Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Maciej Sobieraj  5 stycznia 2021

Cztery lata Wojsk Obrony Terytorialnej – sukces czy porażka?

Maciej Sobieraj  5 stycznia 2021
przeczytanie zajmie 9 min

Wojska Obrony Terytorialnej (WOT) są jedną z najgłośniejszych inicjatyw rządów PiS z poprzedniej kadencji. Zbliżamy się do 4. rocznicy ich utworzenia i warto pokusić się o podsumowanie dotychczasowych osiągnięć tej formacji. Spróbujmy skonfrontować je z założeniami sprzed kilku lat i zadać pytanie – czy działalność WOT buduje polską obronę terytorialną, czy jest jedynie przybudówką wojsk lądowych? Jak można zwiększyć ich potencjał i tym samym zwiększyć bezpieczeństwo nas wszystkich?

Początki WOT wiązały się z ostrym sporem politycznym. Na przełomie lat 2016 i 2017 słyszeliśmy, że będą to „prywatne wojska Antoniego Macierewicza” albo w najlepszym wypadku weekendowa armia. Przez cztery lata jednak postrzeganie WOT się zmieniło, szczególnie po zeszłorocznej wiosennej powodzi i w trakcie pandemii COVID-19.

Podczas fali powodziowej 2019 r. mobilizacja kadr WOT była sprawna, a pomoc szybka. Podczas tamtej powodzi stawiennictwo żołnierzy tej formacji w czasie alarmu wyniosło 95%, co było świetnym rezultatem. Dowództwo WOT reagowało szybko, mobilizując (w przypadku alarmu czerwonego) odpowiednie jednostki i dyslokując je w czasie nieprzekraczającym 12 godzin od wezwania.

Również w czasie pandemii WOT zwraca na siebie uwagę. Do połowy listopada terytorialsi zostali wysłani do 262 szpitali, gdzie przejęli część zadań personelu medycznego, takie jak np. wstępna segregacja pacjentów (tzw. triaż), dokonywanie wymazów czy dezynfekowanie karetek pogotowia. Dodatkowo, wspierają inne służby w kontrolowaniu osób przebywających na kwarantannie (około 500 żołnierzy). Dowódca WOT, generał Wiesław Kukuła, na posiedzeniu Sejmowej Komisji Obrony Narodowej 4 listopada 2020 roku wskazywał, że tylko 3 listopada liczba żołnierzy WOT zaangażowanych w zwalczanie epidemii wyniosła 3180. Ponadto generał podkreślił, że jego formacja do początku listopada odpowiedziała na aż 11 000 apeli wojewodów o pomoc. Oczywiście, przez 4 lata swojego funkcjonowania WOT angażowały się także w zdecydowanie mniej medialne akcje, a wszystkie można śledzić na ich stronie internetowej.

Po co nam obrona terytorialna?

Zanim jednak skonfrontuję pozytywny obraz WOT z opiniami sceptyków, spróbuję odpowiedzieć na pytania: czym jest system obrony terytorialnej i jakie są jego cele? Czy za obronę państwa nie odpowiadają zawodowe wojsko i siły rezerwowe?

Wyobraźmy sobie państwo obawiające się agresji ze strony swojego sąsiada. Przeciwnik rozbudowuje własną armię zawodową, zwiększa rezerwy. Obrońca czyni podobnie, ale jego możliwości są większe. W celu obrony może wykorzystać nie tylko siły lądowe, powietrzne, specjalne i marynarkę wojenną, lecz również może wyszkolić część obywateli do wspomagania działań wojsk operacyjnych (czyli jednostek w dużej mierze zawodowych, przeznaczonych do działania w dowolnym miejscu, z użyciem ciężkiego sprzętu i z wysokim poziomem wyszkolenia). Ponadto, obrońca musi zakładać, że część terytorium przynajmniej na jakiś czas trafi w ręce wroga. Dlatego konieczne jest, by część mieszkańców terytoriów, które mogą trafić pod okupację, potrafili skutecznie prowadzić działania partyzanckie i w ten sposób ograniczać potencjał wojsk wroga.

Takimi formacjami są właśnie oddziały obrony terytorialnej (OT). Szkoli się je do takich działań, jak krótkotrwałe utrzymywanie obiektów, zakłócanie działań wroga, zbieranie informacji o przeciwniku i terenie, uderzanie w linie komunikacyjne przeciwnika, prowadzenie dywersji.

