Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Młodzi nie wierzą w wirusa i naukowców. Co możemy z tym zrobić?

przeczytanie zajmie 10 min
Młodzi nie wierzą w wirusa i naukowców. Co możemy z tym zrobić? https://elements.envato.com/photos/antivax

Zanim nastał kryzys spowodowany koronawirusem, już wcześniej mierzyliśmy się z kryzysem zaufania do nauki. Sondaże pokazują, że najbardziej nieufni w opinie ekspertów są ludzie między 18. a 24. rokiem życia. Ta sama grupa wykazuje się też największym sceptycyzmem w odniesieniu do sensowności restrykcji lub realności samej pandemii. Częściowo za ten stan rzeczy odpowiada Internet, który stał się głównym źródłem informacji. Być może jednak możemy go wykorzystać do odwrócenia tego szkodliwego zjawiska.

Pandemia trwa. Mimo że pojawiła się już szczepionka na COVID-19, to na możliwość zaszczepienia się trzeba będzie jeszcze sporo zaczekać. Konieczne będzie też pokonanie niejednej trudności logistycznej, a sama szczepionka, choć może oczywiście stanowić remedium na kryzys, będzie nim tylko wtedy, gdy zdecyduje się nią zaszczepić większość populacji. Zdaniem badaczy z Polskiej Akademii Nauk, by uzyskać odporność zbiorowiskową w Polsce trzeba zaszczepić od 50-70% populacji. Strategia polegająca na uzyskaniu odporności stadnej poprzez przechorowanie koronawirusa „to niebezpieczny błąd logiczny, niepoparty dowodami naukowymi”. Pozostają nam zatem szczepienia.

Zdaniem Ministerstwa Zdrowia i ekspertów, choć szczepionkę już mamy, to nie należy z tego faktu wyciągać przedwczesnych wniosków oraz lekceważyć restrykcji. Szczególnie w najbliższym czasie zachowanie postawy społecznej odpowiedzialności będzie kluczowe dla przyszłości w kontekście rozwoju lub wyhamowania epidemii.

Niestety spełnienie powyższych wskazań napotyka na opór szczególnie wśród ludzi młodych. Oczywiście nie mam na myśli wszystkich w przedziale wiekowym od 18. do 24. roku życiu (grupa sondażowa), jednak wyniki badań pozwalają wysnuć siedem ważnych i niepokojących wniosków:

  1. Odsetek osób wskazujących, że nie boi się pandemii, jest największy w grupie 18-24.
  2. Odsetek osób wskazujących, że bardzo boi się pandemii, jest w tej grupie mniejszy niż w każdej innej.
  3. Odsetek osób deklarujących, że zawsze zakładają maski w sklepach i komunikacji, jest widocznie najmniejszy w tej grupie.
  4. Odsetek osób deklarujących, że nigdy ich nie zakłada masek w sklepach i komunikacji, jest największy pośród wszystkich grup.
  5. Wbrew dosyć powszechnej opinii maski w sposób poprawny (zasłonięte usta i nos) najrzadziej noszą młodzi, a najczęściej osoby w wieku 45-64 z wschodnich regionów Polski.
  6. Największy odsetek ludzi wyrażających obawy co do szczepionki na COVID-19 występuje wśród ludzi w wieku 18-29.
  7. Najczęściej niezaszczepienie się na COVID-19 deklarują osoby w przedziałach wiekowych 18-29 i 30-39.

Skąd koronasceptycyzm wśród młodych?

6 listopada 2020 r. Ministerstwo Zdrowia wydało i udostępniło na swoich stronach spot pod tytułem Którą maseczkę wybierasz? Główną postacią w nim jest młody dorosły, który nie przejmuje się pandemią, nie przestrzega obostrzeń, nie nosi maseczki. W rezultacie sam zaraża się wirusem i potrzebuje aparatury wspomagającej oddychanie z maską inhalacyjną. Punktem kulminacyjnym materiału jest retorycznie zadane pytanie z tytułu.

Spot ten, choć pokazuje prawdziwy problem, omija szerokim łukiem pogłębioną refleksję nad przyczynami tego zjawiska. Zamiast tego daje jednoznaczną odpowiedź, która streszcza się w zdaniu: młodzi chcą imprezować i korzystać ze swobody, jaką daje wiek, jest to dla nich ważniejsze niż troska o innych. To czysty adultyzm, czyli dyskryminacja ze względu na młody wiek.

Jakie są zatem prawdziwe przyczyny, z powodu których poziom społecznej odpowiedzialności wśród młodych w czasie pandemii jest statystycznie najniższy? Można wskazać trzy powody tego stanu rzeczy.

