Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Zawód „pierwsza dama”. Czy małżonek Prezydenta RP powinien dostawać wynagrodzenie za swoją pracę?

przeczytanie zajmie 9 min
Zawód „pierwsza dama”. Czy małżonek Prezydenta RP powinien dostawać wynagrodzenie za swoją pracę? Kancelaria Prezydenta: https://www.facebook.com/prezydentpl/photos/a.4113425078732604/4113406412067804/?type=3&theater

Paprotka, kwiatek do kożucha, niemowa – to tylko niektóre z inwektyw, jakimi określana była Agata Kornhauser-Duda. Czy rzeczywiście pierwsza dama powinna zabierać głoś w każdej bieżącej politycznej sprawie? A może prawdziwie feministyczny jest model, w którym to sama pierwsza dama decyduje, czym chce się zajmować? I co więcej, otrzymuje na to środki z Kancelarii Prezydenta, a jej praca jest normalnie wynagradzana?

Żeby lepiej zrozumieć problemy, z jakimi wiąże się pełnienie obowiązków pierwszej damy, warto wykonać pewne ćwiczenie. Jeśli na chwilę oderwiemy tę rolę od kontekstu politycznego i wyobrazimy sobie, że mamy do czynienia ze zwykłym małżeństwem, w którym kobieta tylko ze względu na zawarty związek musi poświęcać się tematom, którymi zawodowo zajmuje się jej mąż (możliwa opcja odwrotna) sprawa przestaje być aż tak oczywista. Taka sytuacji budziłaby w większości z nas sprzeciw i poczucie niesprawiedliwości.

Czy od żony lekarza, który decyduje się prowadzić własną przychodnię, oczekiwalibyśmy zaangażowania w prowadzenie recepcji czy umilania czasu pacjentom oczekującym na swoją kolej? Czy oburzamy się na męża dziennikarki, który nie wypowiada się krytycznie pod pisanymi przez nią tekstami? Wystarczy jednak, że wprowadzimy tę hipotetyczną parę do Pałacu Prezydenckiego i sprawa nabiera zupełnie innego wymiaru.

Tymczasem przecież ani wychodząc za mąż kilkadziesiąt lat wcześniej, ani w momencie obejmowania urzędu przez współmałżonka, druga strona nie musiała posiadać kompetencji, chęci ani potrzeby wypowiadania się w jakiejkolwiek publicznej sprawie. I co więcej –  ma do tego pełne prawo.



Czy zdanie pierwszej damy naprawdę kogokolwiek obchodzi?

Silna presja medialna na zaangażowanie w bieżący spór polityczny przez Agatę Kornhauser-Dudę występowała nie tylko w czasie kampanii, ale także podczas pojawiających się w trakcie trwania kadencji jej męża konfliktów. Przykładem może być reforma sądownictwa, edukacji czy Czarny Protest. W każdej z tych sytuacji padały słowa żalu, że pierwsza dama nie sprzeciwiła się decyzjom swojego męża. Nikt nie wziął pod uwagę, że może nie wypowiadać się w tej sprawie ze względu na brak rozeznania i jasnego stanowiska albo po prostu jej pogląd nie odbiega od stanowiska zajmowanego przez męża.

Jej aktywność miałaby wartość tylko wtedy gdy byłaby zgoda z konkretnymi oczekiwaniami. W tej sytuacji oczywiste jest, że intencją komentatorów, zarówno po jednej, jak i drugiej stronie było wzmocnienie własnego przekazu. Trudno na poważnie zakładać, że oczekiwanie opowiedzenia się „za” lub „przeciw” działaniom męża były szczerą ciekawością i wsparciem podmiotowej aktywności pierwszej damy.

