Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Nie tylko Kukiz i Hołownia. Celebryckie kariery polityczne w regionie

przeczytanie zajmie 10 min
Nie tylko Kukiz i Hołownia. Celebryckie kariery polityczne w regionie https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plik:Pawe%C5%82_Kukiz_Uroczysto%C5%9B%C4%87_wr%C4%99czenia_za%C5%9Bwiadcze%C5%84_o_wyborze_2015.JPG

Granica między polityką a światem celebrytów jest bardzo cienka. Znakiem trwającej dekady w polityce zdecydowanie jest zmniejszenie dystansu medialnego między wyborcami i ludźmi u władzy. Zawsze istnieje część społeczeństwa, która głosuje na jednych tylko po to, aby nie wesprzeć drugich. I to właśnie wykorzystują nowe ruchy celebryckie. Kukiza słuchali wszyscy – zarówno wyborcy PO, jak i PiS-u. Utwory Chorwata, Miroslava Škoro, muzyczny i dubbingowy dorobek Bułgara, Slawiego Trifonowa, były powszechnie znane bez względu na polityczne sympatie ich rodaków. Z różnicy wzrostu Marcina Prokopa i Szymona Hołowni śmiali się nawet ci, którzy nie przepadają za polityczną agendą TVN-u. Partie, których metodą zaistnienia jest zmobilizowanie do głosowania na człowieka powszechnie znanego, wyróżnia jedno – próbują łączyć, zamiast dzielić.

Polska, luty 2015 roku. Paweł Kukiz, piosenkarz i początkujący aktywista polityczny, ogłasza swój zamiar startu w wyborach prezydenckich 10 maja. Trzy miesiące później zajmuje w nich 3. miejsce, zdobywając ponad trzy miliony głosów. Następnie w lipcu powołuje komitet wyborczy, którego nazwę – Kukiz’15 – sympatycy i aktywiści rozwijają jako Koniec Układów Korupcji i Złodziejstwa. Kukiz nie był pierwszym, a tym bardziej nie ostatnim, celebrytą, który z pomocą swojego kapitału społecznego wszedł na dobre do polityki. Pokazał ludziom, którzy nie śledzą jej intensywnie, że można, chociaż deklaratywnie, prowadzić ją inaczej.

8 grudnia 2019 roku swój start w wyborach prezydenckich ogłosił inny celebryta – Szymon Hołownia. Jego kariera polityczna przypominała i nadal przypomina rollercoaster. Na początku Hołownia wzbudził swoją osobą wielkie zainteresowanie. Później nikt nie dawał mu szans, gdyż domyślną partią wśród katolików miało być Prawo i Sprawiedliwość, a formacje dążące do demokratyzacji życia publicznego już istnieją. Sztab Hołowni postawił na kampanię bezpośrednią, prowadzoną głównie w internecie. Wybory dla Hołowni, podobnie jak dla Kukiza, były formalnie przegrane, aczkolwiek obaj politycy zbudowali w trakcie kampanii spore struktury w całym kraju. Jak widać po skromnej, ale jednak trwającej już drugą kadencję reprezentacji Kukiza w Sejmie i po niedawnym transferze Hanny Gill-Piątek z Lewicy do Polski 2050, obu się to opłaciło.

Znakiem trwającej dekady w polityce zdecydowanie jest zmniejszenie dystansu medialnego pomiędzy wyborcami a ludźmi u władzy. Masy dziennikarzy czekające na polityków przy wejściu powoli odchodzą do lamusa, a kampania wyborcza przenosi się do internetu. Dziś prezydent Stanów Zjednoczonych ogłasza swoje decyzje na Twitterze. Każdy ma możliwość natychmiastowego zobaczenia i skomentowania danej sytuacji bez konieczności pisania do znajomych za granicą. Rosja i Ukraina prowadzą wojnę dyplomatyczną ze swoich oficjalnych profili.

Te zmiany pozwoliły wielu osobom świata kultury, nauki i sportu zdefiniować się na nowo. Nie funkcjonują już jako apolityczni ambasadorzy jakiejś grupy ludzi doceniających ich za to, co robią, ale aktywnie udzielający się komentatorzy życia społecznego. Przechodzenie ze świata kina do polityki lub zawieszanie mikrofonu na kołku, aby dorwać się do władzy, było znane już od jakiegoś czasu, ale na Zachodzie. Miniona dekada pokazała, że Europa Wschodnia także ma swoich Reaganów i Schwarzeneggerów.

