Po konferencji premiera Morawieckiego. Jak wyglądają obostrzenia pandemiczne w wybranych krajach Europy i czy rzeczywiście Polacy mają lżej?
W skrócie
Na piątkowej konferencji prasowej Mateusza Morawieckiego trudno nie było odnieść wrażenia, że premier ogłasza – lekki, ale jednak – sukces. Malował on obraz Polski jako „zielonej wyspy”, w której przedsiębiorcy mają zapewnione przyjazne środowisko do rozwoju nawet w dzisiejszych trudnych czasach. Morawiecki podał przykłady innych europejskich państw, w których obostrzenia mają być cięższe niż nad Wisłą: m.in. godzina policyjna w Czechach, konieczność noszenia ze sobą „certyfikatu” we Francji czy też „zupełne zamknięcie gospodarek” w krajach takich Wielka Brytania i Włochy. Przekaz był jasny – u nas wcale nie jest tak źle. Czy tak jest rzeczywiście? Jakie są aktualne restrykcje w Europie i jak na ich tle wyglądają polskie obostrzenia?
Czechy – pandemiczny „prymus” Europy
Najwięcej przypadków zachorowań na 100 tys. mieszkańców wśród państw Europy przez ostatnie dwa tygodnie według danych Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) z 6 listopada odnotowano w Czechach (1585,8).
Nasi południowi sąsiedzi byli pierwszym państwem w Europie, w którym wprowadzono drugi lockdown najbardziej podobny do tego z wiosny. Znaczące zaostrzenie reguł potrwa co najmniej do 20 listopada. W całym kraju ogłoszono kwarantannę od 21.00 do 4:59 z pewnymi wyjątkami (przejazd do pracy, sytuacja kryzysowa, np. zdrowotna, wyprowadzanie psów w promieniu do 500 m od domu). Przemieszczanie w pozostałych godzinach jest dozwolone w celu zawodowym, dla zrobienia niezbędnych zakupów, opieki nad dziećmi i osobami starszymi, dla pracy wolontariackiej, wizyty na cmentarzu i dla koniecznych wizyt rodzinnych.
Od poniedziałku do soboty w godzinach od 5.00 do 20.00 otwarte są tylko wybrane sklepy i lokale usługowe: spożywcze, kosmetyczne, farmaceutyczne, z asortymentem dla zwierząt, kioski, ogrodnicze, z materiałami budowlanymi, a także pralnie, mechanicy, kwiaciarnie i serwisy sprzętów elektronicznych. Restauracje i bary są zamknięte, a catering możliwy jest w nich od 6.00-20.00. W niedzielę i bez ograniczeń jeżeli chodzi o czas otwarcia mogą funkcjonować stacje benzynowe, apteki i sklepu na stacjach i lotniskach. W publicznych miejscach mogą spotkać maksymalnie dwie osoby lub więcej jeżeli są one członkami tego samego domostwa. Wprowadzony jest również zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych. Szkoły i uniwersytety działają zdalnie, natomiast przedszkola pozostają otwarte.
Restrykcyjne obostrzenia w Zjednoczonym Królestwie
Jednym z europejskich liderów w zakresie restrykcyjności obostrzeń jest Wielka Brytania. I to pomimo tego, że w ciągu ostatnich dwóch tygodniach odnotowała 469,2 przypadków COVID-19 na 100 tys. mieszkańców, czyli ponad trzykrotnie mniej niż w Czechach
W Zjednoczonym Królestwie ogłoszono zwiększenie puli restrykcji od 5 listopada do co najmniej 2 grudnia. Opuszczenie miejsca zamieszkania w Wielkiej Brytanii możliwe jest, aby wykonać obowiązki zawodowe i szkolne, pomóc w opiece nad starszymi, chorymi lub dziećmi lub zrobić niezbędne zakupy. W stacjonarnych sklepach zakazano sprzedaży towarów „zbędnych”, m.in.: ubrań, sprzętu domowego i elektronicznego. Zamknięto puby i restauracje, a usługi „na wynos” dostępne są w nich do godz. 22.00. Nie mogą być otwarte również hotele, obiekty sportowe i kulturalne, zawieszono także działalność salonów fryzjersko-kosmetycznych.
W kontekście spotkań towarzyskich wprowadzono pojęcie „support bubble”. Osoby dorosłe mieszkające same lub jedynie z dziećmi mogą połączyć się z niedaleko oddalonym gospodarstwem domowym i być traktowana z perspektywy obostrzeń jako jedna, spójna grupa – gościć się nawzajem i spędzać razem czas bez obostrzeń (nie można zmienić składu „support bubble” w trakcie trwania lockdownu).
