Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Australia wzorem do naśladowania? Recenzja książki „Samodzielność strategiczna. Jak bronić Australii”

Australia wzorem do naśladowania? Recenzja książki „Samodzielność strategiczna. Jak bronić Australii” autor: Phil Whitehouse, źródło: wikipedia

Co o potrzebach polskiej obronności może nam powiedzieć Australijczyk? Trudno wskazać dwa bardziej różne od siebie kraje na świecie niż Polska i Australia. Ta ostatnia jest całkowicie otoczona przez ocean, natomiast Polska ma bezpośredni dostęp jedynie do niewielkiego Morza Bałtyckiego. Terra Australis jest ponad dwudziestoczterokrotnie większa od kraju nad Wisłą, ale zamieszkuje ją jedynie 25 mln ludzi. Australia była częścią świata zachodniego od czasu swojego powstania. Polska zdołała formalnie dołączyć do Zachodu dopiero trzydzieści lat temu i pod wieloma względami nadal daleko jej do realnej finalizacji tego procesu. Książka Hugh White’a pokazuje, że Australię i Polskę łączy więcej, niż mogłoby się wydawać.

Uniwersalny przepis na bezpieczeństwo

Profesor Hugh White w swojej książce Samodzielność strategiczna. Jak bronić Australii (przetłumaczonej i wydanej w Polsce przez Układ Sił) poszukuje odpowiedzi na jedno podstawowe pytanie: jak zapewnić skuteczną obronę ojczyźnie przed ewentualną agresją ze strony mocarstw azjatyckich w perspektywie następnych 30-50 lat? Australijski strateg, chociaż pisze o swoim kraju, to przeprowadza czytelnika przez uniwersalne zasady prawidłowego planowania bezpieczeństwa państwa. Według niego analiza powinna się opierać na odpowiedniej kolejności zadawanych sobie przez decydentów wojskowych pytań.

Nakreślanie strategii powinno rozpocząć się od spojrzenia na mapę i wyznaczenia potencjalnych agresorów oraz ich motywacji do ataku. Następnie należy rozważyć teorię wojny i zwycięstwa, czyli jak ma ona wyglądać i do czego ma doprowadzić. Czy kampania obronna Australii powinna się zatrzymać na najbliższym sąsiedztwie kraju? Czy raczej objąć również protekcję handlu zagranicznego i działania w okolicy wysp znajdujących się poza kontynentem?

W dalszej kolejności przychodzi czas na rozpoznanie czynników ryzyka, na które narażony jest dany kraj, i odpowiednie rozpoznanie jego interesów strategicznych. Nie ma wątpliwości, że dla państwa o mniejszym potencjale obrona terytorium ma charakter priorytetowy. Nie oznacza to jednak, że nie mogą one podjąć działań poza granicami ojczyzny. W przypadku Australii może to być np. próba zapobiegnięcia zajęcia przez wrogie państwo baz na wyspach Pacyfiku. Autor jednocześnie wskazuje, że jego kraj powinien mieć wkład w budowę obronnego sojuszu państw regionu, który odstraszałby, a w sytuacji ekstremalnej spowalniałyby, potencjalną inwazję.

White poprzez tak przeprowadzoną analizę wyznacza hierarchię interesów strategicznych dla australijskiej dyplomacji i sił zbrojnych. Układają się one w zespół koncentrycznych kręgów, które nakreślają niejako kolejne linie obrony interesów strategicznych Australii. Autor odwołuje się do klasycznego modelu stosowanego przez Brytyjczyków, którzy niezmiennie od wieków mają te same priorytety bezpieczeństwa.

Priorytety te są odpowiednio zhierarchizowane: kontrola kanału La Manche i Morza Północnego → kontrola portów w Europie Zachodniej → zabieganie o równowagę sił w Europie. Historia dostarcza wielu przykładów zastosowania każdego z nich, to m.in. udział w wojnach napoleońskich (trzeci priorytet), interwencja w obronie Belgii podczas I wojny światowej (drugi priorytet) i Bitwa o Anglię podczas II wojny światowej (pierwszy priorytet). Podobny schemat stworzony został dla Australii.