Teoria obrony terytorialnej wskazuje, że jest to część wojsk odpowiedzialna za zabezpieczanie konkretnego obszaru i zasobów dzięki lokalnej ludności poprzez zarówno działania militarne, jak i niemilitarne (związane z bezpośrednią walką, a także reagowanie kryzysowe, zwalczanie lub rozsiewanie dezinformacji). W czasie wojny WOT wspomagają siły operacyjne i zakłócają działania wroga, a w dobie pokoju prowadzą ćwiczenia i rozwijają odporność społeczeństwa na zagrożenia, dbając np. o prawidłowe działanie administracji i infrastruktury krytycznej w czasie klęsk żywiołowych. W konsekwencji muszą współpracować z władzami samorządów terytorialnych i organizacjami społecznymi. Odróżnia WOT od klasycznych rodzajów sił zbrojnych to, że ich działanie jest ograniczone do regionu oraz koncentruje się na wykorzystaniu terenu w celach obronnych (rekompensując tym samym braki w ciężkim sprzęcie i wyszkoleniu) i posiadaniu lekkiego, przenośnego uzbrojenia, umożliwiającego działania w rozproszeniu. Ponadto, ludzie tworzący wojska obrony terytorialnej są „miejscowymi”, którzy spędzają na poligonach i ćwiczeniach tylko kilkadziesiąt dni w roku, co pozwala im swobodnie podejmować dowolną pracę w sferze cywilnej i dodatkowo zwiększa ich przywiązanie do najbliższego otoczenia.

Związanie obrony terytorialnej z konkretnym obszarem, na którym mieszkają tworzący ją żołnierze, ułatwia organizowanie skutecznego oporu, rozpoznania, a w przypadku zajęcia przez przeciwnika terenu organizowanie dywersji. Gdy teren zostanie odzyskany, to właśnie obrona terytorialna może szybko wesprzeć odbudowę lokalnej administracji. Do tego należy dodać również inne, niemilitarne działania, takie jak świadczenie pomocy ludności cywilnej. W czasie pokoju obrona terytorialna reaguje natychmiast na skutki klęsk żywiołowych i innych katastrof na poziomie lokalnym, odciążając lub wspomagając inne służby. Dodatkowym atutem lokalności jej działań jest budowanie u miejscowej ludności przeświadczenia o bezpieczeństwie i sprawczości w sytuacjach kryzysowych.

Ostatnie wojny na Bliskim Wschodzie czy na Ukrainie pokazały, jak duży problem konwencjonalne siły zbrojne mają w konfrontacji z grupami partyzanckimi. W przypadku Polski budowa WOT zwiększa potencjał skutecznego odstraszania i szanse w obliczu zbrojnej konfrontacji z naszym głównym potencjalnym adwersarzem – Rosją, dysponującą ogromną przewagą w liczbie żołnierzy i uzbrojenia.

Jeżeli przeciwnik musi się liczyć nie tylko z siłami zbrojnymi danego państwa, ale również ze społeczeństwem, które jest nie tylko nieprzyjaźnie do niego nastawione, lecz również posiada realne zdolności do prowadzenia walki w całym kraju w ramach swoich „małych ojczyzn”, to nie może on liczyć na łatwe zwycięstwo. To zwiększenie potencjału odstraszania odbywa się przy mniejszych kosztach niż przy posiadaniu bardzo licznych zawodowych sił zbrojnych, potrzebujących stałego wynagrodzenia.

Koncepcja obrony terytorialnej jest rozległa i przenika wiele sfer życia społecznego. Badacze tematu, tacy jak płk prof. Ryszard Jakubczak w swojej najnowszej książce, Powszechna obrona terytorialna, proponują, by przestać myśleć o obronie terytorialnej jako jedynie o wojsku, a zacząć budować komplementarny system. Mógłby on składać się z odpowiednio przygotowanego społeczeństwa i organizacji pozamilitarnych, otrzymujących wsparcie od MON izdolnych do wspierania obrony państwa. Wówczas bylibyśmy bardzo blisko stworzenia obrony powszechnej lub obrony totalnej nad Wisłą, a takie daleko idące zamierzenia odnajdujemy chociażby w najnowszej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego RP.


Co się nie udało w WOT?