Obowiązuje ogólny zakaz spotkań towarzyskich i rodzinnych nawet w prywatnym domu, poza tymi na otwartym powietrzu z maksymalnie jedną osobą spoza swojego „support bubble”. Szkoły pozostają otwarte a uniwersytety nauczają hybrydowo. Wprowadzono limit do 30 osób w trakcie ceremonii pogrzebowej, zakazano ślubów (z wyłączeniem ślubów na łożu śmierci), a do świątyń można wejść jedynie w celu indywidualnej modlitwy.
Niemiecki realizm
W zeszłą środę miało miejsce zupełnie inne pod względem nastroju przemówienie przywódcy kraju dużo sprawniejszego i bogatszego od Polski, który ponadto jest uważane za państwo z najlepszymi wskaźnikami walki z pandemią w Europie. Kanclerz Angela Merkel szczerze stwierdziła, że sytuacja jest trudna i konieczna jest mobilizacja całego społeczeństwa, aby święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok można było powitać ze względnym spokojem. Jednocześnie zapowiedziała, że niemieccy obywatele muszą się przygotować na tzw. miękki lockdown do co najmniej do marca przyszłego roku (sic!). W Niemczech w ostatnich dwóch tygodniach odnotowano łącznie 259,9 przypadków COVID-19 na 100 tys. mieszkańców.
Kanclerz, po negocjacjach z szefami rządów landów, zapowiedziała wówczas zwiększenie obostrzeń w całym kraju od 2 listopada do co najmniej grudnia. 16 listopada władza federalna i regionalna ponownie spotka się, aby ocenić sytuację i zaplanować konieczne poprawki na podstawie danych z poprzednich 7 dni.
W ramach obowiązujących ograniczeń wyjście z domu jest możliwe, gdy ma ono na celu: pracę zawodową, niezbędne zakupy, wizyty lekarskie lub pomoc potrzebującym, m.in. opiekę nad osobami starszymi lub nad dziećmi i indywidualny wysiłek fizyczny. W Niemczech zamknięte zostały m.in.: restauracje i bary (oprócz usług „na wynos”), salony fryzjersko-kosmetyczne, obiekty kulturalne (m.in. kina, teatry) i publiczne centra rekreacyjne (baseny, siłownie, sauny). Zakazane są wieloosobowe spotkania towarzyskie także w prywatnych domach. Spotkania w miejscach publicznych nie mogą przekraczać 10 osób łącznie przy założeniu spotkania się osób z maksymalnie dwóch gospodarstw domowych. Za naszą zachodnią granicą obowiązuje silna rekomendacja pracy zdalnej, jeżeli jest to możliwe, a szkoły i przedszkola pozostają otwarte. Noszenie maseczek jest obowiązkowe w transporcie publicznym i sklepach, w których może przebywać 1 klient na 10 m2 powierzchni. Ze względu na konstytucyjne wątpliwości nie zakazano protestów i praktyk religijnych. Domy opieki społecznej w dalszym ciągu przyjmują gości.
Francuski chaos?
W ten sam dzień co Niemcy swój lockdown ogłosiła Francja – z terminem wejścia w życie w piątek 30 października i perspektywą obowiązywania do 1 grudnia. 12 listopada zostanie przeprowadzona analiza jego efektów i zaplanowanie ewentualnych korekt. We Francji w ostatnich dwóch tygodniach odnotowano łącznie 898,8 przypadków COVID-19 na 100 tys. mieszkańców.
Nad Sekwaną obywatele mogą opuścić dom, aby udać się do pracy, szkoły (także na uniwersytet), lekarza, lub dla zrobienia niezbędnych zakupów; aby odebrać przesyłkę, pomóc starszym, chorym i dzieciom, a także w celu jednogodzinnego wysiłku fizycznego na dzień i wyprowadzenia psów w promieniu 1 km od miejsca zamieszkania. Francuzi wychodząc z domu muszą mieć ze sobą podpisany formularz, w którym zaznaczają cel i godzinę wyjścia (dostępna jest również elektroniczna wersja na smartfony).