Po pierwsze, wśród młodych coraz powszechniejsze staje się zjawisko kryzysu zaufania do nauki, co jest podstawowym wyzwaniem, nie można bowiem dostosowywać swojego zachowania do pandemii, gdy nie uznaje się jej za problem lub, co gorsza, wcale się w nią nie wierzy.

Choć na pierwszy rzut oka młodzi ludzie dość powszechnie przejmują się problemami świata, na przykład kryzysem klimatycznym, o którym mówią naukowcy, to nie sądzę, by z tego faktu można było wyciągać wnioski dotyczące zaufania młodych do nauki właśnie.

Młodzi, odwrotnie niż osoby z innych grup wiekowych, są pokoleniem, dla którego podstawowym źródłem wiedzy jest Internet, który rządzi się prawem informacji łatwej w odbiorze i klikalnej, zatem ciekawej, często kontrowersyjnej. Na wielkich platformach komunikacyjnych, takich jak Facebook, Twitter lub Instagram, znacznie łatwiej przyciągają uwagę kontrowersyjne pytania niż naukowo poprawne, lecz często skomplikowane i niejednoznaczne, odpowiedzi.

Natura komunikacji treści w Internecie premiuje informacje krótkie, krzykliwe, oparte o przekaz emocjonalny, daje tym samym możliwość dotarcia do bardzo wielu osób. Dużo łatwiej jest wrzucić w Internet link do artykułu o tytule: „Szczepionka, zamiast leczyć, krzywdzi?” i przedstawić w nim pojedyncze przypadki nieplanowanego działania szczepionki, niż opisać w logicznie poprawny i wyczerpujący sposób statystycznie bardzo niski odsetek występowania niepożądanych odczynów poszczepiennych. To chyba jasne, który przekaz znajdzie więcej czytelników. Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że kontrowersyjne treści mają większą szansę, by znaleźć się w promowanych przez serwisy treściach, co wynika z prostej kalkulacji finansowej reklamodawców.

Problem nie zamyka się jedynie w atrakcyjności emocjonalnego przekazu, który w tej perspektywie góruje nad chłodnym rozumowaniem naukowym, lecz dotyczy także źródeł informacji, które coraz trudniej selekcjonować. Dziś mamy do czynienia ze zwiększoną różnorodnością i dostępnością danych, za którą idzie zmniejszona możliwość ich weryfikacji. Ośrodków głoszących różne opinie jest mnóstwo i wiele z nich mylnie można odbierać jako naukowe, dlatego chcąc wybrać jeden z nich, często zmuszeni jesteśmy kierować się kryterium autorytetu. Warto jednak pamiętać, że tytuł naukowy lub wykształcenie medyczne nie jest jeszcze gwarantem, że od nadawcy usłyszymy prawdziwą informację dotyczącą COVID-19.

Najbardziej rzetelnym źródłem wiedzy nie są opinie pojedynczych lekarzy lub profesorów, ale opublikowane w czasopismach wyniki badań, które musiały przejść przez proces recenzencki. Z artykułów naukowych najbardziej wartościowe są metaanalizy, którą są przeglądem dotychczas opublikowanej literatury i wyników na dany temat. Zaufanie do nauki, która oczywiście jest tutaj autorytetem, nie powinno przejawiać się w zaufaniu do jednej osoby. Powinniśmy ufać nauce jako instytucji, tj. praktykom badawczym i procedurom weryfikacyjnym.

Oczywiście błędy w badaniach lub zachowania nieetyczne występują także w nauce. Nie można jednak na tej podstawie wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Bardzo łatwo pomyłki naukowców przedstawić w kontrowersyjnym świetle i zinterpretować je jako dowód niewiarygodności całej społeczności naukowej, co jest jednak wnioskiem dalece nieuprawionym.

Nie stanowi to jednak podstawowego problemu. Nie należy się oszukiwać, zdecydowana większość internetowych krytyków nie analizuje badań naukowych w celu wykazania ich błędnych elementów. Dużo powszechniejsze jest wyciąganie z prawdziwych zjawisk nieprawdziwych wniosków na podstawie skrajnie uproszczonych sposobów wnioskowania. Przykładem takiego wnioskowania jest heurystyka dostępności, która polega na kierowaniu się we wnioskowaniu tymi elementami wiedzy, które są łatwe do wydobycia z pamięci trwałej i ignorowaniu pozostałych.