W jakim stopniu rzeczywistość WOT odbiega od teorii? Przy rodzimym projekcie budowy WOT na pewno zawodzi liczebność tej formacji. W 2016 roku Ministerstwo Obrony Narodowej przedstawiło czteroetapowy plan formowania nowych wojsk, które miały być w pełni gotowe do 2021 roku. Na stronie ministerstwa czytamy, że „liczebność formacji ma osiągnąć stan 53 tys. żołnierzy, a brygady obrony terytorialnej będą rozwinięte w każdym województwie”. Brygad WOT w planach miało być 17, ponieważ województwo mazowieckie miało posiadać dwie brygady – jedną dla Warszawy, drugą dla reszty Mazowsza. Tymczasem w ostatnich dniach listopada br. posiadamy tylko około 24 800 żołnierzy WOT w 16 brygadach. Brakująca jednostka jest co prawda tworzona od października 2020 r., ale na stronie Wojska Polskiego lubuskiej brygady nie ma jeszcze w zestawieniu.

Blisko o połowę mniejsza liczebność WOT na pewno może niepokoić, skoro idea obrony terytorialnej bazuje na jej powszechności i licznym zaangażowaniu na szczeblu powiatu czy – jak postuluje Jakubczak – nawet na szczeblu gmin.

Nie ulega wątpliwości, że MON nie dało rady dotrzeć do zakładanej przez siebie wystarczającej liczby obywateli zaangażowanych w WOT nawet na najwyższym stopniu podziału terytorialnego. Z 24 800 żołnierzy WOT jedynie około 3 700 to żołnierze zawodowi (15%), co oznacza, że zaledwie 21 000 cywilów w skali kraju w ostatnich kilku latach zdecydowało się przystąpić do nowego rodzaju sił zbrojnych.  Jakubczak wskazuje, że planowana wyjściowa liczebność WOT i tak była niska. Obecne niecałe 25 000 jest więc tym bardziej niesatysfakcjonującym wynikiem.

Jest kilka przyczyn małej liczebności WOT. Po pierwsze, od samego początku unosi się nad nimi aura upolitycznienia, a sam MON nie potrafił przekonująco zaprezentować idei nowej formacji w pozytywnym świetle. Dopiero w dobie kryzysów terytorialsi uwiarygodnili w oczach opinii publicznej swoją użyteczność. Do tego należy dodać, że polski system edukacji nie oferuje należytej wiedzy o obronności i bezpieczeństwie państwa, przez co propagowanie nowych rozwiązań w tych obszarach jest trudne i naznaczone wieloma nieprozumieniami. Jak na razie, nie wdrożono żadnych rozwiązań systemowych, dzięki którym można by przezwyciężyć te problemy. Jest to też jeden z niezrealizowanych celów istnienia WOT – w oficjalnym przekazie dowiadujemy się, że zadaniem Wojsk jest także upowszechnianie postaw proobronnych.

Ministerstwu Obrony Narodowej nie udaje się też myśleć o obronie terytorialnej w sposób horyzontalny zamiast silosowego. Obrona terytorialna powinna być rozumiana jako system, w którym formacje OT grają główną, ale nie jedyną rolę. Skoro w samym założeniu chodzi nam o stworzenie wojsk, które już w czasie pokoju mogą przygotować się do np. prowadzenia działań partyzanckich i wspomagających siły operacyjne, to powinno dziwić, że przygotowania są póki co są bardzo ograniczone. Żołnierze WOT ćwiczą łącznie przez około miesiąc w roku na poligonach, szkolą się z użyciem ostrej amunicji, poprawiają swoje zdolności w bezpośredniej walce, ale już próżno szukać inicjatyw, które polegałyby np. na zbieraniu i opracowywaniu danych o bronionym terytorium.

System obrony narodowej powinien typować obywateli, którzy byliby w stanie wspomagać w przyszłości wysiłki partyzanckie WOT, przygotowywać w realiach danego województwa schematy komunikacji między batalionami w razie wojny i plany ewakuacji ludności. Podobne uwagi, dotyczące też działań w sytuacjach kryzysowych w czasie pokoju, a nie zrealizowane dotąd w działalności WOT, zawierał np. raport fundacji Stratpoints dla Biura Analiz Sejmowych z lutego 2018 r.

