Polska Rzeczpospolita Spółdzielcza. Sylwetka Romualda Mielczarskiego
W skrócie
Kooperatywa może kojarzyć się wielu osobom z mglistą ideą, która nie ma większych szans, by realnie wpływać na otaczającą nas rzeczywistość. Czy lokalne zrzeszenie społeczników może podjąć rywalizację z globalnym kapitalizmem? Romuald Mielczarski już w XIX w. przekonywał, że może, i to skutecznie. Stworzył kompleksowy plan rozwoju spółdzielczości na ziemiach polskich, uwzględniający ustawodawstwo, szkolnictwo, system kontroli, a nawet szczegółową lokalizację sklepów. Wszystko poparł skrupulatnymi wyliczeniami. Zmienił ideę w konkretny biznesplan.
Historia polskiej spółdzielczości sięga początków XIX w. Jednym z jej prekursorów był Stanisław Staszic, który w 1816 r. założył Towarzystwo Rolnicze Hrubieszowskie. Z jednej strony była to pozytywistyczna praca u podstaw mająca na celu upodmiotawianie chłopstwa; z drugiej jednak był to czysty pragmatyzm wynikający z trzeźwej oceny sytuacji. Drobni wytwórcy produkowali na granicy opłacalności, a realny zysk z ich pracy czerpali pośrednicy i sprzedawcy. Z połączenia patriotycznych idei i zdrowego rozsądku powstawały kolejne spółdzielnie. Jednak niewielkie, rozproszone inicjatywy nie miały szans w starciu z kapitalistyczną machiną. Do prawdziwej rewolucji społeczno-ekonomicznej, zdaniem Mielczarskiego, miało dojść dopiero wtedy, gdy ruch spółdzielczy stałby się zjednoczony, scentralizowany, spójny i pospolity. Właśnie tak dzięki jego staraniom prezentowała się polska spółdzielczość w latach 20. XX w.Zabawa w kotka i myszkę z caratem
Mielczarski urodził się w 1871 r. w Bełchatowie. Edukację odbierał kolejno w Radomsku, Częstochowie i Warszawie, gdzie od razu rozpoczął działalność wywrotową. Ściągnął na siebie uwagę carskich służb. Tuż przed maturą został aresztowany za kolportowanie ulotek wzywających robotników do świętowania 1 maja. Po czterech miesiącach śledztwa zapadła decyzja: rok pozbawienia wolności i dwuletni zakaz osiedlania się w Kongresówce.
W 1892 r. wyjechał do Berlina. Z powodu braku matury nie mógł dalej się uczyć. Kontynuował jednak działalność społeczną i niepodległościową, angażując się w pracę Towarzystwa Socjalistów Polskich, gdzie współtworzył „Gazetę Robotniczą”, która była dystrybuowana wśród robotników w zaborze pruskim. Wystarczył zaledwie miesiąc, by rosyjskie władze uznały, że Mielczarskiego należy odesłać jeszcze dalej. Rosjanie podjęli skuteczne starania, by Romuald został wydalony z Prus. Udał się więc do Zurychu, gdzie kontynuował współpracę z „Gazetą Robotniczą”. W 1894 r. wstąpił do Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS) i Zagranicznego Związku Socjalistów Polskich (ZZSP) w Londynie. Przez cały czas przygotowywał publikacje ideowe, które były kolportowane na ziemie polskie.
W 1894 r. przeniósł się do Antwerpii, gdzie kontynuował działalność społeczną. Założył m.in belgijski oddział ZZSP. Rozpoczął też naukę w Akademii Handlowej. Rosyjskie władze szybko go namierzyły. Nic dziwnego – Mielczarski znalazł się na liście 25 emigrantów rewolucjonistów, których służby miały odnaleźć, aresztować i dostarczyć do Rosji. Ponownie otrzymał nakaz opuszczenia kraju. Jednak tym razem nie przyniosło to spodziewanych przez władze skutków. Decyzja o nakazie wywołała protest belgijskiej młodzieży, dzięki czemu został on finalnie uchylony. Po ukończeniu studiów Mielczarski rozpoczął pracę w bibliotece Muzeum Polskiego w Rapperswilu, gdzie pracował również Stefan Żeromski, który kilka lat później wymyśli nazwę Społem, będącą do dziś symbolem polskiego ruchu spółdzielczego.