Stosowanie takiego wnioskowania prowadzi do poważnych błędów poznawczych, takich jak efekt świeżości, który jest powszechnie widoczny w ocenie wielu kontrowersji wokół COVID-19. Powyższy efekt polega na tym, że gdy informacje odebrane niedawno (statystycznie najlepiej pamiętane) dotyczą dramatycznych wydarzeń, rodzi się tendencja do przecenienia prawdopodobieństwa występowania takich zdarzeń w przyszłości.

Dobrze widać to, gdy obserwujemy wyciąganie wniosków z występowania niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP). Wielu internautów z wypiekami na twarzy śledzi doniesienia o przypadkach, w których szczepionka Comirnaty w poszczególnych organizmach wywołała taki odczyn. W Polsce to zaledwie 0,043% przypadków (283 NOP na 644 999 zaszczepionych z czego 231 przypadków miało charakter łagodny, zatem przejawiało się zaczerwienieniem i krótkotrwałym bólem w miejscu wkłucia). Co więcej, nie jest to nic nadzwyczajnego, mnóstwo leków i szczepionek wywołuje działania niepożądane,  nie stanowi to tajemnicy i jest opisane w charakterystyce produktu leczniczego. Jednak to przykłady wystąpienia NOP po szczepionce Comirnaty są dziś nagłaśniane i szeroko komentowane w mediach tradycyjnych i Internecie, co prowadzi do występowania efektu świeżości i tym samym przeszacowania możliwości wystąpienia NOP po tym szczepieniu.

Po drugie, chodzi o wizję wyższej odporności jako wymówki. Nie mam wątpliwości, że błędy oceniamy z perspektywy ich możliwych konsekwencji. Inna jest wrażliwość podchodzącego do próbnej matury i do właściwego egzaminu dojrzałości. Podobnie bywa w kontekście pandemii.

Jak wskazują badania nad COVID-19, organizmy młodych są w mniejszym stopniu narażone na poważne konsekwencje zdrowotne w następstwie zakażenia. Szansa, że niewłaściwie oceniona sytuacja będzie miała drastyczne konsekwencje jest zdecydowanie mniejsza niż w wypadku osób ze starszych grup wiekowych. Gdy postrzegamy tę sytuację z tej perspektywy, nie dziwi, że dla części młodych dorosłych pytanie o istnienie i skutki zagrożenia nie jawi się jako warte uwagi, wielu godzin czytania i selekcjonowania informacji, co niewątpliwie wiąże się z dodatkowym wysiłkiem intelektualnym. Ewentualny błąd częściej niż w przypadku starszych nie jest sprawą życia i śmierci, zatem możliwe, że sam proces pozyskiwania wiarygodnej wiedzy nie jest traktowany równie poważnie. Tak krótkowzroczne i nieodpowiedzialne myślenie nie jest oczywiście spotykane tylko u młodych dorosłych, jednak to oni poprzez mniejsze narażenie na poważne konsekwencje zdrowotne i większe wyeksponowanie na klikalne internetowe treści są na nie szczególnie narażeni.

Po trzecie, błędy w komunikacji. Od początku pandemii popełniono ich wiele w rozmowach z grupą młodych dorosłych. Padały zarówno ze strony rządzących, jak i ekspertów, czego negatywne konsekwencje coraz mocniej dostrzegamy.

Nikt nie lubi być oszukiwany i nikt nie lubi niejasności, zwłaszcza gdy relacja opiera się na zaufaniu w autorytet kompetencyjny rządzących, którzy mają znacznie większą od przeciętnej osoby wiedzę na temat wirusa.

Stąd tym większy dysonans poznawczy pojawia się za każdym razem, gdy widzimy działania władz w czasie pandemii, które charakteryzuje ogromna niekonsekwencja, nierówne traktowanie podobnych podmiotów, wątpliwa legalność działań i brak ich dostatecznego uzasadnienia. Takie postępowanie wprowadza asymetrię w relacjach z obywatelami, którzy mogą poczuć się traktowani przedmiotowo, co zdecydowanie nie sprzyja pokładaniu zaufania w rządzących i ich komunikaty. Jest to szczególnie irytujące dla młodych obywateli, dla których takie traktowanie zdecydowanie odbiega od standardów państwa i prawa, wpajanych im na różnych etapach edukacji i dorastania. Należy zauważyć, że dla młodszych millenialsów i pokolenia Z pandemia COVID-19 to pierwszy stan nadzwyczajny w życiu i nie jest niczym dziwnym, że w jego obliczu liczyli na spójną politykę informacyjną państwa. Zawiedli się, w wyniku czego mogą być bardziej skłonni do szukania alternatywnych źródeł wiedzy, odbiegających od tych prezentowanych przez władzę.

