Kolejny bon mieszkaniowy nie zwiększy liczby mieszkań na rynku [PODCAST]
Inspiracji w tworzeniu skutecznej polityki mieszkaniowej można szukać w wielu europejskich krajach. Jednym z ciekawszych rozwiązań jest brytyjska polityka affordable housing, czyli w wolnym tłumaczeniu – budowanie mieszkań przystępnych cenowo. Czy Wielka Brytania może być inspiracją dla polskich polityków? I dlaczego program „mieszkanie+” doczekał się nowej wersji? W najnowszym odcinku Jakub Kucharczuk rozmawia z Kosmą Nykielem, urbanistą pracującym na co dzień w londyńskim samorządzie.
„Zapowiadany przez rządzących kolejnych program dopłat do zakupu mieszkań nie zmieni sytuacji na rynku. Bony i dopłaty do mieszkań mają na celu zwiększenie popytu. Takie programy wprowadza się w momentach kryzysowych. Przykładem jest choćby program „Mieszkanie dla młodych” wprowadzony po krachu w 2008 roku. I choć obecnie znów możemy mówić o kryzysie gospodarczym, to jednak sytuacja na rynku mieszkaniowym jest kompletnie inna. Mieszkania sprzedają się na pniu, marże deweloperów są wysokie, a popyt zdecydowanie przewyższa podaż. Największym beneficjentem takich dopłat będzie po raz kolejny branża budowlana, która będzie mogła zwiększyć ceny mieszkań, gdyż liczba osób chętnych do zakupu jeszcze się powiększy” – przekonywał autor tekstu „Mieszkania komunalne i czynszowe na koszt prywatnego dewelopera? Brytyjski sposób na tanie mieszkania”.
„Taki program mógłby być skuteczny, jeżeli ograniczylibyśmy popyt z innych źródeł. Obecnie rynek mieszkaniowy jest głównym celem inwestycji. W największych miastach większość mieszkań jest kupowana za gotówkę, a celem transakcji jest lokata kapitału, a nie chęć zamieszkania. Brak innych ciekawych alternatyw do lokowania kapitału prowadzi do wielu patologii na rynku mieszkaniowym. Więc jeżeli rządzący chcą, żeby zapowiadany w nowym ładzie program propopytowy był rzeczywistym wsparciem dla rodzin chcących kupić mieszkanie, to muszą po pierwsze stworzyć inne atrakcyjne możliwości do inwestowania kapitału, a po drugie zmniejszyć atrakcyjność kupowania mieszkań pod cele inwestycyjne” – wyjaśniał Nykiel.
Druga część audycji była poświęcona brytyjskiej polityce mieszkaniowej:
„Istotą brytyjskiej polityki jest fakt, że wyliczanie dla konkretnej inwestycji liczby tanich mieszkań nie prowadzi do windowania cen przez deweloperów. Jeśli sprzedawaliby mieszkania po wyższej cenie niż ogólna, musieliby zapewnić jeszcze więcej mieszkań komunalnych, przyjęta marża jest bowiem niemal stała. Gminy zapewniają sobie prawo do ponownej weryfikacji oceny rentowności po kilku latach (szczególnie w przypadku większych inwestycji, dostarczanych etapami) – w takich wypadkach różnicę deweloper pokrywa zwykle w formie pieniężnej, która przeznaczana jest np. na gminny program budownictwa mieszkaniowego. Co istotne, sama budowa tańszych mieszkań to nie wszystko. Dąży się takiego projektowania, by nie wyróżniały się one na niekorzyść od reszty inwestycji i były w podobnym standardzie do mieszkań rynkowych, tj. pod względem metrażu, nasłonecznienia, obecności balkonów i dostępu do wspólnych terenów zielonych. Kontrola nad tym jest łatwiejsza, gdyż brytyjski system planowania daje gminom większy wpływ na efekt końcowy inwestycji” – opisywał Kosma Nykiel, który na co dzień pracuje jako urbanista w londyńskim samorządzie.