Dopiero po ustaleniu strategicznych interesów przychodzi czas na rozważania dotyczące głównych celów wojny – nie sposób wszakże wyobrazić sobie parady wojsk australijskich po bohaterskim zdobyciu Pekinu. Celami, które muszą zostać osiągnięte przez siły zbrojne, są: możliwość obrony kontynentu, zdolność do stabilizującej interwencji w małych krajach sąsiadujących i zdolność do udziału w regionalnej koalicji odpierającej zewnętrznego agresora. Ich osiągnięcie wymaga od sił zbrojnych Australii przygotowania przede wszystkim do kampanii morskich o charakterze defensywnym.

Nieprzemyślane zakupy wojskowe

Armia, dopiero kiedy ma jasno wyznaczone wskaźniki sukcesu, może przyjąć założenia co do potrzebnych zakupów i szkoleń, aby je spełnić.

Istotne jest, aby od raz przyjętych założeń nie odstępować i realizować je konsekwentnie, oczywiście poddając je okresowej korekcie. Z tego powodu kluczowe jest odebranie politykom możliwości łatwego ingerowania w rozpoczęte programy, np. poprzez przekazanie ich do realizacji zewnętrznej instytucji, która zajmowałaby się przeprowadzeniem procedury zakupu od początku do końca, niezależnie od zmieniających się rządów.

Istotne jest rozważenie, czy zachodzi konieczność dostosowania danego zakupu do warunków lokalnych, czy też można sobie pozwolić na tańsze zakupy „z półki”, które znacznie obniżą czas uzyskania gotowości bojowej. Należy także przeanalizować, czy i kiedy domagać się korzyści dla własnego przemysłu.

W wypadku Australii oznacza to postawienie na marynarkę wojenną zorientowaną na działania podwodne i minowanie, a także niewielkie zdolności ekspedycyjne do prowadzenia operacji stabilizacyjnych. Wsparta powinna być ona przez nastawione na prowadzenie działań przeciwokrętowych lotnictwo i na niewielki komponent sił lądowych, który byłby zdolny do odparcia osłabionych działaniami innych formacji sił inwazyjnych. Propozycja wyznaczenia priorytetów dla wojska wymagała od autora napisania wielu gorzkich słów na temat swojego państwa.

White oskarża australijskie ministerstwo obrony narodowej o zmarnowanie ostatnich dwudziestu lat (konsekwentnie i pomimo zmieniających się rządów) na projekty, które albo z obroną Australii nie mają wiele wspólnego (inwestycje w zdolności ekspedycyjne na potrzeby misji w Iraku czy w Afganistanie), albo takie, których wkład w obronę kraju jest tylko pozorny (zakup dużych niszczycieli, które niewystarczająco wzmacniają flotę).

White bezlitośnie krytykuje fetyszyzację z góry wyznaczonego odsetka PKB jako właściwego wyznacznika wydatków na obronność. Kurczowe trzymanie się 2% PKB, które jest niejako symbolem zrównoważonych wydatków, nie ma według niego jakiegokolwiek związku z realnymi potrzebami wojska. Podyktowane ma być jedynie chęcią pokazania przez rządzących za pomocą ilościowego wskaźnika, że wywiązują się z trudnych do oceny zobowiązań w zakresie bezpieczeństwa. Realne koszty obrony Australii szacowane są przez niego na poziomie 3,5-4% PKB.

Wnioski dla Polski z odległej wyspy

Już przedmowa do polskiego wydania książki podkreśla, że nasza sytuacja strategiczna nie jest drastycznie różna. Oba kraje były beneficjentami światowej dominacji Stanów Zjednoczonych od końca Zimnej Wojny. Sojusz z USA był przez oba państwa traktowany jako gwarancja własnego bezpieczeństwa. Zarówno Polska, jak i Australia znajdują się w sąsiedztwie potężniejszych od siebie krajów, które pragną poszerzać swoje strefy wpływów – w pierwszym wypadku jest to Rosja, w drugim zaś Chiny.

Oznacza to, że oba kraje stoją przed podobnym dylematem: jak zachować się, gdy agresywne mocarstwo wysunie względem nich jakieś roszczenia? Czy możliwa jest skuteczna obrona, jeśli sojusznicy zawiodą? Jak zmaksymalizować swoje szanse?