Problem podmiotowego traktowania występuje również na płaszczyźnie komunikacji ekspertów, a najjaskrawiej widoczny jest w zestawieniu z działaniami niektórych koronasceptyków.

Zdecydowanie za często możemy zauważyć naukowców czy lekarzy, który zamiast konfrontować się na poważnie z problemem koronasceptyzmu poprzez spokojne rozwiewanie wątpliwości, reagują raczej zdawkową informacją, szyderą lub po prostu pominięciem tego tematu. Jest to szczególnie niebezpieczne, ponieważ druga strona barykady często kładzie nacisk na wartość samodzielnego myślenia. Koronasceptycy wskazują swoim odbiorcom, że dostrzegają i rozumieją ich wątpliwości, często podkreślają, że mają oni prawo pytać i uzyskać odpowiedź. Akcentują wartość autonomii jednostki – jej prawa do decydowania o sobie i swoim życiu. Mówiąc krótko, tworzą wizję podmiotowości adresata swoich komunikatów. Nie muszę tłumaczyć, które podejście będzie bardziej atrakcyjne dla młodego dorosłego.

Co możemy zrobić?

Wszystkie wskazane wyżej problemy powodują, że wśród osób między 18. a 24. rokiem życia obserwujemy najmniejsze zaufanie do opinii ekspertów i naukowców. Nie są to jednak trudności nie do przezwyciężenia. Przynajmniej część z nich można rozwiązać. Internet może być narzędziem zarówno do masowego rozprzestrzeniania niskiej jaskości informacji, jak i wiedzy naukowej, dlatego blogerzy popularnonaukowi i youtuberzy mogą skuteczniej przekonywać młodych niż eksperci zza szklanego ekranu.

Kluczowe jest więc zapewnienie łatwego i powszechnego dostępu do rzetelnej wiedzy naukowej, dzięki czemu każdy użytkownik Internetu będzie mógł bez problemu zweryfikować zasłyszane informacje. Odpowiedzią na ten problem może być wsparcie, również finansowe, blogerów naukowych, popularnonaukowych kanałów na Youtubie czy organizacji weryfikujących prawdziwość twierdzeń wypowiadanych w Internecie. Twórcami tych portali są często osoby z wykształceniem w naukach matematyczno-przyrodniczych, które potrafią wykorzystać atrakcyjność przekazu do popularyzacji wiedzy naukowej. Ponadto każdy z tych materiałów wyróżnia się tym, że ich autorzy udostępniają bibliografię, którą spożytkowali do napisania artykułu lub nagrania filmu. W ten sposób odtwarza się więź zaufania, gdyż popularyzator sam pokazuje, że nie ma nic do ukrycia. Dobre praktyki udostępniania źródeł, na które się powoływało, oraz nośność YouTube’a mogą być w stanie ograniczyć zalew dezinformacji i pseudonaukowych treści.

Drugim remedium powinno być położenie akcentu na edukację medialną w toku nauki szkolnej. Jak wskazano wyżej, brak umiejętności wyszukiwania, selekcji i weryfikacji informacji w Internecie jest poważnym problemem dotykającym młodych dorosłych, który może ze sobą nieść niepowetowane szkody społeczne, nie tylko w kontekście pandemii.

Nikt z nas, w tym młodzi dorośli, nie został przygotowany do życia w świecie, w którym równie (jeśli nie bardziej) poważnym problemem, co pozyskanie informacji jest jej weryfikacja. W późnych latach 90. i początkach XXI wieku powszechny szerokopasmowy dostęp do Internetu po prostu nie istniał, nie mówiąc już o traktowaniu go jako podstawowego źródła informacji. Niemożliwe zatem było przewidzenie skutków rewolucji cyfrowej i odpowiednie przygotowanie na to uczniów w toku edukacji.

Dziś niewątpliwe jedno i drugie jest faktem, nie sposób obok tego przejść obojętnie. Tym bardziej interesujące i potrzebne są projekty, takie jak serwis Edukacja Medialna, prowadzony przez Fundację Nowoczesna Polska, w którym autorzy wskazują metody dydaktyczne, za pomocą których można uczyć dzieci i młodzież na każdym etapie edukacji, jak korzystać z wiedzy zamieszczonej w Internecie i jak weryfikować znalezione tam informacje. Nie mam wątpliwości, że wraz z dalszym upowszechnianiem się Internetu problem będzie stawał się coraz poważniejszy i bez położenia większego nacisku na ten zakres edukacji będziemy się stawać wobec tej kwestii coraz bardziej bezbronni.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.