Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Niepłodność kwestią prywatną? Leczenie niepłodności znika z projektu Narodowego Programu Zdrowia 2021-2025

Niepłodność kwestią prywatną? Leczenie niepłodności znika z projektu Narodowego Programu Zdrowia 2021-2025 https://unsplash.com/photos/IE8KfewAp-w

Finansowanie leczenia niepłodności znikło z wykazu celów operacyjnych Narodowego Programu Zdrowia na lata 2021-2025. Osoby, które starają się o potomstwo w naturalny sposób, lecz zmagają się zarazem z problemami z płodnością, zostały na lodzie. Tymczasem demografii nie oszukamy.

Niezrozumiała decyzja rządu

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia Rządowe Centrum Legislacyjne opublikowało projekt rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie Narodowego Programu Zdrowia (dalej NPZ lub Program) na lata 2021-2025. Choć dokument jest wciąż na etapie konsultacji i wiele jego zapisów może się zmienić, już teraz spowodował sporo kontrowersji. Z Programu zniknęły bowiem zapisy związane z finansowaniem leczenia niepłodności, które w poprzednim NPZ na lata 2016-2020 było jednym z celów realizowanych w ramach „Kompleksowego programu ochrony zdrowia prokreacyjnego”.

Rocznie budżet całego NPZ wynosił 100 mln zł, jednak tym razem żadna złotówka z tej puli nie zostanie przeznaczona na wspomniany cel. Nagle zdrowie prokreacyjne, a więc także leczenie niepłodności, nie znalazły uznania w oczach rządu. Jakie były tego powody?

Media podchwyciły temat w styczniu. O usunięciu z listy celów NPZ leczenia niepłodności informowały choćby Ogólnopolski Strajk Kobiet czy media branżowe. Do szerszej debaty publicznej jak na razie nie doszło. A powinno, dlatego, że obecnego trendu demograficznego nie udało się ani zatrzymać, ani tym bardziej odwrócić.

Wbrew temu, co może sugerować przymiotnik „narodowy”, NPZ to nie pomysł obecnej władzy. Ten program istnieje nieprzerwanie od blisko 30 lat i jest aktem wykonawczym do ustawy o zdrowiu publicznym. Jak podaje portal medionet.pl, obecny program, który zakończył się w 2020 roku, „zakładał finansowanie badań przeprowadzanych na przykład przez poradnie funkcjonujące przy klinikach endokrynologii ginekologicznej. Finansował zatem badania, które pozwalały znaleźć źródło niepłodności, na przykład u mężczyzn wykonywano badania nasienia, a u kobiet drożności jajowodów. W ramach tego programu można było również wykonać laparoskopię diagnostyczną”.

Co istotne, obok NPZ w 2013 roku rząd ówczesnej premier Ewy Kopacz stworzył dodatkowe rozwiązanie prokreacyjne. W trakcie trzyletniego programu „Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego” urodziło się 21 666 dzieci. Cały program kosztował ok. 244 mln zł (od lipca 2013 do czerwca 2016). Abstrahując od samej metody in vitro, która w oczach konserwatysty i chadeka nie może być uznawana za akceptowalne rozwiązanie, nie sposób zaprzeczyć efektom programu rządu Ewy Kopacz, do których należy wyżej wymieniona liczba urodzeń. Dla kontrastu nie sposób dowiedzieć się, o czym piszę poniżej, jakie są efekty rozwiązań zaproponowanych przez rząd Beaty Szydło, a później Mateusza Morawieckiego. Być może rozwiązania przyjęte przez Zjednoczoną Prawicę dały lepsze rezultaty, ale na razie danych na ten temat brak.

Celem strategicznym NPZ 2016-2020 było wydłużenie życia w zdrowiu, poprawa zdrowia i związanej z nim jakości życia ludności oraz zmniejszenie nierówności społecznych w zdrowiu. Czy Narodowy Program Zdrowia na lata 2016–2020 był efektywnym narzędziem realizacji tak zdefiniowanych celów? Kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli, który postanowili udzielić odpowiedzi na to pytanie, powiedzieli zdecydowane „nie”.