Nawet w oddalonej o tysiące kilometrów od Terra Australis Polsce namacalne są elementy stosowanej przez White’a metodologii myślenia. Strategiczny Przegląd Obronny (SPO) z 2016 r. rozpoczyna się od analizy uwarunkowań międzynarodowych i tworzy katalog trendów w polityce międzynarodowej, które mogą prowadzić do naruszenia polskich interesów strategicznych.

Przyjęte zostaje w nim implicite założenie, że w polskim interesie jest utrzymanie status quo w Europie. Tym samym jako zagrożenia dla zachwiania równowagi wymienione są w kolejności: rewizjonistyczna polityka Rosji, niestabilność wschodnich sąsiadów Rzeczypospolitej (szczególnie Ukrainy, choć ostatnio również o Białorusi jest coraz głośniej), chwianie się globalnego ładu międzynarodowego, niepewne kierunki ewolucji NATO i Unii Europejskiej, konieczność nadążenia za szybkim rozwojem technologicznym w dziedzinie wojskowości oraz konieczność sprostania wyzwaniom polityki wewnętrznej.

Nie zostaje wdrożony model koncentrycznych kręgów, jak uczyniono to w wypadku Australii, ale możliwe jest wywnioskowanie tego z powyższych zagrożeń. Wojsko Polskie powinno być przygotowane, po pierwsze, do obrony terytorium RP przed konwencjonalną agresją rosyjską (choć jest ona w SPO oceniona jako bardzo nieprawdopodobna), po drugie, do wsparcia i stabilizacji krajów położonych na wschodniej flance NATO, przede wszystkim Ukrainy. W dalszej kolejności powinno być gotowe do działań, które mają na celu stabilizację szeroko rozumianego porządku europejskiego, np. wsparcia czynności zmierzających do uszczelnienia południowych granic UE.

Wydaje się, że w tym kierunku zmierza również myślenie polskich planistów, którzy prezentują wizję armii zdolnej przede wszystkim do konfrontacji z przeciwnikiem konwencjonalnym w ramach konfliktu o wysokiej intensywności. Siły te powinny być gotowe do skutecznego stawienia oporu regularnej armii innego państwa. Co ciekawe, pewne podobieństwo otoczenia, w jakim znajdują się Polska i Australia, może prowadzić do analogicznych wniosków co do kształtu sił zbrojnych obu krajów. Ich formacje mają w założeniu charakter strategicznie defensywny, ale taktycznie ofensywny.

W wypadku Australii armia powinna być przygotowana na kampanię morską, nastawioną na niszczenie okrętów wroga. Zgodnie z treścią Koncepcji obronnej RP priorytetem polskiej armii lądowej powinno być zaś duże nasycenie nowoczesnymi systemami artylerii lufowej i rakietowej. Nie powinniśmy również zapomnieć o jednostkach przeciwlotniczych i rozpoznaniu, które były wsparte siłami powietrznymi, wyposażonymi w broń odpalaną spoza zasięgu wrogich systemów przeciwlotniczych. Tym samym armia ta powinna przede wszystkim być zdolna do skutecznego zwalczania zbliżających się do jej pozycji sił przeciwnika dzięki ilościowej i jakościowej przewadze siły ognia na wybranych odcinkach. Zarówno Australijczycy, jak i Polacy winni dążyć do uniemożliwienia przeciwnikowi wejścia na swoje terytorium, choć poprzez inne środki.

Ten punkt widzenia umożliwia nieco inne spojrzenie na wiele bardzo medialnych decyzji o zakupach sprzętowych dla Wojska Polskiego. Generacyjna wymiana sprzętu postsowieckiego najszybciej następuje w artylerii i lotnictwie. W wojskach lądowych widoczne jest to w takich programach, jak „Krab” czy „Rak”, które od razu kojarzą się z działaniami antydostępowymi, ale także w wypadku pojazdów minowania narzutowego „Baobab”, nad którymi prace idą obecnie pełną parą. Priorytetowe okazuje się także wprowadzenie do służby nowoczesnych wyrzutni HIMARS, w przypadku których proces od pojawienia się koncepcji do podpisania umowy był, jak na warunki MON, bardzo szybki. Jednocześnie zdecydowano się na tzw. zakup z półki, co oznacza, że priorytetem jest możliwie bliski termin wprowadzenia nowego sprzętu do służby (swoją drogą w przypadku wielu systemów Hugh White rekomenduje podobne działanie dla Australii, krytykując szukanie korzyści dla przemysłu za wszelką cenę wyłącznie pod publiczkę). Widocznym jest, że Wojska Lądowe w przewidywaniach na kilka-kilkanaście lat do przodu pokładają ufność przede wszystkim w artylerii.

