W poszukiwaniu narodowego stylu – sylwetka Adolfa Szyszko-Bohusza
W skrócie
Początek XX wieku był okresem szczególnie żywego namysłu nad architekturą, poszukiwania nowych form – narodowych, nawiązujących do historii, a zarazem nowoczesnych. Na polskim gruncie jedne z najciekawszych realizacji w tej epoce tworzył Adolf Szyszko-Bohusz, którego projekty, a także pracę konserwatora zabytków i wykładowcy, opisuje w monografii wydanej przez Instytut Architektury Michał Wiśniewski. Co możemy czerpać od takich jak Szyszko-Bohusz mistrzów architektury klasycyzującej i modernistycznej? Czy lekcje architektury sprzed stu lat warto wykorzystać w naszych czasach, poszukując nowoczesnych form narodowych i regionalnych?
Architektura docenia historię
Adolf Szyszko-Bohusz swoją zawodową przygodę rozpoczyna w 1909 r., w Krakowie. W europejskiej architekturze i sztuce przełomu XIX i XX wieku kształtuje się styl narodowy. Twórcy poszukiwali swoich tożsamości oraz form specyficznych dla danego państwa. Dla Polaków niezwykle ważne było podkreślenie przynależności do kraju, który, choć nie było go na mapie, trwał w świadomości jego obywateli. Już Kochanowski rozkoszował się urokami wsi i zapraszał do siadania pod lipą, a Ignacy Kraszewski stwierdził, że „na wsiach więc prawdziwie polsko-słowiańskiego budownictwa rozwoju szukać trzeba”. Na bazie tego poglądu narodził się pierwszy nurt narodowościowy – styl dworkowy. Wzorem stał się szlachecki dwór polski z typowymi elementami, takimi jak kolumnowy portyk na ganku, wysoki łamany dach z gontu lub z dachówkami, alkierze. Architekci chętnie czerpali z tego wzoru, tworząc nie tylko nowe domy mieszkalne, lecz także szkoły, dworce kolejowe i inne budynki użyteczności publicznej.
Do głosów dochodziły również regionalizmy (jak styl zakopiański) czy, jak w całej Europie, style historyzujące, a więc wszelkie odmiany „neo-” (neoromanizm, neogotyk, neorenesans i neobarok). Formy architektoniczne miały stać się wyrazem dla narodowości. Szczególną rangę przyznano gotykowi, który na ziemiach polskich miał swoją specyficzną odmianę. Dziewiętnastowieczni badacze proponowali powiązanie rodzącego się nurtu narodowego ze stylami średniowiecznymi. Dużą rolę w tym ruchu odegrały więc polskie odmiany neogotyku – styl wiślano-bałtycki i nadwiślański.
Dodajmy, że na przełom XVIII i XIX wieku przypada także początek prawnej ochrony zabytków. Dzięki badaniom historycznym, wraz ze studiowaniem architektury, dostrzeżono odrębność różnych epok, rozpoczęto inwentaryzowanie i datowanie zabytków. Wtedy również faktycznie wydzielono style w architekturze. W ten sposób wyodrębniono architekturę romańską i gotycką, badano także architekturę późniejszych wieków. Zmiana ta była kluczowa, ponieważ dotychczas jedyne odwołania, jakie znaliśmy w architekturze, to analogie do antyku, czyli powielanie oraz modyfikowanie form starożytnej Grecji i Rzymu (renesans, barok, rokoko). Narodził się podziw dla przeszłości, wzrosła wiara w możliwość przekazywania treści (także patriotycznych) przez budownictwo. Wszystko to przyczyniło się do popularyzacji historyzmu.
W obliczu upadku państwa polskiego rodzi się „dążenie do konsolidacji społeczeństwa i odrodzenia narodowego, opierającego się na konstruktywnym nawiązaniu do tradycji historycznej”, jak pisze Katarzyna Zalasińska. „Okresowi Rzeczypospolitej Krakowskiej zawdzięczamy pierwsze polskie regulacje w sprawie inwentaryzacji zabytków architektury oraz liczne prace konserwatorskie i restauracyjne. Jednocześnie rozwijały się badania naukowe oraz forum publiczne spraw ochrony zabytków”. Właśnie w Galicji najwcześniej zainicjowano prace konserwatorskie, sięgające roku 1750, w trakcie których doszło do opracowania założeń teoretycznych tzw. „polskiej szkoły konserwatorskiej”.
Historia, nowoczesność, indywidualność
Po tym wstępie możemy wyobrazić sobie, co czuje Szyszko-Bohusz, trafiając do Krakowa w 1909 r., na 5 lat przed I wojną światową. Wielu architektów tego okresu czuło głęboką więź z Polską i angażowało się w walkę o niepodległość. Świadczyć może o tym również masowe wstępowanie do Legionów Polskich. Jak wspomina Michał Wiśniewski, do wojska zaciągnął się nie tylko Szyszko-Bohusz, lecz także około 200 innych osób wcześniej profesjonalnie zajmujących się sztuką.
