Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Marnowanie żywności po polsku. Czteroosobowa rodzina wyrzuca rocznie 2600 zł

Marnowanie żywności po polsku. Czteroosobowa rodzina wyrzuca rocznie 2600 zł Stefan Vladimirov/unsplash.com

Badania nie pozostawiają wątpliwości – w Polsce nie potrafimy robić zakupów i odpowiednio przechowywać jedzenia. Kupujemy za dużo, nierozsądnie i impulsywnie. Ze szkodą dla naszych portfeli i środowiska. Marnowanie żywności ma też wymiar etyczny – 2019 r. na świecie głodowało 690 milionów ludzi. W 2020 r. na zdrową i zbilansowaną dietę nie mogło sobie pozwolić 3 miliardy osób. Głód to nie tylko problem odległej Afryki, ale także Polski i krajów rozwiniętego Zachodu. Najwyższy czas zacząć z nim walczyć.

Pomyśl, ile jedzenia zmarnowało się w twoim domu w minione święta. W koszu znalazły się pewnie jakieś resztki sałatki jarzynowej, kilka jajek, które przez nikogo niezauważone, zepsuły się gdzieś w głębi lodówki, może kawałek zeschniętej babki wielkanocnej. Trochę głupio tak wyrzucać, ale co innego można zrobić? – nikt już tego nie zje i w ogóle po co było tyle gotować. Ten wstydliwy scenariusz rozgrywa się w milionach polskich domów – niestety, nie tylko od święta.

Winą za te błędy obarczamy brak czasu i nieuwagę. Naśladujemy inne państwa wysoko rozwinięte, których nadmierna konsumpcja przekłada się na największe w skali świata ilości wyrzucanego jedzenia.

Ogromna skala problemu

Pod koniec 2020 r. po raz pierwszy od 14 lat zbadano poziom marnowania żywności w Polsce. Rezultaty badań wykonanych w ramach projektu PROM (Program Racjonalizacji i Ograniczania Marnotrawstwa Żywności) wskazują, że nie radzimy sobie z tak pozornie banalnym zadaniem, jakim jest robienie zakupów. Tylko 40% Polek i Polaków sprawdza przed zakupami zawartość lodówki i szafek oraz przygotowuje listę zakupów. Dane te zaskakują, ponieważ wydawać by się mogło, że są to podstawowe czynności, które wykonujemy przed wyprawą do sklepu.

Publikacja podkreśla również, że tylko 1/3 Polaków stosuje zasadę FIFO (first in, first out), czyli w pierwszej kolejności spożywa produkty z najkrótszą datą ważności. I choć podczas zakupów zwracamy uwagę na daty przydatności do spożycia, mamy spore problemy z ich interpretacją. Najczęstszym błędem jest mylenie określeń „najlepiej spożyć przed” i „należy spożyć do” – jedynie to drugie wskazuje datę, po której przekroczeniu produkt faktycznie nie nadaje się już do spożycia.

Analiza wykazała także brak odpowiedniego przechowywania produktów, co tłumaczy, dlaczego najczęstszą przyczyną marnotrawstwa żywności jest jej zepsucie. W polskich domach wyrzuca się głównie pieczywo, owoce, warzywa nietrwałe (np. sałatę czy pomidory) oraz wędliny. Często marnują się również resztki z obiadów w postaci ugotowanych ziemniaków, makaronu czy ryżu, co świadczy o nieumiejętnym szacowaniu potrzebnej nam ilości jedzenia, tzw. gotowaniu na zapas.

W rezultacie, rocznie w Polsce wyrzuca się 5 milionów ton żywności, a za 60% tej ilości odpowiadamy my – konsumenci.

Poważne skutki o zarówno indywidualnym, jak i globalnym charakterze

Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) podaje, że co roku na świecie marnuje się około 1/3 wyprodukowanej żywności. Raport Programu Środowiskowego ONZ z 2021 r. podaje, że na 931 milionów ton wyrzucanej żywności aż 570 milionów ton wyrzucają gospodarstwa domowe.