Decyzję o powrocie do Warszawy podjął w 1900 r., by zastąpić Żeromskiego w bibliotece Zamoyskich. Został jednak zatrzymany na granicy Kongresówki, aresztowany m.in. za nielegalną działalność patriotyczną. Mielczarskiego osadzono w Petersburgu i ponownie zabroniono mu osiedlenia się na terenie Królestwa Polskiego. W konsekwencji trafił na terytorium dzisiejszej Ukrainy i Gruzji. Podczas swoich, często wymuszonych, podróży zetknął się z ruchem spółdzielczym. Po ogłoszonej w 1905 r. amnestii wrócił do ojczyzny i zaangażował się w rozwój kooperatyw na ziemiach polskich.
Obalić kapitalizm!
W 1906 r. z inicjatywy Edwarda Abramowskiego, Romualda Mielczarskiego i przyszłego prezydenta Polski, Stanisława Wojciechowskiego, powstało Towarzystwo Kooperatystów, które z czasem zmieniło nazwę na Związek Polskich Stowarzyszeń Spożywców (ZPSS). Dwa lata później odbył się I Zjazd Stowarzyszeń Spożywczych, w którym uczestniczyło 423 delegatów z 248 spółdzielni z Królestwa Polskiego. W 1911 r. władze carskie zatwierdziły statut stowarzyszenia. Żywioł spółdzielczy mógł wówczas rozwijać się swobodnie, a na jego czele stanął zdeterminowany lider.
Dla Mielczarskiego spółdzielczość była czymś więcej niż tylko efektywnym sposobem organizacji pracy i produkcji. Romuald w ruchu spółdzielczym widział szansę na lepszy świat. Świat, w którym nie ma podziału na zamożnych i ubogich, świat, gdzie owoce ciężkiej pracy konsumują głównie ci, którzy włożyli największy trud w ich powstanie. Mielczarski mówił prosto i dosadnie: „Celem produkcji przemysłowca czy wielkiego rolnika jest zysk. […] Uczeni ekonomiści badający gospodarstwo narodowe, długi czas toczyli spory o to, skąd powstaje zysk. Ba, jeszcze dotychczas nie są na tym punkcie w zgodzie. Ale robotnicy, wiedzeni instynktem nieomylnym, nim jeszcze nauka to słowo wyrzekła, wiedzieli, że źródłem zysku jest nieopłacona praca robocza. […] Podstawową niesprawiedliwością ustroju kapitalistycznego jest to, że zysk zamiast do ogółu dostaje się do rąk prywatnych i staje się źródłem gospodarczego panowania jednych nad drugimi”.
Mielczarski przedstawiał kapitalizm jako przyczynę wielu problemów trapiących prosty lud. Wymieniał liczne zalety tego systemu, lecz wskazywał również na niewybaczalny grzech – rozdarcie społeczeństwa na dwie klasy. Zdaniem Mielczarskiego wielu samowystarczalnych posiadaczy ziemskich na skutek urynkowienia uległo proletaryzacji. Stali się oni wówczas całkowicie zależni od niewidzialnej ręki rynku. Między spółdzielczością a pełną swobodą i samodzielnością występował niemalże znak równości. Nie tylko w Polsce.
„Nareszcie jesteśmy wolni” – pisali spółdzielcy z Belgii w liście do Mielczarskiego. Mówiono wręcz o gospodarczym wyzwoleniu, które zapewni nowy ustrój społeczny i ekonomiczny. Taki, w którym działalność gospodarcza będzie prowadzona nie po to, by maksymalizować zysk, lecz po to, by zaspokajać potrzeby społeczne. Powstać miała Rzeczpospolita Spółdzielcza.
Mielczarski dbał również o to, by kierowany przez niego Związek Spółdzielczy prowadził także działalność pozytywistyczną, edukował niższe warstwy społeczne. Zabiegał również o organizację szkolnictwa spółdzielczego – w pierwszej kolejności na uczelniach wyższych, aby możliwie jak najszybciej pozyskać specjalistów, którzy będą w umiejętny sposób zarządzać poszczególnymi spółdzielniami. W tym celu w 1918 r. rozpoczął współpracę z Wyższą Szkołą Handlową. Tego samego roku we wrześniu Związek otworzył w podwarszawskim Ołtarzewie pierwszą w niepodległej Polsce szkołę średnią o profilu spółdzielczym. Współpracując blisko z prezydentem Wojciechowskim i premierem Grabskim, zadbał o odpowiednie ustawodawstwo – spółdzielnie zostały sformalizowane, nabyły osobowość prawną i niezbędne kompetencje. Mielczarski przeszedł drogę od szczytnej idei do realnej zmiany rzeczywistości.
