Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Kohut: Powinno istnieć na poziomie państwowym narzędzie do moderacji treści w Internecie

Kohut: Powinno istnieć na poziomie państwowym narzędzie do moderacji treści w Internecie Źródło: https://www.youtube.com/watch?v=mejJ-r_jDfg&t=1 - flickr.com

„Główne platformy internetowe przez bardzo długi czas tolerowały Donalda Trumpa. Dopiero w chwili, w której jest on już odchodzącym prezydentem i za kilka dni zniknie z Białego Domu, Twitter, Facebook, Amazon i pozostałe firmy zaczęły działać. A zadziałały radykalnie, choć od samego początku prezydentury Trumpa media społecznościowe były wzywane do tego, żeby ograniczyć jego aktywność w Internecie. Podobnie jak członkowie gabinetu, którzy na sam koniec odwracają się od ustępującego prezydenta, tak samo odwracają się od Trumpa platformy internetowe. Wydaje się, że w obu wypadkach są to działania po części obliczone na efekt wizerunkowy” – mówi Andrzej Kohut, ekspert CAKJ ds. międzynarodowych, w rozmowie z Dariuszem Rosiakiem w programie „Raport na dziś” o zablokowaniu przez Twitter konta Donalda Trumpa.

„Rozmaici politycy, również ci dużego kalibru, publikowali różne rzeczy na platformach mediów społecznościowych i nigdy nie byli blokowali. Także politycy amerykańscy często publikowali różne treści, za które nie spotykała ich kara, mimo że było poczucie, że taka kara powinna ich spotkać. Dlatego mam wrażenie, że zablokowanie Trumpa jest działaniem wyrywkowym, które jeszcze bardziej podkopie zaufanie do jakiegokolwiek modelu cenzury czy moderacji treści w mediach społecznościowych. Wysyp różnego rodzaju teorii spiskowych w Internecie pokazuje, że ta moderacja jest potrzebna, tylko że musi być ona transparentna i musi pochodzić od autorytetu, który będzie akceptowany przez obie strony sporu. W przeciwnym wypadku zawsze będzie istniało podejrzenie, że to wszystko jest tylko cyniczną grą dyrektorów jakiejś konkretnej firmy, reprezentujących określony światopogląd”.

„Działania Amazona, który wyrzucił Parlera ze swojej chmury, jest klasycznym działaniem monopolistycznym, mającym na celu utrzymanie swojej pozycji i niedopuszczenie jakiejkolwiek konkurencji. A taka konkurencja mogłaby powstać, gdyby się okazało, że nie tylko ci najbardziej radykalni zwolennicy Trumpa, ale również znaczna część elektoratu republikańskiego zdecydowała by się przejść do konkurencji, gdyż uznałaby, że tam ma większą swobodę wymiany myśli bez obawy, że ktoś zablokuje ich konta za nieprawomyślny wpis”.

„Choć działania Amazona względem Parlera mogą wydawać się atrakcyjne dla liberalnej części opinii publicznej, ponieważ ucisza się radykałów, to jednak trzeba mieć na uwadze, że ludzie wyznający poglądy skrajnie nie znikają, lecz schodzą gdzieś do podziemia, gdzie już w ogóle nie ma mowy o moderacji. To się już dzieje. Z chwilą, gdy Twitter zablokował Trumpa i jego zwolenników, Telegram i Signal zanotowały ogromne wzrosty liczby użytkowników, co pokazuje, że będzie się tworzyło jakieś alternatywne podziemie, sprzężone z tą ideą antypaństwowości, która płynie z przekazu Trumpa o sfałszowanych wyborach. Tam już naprawdę mogą się tworzyć idee o stopniu radykalizmu, którego nie obserwowaliśmy do tej pory” – uważa ekspert.