Nawoływanie do stanowczej aktywności politycznej pierwszej damy ma jeszcze jeden wymiar Gombrowiczowskiego „upupienia”. Wyobraźmy sobie, że funkcje te pełni mężczyzna. Czy prowadzenie przez niego własnej, aktywnej polityki w jakimś obszarze, oczywiście przy wykorzystaniu publicznych środków, bez legitymizacji jego działań przez wyborców byłaby odebrana w podobny sposób? To oczywiście publicystyczne gdybanie, ale śmiem twierdzić, że w tej sytuacji pojawiłoby się sporo obiekcji.

W końcu do politycznego wyścigu stanęła jego małżonka, a nie on i to jej program i wizja zostały poparte. Czy to dlatego, że z góry zakładamy, że kobieca aktywność pozostanie „niegroźna” czy może miałaby się ograniczać do wyrażenia sprzeciwu bez postawienia konkretnej alternatywy, bo ona tak naprawdę nikogo nie obchodzi​? – trudno powiedzieć.

Pierwsza dama powinna promować aktywność kobiet w polityce? Nie sądzę

W czasie kampanii pojawiały się głosy, że pierwsza dama powinna wykorzystać pełnioną przez siebie funkcje do promocji zaangażowania kobiet w życie publiczne, a jej milczenie jest utrwalaniem wizerunku nieaktywnej politycznie obywatelki. Wydaje się jednak, że takie myślenie może doprowadzić nas do skutku odwrotnego od zamierzonego.

Po pierwsze, promować zaangażowanie kobiet w politykę należy na przykładzie tych, które taką decyzje podjęły samodzielnie. Weszły do niej z własną agendą i na własnych warunkach. Po drugie tych, które będą to robiły nie z pozycji „żon swoich mężów”, pełniących państwowe funkcje, ale tych, które same przeszły kolejne stopnie urzędniczego awansu lub zostały wybrane do ich pełnienia w ramach zwyczajnej procedury. W innym wypadku utrwalamy jedynie stereotyp, że kobiety w polityce są niesamodzielne i potrzebują zewnętrznego wsparcia, aby zdobyć jakąś pozycję.

Pierwsza dama nie jest na wakacjach

A teraz zerknijmy na stronę internetową Prezydenta RP. W zakładce poświęconej pierwszej damie niemal codziennie pojawia się wpis o prowadzonych przez nią aktywnościach. Agata Kornhauser-Duda w ciągu ostatniej kadencji objęła patronatem ponad 320 inicjatyw, wzięła udział w prawie 600 wizytach w kraju i za granicą oraz odbyła spotkania z ponad 50 tys. osób.

Na tej samej stronie możemy znaleźć sprawozdanie z działalności Anny Komorowskiej. Czytamy w nim, że uczestniczyła w kilkudziesięciu wydarzeniach o charakterze międzynarodowym, w tym w oficjalnych wizytach zagranicznych, a także w licznych wydarzeniach kulturalnych i społecznych. Mimo że konkretna liczba nie jest wskazana, łatwo domyślić się, że w ciągu pięcioletniej kadencji było ich łącznie kilkaset. Sam udział to przecież jeszcze nie wszystko. Każde spotkanie wymaga wcześniejszego przygotowania: zapoznania się z programem, historią czy specyfiką danego miejsca. Do tego dochodzą również wywiady, dojazdy i niemałe zaangażowanie emocjonalne w prowadzoną działalność.

Zarówno dwie wymienione przeze mnie pierwsze damy, jak i ich poprzedniczki nie pobierały w tym czasie pensji i nie były ubezpieczone. Ich aktywność organizowana jest w ramach Kancelarii Prezydenta, którą przecież pierwsza dama formalnie nie zarządza.

Aktywność charytatywna też może być fundamentalnie polityczna

Zarówno Agata Kornhauser-Duda, jak i jej wcześniejsze pierwsze damy skupiły się na działalności charytatywnej: spotkaniach z chorymi i starszymi osobami, wizytach w domach dziecka, ośrodkach pomocy czy szpitalach. I nie ma w tym nic złego! To również bardzo istotne zadania, zwłaszcza z perspektywy osób, które mogły zaprosić je do swoich ośrodków. Widocznie to właśnie taka aktywność była wyrazem woli pełniących tę funkcję.