Społem, ale osobno
Wiele osób z różnych stron politycznego spektrum dostrzegało zalety spółdzielczości, lecz problem polegał na rozdrobnieniu tego typu inicjatyw oraz różnorodnych definicji i poglądów na temat kooperatywizmu. Mielczarski wierny był Zasadom Rodczelskim, które sformułowano pierwotnie w Anglii w 1844 r. Ruch spółdzielczy miał być transparentny, demokratyczny, bezpartyjny, ale jednocześnie hermetyczny. Zaopatrywać należało się wyłącznie u współkooperatystów, a tym samym zamykać się na współpracę z tradycyjnymi handlowcami tam, gdzie było to możliwe. Mielczarski parł do zjednoczenia ruchu, lecz bezwzględnie wymagał przestrzegania zasad.
Barier było wiele. Wielowymiarowa unifikacja ziem z trzech zaborów nie była prosta, ale w przypadku ruchu spółdzielczego finalnie zakończyła się umiarkowanym sukcesem. Problem stanowił, jak mawiał Mielczarski, „duch sklepikarstwa”, czyli wyuczone od lat nawyki i przekonania, które osłabiały efektywność ekonomiczną spółdzielni. „Wspomnę przede wszystkim o niesumienności pracowników, która jest prawdziwą plagą stowarzyszeń. Można powiedzieć, że w dziewięćdziesięciu dziewięciu wypadkach na sto niesumienność jest przyczyną strat, a czasem i bankructwa stowarzyszenia” – pisał ojciec polskiego ruchu spółdzielczego. Mielczarski zwracał też uwagę na nielogiczne rozmieszczenie spółdzielni, krytykował występowanie kilku podobnych kooperatyw w bliskiej odległości. Kolejną plagą był brak poszanowania majątku publicznego. Mielczarski mawiał: „Słyszy się nawet cyniczne: co wszystkich – to niczyje; walczyć z tym rakiem zatruwającym nasze życie społeczne należy wszędzie, przede wszystkim zaś w stowarzyszeniach spółdzielczych”.
Polaryzacja nie jest wcale chorobą XXI w. Podziały i niechęć do współpracy istniały także w II RP. Skutkowało to dobrze nam dziś znaną postawą „trafne macie diagnozy, ciekawe idee, ale my zrobimy to po swojemu”. Spółdzielni powstawało więc co nie miara, ale każdy działał na własną rękę. Endeccy spółdzielcy otwarcie współpracowali z rynkowymi przedsiębiorcami, by wzmocnić swoją pozycję w rywalizacji z kapitałem niemieckim i żydowskim. Najbardziej jednak zabolała Mielczarskiego zdrada po lewej stronie. Bliski mu PPS utworzył własne spółdzielnie tylko dla socjalistów. Na szczęście Mielczarski potrafił działać skutecznie mimo trudnych okoliczności i politycznych konfliktów.
Dobro wspólne ponad egoizmem
Mielczarski w prostych słowach tłumaczył zwykłym ludziom złożoność świata: „Nie kto inny jak spożywcy decydują o tym, jaki ogólny zysk przypada kapitalistom. Nie kto inny jak spożywcy, przez większy lub mniejszy zakup, stanowią o tym, ile z tego ogólnego zysku przypada na danego kapitalistę. Spożywca też w znacznym stopniu jest odpowiedzialny za niskie płace i lichy towar, gdyż domagając się stale taniości, pcha w tym kierunku kapitalistów”.
Na liczne pytania o to, kiedy w końcu powstanie spółdzielcza hurtownia, odpowiadał prosto: „Gdy wasza solidarność zdobędzie się na milion rubli obrotu”. Rozbijał też na czynniki pierwsze słowo zysk, popierał wszystko obliczeniami, by pokazać wszystkim, co blokuje ich rozwój.
Już wówczas kreowano świadomość konsumencką, tłumacząc, że każda decyzja zakupowa ma znaczenie. „Spółdzielczość nie była niezobowiązującą zabawą pięknoduchów – była realną walką o lepszy świat, walką, w której znaczenie miał każdy żołnierz i każdy pocisk, czyli każdy spółdzielca, każda, najdrobniejsza kooperatywa, każda złotówka” – mówił Mielczarski. Prosty język i determinacja zdawały egzamin. Ruch spółdzielczy rósł i stawał się coraz bardziej realną siłą gospodarczą.