Ocena ogólna NIK była miażdżąca. Zacytujmy obszerny fragment raportu: „W okresie objętym kontrolą, nie stanowił efektywnego narzędzia realizacji zadań z zakresu zdrowia publicznego. Jego wdrożenie w niewielkim stopniu wpłynęło na zwiększenie zakresu podejmowanych działań, a w konsekwencji na realizację celu strategicznego, jakim jest wydłużenie życia w zdrowiu, poprawa zdrowia i związanej z nim jakości życia ludności oraz zmniejszenie nierówności społecznych w zdrowiu”. Program nie odniósł efektów. Nie mamy wiarygodnych i pewnych danych dotyczących realizacji celów związanych ze zdrowiem prokreacyjnym jako takim. Rząd raczej nie kwapił się, żeby głośno dyskutować o efektach kosztownego programu leczenia niepłodności dla par. Było raczej odwrotnie. Jak pisała „Rzeczpospolita”: „Ministerstwo Zdrowia po cichu zmodyfikowało go, by nie musieć już kontrolować liczby ciąż”.

Oczywiście, można zrozumieć, że rząd wycofuje się z programu, który okazał się nieefektywny. Nie można jednak zrozumieć, dlaczego nie zaproponował innego rozwiązania, dzięki któremu osoby z niepłodnością nie zostałyby pozostawione same sobie. Tymczasem problem niepłodności istnieje, ma bardzo duże rozmiary i bardzo doniosłe konsekwencje dla polskiej demografii.

Niepłodność to ogromny problem społeczny

Dlaczego w ogóle zajmować się problemem niepłodności? Ktoś mógłby podnieść uwagę, że to pewnie problem marginalny, a dodatkowo to prywatna sprawa. Rzeczywistość jest jednak zgoła odmienna. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) informuje: „Niepłodność dotyka miliony ludzi w wieku rozrodczym na całym świecie – i ma wpływ na ich rodziny i społeczności. Szacunki wskazują, że na całym świecie z niepłodnością żyje od 48 milionów par do 186 milionów osób”. Statystycznie rzecz biorąc, problem ten może dotykać nawet 20% par w Polsce, zatem skala zjawiska jest wręcz ogromna i nie da się udawać, że problemu nie ma.

Abstrahując od medycznych przyczyn niepłodności, nie można przejść obojętnie obok trudnej sytuacji tysięcy par, które nie mają szansy na potomstwo. Nadzieję dla nich mogłyby przynieść dobrze przygotowane programy publiczne. Jak mówi dr Ilona Nenko z Instytutu Zdrowia Publicznego WNZ UJCM: Problemem społecznym jest mała liczba rodzących się dzieci. Wskaźnik płodności całkowitej (ang. TFR Total Fertility Rate) od wielu lat jest poniżej poziomu zastępowalności pokoleń (czyli 2,1 dziecka na kobietę w wieku reprodukcyjnym), co skutkuje ujemnym przyrostem naturalnym i brakiem, mówiąc kolokwialnie, rąk do pracy. A że mamy solidarnościowy system emerytalny, to będzie problem z zapewnieniem środków na wypłatę emerytur.

Problem niepłodności – ze względu na swoją skalę – to nie problem indywidualny, ale społeczny. Dla wielu osób posiadanie potomstwa jest niezwykle ważne. Niemożność zajścia w ciążę wywołuje nierzadko kolejne problemy dotyczące, na przykład, zdrowia psychicznego (trauma rodziców starających się o potomstwo). Jakkolwiek by nie oceniać procedury in vitro, jest ona czasami ostatnią deską ratunku, kiedy wszystko inne zawodzi. A że sama procedura jest bardzo kosztowna i nie wszystkie pary i osoby na nią stać, jest oczywiste, że z powodu wycofania się przez rząd z finansowania jej, jak to miało miejsce w latach 2013-2016, cierpią najbiedniejsi. „Po zaprzestaniu działania programu decyzją rządu PiS niektóre miasta przejęły tę inicjatywę i finansują procedurę dla swoich mieszkańców” – wskazuje dr Nenko.

Polaków jest coraz mniej

W 2020 roku liczba Polaków zmniejszyła się o ok. 115 tys. osób (dane GUS). Przyczyną był COVID-19, ale również mniejsza liczba urodzeń. Ponownie pojawiły się głosy, że program 500+ nie miał i nie ma wpływu na demografię, o czym zresztą można też przeczytać w rządowych dokumentach. Praktyka dowiodła, że to program socjalny, który nigdy nie był programem demograficznym. Faktycznie tylko w 2017 roku wzrosła liczba dzieci, choć w wyniku 500+ do polskich rodzin trafiło już ponad 130 mld zł. Patrząc zatem przez pryzmat realnych skutków, to od początku był program mający na celu zmniejszenie skali ubóstwa i wyrównanie szans.