Ukraińska plejada, czyli Kłyczko, Szewczenko, Wakarczuk i Zełenski 

Scena polityczna u naszych wschodnich sąsiadów przeżyła mocne trzęsienie ziemi na początku drugiej dekady XXI wieku. Pierwsze transfery ze świata celebrytów do polityki zaczęły się jednak znacznie wcześniej. Prawdopodobnie najgłośniejszą zmianą pracy okazała się ta w wykonaniu Witalija Kłyczki. Znany na całym świecie bokser ogłosił swoje wejście do polityki w roku 2006. Wówczas skończył wyścig o prezydenturę Kijowa na drugim miejscu. W 2010 roku założył swoją partię polityczną – UDAR (Ukraiński Demokratyczny Alians na rzecz Reform, słowo УДАР po ukraińsku znaczy cios). Proeuropejska i liberalna centroprawicowa formacja zdobyła 40 mandatów. Gdy nastały czasy Euromajdanu, Kłyczko był jedną z ważniejszych postaci medialnych tego czasu. Choć miał zamiar startować w wyborach prezydenckich w 2014 roku, to ostatecznie poparł Petra Poroszenkę. Chwilę później skorygował swoje plany i wygrał wybory prezydenckie w Kijowie. Urząd ten pełni do dziś.

Nie tylko Kłyczko wybił się na gorącej atmosferze w ukraińskiej polityce po wejściu w nową dekadę. Inny sportowiec, również gwiazda medialna, Andrij Szewczenko, dołączył do socjaldemokratycznego ugrupowania Ukraina – Naprzód! Nie udało mu się jednak zyskać mandatu w wyborach w 2012 roku i tym samym wrócił do świata footballu. Swoją decyzję skomentował następująco: „To jest świat [świat piłki], który rozumiem i w którym chcę pozostać”.

Kolejną personą znaną w całym kraju był Swiatoslaw Wakarczuk. Członek rockowej kapeli Okean Elzy do 2018 roku powtarzał, że nie ma żadnych ambicji, by wejść do polityki, choć miał już za sobą krótki epizod. W 2007 roku startował jako niezależny kandydat liberalno-konserwatywnego ugrupowania Nasza Ukraina – Ludowa Samoobrona (NUNS) do Rady Najwyższej Ukrainy, jednak co chwilę znikał i pojawiał się w polityce ponownie.

Drugą próbą jego wejścia na wysokie urzędy były wybory parlamentarne w 2019 roku. Wakarczuk popłynął na liberalno-populistycznej fali swojego ugrupowania Głos i dostał się do Werchownej Rady. 11 czerwca tego roku ponownie złożył rezygnację z mandatu. Obwieścił jednak również, że nie zamierza odchodzić z polityki, a jedynie działać w organizacjach pozaparlamentarnych.

Wołodymyr Zełenski to już historia wszystkim dobrze znana. Z komika i aktora stał się prezydentem jednego z najbardziej znaczących w Europie Środkowej państw. I choć jego popularność powoli spada, a ugrupowanie Sługa Narodu nie miałoby dziś łatwo w wyborach, to fenomen Zełenskiego rozbudził wyobraźnie celebrytów i komentatorów polityki na całym świecie.

Bułgaria i nowa jakość w polityce krajowej

Bułgaria, podobnie jak Ukraina, do dziś zmaga się z postradziecką oligarchizacją życia politycznego. Choć pierwsza dekada stulecia dla bułgarskiego społeczeństwa stała się nadzieją na nowe rozdanie, a większość instytucji międzynarodowych uznało ją za wolne państwo demokratyczne, to ostatnie lata nie wyglądały równie kolorowo. Zmiany w Kodeksie karnym dały wielu do zrozumienia, że wolność prasy i prawa człowieka mogą być zagrożone. Z tego też powodu w roku 2019 „The Economist” uznał bułgarski system za flawed democracy. Oznacza to, że Bułgaria wciąż jest krajem demokratycznym i respektującym prawa człowieka, ale według części zagranicznych ekspertów i obserwatorów – nota bene podobnie jak Polska – zmierzającym powoli w kierunku autorytaryzmu.

Jak pokazuje historia, taka sytuacja jest idealnym gruntem, na którym można zbudować nowy populistyczny ruch społeczny. I tak jesienią 2019 roku muzyk i celebryta, frontman kapeli Ku-ku band i człowiek udzielający swój głos w wielu dubbingach, Slawi Trifonow, powołał własne ugrupowanie „Są tacy ludzie” (Има такъв народ – ITN). W wypadku Bułgarii, tak jak w Polsce, głównym postulatem antyestablishmentu było i jest włożenie klina w duopol partyjny. Sytuacja wydaje się analogiczna. Od 30 lat polaryzacja na dwa wrogie obozy postępuje. Z jednej strony mamy konserwatywnych solidarystów z Socjalistycznej Partii Bułgarii, a z drugiej – proeuropejską centroprawicę. Bułgarscy socjaliści z ideowością pożegnali się już dawno temu i skręcili w odmęty proputinowsko-autokratycznej lewicy.