Według Mielczarskiego przed I wojną światową w Królestwie Kongresowym funkcjonowało 1300 stowarzyszeń spożywców z 122 tys. członków i 20 milionami obrotu rocznego. Mielczarski obawiał się, że związkowe spółdzielnie nie osiągną miliona obrotu rocznie. W 1912 r. wyniósł on ponad 1,4 miliona rubli, a czysty zysk prawie 29 tys. rubli. W kolejnym roku obrót osiągnął równowartość ówczesnego miliona dolarów (1,9 mln rubli). Szczególnie ciekawe jest to, że oferowane przez spółdzielnie produkty były od 6% do 11% tańsze niż u prywatnej konkurencji. Tuż przed rozpoczęciem I wojny światowej związek liczył już 60 tysięcy członków, a pięciomiesięczne obroty wynosiły 2 miliony rubli.
Wyniszczająca wojna dość łagodnie obeszła się z ruchem Mielczarskiego. Był on jednym z niewielu podmiotów zdolnych do dystrybucji najpotrzebniejszych towarów. W efekcie nastąpił wzrost zaufania społecznego do spółdzielców. Pozwoliło to na szybką odbudowę. W 1918 r. do Związku należało 327 stowarzyszeń z łączną liczbą członków oscylującą wokół 40,5 tys. W 1919 r. do Związku zwanego potocznie Społem przystąpiło wiele nowych spółdzielni, a związek powiększył zasięg funkcjonowania. Jednak największym sukcesem był proces zjednoczeniowy ogólnopolskich stowarzyszeń związkowych.
Związek Robotniczych Stowarzyszeń Spółdzielczych (ZRSS) formował się od 1919 r. i początkowo obrał prosty kurs na samodzielność oraz spójność programową i sukcesywnie rósł w siłę. W listopadzie 1923 r. w Warszawie odbył się I Kongres Spółdzielni Spożywców, w którym uczestniczyło 1116 delegatów z 905 spółdzielni z całej Polski, które liczyły łącznie ponad 700 tys. zrzeszonych członków. Udział wzięły w nim wszystkie znaczące organizacje spółdzielcze i wiele niezrzeszonych inicjatyw. Obecny był na nim również światowej sławy popularyzator kooperatywizmu – prof. Charles Gide. Związek wybrał na przewodniczącego Romualda Mielczarskiego, dając w ten sposób wyraz akceptacji prezentowanej przez niego wizji spółdzielczości.
Dwa lata później odbył się zjazd zjednoczeniowy czołowych polskich organizacji spółdzielczych: ZPSS (614 spółdzielni i 308 tys. członków), ZRSS (115; 168 tys.) oraz Związku Rewizyjnego Spółdzielni Pracowników Państwowych, Komunalnych i Społecznych (44; 32 tys.). Nowy ruch zyskał nazwę: Związek Spółdzielni Spożywców Rzeczypospolitej Polskiej, którą 10 lat później uzupełniono o popularne i znane dziś słowo – Społem. Całością kierował oczywiście Romuald Mielczarski.
Następnie do ruchu dołączyły Centrala Spożywczych Stowarzyszeń Spółdzielczych Robotników Chrześcijańskich, Związek Rewizyjny Spółdzielni Wojskowych oraz liczne spółdzielnie z Wielkopolski. Powstała w ten sposób znacząca siła handlowa, tworząca wyłom w kapitalistycznej tkance gospodarczej. Spełniło się marzenie Mielczarskiego, czyli daleko posunięta integracja ruchu spółdzielczości spożywców. Efekt? Ponad 850 stowarzyszeń i 550 tysięcy członków. Ruch obejmował 1670 sklepów i 200 zakładów produkcyjnych należało do związku w 1926 r.
Mielczarski spełnił swe marzenie. Udowodnił, że słuszna idea w połączeniu z determinacją i umiejętnością zjednywania sobie ludzi może przerodzić się w masowy ruch społeczny. Co więcej, uczynił to wszystko, pozostając człowiekiem niezwykle skromnym. Współpracownicy zmuszeni byli prosić go, by pozwolił podnieść sobie pensję, bo zarabiał mniej niż ludzie, którymi zarządzał. Romuald zmarł 30 marca 1926 r., rok po kongresie zjednoczeniowym. Na jego pogrzebie obecni byli przedstawiciele władz państwowych i wielu związków spółdzielczych, również żydowskich, niemieckich i ukraińskich. Misja została wykonana.
Wszystkie dane i cytaty pochodzą z książki Razem! czyli Społem. Wybór pism spółdzielczych.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.