Wydaje się, że rządzący nie mają pomysłu na to, jak radzić sobie z zapaścią demograficzną. Brak finansowania ze środków publicznych leczenia niepłodności jest tego kolejnym dowodem. Małym promykiem nadziei może okazać się Nowy Ład – kolejna rządowa strategia. Jednym z jej elementów mają być darmowe badania prenatalne. Problem jednak polega na tym, że rząd w ten sposób dubluje świadczenia, ponieważ program bezpłatnych badań prenatalnych już istnieje i jest realizowany pod auspicjami Narodowego Funduszu Zdrowia.

Dziwi decyzja o usunięciu leczenia niepłodności z celów NPZ na lata 2021-2025. I dziwić musi, biorąc pod uwagę, że sytuacja demograficzna z roku na rok jest coraz gorsza. Oczywiście całej sprawy nie uda się rozwiązać jednym rozporządzeniem Rady Ministrów – problem jest wielowymiarowy i wielowątkowy. Efekty tych działań też nie przyjdą z dnia na dzień.

Tym niemniej szereg organizacji protestowało przeciwko wykreśleniu leczenia niepłodności z NPZ. Członkowie Naczelnej Izby Lekarskiej w stanowisku z 8 stycznia br. stwierdzili, że: „Narodowy Program Zdrowia przez wiele lat był mało zauważalnym działaniem, pomimo płynących z wszech stron apeli o konieczność definiowania strategii i długoterminowych planów w obszarze zdrowia. Z obecnym brzmieniem NPZ nic w tej dziedzinie się nie poprawia, a jedynie można oczekiwać dalszego pomniejszania roli NPZ w wyznaczania kierunków polityki zdrowotnej w kraju”.

W podobnym tonie wypowiedziały się Polskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu i Embriologii oraz Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników. W swoim oświadczeniu przekonują, że „zdrowie prokreacyjne jest niezwykle ważne i rzutuje na zdrowie i funkcjonowanie całego społeczeństwa, dlatego Polskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu i Embriologii oraz Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników stoją na stanowisku, iż cel 6. «Poprawa zdrowia prokreacyjnego» powinien zostać przywrócony do treści NPZ, a zadania służące do realizacji tego celu na nowo określone i wdrożone w latach 2021-2025”.

Dodatkowo, oba towarzystwa podbijają stawkę, wskazując, że NPZ 2016-2020 w swoich celach zawarł także przeciwdziałanie szeregowi innych problemów. Jak napisali sygnatariusze oświadczenia: „W pełni zgadzamy się z argumentacją przedstawioną w rozporządzeniu z dnia 4 sierpnia 2016 r. w sprawie Narodowego Programu Zdrowotnego na lata 2016-2020 (Dz. U. poz. 1492), która wskazuje iż «zdrowie prokreacyjne stanowi ważny element definicji zdrowia jako całości dobrostanu fizycznego, psychicznego oraz społecznego, a nie tylko braku choroby czy zaburzeń w obszarze wszystkich zagadnień związanych z układem rozrodczym i prokreacją u obu płci we wszystkich fazach życia. Obejmuje ono zagadnienia pokwitania i przekwitania, płodności i niepłodności, planowania rodziny, zdrowia podczas ciąży, porodu i połogu, nowotworów narządów płciowych i piersi. Troska o zdrowie prokreacyjne warunkuje stan zdrowia Polaków, dobre zdrowie następnych pokoleń, wspomaga działania mające na celu poprawę̨ wskaźników demograficznych»”.

Problem braku potomstwa dotyka wszystkich, ale brak finansowego wsparcia w procesie leczenia dotknie przede wszystkim tych najbiedniejszych, którzy bez pomocy zostają pozostawieni sami sobie. Wystarczy przeczytać wpisy osób doświadczających tego problemu, żeby błyskawicznie zrozumieć, że to nie jest jakaś fanaberia czy zachcianka. Jeśli do rządzących nie trafia ten argument, to może przekona ich to, że naród kurczy się w zastraszającym tempie. A bez Polaków nie będzie Polski, o której dobro rząd chce zabiegać.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.