Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Ukrainka, która odmieniła losy Polski. Portret Anny Walentynowicz

Ukrainka, która odmieniła losy Polski. Portret Anny Walentynowicz Autor: Krzysztof Korczyński - http://ecs.gda.pl | Wikimedia

Nowa biografia Anny Walentynowicz pt. „Walentynowicz. Anna szuka raju” to opowieść o heroizmie i nieugiętości najsłynniejszej działaczki Stoczni Gdańskiej. Jednocześnie Dorota Karaś i Marek Sterlingow pokazali oblicze kobiety niepokornej, idealistycznej i ufnej, którą życie nie oszczędzało, a która sama nie zawsze była w porządku względem innych. W biografii Walentynowicz skupiają się wszystkie nieoczywistości PRL i okresu transformacji ustrojowej.

Wszystko zaczyna się na Wołyniu

Jest 15 sierpnia 1929 roku. Na terenach ówczesnej II Rzeczypospolitej, w Siennej (obecnie Sadowa, region hoszczański na Ukrainie) rodzi się jedna z czterech córek Nazara i Pryśki Lubczyk. Matka pochodzi z rodziny Paszkoweć – pielęgnowana jest rodzinna legenda, jakoby byli potomkami kozackiego atamana Semena Nalewajki, który w XVI wieku stanął na czele powstania w latach 1594-1596. Razem ze swoim drugim mężem (pierwszy utopił się) Nazarem mają ponad pięć hektarów ziemi. Oprócz kozackiego pochodzenia, matkę Anny wyróżnia wyznanie. To protestancka wspólnota sztundystów (ukraińskich chłopów).

Dwa lata przed wybuchem II wojny światowej umiera matka Anny; Nazar zostaje więc z 6 dzieci (syn z pierwszego małżeństwa żony oraz jego piątka ze związku z Pryśką). Prawdopodobnie dlatego nie został powołany do armii. Zapewne z tego samego powodu na niczym spełzły marzenia o emigracji do Argentyny (rodzina matki Anny również tam wyemigrowała).

Trudna sytuacja rodziny zmusiła ją do radykalnych kroków. Anna przerwała naukę w szkole podstawowej (ukończyła tylko cztery pierwsze klasy), która i tak została zamknięta przez Niemców (trwała już wojna). Mając 12 lat Anna Lubczyk zostaje wysłana do swojej pierwszej pracy – znajduje zatrudnienie u magnata cukrowego Edmunda Teleśnickiego.

Rozpoczyna się rzeź wołyńska. UPA marzy o utworzeniu państwa ukraińskiego. Mamy rok 1943. Anna razem z rodziną Teleśnickich ucieka z Wołynia. Czy poinformowała o tym swoich bliskich i co skłoniło kilkunastoletnią kobietę do opuszczenia najbliższych? Prawdopodobnie zostaje okłamana przez Teleśnickich – rodzina Anny miała zginąć, a dobroduszni Teleśniccy postanowili uratować przyszłą suwnicową.

Z Wołynia do Gdańska

Przyjeżdżają do okupowanej Polski i zatrzymują się pod Warszawą w Malcowiźnie u rodziny Teleśnickich. Anna w dalszym ciągu pracuje jako służba domowa i na gospodarstwie. Jeszcze będąc na Wołyniu narzekała, że jest to ciężka praca fizyczna od rana do wieczora.

Autorzy biografii wspominają o pięciu wydarzeniach, które mocno odcisnęły się na przyszłej suwnicowej, a które wydarzyły się w trakcie służby u Teleśnickich: samotne spędzanie wieczerzy Wigilijnej, konieczność zabicia ulubionego konia Anny; znalezienie zakopanego skarbu w ogrodzie, który musiała oddać Walentynie Teleśniewicz; w końcu, wraz z dorastaniem Anny, akty molestowania seksualnego ze strony Teleśnickiego i jego synów, a co za tym idzie – próba samobójcza.