Wbrew pozorom takie działania mają fundamentalny, polityczny wymiar. Zarówno w Polsce, jak i innych krajach prace opiekuńczo – wychowawcze w większości wykonują kobiety. W naszym kraju 80% osób wykonujących zawód nauczyciela to kobiety, a wśród pielęgniarek dysproporcja ta jest jeszcze wyższa. Takie działania mają więc wymiar symbolicznego docenienia i zrozumienia problemów, z którymi na co dzień mierzą się przedstawicielki tych zawodów. Wyśmiewając takie zaangażowanie i wartościując je w porównaniu z prawdziwym „politycznym” zaangażowaniem pierwszej damy, nie tylko umniejszamy wagę takich zawodów, ale również tracimy szanse na wyeksponowanie ich problemów i warunków pracy w debacie publicznej.

Za każdą pracę powinno się wynagradzać

Status małżonka Prezydenta RP pozostaje wciąż prawnie nieuregulowany. Przyjęto tylko zwyczaj, że na czas kadencji rezygnuje  z wcześniejszego zatrudnienia w jakiejkolwiek formie. Nie podejmuje również nowej działalności zarobkowej. Podyktowane jest to praktycznymi uwarunkowaniami. Po pierwsze, bezpieczeństwem, którego zapewnienie utrudnia własna aktywność. Po drugie, licznymi zobowiązaniami związanymi z pełnieniem funkcji pierwszego małżonka.

Szacuje się, że czas pracy pierwszej damy może wynosić nawet dwukrotność zwykłego etatu, czyli około 80 godzin tygodniowo. To wszystko ze względu na liczne delegacje, spotkania i prośby o patronat nad różnorakimi inicjatywami społecznymi.

W przypadku pary aktualnie sprawującej urząd, prezydent podjął samodzielną inicjatywę opłacania składek ZUS za swoją małżonkę. Nie mniej oznacza to dla niej wypadnięcie z rynku pracy na 10 lat (dwie kadencje). Powrót do zawodu nawet po rocznym urlopie macierzyńskim bywa bardzo skomplikowany. Zmienia się zespół, warunki pracy, charakter zadań i rozwijają się kolejne technologie czy narzędzia wykorzystywane w pracy. Wyobraźmy sobie, więc jak trudny musi być powrót do normalnej aktywności zawodowej po tak długiej przerwie. Często staje się on właściwie niemożliwy. Mimo podjęcia przez Prawo i Sprawiedliwość inicjatywy uregulowania tematu ostatecznie ze względu na obawy o niepopularność takiego rozwiązania projekt został wycofany.

Polska nie jest jednym państwem, w którym ten temat budzi kontrowersje. W większości europejskich krajów sytuacja wygląda podobnie. Jako przykład próby regulacji tematu przytaczany jest model francuski, gdzie po interwencji Emanuela Macrona pierwsza dama zyskała oficjalne narzędzia do realizacji swoich zadań. Do dyspozycji prezydenckiego małżonka jest własny gabinet z możliwością zatrudniania pracowników. Jednak nawet tam, po licznych protestach, nie zdecydowano się na wprowadzenie stałego wynagrodzenia dla pierwszej damy.

Propozycje formalnego uregulowania funkcji pierwszego małżonka

Objęcie funkcji pierwszej damy ma istotną, symboliczną wagę i zawsze w znaczącej mierze zgoda na jej objęcie będzie prywatną decyzją małżonka osoby ubiegającej się o sprawowanie urzędu prezydenta. Jeśli jednak jako społeczeństwo uznajemy, że ze względów reprezentacyjnych zachowanie tego modelu ma dla nas znaczenie, potrzebujemy kompromisu, który pozwoli go sensownie uregulować.