Architektura jest zawsze odbiciem tego, co dzieje się w społeczeństwie. Na początku XX wieku współbrzmiały ze sobą dwie tendencje: silne poczucie konieczności zdefiniowania siebie i swojej kultury wraz z budowaniem tożsamości oraz rozwój technologii. Po rewolucji przemysłowej nowinki technologiczne pojawiają się w budownictwie. Początkowo widoczne wyłącznie w budowlach inżynieryjnych (mosty, hale), zaczynają docierać też do architektury publicznej i mieszkalnej. Powojenna Polska eksperymentuje z nowymi trendami.
W projektach Szyszko-Bohusza historia i nowoczesność, które próbuje określać w zależności od kontekstu, przenikają się. Architekt sięga do śmiałych chwytów, jednocześnie zaś wielokrotnie w swych pracach jest zachowawczy. Przyglądając się jego konkretnym realizacjom, możemy prześledzić proces transformacji architektury historyzującej w modernistyczną. Proces ten pokazuje pewną przemianę społeczną oraz krystalizowanie się wizji i społecznych odczuć.
Większość prac Szyszko-Bohusza znajduje się w Krakowie. W dodatku wiele z nich jest położonych w bliskim sąsiedztwie, możemy je zwiedzić podczas spaceru. Idąc szlakiem Bohusza, można jednak zdziwić się, że jeden architekt stworzył tak różne obiekty. Aby zilustrować tę problematykę, posłużmy się zestawieniem form. Weźmy na przykład Dom Czynszowy Towarzystwa Ubezpieczeniowego Feniks,
ale także Budynek PKO przy ulicy Wielopole.
Jaka logika kryje się w tych projektach? Czy to architekt, czy inwestor odpowiadał za żonglowanie stylami? Właśnie w takich realizacjach możemy ujrzeć poszukiwania tożsamości i proces przemian. Twórcy tego okresu byli przekonani, że ich pomysły zbawią świat. Wiśniewski nazywa ten czas „rejestracją chwili cywilizacyjnego przełomu oraz próby połączenia w jedną spójną całość tradycji kultury europejskiej i pojęcia modernizmu”. Twórcy, którzy wyrośli na starej, akademickiej szkole architektury, nagle zderzyli się z nowymi możliwościami inżynieryjnymi, potencjałem nowoczesnych materiałów i paradygmatem funkcjonalności ponad formą. W różnych charakterach budynków Szyszko-Bohusza powinniśmy więc dostrzec zderzenie stylów i definiowanie nowej historii architektury, odwołania do dawnych form i zabawę detalem.
Na przykładzie projektu konkursowego Bazyliki Morskiej w Gdyni zobaczymy, że architekt tworzy pewną opowieść. Budynek miał stanowić integralną część otoczenia, a styl nawiązywał do średniowiecza. Architektura sakralna według Szyszko-Bohusza nie mogła być nowoczesna, musiała przystawać do tradycyjnej formy liturgii. W jego opinii, każdy projekt wymaga zastosowania korespondującej z miejscem stylistyki. Podkreślmy, że Bohusz nie kopiuje po prostu dawnych form. Jego prace dają posmak danej epoki, jednak stanowią zawsze zupełnie nową realizację.
Podobnie architekt zaprojektował dom własny w Przegorzałach, który przypomina mały zamek. Budynek umieszczony jest na wapiennych skałach wśród zieleni, a widoczny z trasy pod wzniesieniem prezentuje się niezwykle malowniczo. Jego widok przypomina średniowiecze, czas rycerzy – baśniowość założenia wprost bije z tej realizacji. Wnętrza natomiast przywodzą na myśl barok. Ten świadomy zabieg sprawia, że poruszając się w tej przestrzeni mamy wrażenie, jakby budynek faktycznie powstał wieki temu, a wraz ze zmieniającymi się modami nabierał innego charakteru. Odwołania do minionych epok możemy znaleźć także w innych dziełach Szyszko-Bohusza, jak chociażby w kościele Piotra i Pawła w Trembowli, który rzutem wprost nawiązuje do wczesnochrześcijańskich bazylik. Jednak w zewnętrznym wyglądzie przypomina już prostsze modernistyczne budowle. Kościół powstał na granicy polsko-radzieckiej tuż po odzyskaniu niepodległości i miał być „świadkiem kultury łacińskiej”.
Od przeróbek Wawelu do artystycznej niepodległości
W opowieści tej nie może zabraknąć także Wawelu, gdzie Szyszko-Bohusz przez trzydzieści lat kierował pracami renowacyjnymi. Zamierzał dalece przekształcić wzgórze wawelskie. Kilkakrotnie przedkładał koncepcję stworzenia tam Panteonu. Sięgając do tradycji Krakowa jako dawnej rezydencji polskich królów i stolicy kultury, architekt chciał, aby Wawel stał się gmachem reprezentacyjnym, najważniejszym miejscem obchodów politycznych i religijnych w Polsce. Odwoływał się tym samym do niezrealizowanej koncepcji Stanisława Wyspiańskiego, który pragnął, by polskie Akropolis na nowo zogniskowało życie narodu.