Razem ze swoimi pracodawcami przeprowadzają się w 1945 roku do zniszczonego Gdańska. Na Wybrzeżu jak w soczewce skupiają się największe bolączki pierwszych lat powojennych. Ludność niemiecka jest niemile widziana, odbywają się nieliczne, ale publiczne egzekucje. W końcu, po latach ciężkiego znoju, Anna podejmuje decyzję: chce odejść od swojego pracodawcy i zacząć pracować na własnych rachunek. Jest rok 1949. Po 8 latach pracy dla Teleśnickich Anna niemal wyzbyła się ukraińskiego akcentu. Gdy ktoś ją pyta, skąd pochodzi, wymijająco odpowiada, że z Wołynia.

Sytuacja w Gdańsku, ale i całej „nowej” Polsce powoli dryfuje w kierunku „nowego lepszego świata” w wydaniu socjalistycznym: „władze coraz ostrzej zwalczają prywatny handel. W nowym ustroju nie ma miejsca na wolny rynek i szybkie zarobki, a robotnikom należy się zaopatrzenie w po przystępnych cenach. W państwowych sklepach półki bywają puste. W prywatnych są pełne, ale ceny wyższe”. Według władzy różnice w cenach to efekt spekulantów. Siermiężna propaganda potrafi wszystko przekuć w sukces.

Anna pracuje w różnych miejscach: czy w piekarni, czy w fabryce margaryny. Nigdzie nie zasiedziała się jednak dłużej, szukając cały czas swojego kąta na ziemi. W Amadzie (fabryce margaryny) praca może i nie jest zbyt wymagająca, ale brak perspektyw na dokształcenie się i zarabianie tak, aby starczało na coś więcej niż tylko minimum egzystencjalne. Niedaleko Amady Anna widzi górujące budynki Stoczni Gdańskiej. Plakat przedstawiający uśmiechnięta robotnicę z młotkiem i piłką jak magnes przykuwa uwagę Anny. Decyzja może być tylko jedna. Po perturbacjach (Anna musiała poprosić o pomoc przewodniczącą Ligi Kobiet – organizacji, do której Lubczyk się zapisała) 8 listopada 1950 roku 21-letnia Lubczyk zostaje zatrudniona w Stoczni Gdańskiej.

Socjalizm dla każdego

„Będę tak pracować, że nikt nigdy nie będzie chciał mnie zwolnić, wszyscy będą ze mnie zadowoleni” – z takim nastawieniem Anna rozpoczęła kurs spawania elektrycznego. Mimo opóźnienia względem pozostałych kursantów, szybko staje się ulubienicą szefa kursu Zygmunta Kucharka. Zapisuje się do Związku Młodzieży Polskiej. Chłonie i wierzy w idee socjalizmu: uczciwość, sprawiedliwość, pracowitość. Paradoksalnie, tak jak w kapitalizmie, tak w socjalizmie furtką do lepszego życia miała być ciężka praca.

Po zdanym egzaminie (relacja z niego ukazała się w „Głosie Stoczniowca”), Anna najpierw pracuje na wydziale kadłubowym K2, a później zostaje przeniesiona na wydział wyposażeniowy W3. Stocznia Gdańska staje się oczkiem w głowie ówczesnych władz. Po zmianie granic Polska Ludowa zyskała setki kilometrów granicy morskiej. Odbudowana z zgliszczy stocznia w 1948 roku zwodowała pierwszy statek.

Rozpoczyna się walka z czasem. Realizacja pierwszego planu sześcioletniego wisi na włosku. Ale od czego jest socjalistyczne współzawodnictwo i przodownictwo pracy? Prym wiedzie młoda Anna Lubczyk, która co rusz wypełnia kolejne normy stając się ulubienicą władz gdańskiej stoczni.

Premie finansowe, medale, pochwały – Anna staje się wzorem godnym naśladowania. W ślad za tym idą kolejne zmiany: wręcz zachwyt nad tym, jak postępuje i co ze sobą reprezentuje nowa władza. Zawsze mówiła, to co myśli, a teraz mogła zgodnie z własnym sumieniem wytykać błędy tym, którzy nie przykładali się do pracy. „Anna lubi narady kolektywu, na których można piętnować błędy i odchylenia, zwrócić uwagę kolegom i koleżankom czy obsztorcować majstra” – wydaje się, że Anna pierwszy raz znajduje swój raj na ziemi.