Po pierwsze, zasady, że każda praca powinna być wynagradzana, również tu powinna zostać dochowana. Pytaniem oczywiście pozostaje wysokość pensji. W tym wypadku zarówno historia, jak i przykłady spoza naszego kraju nie dostarczą nam inspiracji- zwyczajnie ich brakuje. Warto więc poszukać odpowiednika godzinowego zaangażowania i odpowiedzialności jaką bierze na siebie pierwsza dama wśród innych osób pełniących podobne funkcje.

Wydaje się, że porównać ją można z zaangażowaniem ministrów pracujących w Kancelarii Prezydenta RP. Widełki przewidziane dla tego stanowiska mogłyby być punktem wyjścia do ustalenia kwoty, która powinna być przeznaczona na wynagrodzenia prezydenckiego małżonka. Taka kwota byłaby nie tylko należnym wynagrodzeniem za pełnioną służbę, ale również rodzajem finansowej rekompensaty za czas, w którym niemożliwe jest prowadzenie własnej aktywności zawodowej.

Drugi punkt kompromisowej propozycji powinien odpowiadać na problem ze zdefiniowaniem obowiązków i charakteru zaangażowania pierwszego małżonka. Dziś podsumowywanie aktywności pierwszej damy jest kompletnie bezzasadne. Jak ocenić czy funkcja była sprawowana w odpowiednie sposób, jeśli nie wiemy, w jakich ramach powinna funkcjonować? Nie istnieje przecież modelowy przykład pełnienia tej służby, jak więc sprawdzić, czy aktualnie ją pełniący stanął na wysokości zadania?

Rozwiązaniem tego problemu mogłoby być wyznaczenie konkretnego budżetu dla każdej osoby wykonującej to zadanie. Wychodząc naprzeciw kłopotom z jego waloryzacją, mogłaby stanowić określony procent budżetu całej Kancelarii Prezydenta RP. W ramach tego budżetu pierwszy małżonek mógłby realizować wybrane przez siebie działania, w transparentny sposób rozliczając każde z nich.

Tym sposobem zyskujemy wgląd na wydatki związane z działalnością pierwszego małżonka, która dziś  sprawozdawana jest w niedookreślony sposób. Możemy na podstawie jasnych danych oceniać sposób realizacji zadania. Co więcej,  pierwsza dama czy kawaler zyskują autonomię w działaniu. Każdy z nich może znaleźć sobie własny temat, obszar zaangażowania i zarządzać nim na jasno określonych zasadach.

***

Powyższe rozwiązania stanowią przykład wyjścia z tej niejasnej i niesprawiedliwej sytuacji. Jedno jest pewne – jej uregulowania powinno być priorytetem do realizacji ponad politycznymi podziałami. Nie tylko ze względu na uczciwość wobec osoby aktualnie pełniącej tę funkcję, ale również ze względu na symboliczny wymiar. Taka zmiana byłaby jednoznacznym opowiedzeniem się za zasadą, że praca powinna być wynagradzana.

Po drugie, mimo że w moim tekście pojawiały się warianty dotyczące obu płci, nie można abstrahować od rzeczywistych okoliczności. Przez wszystkie kadencje po 1989 r. i przez przyszłe 5 lat funkcję tę będzie pełnić kobieta. Nie wynagradzanie jej za realizowane przez nią obowiązki będzie zgodą na utrwalanie obrazu kobiety towarzyszącej mężczyźnie, który realizuje istotne zadania. Jej zaangażowanie nie zostanie poważnie potraktowane, bo czy w końcu bez wynagrodzenia i odpowiednich regulacji można nazwać je prawdziwą pracą?

Portal klubjagiellonski.pl istnieje dzięki wsparciu Darczyńców indywidualnych i Partnerów. Niniejszy tekst opublikowany został w ramach działu „Architektura społeczna”, którego rozwój wspiera Orange Polska.

Tym dziełem dzielimy się otwarcie. Utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony oraz przedrukowanie niniejszej informacji.