Po rekonstrukcji priorytetem dla rządu będzie kontrola zadłużenia
W skrócie
„Wybory prezydenckie odbywały się jeszcze de facto na zasadach świata „sprzed pandemii”. Tematy kampanii pochodziły ze starej rzeczywistości. Trzy i pół roku do kolejnego wyborczego plebiscytu to szansa, by przenieść polityczną akcję na nowe boisko – kształtowania świata po wydarzeniu, które najpewniej odciśnie się piętnem na najbliższe dekady. Jeśli będziemy nadal tkwić w starych sporach i anachronicznych sposobach myślenia – możemy być pewni, że nie tylko nie skorzystamy z reformatorskiej szansy, jaką zawsze przynosi kryzys, ale i odczujemy go w dłuższej perspektywie boleśniej niż ci, którzy z trwającej globalnej pandemii szybko wyciągną wnioski” – stwierdził Piotr Trudnowski, prezes Klubu Jagiellońskiego, na łamach „Faktu”.
Kontrola zadłużenia musi być priorytetem
„Jakie są zatem najważniejsze wyzwania rządu Mateusza Morawieckiego? Pierwszy to oczywiście podejście do gospodarki. Doceniając rozmach programów pomocowych, zgadzam się z moim kolegą z Klubu Jagiellońskiego Pawłem Musiałkiem, który już na początku czerwca apelował, byśmy jak najszybciej zaczęli przygotowywać się do poprawy sytuacji budżetowej „po pandemii” i opracowali plan redukcji zadłużenia publicznego, jakie dziś jeszcze musi rosnąć w rekordowym tempie. Zadbanie o jego relatywnie niski poziom po kryzysie COVID-19 może w dłuższej perspektywie zapewnić Polsce konkurencyjną przewagę, która pozwoli nam pozostać „zieloną wyspą” w kolejnych dekadach”.
„Wymaga to rzecz jasna, gdy tylko zaczniemy się z kryzysu otrząsać, działań skrajnie niepopularnych – podnoszenia podatków dla najbogatszych (likwidacja arbitrażu, progresja i podatki majątkowe), podnoszenia wieku emerytalnego, ograniczenia kolejnych świadczeń socjalnych. Tylko taka polityka pozwoli nam na dalsze inwestycje prorozwojowe, które w najbliższych latach mogą okazać się jeszcze bardziej opłacalne. Dziś, w świecie pozrywanych łańcuchów dostaw i prawdopodobnego odejścia Zachodu od gospodarczego uzależnienia od Chin, inwestycje w nowe technologie, naukę czy innowacje zdrowotne mogą budować gospodarczą przyszłość Polski w Unii Europejskiej”.
„W naszym żywotnym interesie, a także w interesie całej Wspólnoty, leży budowa mody na „gospodarczy europatriotyzm”. Dla całej Europy to szansa na zapewnienie sobie bezpieczeństwa w przyszłości. Dla nas dodatkowo – szansa na potężny impuls rozwojowy wynikający z konkurencyjności naszej gospodarki oraz talentów polskich przedsiębiorców, innowatorów i naukowców”.
Trzeba powstrzymać emigrację lekarzy i pielęgniarek
„Drugi obszar to zrozumienie fundamentalnego problemu polskiego systemu ochrony zdrowia. Nie są nim, wbrew medialnym i partyjnym zaklęciom, niskie płace, ale struktura wiekowa pracowników służby zdrowia. W początku pandemii słyszeliśmy, jak na Zachodzie wzywa się do pracy lekarzy z emerytur. W Polsce nie było takiej potrzeby, bo… 25 procent pracujących polskich lekarzy już wiek emerytalny osiągnęło. Pracują tak długo, jak pozwala im zdrowie. Wraz z cywilizacyjnym wyzwaniem radykalnego starzenia się naszego społeczeństwa powinno nam to uświadomić, co nas czeka. Coraz większa rzesza starych ludzi będzie pod opieką coraz starszych pielęgniarek i lekarzy. To dramatyczne ryzyko w czasie „pokoju”, a w czasie medycznej „wojny”, choćby z kolejną pandemią – proszenie się o załamanie systemu ochrony zdrowia”.
„Priorytetem powinno być więc dziś z jednej strony spłaszczenie zarobków w ochronie zdrowia (zwiększenie wynagrodzeń młodych lekarzy i przedstawicieli innych zawodów medycznych), a z drugiej – skuteczne zatamowanie emigracji absolwentów darmowych kierunków medycznych, finansowanych przecież z pieniędzy publicznych”.
„Równolegle więc potrzebujemy zarówno odpłatności za kształcenie lekarzy lub zobowiązania do pracy w Polsce po ukończeniu studiów, jak i podniesienia konkurencyjności krajowych ofert pracy dla młodych medyków”.
Szkoła musi przestać być przechowalnią dzieci
„Wreszcie, edukacyjny lockdown pokazał nam, że główną funkcją szkoły nie jest dziś kształcenie i wychowywanie, ale… bycie przechowalnią dzieci, którymi nie mają czasu zajmować się rodzice. Choć z ust polityków, ekspertów i działaczy społecznych nie schodzi zaklęcie „najważniejsza jest edukacja”, nie mamy odwagi przyznać, że szkolnictwo na dziewiętnastowieczną modłę straciło sens. Tymczasem, jak ponad dwa lata temu zwracał uwagę w książce „Wyjście awaryjne” Rafał Matyja, „rynek pracy w ogóle nie potrzebuje ludzi, którzy uczą się aż dwanaście, ba, siedemnaście lub dwadzieścia lat”. Choć to nie tylko polski problem, to próba zmierzenia się z nim mogłaby być jedną z najważniejszych lekcji koronawirusowego szoku”.
To się nie wydarzy bez politycznego konsensusu
„Te i wszelkie kolejne – choćby ekologiczne czy geopolityczne – wyzwania, przed którymi stoimy, wymagają jednego. Budowy ponadpartyjnego konsensu chociaż w tym zakresie, że zajmujemy się i spieramy o to, co naprawdę ważne. Dziś politycy podbijają sobie słupki poparcia, wskaźniki rozpoznawalności i wyniki oglądalności w mediach społecznościowych naparzanką w tematach wygodnych dla nich, ale drugorzędnych z punktu widzenia przyszłości Polski. Moje środowisko od lat wzywa do obniżenia temperatury międzyplemiennych konfliktów i politycznej polaryzacji. Droga do tego prowadzi nie przez fikcyjną aklamację narodowej zgody, ale właśnie przez przeniesienie debaty na te pola, gdzie możemy wspólnie szukać rozwiązań służących pomyślności kolejnych pokoleń. Każdy z nas z własnego życia wie doskonale, jak łatwo pokłócić się o gejów, aborcję, Kościół. Tu się nie zgodzimy, bo różnimy się fundamentalnie. Trudno jednak nienawidzić kogoś za to, że chce sprawiedliwszych podatków, Europy strategicznie uniezależnionej od technologii azjatyckich, odmłodzenia struktury pracowników ochrony zdrowia albo szkoły adekwatnej do wyzwań XXI wieku”.
Cały tekst przeczytacie na łamach fakt.pl