Siedem grzechów głównych polskiego rynku pracy
W skrócie
Coraz częściej rozbrzmiewają głosy, że polska transformacja – a w efekcie również nasz bieżący kształt życia gospodarczego – nie stanowi idealnego tworu.
Polski kapitalizm ma ładną twarz, gdy spogląda się na starannie wyselekcjonowane słupki i cyfry PKB. Jeśli jednak zwrócimy się ku szerszemu oglądowi oraz konkretnym, ludzkim historiom, trudno nie zauważyć, że sytuacja nie jest tak prosta.
Barwnie opisują to coraz częściej wydawane w Polsce reportaże o pracy i pracownikach, takie jak Urobieni. Reportaże o pracy Marka Szymaniaka, Nie hańbi Olgi Gitkiewicz czy Cięcia. Mówiona historia transformacji Aleksandry Leyk i Joanny Wawrzyniak. Pokazują one konkretne oblicze polskiego kapitalizmu w praktyce – z twarzami, imionami, codziennym kieratem. Zawierają one subiektywne ludzkie doświadczenia, które – choć oczywiście partykularne – obrazują w pewien sposób choćby niektóre elementy rynku pracy.
Dla zarysowania niektórych z tych zagadnień odwołałem się w luźny sposób do tradycyjnego schematu siedmiu grzechów głównych, wybierając kilka z nich. Przyjrzyjmy się im.
Pycha
W okresie transformacji Rzeczpospolita przyjęła model przemian skopiowany z rozwiązań zachodnich. Takie podejście spowodowało, że w latach 90. mało kto z decydentów na poważnie zadał sobie pytania, czy radykalnie liberalny kierunek przemian jest najwłaściwszy. Do dziś zresztą rozlegają się czasami obawy, czy pewne zmiany dotychczasowych rozwiązań to nie powrót do PRL-u.
W reportażach można znaleźć opowieści, w których pracodawcy egzekwowanie praw pracowników traktują z niechęcią. W reportażu Urobieni Marek Szymaniak opisuje sytuacje z wałbrzyskiej fabryki Toyoty, gdzie wyjście do toalety w czasie pracy czy choroba zatrudnionego są problematyczne i mogą skutkować istotnymi nieprzyjemnościami.
Nieczystość
Nieczystość można by potraktować nieco metaforycznie jako tendencję do czynienia drugiego człowieka przedmiotem i narzędziem realizacji swoich zamiarów.
W prezentującej polską transformację oczami pracowników książce Cięcia powtarza się pewien motyw. Niezależnie od prezentowanej historii, pracownicy zdawali sobie sprawę z „konieczności wyrzeczeń”. Nie mieli złudzeń, że okres przemian będzie łatwy. Dlatego też godzili się na kolejne ograniczenia.
Nie wszystko jednak posłusznie przyjmowano – chociażby w przypadku załogi warszawskiej fabryki Wedla. Nie akceptowano chociażby tego, że jeden z kilku właścicieli fabryki w czasach transformacji wolał najpierw zwalniać samotne matki, bo uznawano je za mniej wydajne (całe szczęście pomogła tu reakcja związków zawodowych), lub tego, że z firmy usuwano jej tradycje, będące czymś ważnym dla załogi zakładu.
Lenistwo
Jak wskazał prof. Andrzej Szahaj w rozmowie z Markiem Szymaniakiem opublikowanej w Urobionych, przed Polską w latach 90. stało kilka scenariuszy przemian.
Wybrano mocno neoliberalny. Dlaczego? Jakkolwiek kuriozalnie to zabrzmi – bo po prostu innych nie poddano poważnej debacie – według prof. Szahaja miał na to wpływ brak czasu, ale i chęci.
W wywiadzie wspomniana jest też problem jest problematyczna rola państwa. Do większości firm Państwowa Inspekcja Pracy zagląda bardzo rzadko – statystycznie raz na kilkadziesiąt lat. Gdy już tam zawita, w przypadku nadużyć może nałożyć symboliczny mandat. Sądy pracy procedują w sposób zniechęcający do ubiegania się o sprawiedliwość – procesowanie się jest kosztowne i długotrwałe.
Skapitulowały również i media. Nawet instytucję związków zawodowych, mającą przecież być podstawowym środkiem samoobrony pracowniczej, dziennikarze konsekwentnie Polakom obrzydzali. Narracja medialna w ostatnich latach jest w znacznej mierze negatywna. Zatomizowanym pracownikom, nie objętym wydajną ochroną państwa, obrzydzono nawet ich własną inicjatywę.
Leon XIII mówi jak być powinno
Powyżej podane wzmianki to tylko kilka ilustracji, prezentowanych z drugiej (albo nawet kolejnej) ręki – pytanie, jak konkretnie wygląda stan faktyczny. Niemniej, zdaje się, że wielu Polaków pozostaje w swoich miejscach pracy w trudnym położeniu.
Gdy Europa wchodziła w XX wiek, papież Leon XIII pisał w encyklice Graves et Communi: „Dla przyrodzonej łączności ludu ze stanami wyższymi, zacieśnionej jeszcze ściślej przez ducha braterstwa chrześcijańskiego, cokolwiek się czyni dla wspomożenia ludu, wszystko to odbija się zbawiennie i na tych stanach”. Wchodząc dużymi krokami w wiek XXI, lekcja sprzed przeszło stulecia pozostaje aktualna.
[pierwotna wersja tekstu zawierała odwołanie do sprawy samobójstwa pracownicy fabryki Amiki we Wronkach w 2017 roku; wzmianka ta została oparta tylko na jednym tekście reportażu, i to w niedokładny sposób, a co najmniej zważywszy na delikatność sprawy nie powinno to mieć miejsca bez rzetelnego, głębszego zbadania tematu i ostrożności w wypowiedzi; do tekstu wkradły się także inne błędy czy wątpliwości, opuszczone czy zmienione w zaktualizowanej wersji – za wszystkie te problemy przepraszam]
Korzystałem z reportażu „Urobieni. Reportaże o pracy” Marka Szymaniaka (wyd. Czarne, 2016), „Nie hańbi” Olgi Gitkiewicz (wyd. Dowody Na Istnienie, 2017), raportu z badań „Cięcia. Mówiona historia transformacji” Aleksandry Leyk i Joanny Wawrzyniak (wyd. Krytyki Politycznej, 2020), oraz encykliki Ojca Świętego Leona XIII Graves et Communi (1901).
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.
Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.