Slawi Trifonow i jego nowa partia od trzech miesięcy przeżywają swoje pięć minut. Od lipca do września Bułgarzy wychodzili na ulice. Antyrządowe protesty dla wielu są symbolem nadchodzących zmian. Ulice Sofii były de facto okupowane przez protestujących. Mieszkańcy rozstawiali namioty, a policja regularnie je niszczyła. Na początku sierpnia wygranym w sondażach zdawał się jedynie ruch Trifonowa. Jako człowiek spoza establishmentu coraz bardziej zyskiwał zaufanie. Dziś wyniki ITN są jeszcze wyższe, balansują na poziomie 15-17%.

Semantyka nazwy ITN współgra z ideologią, jaką reprezentuje. Ma ona bowiem charakter antyelitarny, antykorupcyjny i postuluje demokrację bezpośrednią. „Tacy ludzie” zatem sprzeciwiają się wszelkim koneksjom władzy z biznesem i chcą pokonać beton partyjny istniejących już ugrupowań.

Najbliższe wybory parlamentarne odbędą się w przyszłym roku. To wtedy właśnie Trifonow ma zamiar ruszyć z przysłowiowym marszem na Sofię. Choć na razie tajniki programowe nie są powszechnie znane, wiadomo już, że będzie to ugrupowanie inne od dotychczasowych. Czy „dowiezie je” do przyszłego roku i zyska nowych wyborców? O tym przekonamy się w najbliższych miesiącach.

Chorwacja i Kukiz 2.0

Po opisywanych przeze mnie na łamach Krytyki Politycznej wyborach prezydenckich w Chorwacji w grudniu zeszłego roku jasne było, że antyestablishmentowy kandydat, Miroslav Škoro, założy swoją platformę polityczną. Chorwacki muzyk specjalizujący się w folk-popie, a także konsul generalny Chorwacji na Węgrzech, wybory te przegrał, bo nie wszedł do wymarzonej drugiej tury, ale kariery nie skończył. Można nawet powiedzieć, że wie, w co się pakuje. Już wcześniej uzyskał parlamentarny mandat z ramienia konserwatywno-liberalnej partii Chorwacka Wspólnota Demokratyczna (Hrvatska demokratska zajednica – HDZ). Po niecałym roku zrezygnował jednak z poselstwa, bo był zawiedziony tym, jak media traktują polityków.

Program Miroslava Škoro jest bardziej prawicowy niż ten należący do partii prezydenta Ukrainy czy Trifonowa. Omovinski Pokret Miroslava Škore, czyli Ruch Ojczyźniany Miroslava Škoro, gra na sentymentach nacjonalistycznych i antyunijnych. Do swoich struktur, podobnie jak Paweł Kukiz, Škoro wpuścił zarówno centroprawicowców, jak i skrajną prawicę.

Od Kukiz’15 Ruch Ojczyźniany różni się podejściem do gospodarki. Škoro podkreśla, że ważny jest dla niego dobrobyt Chorwatów i stawia na solidaryzm społeczny, a nie na obniżanie podatków i politykę zaciskania pasa. W lipcowych wyborach parlamentarnych DPMŠ startował na jednej liście m.in. z organizacjami walczącymi ze zmianą klimatu. Ta niecodzienna brunatno-zielona koalicja mogła liczyć na ok. 18 miejsc w parlamencie – tak szacowała sondażownia Ipsos. Wyniki jednak były całkiem inne, niż się wszystkim wydawało. Uchodząca za kandydata do zwycięstwa koalicja RESTART, stworzona z socjaldemokratów i liberałów, nieoczekiwanie przegrała wybory.

Ostatecznie Ruch Ojczyźniany Škoro zdobył tylko 10 miejsc w Chorwackim parlamencie liczącym 151 posłów. Dla jasności dodać należy, że 140 posłów wybieranych jest w głosowaniu powszechnych, 8 miejsc zarezerwowanych zostało dla mniejszości narodowych, a 3 dla chorwackiej diaspory.

Partiom celebrytów trudno przetrwać

Na razie celebryckie twory próbujące tworzyć politykę w nieco inny sposób przyjmują raczej orientację prawicową i nacjonalistyczną. Ten trend zdaje się łamać włoski Ruch 5 Gwiazd, w zagranicznych mediach nazywany partią celebrytów. Wieloletni lider ugrupowania, Beppe Grillo, zaczynał swoją przygodę z polityką od telewizji. Na początku swojej działalności politycznej M5S ewidentnie uśmiechało się do europejskiej prawicy. Eurosceptyzm, sprzeciw wobec uchodźców i środowiska skrajne w strukturach sprawiały, że „Gwiazdki” dołączyły do prawicowej grupy europarlamentarnej – Europy Wolności i Demokracji Bezpośredniej –  założonej przez ówczesnego lidera brytyjskiego UKIP i ojca chrzestnego Brexitu, Nigela Farage.