Zamknięte zostały restauracje, bary i usługi nie pierwszej potrzeby. W liceach i na uniwersytetach większość zajęć odbywa się online, z bibliotek można korzystać tylko po uprzednim umówieniu, a w całym kraju obowiązuje praca zdalna, jeżeli jest to możliwe. Choć zakazano odprawiać mszy, to miejsca religijne mogą być otwarte na śluby (maksymalnie dla 6 osób) i pogrzeby (do 30 uczestników). Maseczki należy nosić w transporcie publicznym i zamkniętych pomieszczeniach. Zakazano również podróży pomiędzy regionami wewnątrz Francji. DPS-y mogą przyjmować gości.
Wraz z zaostrzeniem ogólnonarodowych restrykcji, zlikwidowano wcześniej wprowadzone lokalne nocne kwarantanny (od 21.00 do 6.00), które obejmowały największe metropolie, m.in. Paryż i Marsylię. Brak jasnego przekazu odnośnie zniesienia godziny policyjnej i definicji „niezbędnych” towarów dostępnych w sprzedaży skutkowało chaosem informacyjnym i plagą mandatów. Od 30 października do 3 listopada ten właśnie chaos i pojawianie się towarzyskich zgromadzeń w miejscach publicznych spowodowało wypisanie 14 tys. mandatów. Zaczęły się pojawiać głosy, aby wobec tej sytuacji przywrócić nocną kwarantannę w największych miastach.
Strach przed „twardym” lockdownem na południu Europy
Hiszpania i Włochy, pomimo podobnych doświadczeń z pierwszą falą koronawirusa, podjęły odmienne decyzje w kontekście obecnych restrykcji. Szczególnie rząd na Półwyspie Apenińskim stara się uniknąć twardego lockdownu.
We Włoszech dekretem ministra zdrowia wprowadzono ograniczenia w działalności i mobilności społeczeństwa na terenie całego kraju co najmniej do 24 listopada. W ostatnich dwóch tygodniach na Półwyspie Apenińskim odnotowano 595 przypadków COVID-19 na 100 tys. mieszkańców. Zamknięto ulice, place i parki dla swobodnego przebywania już od godziny 21.00. Postawiono mocną rekomendacje nie opuszczania najbliższej okolicy z wyjątkiem pracy, edukacji i powodów zdrowotnych. Restauracje i bary działają od godz. 5.00 do 18.00 („na wynos” do 24.00), a przy jednym stoliku mogą znajdować się maksymalnie cztery osoby. Otwarte pozostają również salony fryzjersko-kosmetyczne. Zamknięto za to obiekty kulturalne, baseny, siłownie i trasy narciarskie. Dozwolony jest wysiłek fizyczny na zewnątrz. Uniwersytety i szkoły średnie pracują w dużej mierze w trybie zdalnym. Maseczki należy nosić wszędzie oprócz domów prywatnych. Zgromadzenia po uroczystościach kościelnych: ślubach, chrzcinach i pogrzebach są zakazane. Poza ogólnonarodowymi restrykcjami poszczególne regiony mogą je zaostrzać w zależność od liczby zakażeń.
Drugim krajem, który szczególnie mocno odczuł na wiosnę konsekwencje koronawirusa była Hiszpania. W ostatnich dwóch tygodniach odnotowano 596,6 przypadków COVID-19 na 100 tys. mieszkańców. Rząd w Madrycie wprowadził tydzień temu kwarantannę na całym terytorium kraju (z wyłączeniem Wysp Kanaryjskich) w godzinach od 23.00 do 6.00. Przemieszczać można się tylko w celu pracy, kupna lekarstw czy artykułów spożywczych. Publiczne i prywatne zgromadzenia zostały ograniczone do 6 osób, a maseczki należy nosić w transporcie publicznym i obiektach zamkniętych.
Pozostałe obostrzenia są regulowane na poziomie regionalnym. Na przykład w wielu regionach maseczki są wymagane także na zewnątrz, a władze regionalne mogą zadecydować o zamknięciu swoich granic. Władze centralne nie przyznały jak na razie kompetencji regionom do wprowadzenia nakazu pozostania w domach, który był wykorzystywany na wiosnę. Dodatkowo rząd centralny proceduje obecnie ustawę, która przedłuża stan wyjątkowy w całym kraju do 9 maja 2021 r. i przyznaje regionom kompetencje do wprowadzenia lokalnych lockdownów.
A była tam Szwecja?
A jak sytuacja wygląda w kraju, który w ostatnich miesiącach był przedstawiany jako alternatywny model podejścia do walki z pandemią? W dalszym ciągu szwedzki rząd nie wprowadza twardych regulacji, lecz opiera się o rekomendacje, których jednak szwedzcy obywatele przestrzegają w sposób karny.