Podobnie jest w Siłach Powietrznych, które wyposażone zostały już jakiś czas temu w nowoczesne środki napadu powietrznego – F-16 – do których niedawno dokupiono pociski JASSM i JASSM-ER, przeznaczone właśnie do działań antydostępowych. Obecnie działania te uzupełnia się kolejnym dużym programem „Harpia”, mającym umożliwić Siłom Powietrznym działanie nawet w zasięgu obrony przeciwlotniczej nieprzyjaciela. Jednocześnie przez wiele lat obrona przeciwlotnicza nie była modernizowana, czemu dopiero w ostatnich latach rządy próbują zaradzić (łatając przy okazji kolejną dziurę w możliwościach antydostępowych).

Spięcie wszystkich systemów powietrznych i lądowych skutecznym systemem wymiany informacji przy wzmocnieniu systemów rozpoznania mogłoby doprowadzić do powstania prawdziwego kompleksu rozpoznawczo-uderzeniowego, zdolnego do rażenia przeciwnika na odległościach od kilkudziesięciu metrów do kilkuset kilometrów od własnych pozycji.

Co ciekawe, niejako mimochodem dowiadujemy się, że problemy zmiany rządów powodujące trzęsienia ziemi w coraz bardziej skomplikowanych programach zbrojeniowych nie są wyłącznie polską domeną. Nie oznacza to oczywiście, że możemy na ten problem machnąć ręką, ale raczej, że inne kraje również nie zdołały go satysfakcjonująco rozwiązać. Na tej płaszczyźnie istnieje miejsce do eksperymentów i być może koncentracji polityki zakupowej w instytucji, takiej jak obecnie chyba już zapomniana Agencja Uzbrojenia. Przyczyniłoby się to (nawet w razie porażki projektu) do wypracowania skutecznego systemu pozyskiwania sprzętu.

***

Dostrzeżenie trendów w polityce międzynarodowej i ich wpływu na planowanie obronności wymaga niezwykłego wysiłku, a także zdolności do obiektywnego, pozbawionego życzeniowego myślenia spojrzenia, do czego zarówno jednostki, jak i instytucje nie są zwykle zdolne lub nie chcą podejmować takiego wysiłku. Praca Hugh White’a może posłużyć za wysokiej klasy przykład tego, jak powinno wyglądać takie myślenie.

Polskim czytelnikom książka Jak obronić Australię może wydać się ciekawa przede wszystkim ze względu na olbrzymią wartość metodologiczną. Autor doskonale pokazuje, w jakiej kolejności należy zadawać pytania o bezpieczeństwo kraju i jak odpowiedzi na nie prowadzą do sformułowania całościowej koncepcji obrony państwa.

Co najważniejsze, wyposażenie wojsk – czyli to, o czym mówi się w mediach najczęściej – pojawia się dopiero na szarym końcu rozważań w konsekwencji ustaleń o bardziej podstawowym charakterze. White uświadamia, że debata publiczna na temat zakupu sprzętu (vide Caracale i F-35), z którą mamy do czynienia na co dzień, to zaledwie wierzchołek góry lodowej dla tak obszernego tematu, jakim jest obronność.

Jacek Bartosiak określił tę lekturę jako „jedną z pięciu najlepszych książek w anglosaskiej myśli geostrategicznej”. Stoi ona na światowym poziomie realizmu i dyscypliny intelektualnej w zakresie myślenia o obronności. Na przykładzie nawet tak odległego kraju pozwala dobrze zrozumieć skalę i logikę planowania, które stoją za decyzjami dotyczącymi sił zbrojnych. Umożliwia to bardziej świadome poruszanie się po przestrzeni mediów o tematyce militarnej, również w Polsce. Co niezwykle ważne, książka napisana jest przystępnym językiem, a wszystkie specjalistyczne pojęcia są od razu tłumaczone.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.