jest wyższy niż cena hurtowa prądu. Nie dotyczy to akurat rentownego wciąż Bełchatowa, który pracuje na tańszym, odkrywkowym węglu brunatnym, którego złoża są tuż przy elektrowni” – uważa Musiałek.
„W niedawno opublikowanym raporcie Klubu Jagiellońskiego „Zielony konserwatyzm”, rekomenduję jak najszybsze zamykanie nierentownych elektrowni i jak najdłuższe utrzymywanie rentownych jednostek. Nie ma powodu ich zamykać, bo tempo dekarbonizacji i obniżania emisyjności Polski będzie i tak w najbliższych latach bardzo szybkie. W przeciwieństwie do najbardziej radykalnych aktywistów uważam, że nieodzownym elementem tych zmian są nie tylko odnawialne źródła energii (OZE), ale – głównie – energetyka gazowa” – ocenia ekspert.
„Dojście do neutralności musi oznaczać odejście od gazu. Istnieje jednak w Europie grupa państw, które mocno promują gaz ziemny jako paliwo przejściowe na najbliższe 30 lat i walczą o to, by Unia współfinansowała też elektrownie i elektrociepłownie gazowe. Komisja Europejska zdecydowanie wyklucza dziś tylko węgiel, ale w kwestii gazu wciąż jest pole do dyskusji i wiele kwestii dopiero się rozstrzyga. Paradoksalnie, sojusznikami Polski w tej rozgrywce, biorąc pod uwagę nasz konflikt o Nord Stream 2, mogą się okazać Niemcy, które same mocno inwestują w ten sektor” – zwraca uwagę Musiałek.
„Nie posiadamy jak Francja tradycji elektrowni atomowych, nie mamy więc odpowiednich technologii i specjalistów. A pamiętajmy, że koszty takich elektrowni są ogromne. Poza tym atom staje się coraz mniej popularny i przestał być produktem seryjnym, stając się raczej produktem „premium” szytym na miarę, jak garnitur – czyli jeszcze droższym. Dziś połowa krajów w Europie nie korzysta z energii atomowej, a poza tym nie wiemy, czy polityka unijna pod naciskiem Niemiec nie będzie jej jeszcze bardziej niechętna. Być może więc nie ma sensu wikłać się w tę kosztowną technologię, bo uwiąże nas na długie dziesięciolecia, biorąc pod uwagę czas budowy, użytkowania, a potem rozebrania instalacji i utylizacji odpadów promieniotwórczych” – uważa ekspert.
„Lewica, która u swych korzeni miała zawsze troskę o najsłabszych i najbiedniejszych, straciła z horyzontu to, że nowy zielony ład może tworzyć też nowych wygranych i przegranych. Kraje zachodnie są bardziej zaawansowane w tych przemianach, mają też nowocześniejsze technologie, pozwalające minimalizować koszty i zyskiwać na eksporcie wiatraków czy też paneli fotowoltaicznych. My zaś w tym wyścigu nie jesteśmy jeszcze rozgrzani, startujemy z dalszego punktu wyjścia, nie mamy zbyt wielu pieniędzy, za to mamy na plecach ciężki worek z węglem. Nie możemy więc działać w takim samym tempie jak choćby Niemcy. A jednak lewica mówi do nas w tym momencie, że musimy po prostu ciężej trenować i być bardziej nowocześni. W moim odczuciu polska lewica przyswaja automatycznie pewne idee z zagranicy, nie bacząc na koszty społeczne, co powinno być przecież źródłem ich troski” – ocenia Musiałek.