Do przetransportowania takiej ilości żywności potrzeba by użyć 2850 kontenerowców takich jak słynny Ever Given, który zablokował Kanał Sueski. Podobnie jak w Polsce, w skali świata aż 60% żywności marnuje się w gospodarstwach domowych. Jako konsumenci ponosimy za ten problem sporą część odpowiedzialności, więc nie możemy go ignorować.

Marnowanie żywności to także konsekwencje dla naszego portfela. Według szacunków Komisji Europejskiej, w samej UE wyrzucamy rocznie jedzenie o wartości 143 miliardów euro. Eksperci z Federacji Polskich Banków Żywności szacują, że przeciętna czteroosobowa rodzina rocznie wyrzuca w ten sposób 2600 zł. To tak jakby oprócz czerstwego pieczywa czy nieświeżych warzyw każdego tygodnia wyrzucała do kosza pięćdziesięciozłotowy banknot.

Nie zapominajmy również o kosztach produkcji marnowanego jedzenia, także tych środowiskowych. Jak podaje wiceprezes Zarządu Federacji Polskich Banków Żywności, Dorota Jeziorska, rocznie w ten sposób marnujemy na świecie 250 bilionów litrów wody. Do tego należy doliczyć energię potrzebną do uprawy, zbiorów, transportu i dystrybucji żywności. W rezultacie, na każdy kilogram wyprodukowanej żywności do atmosfery wydzielane jest 4,5 kg dwutlenku węgla.

W drodze marnowanej żywności od produkcji po znalezienie się w koszu pod naszym zlewem powstaje aż 8% światowych emisji gazów cieplarnianych. Wyrzucając jedzenie, w samej UE gospodarstwa domowe produkują rocznie 78 milionów ton CO2. W skali świata wyrzucana przez nas żywność odpowiada więc za emisje porównywalne do tych produkowanych przez światowy transport drogowy.

Trudno określić dokładny ślad węglowy wyrzucanej żywności, ponieważ różne produkty emitują różne ilości gazów cieplarnianych. Według brytyjskiego badania z 2018 r. mięso i ryby, które stanowiły tylko 8% wyrzuconego jedzenia, odpowiadały za aż 19% emisji związanych z marnotrawstwem żywności. To właśnie te produkty w największym stopniu przyczyniają się do zwiększenia naszego śladu węglowego, dlatego to ich marnotrawstwo powinniśmy ograniczyć w pierwszej kolejności.

Wymiar etyczny

W 2019 r. na świecie głodowało 690 milionów ludzi. W 2020 r. na zdrową i zbilansowaną dietę nie mogło sobie pozwolić 3 miliardy osób. Pisząc o głodzie i niedożywieniu, nie wolno jednak ograniczać się do suchych danych statystycznych. Za tymi liczbami stoją indywidualne dramaty wielu osób, które rozpoczynają każdy poranek od pytania: czy będę miał/miała co zjeść?

W krajach rozwiniętych problem niedożywienia przybiera jednak inną postać niż ta, którą znamy z kampanii ONZ. Polega on na spożywaniu jedzenia złej jakości, które nie zapewnia wszystkich wartości odżywczych, koniecznych do prawidłowego rozwoju. Brak regularnych i pełnowartościowych posiłków skutkuje obniżoną koncentracją, problemami z nauką czy apatią. W Europie problem ten dał o sobie znać przy okazji pandemii COVID-19.

W Wielkiej Brytanii zamknięcie szkół spowodowało, że dzieci, którym zapewniano tam darmowe posiłki, nagle straciły do nich dostęp. W rezultacie prawie 1/5 brytyjskich rodzin nie miała zapewnionego bezpieczeństwa żywieniowego. Zjawisko to stało się na tyle poważne, że w akcję dożywiania brytyjskich dzieci zaangażował się UNICEF – agencja Organizacji Narodów Zjednoczonych zajmująca się pomocą humanitarną.

Trudno jednak opisywać te kwestie bez wystarczających danych. W Polsce nie bada się głodu i niedożywienia, co świadczy o niezwykłym zaniedbaniu problemu ze strony państwa. Pozostają nam zatem jedynie szacunki organizacji pozarządowych. Federacja Polskich Banków Żywności podaje, że w Polsce około 1,5 miliona osób nie ma zapewnionego bezpieczeństwa żywieniowego.