Planów Szyszko-Bohusza nie można uznać za zachowawcze, za to należy podkreślić odwagę w dążeniu do prawdziwej rewaloryzacji obszaru. Założenia projektowe miały wyrazisty charakter. Jako konserwator Wawelu dokonał odkrycia romańskiej sali o 24 słupach i rekonstrukcji Rotundy Najświętszej Marii Panny (św. Feliksa i Adaukta) oraz wybudowanej w 1921 r. Bramy Herbowej, powstałej na miejscu zburzonej XIX-wiecznej bramy fortecznej – została ona ozdobiona dziewięcioma herbami ziem polskich, litewskich, ruskich i lennych.
Dziś może nas zdumiewać takie podejście do renowacji, ale było ono typowe dla tej epoki. Chociaż w czasach Bohusza zaczęła się już debata o konserwacji zabytków, ustalenie nowoczesnego podejścia do konserwacji nastąpiło dopiero wraz z Kartą Wenecką z 1964 r. Podwaliny pod te założenia dała zaś Karta Ateńska z 1931 r., gdzie po raz pierwszy zostały sformułowane ogólne normy postępowania konserwatorskiego. Odtąd starano się unikać rekonstrukcji oraz za wszelką cenę zachować autentyczność budowli, podkreślono też konieczność odróżnienia nowych elementów architektonicznych od autentycznych. Restauracja (odbudowa) mogła być dopuszczalna, kiedy możliwe było przeprowadzenie rzetelnych badań naukowych przy zachowaniu nawarstwień stylowych budynku. Do tego czasu jednak zarówno Szyszko-Bohusz, jak i wielu innych architektów przebudowywało zabytki, zmieniając ich charakter.
Echa tego podejścia zobaczymy na Wystawach Światowych, gdzie pawilony polskie zdobywały nagrody dzięki połączeniu nowoczesności i tradycji. Budując tradycję i szukając tożsamości, artyści odwoływali się również do sztuki nowoczesnej – kubizmu i corbusierowskich prostych form. W 1925 r. francuska prasa opisze polski pawilon jako ten, który „cechuje szlachetny wdzięk połączony z prostotą. Stanowi znakomitą jedność i w równie największym stopniu jest polski, nie przestając być nowoczesnym”. To na bazie tych prac ukuje się „polskość” w międzywojennej architekturze i padnie stwierdzenie, że „tam dopiero, nad brzegami Sekwany, odzyskaliśmy naszą niepodległość artystyczną”.
Międzynarodowa Wystawa Sztuki Dekoracyjnej i Wzornictwa – Polski pawilon w Paryżu w 1925 r.
Wielka Światowa Wystawa w Paryżu, 1937 r. Fragment wieży polskiego pawilonu. Widoczny pomnik króla Władysława Jagiełły. Przed pomnikiem członkowie polskiej orkiestry
Lekcja architektury dostosowanej do otoczenia
Przyglądając się tym dziełom, widząc poszukiwanie nowych form przy jednoczesnym osadzeniu ich w historii, jestem pełna podziwu dla tych twórców. Ich prace wyrażają dążenie do modernizacji, przy ciągłym budowaniu narracji o sobie. Architektura tamtego czasu nie jest uniwersalna, wciąż zachowuje elementy uznane za narodowe. Współcześnie tego kontekstu nam brakuje – nowe budynki mogłyby stanąć dosłownie wszędzie, jednakowość biurowców sprawia, że takie same bryły oglądamy zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych czy Chinach. Tracimy kontakt ze specyfiką danej przestrzeni, to, na co tak pilnie pracowali nasi rodacy lata temu.
Dobrym kierunkiem i punktem dojścia może stać się krytyczny regionalizm. Ten styl w obecnej architekturze łączy to, co nowoczesne i uniwersalne, z tym, co lokalne. Jego realizacje stają się integralne z otoczeniem. Przykładem może być budynek Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Ceglana fasada koresponduje z charakterem śląskich kamienic i familoków.
Nieprzypadkowe jest także pomalowanie wnęk okiennych na kolor czerwony – to także odwołanie do górniczej tradycji. Dokładnie tak barwiono okna na osiedlach robotniczych, choćby na Nikiszowcu. Zarazem budynek w ogólnej formie ma nowoczesny charakter, zostały użyte współczesne rozwiązania konstrukcyjne, a całość spójna jest z obecnymi trendami.
Z kolei Małopolski Ogród Sztuki w Krakowie formą dokładnie wypełnia działkę, kształtem dachów nawiązuje do otoczenia, a elewacją do sąsiednich podziałów budynków. Pozostaje przy tym współczesny – patrząc na niego, widzimy nowy obiekt, nie mamy wrażenia, że budynek coś udaje.
Wszystkie te obiekty są ściśle związane ze swoim miejscem i lokalnym kontekstem. Nie pasowałyby do żadnego innego kraju. W dobie globalizacji kierunek budowania swojej regionalności wydaje się godny uwagi. Potrzebujemy więcej takiej „architektury myślącej”, która nie jest obojętna na otoczenie, ma swój genius loci, a przy tym jest zrównoważona i przyjazna wobec środowiska. Wzorem Szyszko-Bohusza, warto, byśmy przyjrzeli się samym sobie i podjęli refleksję nad tym, czym ma być nasza współczesna architektura.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.