III Światowy Zlot Młodych Bojowników o Pokój staje się okazją, aby spotkać się z przedstawicielami innych socjalistycznych republik. Do Berlina – wówczas podzielonego, ale jeszcze nie murem – jedzie również Anna. Zlot trwający dwa tygodnie, kończy się ucieczką kilku osób – władza ostrzega, że nie można o tym mówić głośno po powrocie do kraju. Jak Lubczyk wspomina po latach wizytę w stolicy NRD? „We wschodnim Berlinie wszystko żyło radosnym, wielkim świętem (…). Tam, w Berlinie Zachodnim, kiedy patrzyliśmy przez Bramę Brandenburską, widzieliśmy tylko amerykańskich żołdaków z automatami i czołgami. Tak obstawili swoje granice przed manifestacją na rzecz pokoju młodzieżą podżegacze wojenni”. Przekornie można powiedzieć, że i w Polsce Ludowej już za kilka lat pokojowe manifestacje stoczniowców czy górników również spotkają się z równie „pokojowym” nastawieniem PZPR.

Robotniczy raj

Można by pomyśleć, że w ślad za sukcesami na polu zawodowym, tak i w życiu prywatnym Anna osiągnie stabilizację. W końcu udaje jej się otrzymać mieszkanie, a w 1952 roku rodzi swojego jedynego syna Janusza. Niestety ojciec dziecka nie podołał wyzwaniu ojcostwa i Anna samotnie wychowywała swoje dziecko.

Związek z niedoszłym mężem Ryszardem (Anna nigdy o nim nie opowiadała dziecku) kończy się konfliktem – Anna wyprowadza się z mieszkania. „Zmienił się ustrój, ale nie zwyczaje” – samotna matka z dzieckiem to dalej symbol nieudacznictwa. A jednak po urlopie macierzyńskim – wszak władza socjalistyczna dba o swoich robotników – Anna wraca z podniesionym czołem do stoczni. Jak czytamy w „Dzienniku Bałtyckim”: „Hanka Lubczyk jest jedną z najlepszych w stoczni. Osiąga przeciętnie 270 do 300 procent normy”.

Lubi współzawodniczyć, co nie podoba się reszcie załogi, która zarzuca jej karierowiczostwo. Przeprowadzka na Grunwaldzką 49 (będzie tam mieszkała do końca życia) to spełnienie ogromnego marzenia Anny Lubczyk. Robotniczy raj: okazuje się, że american dream jest możliwy również w latach 50. w Gdańsku.

Kiedy nie pracowała, aktywnie uczestniczyła w spotkaniach ZMP i Ligi Kobiet. Swoją szczerością napytała sobie jednak biedy – nie pierwszy i nieostatni raz w życiu. Potrafiła otwarcie krytykować i wytykać błędy kolegów i koleżanek. Jej coraz głośniejsze nawoływanie o lepsze warunki dla pracowników stoczni nie przysporzyły jej przyjaciół – skończyło się przesłuchaniem w stoczniowym Urzędzie Bezpieczeństwa. Na życiorysie pojawia się pierwsza rysa: słuchanie Radia Wolna Europa. Wiąże się z Kazimierzem Walentynowiczem. Najpierw chrzest Anny, po którym nastąpił ślub. Jest rok 1964.

„Solidarność” bez solidarności

Historia przyspiesza. W 1956 i 1968 roku Anna nie odegrała żadnej roli w wydarzeniach politycznych, ba, wręcz nie miała na to czasu, bo praca była najważniejsza. Ciężka praca w trudnych warunkach pozostawiły trwały uszczerbek na zdrowiu Anny – już – Walentynowicz. Wygrała walkę z rakiem, ale musiała przenieść się na inny wydział Stoczni Gdańskiej. W 1960 roku została suwnicową na wydziale W2. Tutaj po raz kolejny rozpoczęła swój bój o sprawiedliwość i równość: prywatna walka o godne wynagrodzenie. Wszystko zmienił rok 1970.