W 2017 roku Grillo zostawił partię następcom, a szefem ugrupowania został Luigi Di Maio. Koniunkturalizm polityczny dał się jednak włoskim populistom we znaki. Upadek koalicji ze skrajnie prawicową Ligą Północną spowodował wejście w sojusz z centrolewicową Partią Demokratyczną. I choć premier, Giuseppe Conte, pozostał ten sam, to M5S przeżyło prawdziwą przemianę. Brak powszechnie znanej postaci na czele tego ruchu dał się jednak we znaki władzom. Z wypracowanych przez Grillo ponad 30-procentowych wyników obserwowanych jeszcze w czerwcu 2018 roku „Gwiazdki” muszą zadowolić się aktualnie rezultatami niższymi o połowę.

Celebrytyzacja życia politycznego jest wyzwaniem zarówno dla sił centrowych, jak i establishmentowej prawicy i lewicy. Zjawisko greckiej pasokifikacji, czyli wzrostu poparcia dla partii skrajnych i populistycznych kosztem wyników bardziej umiarkowanego establishmentu, pokazało nam, jak niewiele trzeba, by domyślny elektorat partii socjaldemokratycznych przeszedł do konserwatywnych liberałów (vide Nowa Demokracja), neofaszystów (vide Złoty Świt) czy bardziej dosadnej w przekazie lewicy (vide Syriza).

Jak słusznie zaobserwował swego czasu na łamach Klubu Jagiellońskiego Paweł Wiejski, zgodnie z teorią brytyjskiego socjologa, Guya Standinga, ma to prawdopodobnie związek z upodmiotowieniem się prekariatu.

Do czego doprowadzą nas te zmiany?

Granica między polityką a światem celebrytów jest bardzo cienka i wszyscy o tym wiemy. Aby nie być gołosłownym, wystarczy podać zaledwie kilka przykładów zza oceanu, takich jak Ronald Reagan, Arnold Schwarzenegger, Donald Trump i Kanye West.

Kanye ogłosił swój start w tegorocznych amerykańskich wyborach prezydenckich. Jak na razie bez planu, programu i jakiejkolwiek wizji. Znów tak ważne deklaracje ogłaszane są przez social media, co dla politologów z przeszłości mogłoby być wielkim szokiem. Na ile Kanyemu starczy tchu, pokaże czas. Jego kampania w zasadzie nie istnieje. Impulsywne decyzje o wejściu celebrytów w politykę nie są zazwyczaj wystarczająco trwałe. Wiele wskazuje jednak na to, że osoby im podobne dalej będą próbować swoich sił w wielkiej polityce.

Europejskie i światowe media dopiero zaczynają opisywać nowy nurt we wschodnioeuropejskiej polityce. I choć jeszcze niedawno wydawało się, że na zmianę pewnych państw nie ma już szans, to nadzieja zawsze się znajdowała. Ten trend jeszcze się utrzyma. Nowe ruchy polityczne mają to, czego brakuje istniejącym już partiom. Potrafią wejść z wyborcami w kontakt inny niż ten od wyborów do wyborów. W Polsce przed Hołownią tylko Konfederacja zdawała sobie sprawę z faktu, jak potężnym narzędziem jest internet. Prawdopodobnie jako jedyni prawidłowo odrobili lekcję, jaką zostawił PiS w 2015 – partia  skutecznie wówczas uzupełniała ogólnokrajową rozpoznawalność i obecność w tradycyjnych mediach ponadstandardową skutecznością w sieci.

Wszystkie wymienione w tekście kraje zmagają się z podobnymi problemami. Społeczeństwo jest podzielone na dwa wrogie obozy. W Polsce – pro-PiS i anty-PiS. Chorwaccy wyborcy to albo progresywiści, albo konserwatyści. Bułgaria praktycznie od zawsze utrzymuje zbudowany po rozpadzie ZSRR polityczny duopol. Zawsze istnieje jednak część społeczeństwa, która głosuje na jednych tylko po to, aby nie wesprzeć drugich. I to właśnie wykorzystują nowe ruchy celebryckie. Kukiza słuchali wszyscy – zarówno wyborcy PO, jak i PiS-u. Reprezentacji piłkarskiej z Szewczenką noszącym opaskę kapitana kibicowała cała Ukraina. Utwory Miroslava Škoro przygrywały w większości chorwackich domów, a z różnicy wzrostu między Marcinem Prokopem i Szymonem Hołownią śmiali się nawet przeciwnicy TVN-u. Partie, których metodą jest ściągnięcie całego kraju do głosowania na człowieka powszechnie znanego, są zatem silniejsze od establishmentu – muszą łączyć, zamiast dzielić. Gdy im to wychodzi, stają się coraz popularniejsze, a w przyszłości mogą nawet wygrywać wybory, tak jak zrobiła to Sługa Narodu Zelenskiego.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.