Nie krytykuję faktu, że żołnierze WOT mają zbyt dużo ćwiczeń z bronią – są one bardzo ważne. Natomiast skupienie się na samym szkoleniu WOT w walce przy zaniechaniu rozwoju innych zdolności wymaganych od obrony terytorialnej może mieć negatywne skutki dla całego obronnego potencjału Polski – prowadzi np. do podkopywania sensu istnienia Narodowych Sił Rezerwowych (NSR). NSR to formacja zapewniająca w czasie wojny bezpośrednie uzupełnianie i wsparcie wojsk operacyjnych, które muszą składać się z żołnierzy z należytym, kompleksowym wyszkoleniem i działać wszędzie tam, gdzie są potrzebne – zarówno w kraju, jak i poza nim. To odróżnia je od obrony terytorialnej, która ani nie jest rezerwuarem rekruta do uzupełnień np. wojsk lądowych, ani też w swoich działaniach nie wychodzi poza ściśle przydzielony region zgodny z podziałem administracyjnym (a nie wojskowym) państwa.

Gdy w 2010 w Polsce powołano NSR, miały one też pełnić zadania obecnie przypisane WOT, czyli być siłami reagowania kryzysowego. W praktyce okazało się, że ich realnym zadaniem ma być przygotowywanie dla pozostałych rodzajów sił zbrojnych rezerw ludzkich, które w założeniu w czasie wojny powinny szybko być w stanie zastąpić ich straty. Dlatego po utworzeniu WOT, który dobrze spełnia zadania reagowania kryzysowego, postuluje się zmianę koncepcji NSR.

Z uwagi na specyficzne cele obrony terytorialnej, zaskakują informacje na strony MON, gdzie mowa o tym, że „zarówno żołnierze zawodowi, jak i żołnierze TSW [terytorialnej służby wojskowej – M.S.] wyposażani są w ten sam typ sprzętu bez względu na czas czy rodzaj pełnionej przez nich służby wojskowej”. Należy zadać pytanie, czy pomimo spędzania na ćwiczeniach zaledwie kilkudziesięciu dni rocznie i odrębnych zadań WOT powinny używać tego samego sprzętu, co wojsko zawodowe.

„Mamy ponad 1000 żołnierzy terytorialnej służby wojskowej, którzy zdecydowali się pełnić zawodową służbę̨ wojskową. Zaczynamy bardzo mocno zasilać wszystkie rodzaje sił zbrojnych” – mówił gen. Kukuła na posiedzeniu Sejmowej Komisji Obrony Narodowej 4 listopada, zwiększając wątpliwości co do tego, czy MON ma spójną wizję działania WOT.

WOT nie powinny być przystankiem w karierze w innych rodzajach sił zbrojnych, a docelowym systemem państwa zwiększającym jego potencjał obronny. Słowa generała Kukuły sugerują, że dowództwo ma obraz obrony terytorialnej jako przybudówki np. wojsk lądowych. Czy, mając na uwadze obecne wyszkolenie żołnierzy WOT i podejście dowództwa tej formacji, nie stają się one tym samym co Narodowe Siły Rezerwowe, z zastrzeżeniem, że są przypisane do działania tylko w jednym województwie?

Czy wątpliwości w funkcjonowaniu WOT w przyszłości zostaną rozwiane? Niestety, nie jest to pewne. W styczniu 2020 roku minister obrony narodowej zlikwidował w swoim resorcie Biuro ds. Utworzenia Obrony Terytorialnej, do którego zadań należała nie tylko ewaluacja działań WOT, ale również wytyczanie nowych kierunków ich rozwoju. W konsekwencji, z perspektywy dostępnych publicznie źródeł wydaje się, że MON jest zadowolone z obecnego kształtu obrony terytorialnej w Polsce i nie widzi potrzeby wytyczania dalszych strategicznych celów.

Potrzebne zmiany

Jakie ruchy MON mógłby podjąć, by poprawić potencjał WOT? Cytowany już gen. Kukuła, odnosząc się do pytania o perspektywy współpracy WOT z samorządami, odpowiedział: „Nie wymieniłem tego w katalogu spraw, które chcemy zmienić w ustawie, ale rzeczywiście widzimy taką potrzebę̨. To rodzi dla nas trochę wyzwań, nawet takich percepcyjnych, zwłaszcza dla żołnierzy zawodowych”. Jest więc w Siłach Zbrojnych świadomość wyzwań i miejmy nadzieję, że przełoży się ona na propozycje długofalowych rozwiązań i ścieżek rozwoju OT.