Radykalne podwyżki cen żywności, skandaliczne warunki pracy, brak zaopatrzenia. To wszystko musiało w końcu eksplodować. Podczas grudniowych strajków Walentynowicz przygotowuje posiłki dla protestujących. Na początku 1971 roku wchodzi w skład delegacji, która ma spotkać się z Edwardem Gierkiem – zastępującym Władysława Gomułkę na stanowisku I Sekretarza KC PZPR. Anna coraz wyraźniej widzi, że cały system, to jedno wielkie oszustwo (malowanie trawy na zielono, oblewanie budynku, w którym odbywało się spotkanie z Gierkiem, żeby było chłodniej). Anna w końcu rozumie, że walka o prawa pracownicze musi stać się priorytetem. W 1978 roku zostaje współzałożycielką Wolnych Związków Zawodowych. Poznaje Bogdana Borusewicza, Lecha Kaczyńskiego, Jacka Kuronia, Andrzeja Kołodzieja, ale przede wszystkim Lecha Wałęsę.

8 sierpnia 1980 roku Walentynowicz zostaje zwolniona ze Stoczni Gdańskiej zaledwie pięć miesięcy przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Efektem jest protest stoczniowców (w tym czasie powstaje NSZZ „Solidarność”), a jednym z postulatów jest przywrócenie Walentynowicz do pracy. Władza ulega temu i innym żądaniom.

Nieformalnym liderem strajku jest elektryk Lech Wałęsa. Zresztą pojawienie się w książce późniejszego osoby przewodniczącego „Solidarności” i przyszłego prezydenta jest o tyle zaskakujące, że nagle biografia Walentynowicz w równym stopniu przeplatana jest biografią Wałęsy. Nie sposób zrozumieć tego zabiegu autorów.

Spotkanie tak dwóch silnych osobowości musi skończyć się konfliktem. W trakcie wizyty u Jana Pawła II w Rzymie doszło do kuriozalnej sytuacji, którą musiał łagodzić sam Ojciec Święty. Żadne nie chciało zrobić ustąpić. Żadne też, nawet w następnych latach, nie wyciągnęło ręki na przeprosiny. To zresztą pewien symbol lat 80. i 90. – osobiste niesnaski i konflikty często były ważniejsze niż wszystko inne. Warto jednak dodać, że Anna wiedziała, że Wałęsa współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa, więc miała wszelkie prawo nie ufać mu.

W trakcie stanu wojennego Walentynowicz była internowana i przetrzymywana w Puszczy Romnickiej, trzy kilometry od miasteczka Gołdap. Następnie w 1983 roku stanęła przed sądem w Grudziądzu za organizację strajku w 1981 roku (kara w zawieszeniu). Do więzienia jednak trafiła po tym, jak próbowała wmurować tablicę upamiętniającą ofiary kopalni „Wujek”.

Krytykowała ówczesne kierownictwo „Solidarności” za zbyt ugodową politykę względem władzy i Okrągłego Stołu. Zepchnięta na margines, nie odegrała już większej roli w polityce po 1989 roku (próbowała dostać się do Sejmu w wyborach w 1993 roku). Ostatnie lata życia to powrót na Wołyń do – jak się okazało – rodziny, która przetrwała wojenną zawieruchę i lata powojenne. Do Sadowej wracała wielokrotnie: pierwszy raz w 1996 roku. Zmarła 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie pod Smoleńskiem.

***

Anna Walentynowicz była symbolem minionej epoki. Jak w soczewce widzimy początkową fascynację ideami socjalizmu, która później, z każdym kolejnym rokiem fałszywej szczęśliwości PRL, zamienia się w realistyczną ocenę systemu, który nie działa. W biografii jednego z filarów Solidarności dostrzegam ogromny wewnętrzny konflikt moralny i wewnętrzną walkę o to, jak być powinno. Bo kiedy dochodzi do starcia z ludźmi pokroju Wałęsy, nagle wszystkie ideały schodzą na dalszy plan, a liczy się tu i teraz. Trzeba oddać bohaterce, że do samego końca nie sprzeniewierzyła się wyznawanym wartościom, co na pewno przysporzyło jej tylu samo przyjaciół, co i wrogów.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.