Produkujemy zdecydowanie więcej jedzenia, niż jesteśmy w stanie skonsumować, a mimo to ludzie na całym świecie wciąż głodują. Nie jest tak, że głodnych nie ma czym nakarmić. Jedzenie zamiast na ich talerze trafia na śmietnik. W świecie galopujących nierówności zapewnienie bezpieczeństwa żywieniowego wszystkim ludziom wydaje się nierealnym projektem, podczas gdy z etycznego punktu widzenia powinno to być absolutne minimum. Nie każdy musi mieć dokładnie tyle samo jedzenia, ale każdy powinien mieć wystarczająco.

Początek walki systemowej

Wagę problemu podkreśla Organizacja Narodów Zjednoczonych, która wśród swoich 17 Celów Zrównoważonego Rozwoju umieściła postulat odpowiedzialnej konsumpcji i produkcji, który zakłada m.in. redukcję marnotrawstwa żywności o połowę do 2030 r. Działania podjęła też Unia Europejska, formułując podobne posulaty w Europejskim Zielonym Ładzie. Aby zredukować marnowanie żywności, Komisja Europejska planuje wprowadzić prawnie wiążące regulacje w zakresie ograniczenia marnotrawstwa żywności w całej UE do końca 2023 r.

Co istotne, dotychczas w państwach członkowskich nie badano dokładnie skali i specyfiki problemu, dlatego strategia zostanie opracowana w oparciu o nowe dane – stąd w Polsce program badawczy Program Racjonalizacji i Ograniczania Marnotrawstwa Żywności (PROM). To pierwszy od 2006 r. projekt, badający skalę marnowania żywności w naszym kraju, od produkcji przez przetwórstwo i transport po konsumpcję. Wyniki badań pomogą w opracowaniu krajowej strategii ograniczania strat i marnotrawstwa żywności, której możemy się spodziewać już w sierpniu tego roku. W jednym z fundamentów Zielonego Ładu, noszącym nazwę Od pola do stołu, zapisana została konieczność zapobiegania marnotrawstwu poprzez m.in. integrację z innymi politykami unijnymi, tak aby zapobiegać stratom również na etapie produkcji, transportu i dystrybucji. KE przyjrzy się także problematycznej kwestii oznaczeń na opakowaniach produktów spożywczych, które często wprowadzają w błąd konsumentów. Sugerując się datami na opakowaniach, często przedwcześnie wyrzucamy zdatne jeszcze do spożycia jedzenie.

Do europejskiego trendu wyznaczonego przez KE dołącza też Polska. W 2019 r. Sejm przyjął Ustawę o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności, obligującą do działania supermarkety o powierzchni większej niż 400 m2, w których udział przychodów ze sprzedaży środków spożywczych stanowi co najmniej 50% przychodów.

Sklepy te zostały zobowiązane do zawarcia umowy z organizacją pozarządową, której mają przekazywać niesprzedane jedzenie, jakie pomimo zbliżającego się terminu przydatności do spożycia, wad wyglądu lub uszkodzeń opakowań wciąż nadaje się do spożycia. Za nieprzekazanie organizacji żywności przedsiębiorstwa ponoszą opłaty w wysokości 10 groszy za kilogram. Jeśli przedsiębiorstwo nie zawrze takiej umowy, grozi mu kara w wysokości 5000 zł. Co więcej, ustawa nakłada obowiązek prowadzenia kampanii informacyjno-edukacyjnych i składania rocznego sprawozdania o ilości marnowanej żywności.

Od września 2021 r. ustawowym obowiązkiem zostaną także objęte sklepy o powierzchni większej niż 250 m2, co pozwala żywić nadzieję na skuteczniejsze zapobieganie zjawisku marnotrawstwa.

Choć na statystyki za rok 2020 musimy jeszcze poczekać, już teraz możemy wskazać słabe punkty ustawy. Wysokość kar wprowadzonych przez ustawodawcę jest stanowczo za niska, aby skutecznie nakłonić do ograniczania marnotrawstwa. Dla wielkopowierzchniowego supermarketu 5000 zł nie jest znaczącym obciążeniem. To samo dotyczy niesprzedanej żywności, którą sklep wyrzuci – można się zastanawiać, czy kwota 10 groszy za kilogram jest zawsze proporcjonalna do kosztów produkcji i transportu owego kilograma. Zaskakuje również przepis mówiący, że jeśli wysokość należnej opłaty będzie niższa niż 300 zł, nie trzeba jej przekazywać.