Owe rekomendacje zakładają m.in. zalecenia o unikaniu transportu publicznego, zakupów w sklepach stacjonarnych i galeriach handlowych innych niż niezbędne czy wizyt na siłowni. Dodatkowo rząd rekomenduje pracę zdalną, istnieją również limity co do osób siedzących przy jednym stole w restauracji.
Co istotne, w ostatnim czasie rośnie liczba zachorowań – w ostatnich dwóch tygodniach ten odsetek wynosi 317,1 na 100 tys. mieszkańców, czyli więcej niż np. w Niemczech. W konsekwencji ostrzejsze rekomendacje wprowadzono w 7 z 21 regionów kraju, ale obejmujących aż 70% szwedzkiej populacji.
Polskie restrykcje jednymi z najlżejszych w Europie?
Ten europejski przegląd obostrzeń pokazuje jak szeroka jest gama wprowadzanych dzisiaj przepisów w obliczu postępującej pandemii. Trudno zidentyfikować jeden model czy jedną logikę stojącą za różnorodnością podejmowanych działań. Szukając wspólnego mianownika czy też najczęściej powtarzających się obostrzeń, wskazać można na: rekomendację pracy zdalnej i nauczania online w szkolnictwie wyższym, noszenie maseczek w transporcie publicznym i w zamkniętych pomieszczeniach, przyzwolenie na jedynie niezbędne zakupy (choć różnie definiowanie), zamknięcie restauracji, barów i obiektów kulturalnych, a także zakaz masowych zgromadzeń.
Jak na europejskim tle wypada Polska? Czy obywatele innych państw mają dużo gorzej, tak jak próbował przekonać opinię publiczną premier Morawiecki na piątkowej konferencji? Generalnie – nie. W ostatnich dwóch tygodniach odnotowano u nas 663,6 przypadków COVID-19 na 100 tys. mieszkańców (więcej m.in. od Włoch, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii). Szkoły podstawowe w większości europejskich krajów pozostają otwarte; obowiązek zasłaniania ust i nosa na w przestrzeni publicznej wśród opisanych krajów obowiązuję tylko we Włoszech i części regionów innych państw; w krajach europejskich zasadą nie jest obowiązujące u nas zamknięcie galerii handlowych ani zakaz przemieszczania dla dzieci i młodzieży do 16. roku życia bez pełnoletniego opiekuna.
Oczywiście przy całej różnorodności wprowadzanych obostrzeń znajdziemy także obszary, w których polskie restrykcje pozostają lżejsze niż w krajach europejskich na czele z brakiem kwarantanny w godzinach nocnych czy systemem formularzy stosowanych we Francji.
Co jednak istotne i co może drażnić we wczorajszej konferencji premiera Morawieckiego, to styl komunikacji szefa polskiego rządu. Triumfalizm, wytykanie ciężkiej sytuacji innym (choć samemu wcale nie jest się w dużo lepszej), brak zdolności do samokrytyki i przyznania się do popełnionych błędów (choćby w stylu premiera Czech, Andreja Babisia, który niedawno przeprosił naród za swoje pomyłki).
Pod koniec kwietnia na naszych łamach Paweł Musiałek pisał o potrzebie prowadzenia efektywnej polityki informacyjnej, aby restrykcje miały w ogóle szansę przynieść zamierzony efekt. Niestety, pozostaje to pobożnym życzeniem. Piątkowe wystąpienie premiera niestety nie przypominało tych z początków wiosennej fali, w których można było odnaleźć przyznanie się do niewiedzy i wybrzmiewała powaga sytuacji – sytuacji, która obecnie ma znamiona wywołania dużo tragiczniejszych konsekwencji niż pierwsza fala pandemiczna. Zwłaszcza, że kryzys wcale niedługo się nie skończy. Zapowiedzi Angeli Merkel i rządu hiszpańskiego o prawdopodobnych restrykcjach odpowiednio do marca i maja przyszłego roku pokazują, że przed nami jeszcze długa walka. W tej sytuacji pokora jest niezbędna – nie tylko wśród społeczeństwa, ale także wśród rządzących.
Anglojęzyczna wersja materiału do przeczytania tutaj. Wejdź, przeczytaj i wyślij swoim znajomym z innych krajów!
Artykuł (z wyłączeniem grafik) jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zezwala się na dowolne wykorzystanie artykułu, pod warunkiem zachowania informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie „Dyplomacja publiczna 2020 – nowy wymiar”. Prosimy o podanie linku do naszej strony.
Zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2020 – nowy wymiar”. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.