Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Sokołowski: Polacy prześnili swoją rewolucję seksualną

Sokołowski: Polacy prześnili swoją rewolucję seksualną https://pl.wikipedia.org/wiki/Protesty_przeciwko_zaostrzeniu_przepis%C3%B3w_dotycz%C4%85cych_aborcji_w_Polsce#/media/Plik:02020_0691_Protest_against_abortion_restriction_in_Krak%C3%B3w,_October_2020.jpg

„Polska rewolucja seksualna już się odbyła. Nasze zachowania są zupełnie inne, niż były u progu III RP. Ale jest to rewolucja prześniona: odbyta-ale-nie-przeżyta, dokonana w treści, ale nie w formie i w języku. W 1989 r. weszliśmy w kontakt z konsumpcjonistyczną (również wobec seksu) kulturą Zachodu jako społeczeństwo ukształtowane przez Wyszyńskiego i Gomułkę. Czyli konserwatywne w swojej obyczajowości, zakorzenione w rodzinnych rytuałach, niemożliwych do odprawienia bez udziału Kościoła. Nie ma polskiej rodziny bez wspólnej Wigilii, bez cmentarza na Wszystkich Świętych, bez kościelnego ślubu i wesela. To zapewniło Kościołowi więź z tkanką społeczną i uczyniło go panem form, w jakich przejawiały się podstawowe elementy życia społecznego Polaków” – mówi Jacek Sokołowski, ekspert ds. wymiaru sprawiedliwości, w artykule dla „Dziennika Gazety Prawnej” pod tytułem „Ostatni koniec PiS”.

„W PRL problem normatywnej regulacji aborcji nie był silnie eksponowany w politycznej agendzie Kościoła. Wiernych napominano w listach pasterskich i nie sposób hierarchom odmówić zaangażowania. Ale nigdy nie próbowali uczynić tego tematu (dla komunistów przecież politycznie dość neutralnego) przedmiotem negocjacji i przepychanek z władzami (w przeciwieństwie np. do sprawy budownictwa sakralnego, w której Kościół potrafił mocno – i dość skutecznie – na władzę naciskać). Dlaczego kwestia aborcji stała się centralnym punktem agendy politycznej Kościoła w III RP? Oczywiście po trosze z pychy i poczucia, że teraz się da (zwłaszcza tak było na początku, w pierwszej połowie lat 90.). Ale z biegiem czasu dużo bardziej z poczucia, że skoro nie możemy realnie niczego powstrzymać, to musimy ratować symbole. Żądanie zakazu aborcji (realnie pozbawionego znaczenia wobec powszechnej dostępności podziemia aborcyjnego, z którym nie przypominam sobie, by Kościół jakoś walczył) było tym sztandarem, totemem, poprzez który komunikowano społeczeństwu – a może jeszcze bardziej sobie – że nic się nie zmienia, jesteśmy konserwatywni i wierni nauczaniu Jana Pawła II” – uważa Sokołowski.

„Być może dlatego, że „kompromis” aborcyjny był wielkim symbolem tej hipokryzji, która utrzymywała jaką taką spójność tego dziwnego społeczeństwa. Istotą owego „kompromisu” nie było wszak wyważenie racji obu stron ideologicznego sporu (bo – tak jak je sformułowano – wyważyć się ich nie da). Była nią realność, w której – mimo nominalnie obowiązującego zakazu przerywania ciąży – aborcji można dokonać bez problemu, bo nie jest to ścigane. Wyrok TK potraktowano jak zapowiedź władzy, że właśnie zmieni się ta istota sprawy. Ludzie odebrali go jako zagrożenie, że „nie wolno” zostanie przekształcone w „nie można”. Skoro więc nie chcecie pozwolić nam żyć w dwójmyśleniu (które nie jest dla nas wygodne, ale pozwala nam pogodzić przywiązanie do tradycji z naszym prawdziwym stylem życia), tylko chcecie nam przykręcić śrubę, to my wam teraz pokażemy” – komentuje ekspert.

„Czego nie rozumie z kolei opozycja – siłą napędową protestów nie są lewicowi radykałowie i najmłodsze „pokolenie TikToka i LGBT” (choć oni są może najbardziej widoczni). Dużą część ich uczestników – może większość, zwłaszcza na prowincji – stanowią właśnie ludzie uwikłani w dwójmyślenie pomiędzy przywiązaniem do tradycji a odmiennymi od niej realiami swojego życia. Oni nie chcą liberalizacji prawa aborcyjnego i niespecjalnie zależy im na wynoszeniu PO (czy kogokolwiek) do władzy. Oni, a przede wszystkim one, wyrażają sprzeciw wobec tego, że zabrano im pewne złudzenie – poczucie, że mają prawo uczestniczyć w swojej tradycyjnej kulturze, mimo że od dawna postępują sprzecznie z nakazami wydawanymi przez symbolicznego jej władcę, czyli Kościół katolicki” – uważa Sokołowski.