Przykładem dla Polski może być Francja, która walkę z marnowaniem żywności rozpoczęła kilka lat temu. W 2016 r. weszła w życie ustawa podobna do polskiej, zobowiązująca supermarkety do przekazywania niesprzedanej żywności. Od stycznia 2021 r. obowiązują jednak nowe przepisy, które przewidują kary uzależnione od przychodów sklepów – za wyrzucanie przydatnej do spożycia żywności właściciele zapłacą mandat w wysokości do 0,1% całych zeszłorocznych przychodów, co realnie odbiłoby się na zyskach największych sieci. Również oznaczenia „najlepiej spożyć przed”, widniejące na opakowaniach produktów spożywczych, zostaną opatrzone informacją, że produkt nadal jest zdatny do spożycia po tej dacie. Może to pomóc konsumentom, którzy często te daty mylą. Jest to część większego rządowego planu na rzecz promowania gospodarki obiegu zamkniętego, w ramach którego m.in. stopniowo wygasza się używanie jednorazowego plastiku.

Uczyć możemy się również od Korei Południowej, która legislacyjne próby ograniczenia marnowania żywności rozpoczęła w 2005 r. Koreańczycy zakazali wtedy wyrzucania bioodpadów na wysypiska, kładąc tym samym nacisk na ich ponowne wykorzystanie. W 2013 r. wprowadzili przełomową ustawę, na mocy której za wyrzucanie bioodpadów pobierana jest opłata uzależniona od ilości wyrzucanych resztek. Więcej wyrzucasz – więcej płacisz. W rezultacie Korea Południowa przetwarza 95% bioodpadów, produkując z nich kompost, biogaz i paszę dla zwierząt.

Zacznijmy od siebie!

Za 60% marnowanej żywności odpowiadamy my sami – konsumenci. Ustawa regulująca marnotrawstwo na poziomie dystrybucji nie wystarczy. Jeśli chcemy osiągnąć unijne cele redukcji do 2030 r. (a niedługo staną się one prawem), to musimy działać na szerszą skalę. Zacznijmy od własnych kuchni.

Pierwszym krokiem, który powinniśmy podjąć w trosce o naszą planetę, a także portfele, powinno być tworzenie list zakupów. Ten pozornie banalny sposób pozwala na ograniczenie marnotrawstwa żywności o około 20% na osobę. To samo dotyczy sprawdzenia przed zakupami zawartości lodówki oraz szafek. Zjedzenie posiłku przed wyprawą do sklepu to kolejny sposób, dzięki któremu unikniemy nieprzemyślanych, impulsywnych, a co za tym idzie nadmiernych zakupów. Dobrym pomysłem jest również edukowanie się w zakresie kreatywnego wykorzystywania resztek w kuchni. Może w tym pomóc coraz popularniejszy trend zero waste, który szturmem opanowuje książki i blogi kucharskie. Na jego fali w wielu polskich miastach powstają również miejsca dedykowane ograniczaniu marnowania żywności, jak np. jadłodzielnie, mające najczęściej postać lodówek, w których każdy może zostawić nadające się do spożycia nadwyżki jedzenia.

***

Wstyd, który towarzyszy nam, kiedy znajdujemy w chlebaku kilka czerstwych kromek, jest jak najbardziej słuszny. Przypomina nam o tych, których na wyrzucanie nie stać lub którzy w ogóle nie mają czego wyrzucać. W odpowiedzialnym społeczeństwie nie powinno być miejsca na marnowanie żywności. Wyrzucając do kosza zwiędłe marchewki czy niedojedzonego kotleta, nie tylko działamy nieetycznie i tracimy pieniądze, ale także przyczyniamy się od uwalniania do atmosfery niebezpiecznych gazów cieplarnianych. Bez wątpienia jesteśmy częścią problemu – bądźmy zatem częścią rozwiązania. Z korzyścią dla portfela, środowiska i sumienia.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.