Wojska Obrony Terytorialnej są pierwszym krokiem w kierunku bardziej kompleksowej obronności Polski, ale warto zadbać, by nie były ostatnim. Jako rodzaj Sił Zbrojnych, którego żołnierze łączą służbę wojskową z normalnymi cywilnymi karierami w społeczeństwie, powinien on przyczynić się do budowania społecznej odporności na wypadek konfliktu. WOT powinien np. inicjować współpracę z samorządami, uczestniczyć w tworzeniu planów zarządzania kryzysowego i organizować szkolenia obronne dostępne dla cywilów (również przy wsparciu trzeciego sektora). Żadne takie inicjatywy nie są obecnie realizowane, przez co postulat tworzenia odpornego społeczeństwa pozostaje właściwie martwy.

To niezwykle ważne, aby w sytuacji konfliktu obywatele wiedzieli od razu, co może ich czekać i jak reagować. Dzięki temu czas reakcji społeczeństwa na komunikaty władzy byłby krótki, a schematy działania przewidywalne. Obecnie ten poziom świadomości na wypadek takich zagrożeń jest co najmniej niski, a jego negatywne skutki widzimy także w mijającym roku, gdy pandemii towarzyszy zamieszanie informacyjne i nieufność obywateli wobec władz. Takie same, a nawet głębsze problemy pojawią się w czasie wojny.

Postulat większego angażowania obywateli w sprawy obronności jest ambitny i możliwy do zrealizowania. Gdy zmierzymy się z wspomnianymi przez gen. Kukułę „wyzwaniami percepcyjnymi”, zauważymy, że duży potencjał tkwi w otwieraniu się Wojska i MON na debatę publiczną z udziałem obywateli i think-tanków. Musimy pobudzić w polskim społeczeństwie wymianę poglądów dotyczącą obronności. By tego dokonać, należy odejść od polityki traktowania wszystkich informacji o obronności jako ściśle tajnych.

Przykładem toksycznego podejścia do polityki informacyjnej, który paraliżuje debatę publiczną, jest ostra reakcja MON na tekst Edyty Żemły i Marcina Wyrwała na portalu Onet z początku tego roku, poświęcony stanowi polskich F-16. Pytania dziennikarzy spotykały się z wymijającymi odpowiedziami, a informacje zebrane przez nich od wojskowych były sprzeczne z oficjalnymi komunikatami MON. Podobna sytuacja przydarzyła się przy innych publikacjach Żemły i Wyrwała, np. dotyczących sytuacji weteranów, którzy zostali pozbawieni wsparcia Ministerstwa. Pomimo obietnic ministra obrony narodowej, finalnie deklaracje pozostały jedynie na Twitterze, a weterani najciężej ranni w Afganistanie dalej musieli walczyć o odszkodowania na leczenie.

Być może zwiastunem zmian jest nowa inicjatywa Sił Zbrojnych – projekt Nowe Urządzenie Polskie, w którym Szef Sztabu Generalnego otwiera się na opinie cywilnych ośrodków. W ten sposób Sztab chce przy udziale wielu środowisk rozpocząć konstruktywną debatę o tym, jak mogą wyglądać zagrożenia i konflikty w perspektywie najbliższych 15 lat i jak Siły Zbrojne RP powinny się na nie przygotować. Należy mieć nadzieję, że ewentualny sukces tego przedsięwzięcia i wynikające z niego pozytywne doświadczenia „przełamią lody” i pozytywnie dotkną także WOT, które w przyszłości mogą zorganizować analogiczny projekt dotyczący swojej strategii działań. Ponadto warto rozważyć postulat reaktywacji Biura ds. Utworzenia Obrony Terytorialnej, które powinno zajmować się opracowywaniem podobnych inicjatyw i nadawać im odpowiedni kierunek rozwoju.

Szersze wyjście do społeczeństwa przez WOT może też poprawić ich wizerunek i sprawić, że nie będą traktowane jako partyjna inicjatywa PiS-u. Godny rozważenia jest pomysł przeniesienia WOT pod kontrolę innego ministerstwa, co zapewniłoby tej formacji większą autonomię.

Choć WOT odnoszą dzisiaj pewne sukcesy, pomagając społeczeństwu w trakcie sytuacji kryzysowych, to powinny dalej się rozwijać. Wszystkie wyżej opisane propozycje służyłyby tworzeniu odporności społecznej w rozumieniu nowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego, a w perspektywie lat mogą sprawić, że nad Wisłą powstanie prawdziwy system obrony terytorialnej. Taki, który będzie obejmował swoimi działaniami obszary zarówno militarne, jak i niemilitarne, a także zostanie zasilony znacznie większą liczbą obywateli chętnych do służby i współpracy w celu budowania obronności i odporności RP.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.