Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Trzy postulaty, które Hołownia unieważnił wsparciem Trzaskowskiego

Trzy postulaty, które Hołownia unieważnił wsparciem Trzaskowskiego Fot. Jarek Barański & Tomasz Kaczor

Szymon Hołownia zawiódł co najmniej część swoich wyborców. Jego kampania była obietnicą ostudzenia narastającego konfliktu PO-PiS. Przez długie miesiące ten niezależny kandydat na prezydenta przekonywał swoich sympatyków, że polityka oparta na pozytywnych postulatach jest możliwa. Zaktywizował wyborców, którzy do tej pory woleli wypisać się z bezproduktywnego, duopolowego sporu. Faktyczne zaangażowanie Hołowni w kampanię Trzaskowskiego kilka dni po pierwszej turze to prosta ścieżka do tego, aby na długo ponownie wykluczyć z debaty tych, którzy nie odnajdują się w tak gorącym sporze i z tego względu stronią od polityki. Obawiam się, że ten ruch ośmiesza wizję prowadzenia polityki opartej na pozytywnej propozycji.

Z wierności politycznej wizji również należy rozliczać

Trudno obrażać się na politykę, że jest polityką. Taktyczne sojusze to jej nieodłączny element. Tak też zapewne było w przypadku Szymona Hołowni i jego deklaracji osobistego poparcia Trzaskowskiego i spotkania z kandydatem Koalicji Obywatelskiej. Jeśli jednak chcemy na serio podnosić w debacie publicznej hasła, takie jak tworzenie strategii dla kluczowych obszarów poza logiką kadencyjności, realizowanie projektów dla kolejnych pokoleń lub potrzebę studzenia sporu politycznego i zastąpienia go konstruktywną debatą, powinniśmy z nich rozliczać polityków równie mocno, jak z obietnic dotyczących obniżenia wieku emerytalnego lub podatku VAT.

Takie postulaty pojawiały się zarówno w programie Szymona Hołowni, jak i w całej jego kampanii. Poparcie kandydata, który współtworzy duopol i przeciw któremu głosowała znaczna część wyborców Hołowni, to kolejna cegiełka utwierdzająca Polaków w przekonaniu, że inna polityka nie jest możliwa. Szymon Hołownia powinien zdawać sobie sprawę z faktu, że takimi działaniami prowadzi do inflacji znaczenia swoich obietnic i wizji polityczności. Część Polaków nie uwierzy w podobną historię raz jeszcze.

Fikcyjne ultimatum

Oczywiście sam Hołownia deklaruje, że popiera Rafała Trzaskowskiego, ponieważ ten w pełni przyjął trzy, a warunkowo jeden z jego postulatów. Problem w tym, że Trzaskowski nie musiał wykonać praktycznie żadnego wysiłku, żeby włączyć je do własnego programu. Zgodził się wetować ustawy – między innymi te, które nie przeszły przez etap konsultacji i do których nie przygotowano ocen skutków regulacji. 

Taka deklaracja Trzaskowskiego nie rozwiązuje jednak kluczowego problemu, z jakim – wydawało się – Hołownia chciał walczyć. Nie oddala również wizji bezsensownego blokowania nawet racjonalnych projektów tylko ze względu na partyjną przynależność autorów.

Kolejnym przejętym przez Trzaskowskiego postulatem jest powołanie na cztery kluczowe stanowiska w Kancelarii Prezydenta RP osób nienależących do partyjnych struktur. Problem w tym, że już dziś połowa z wymienionych osób (szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i minister ds. prawnych i ustrojowych) formalnie nie przynależy (ani nie przynależała) do struktur partyjnych. Czy mamy wobec tego do czynienia z „w połowie” bezpartyjną kancelarią? Czy gdyby Andrzej Duda wymienił pozostałą dwójkę albo gdyby ministrowie zrzekli się partyjnych legitymacji, stałby się prezydentem w pełni niezależnym od partii? Chyba wszyscy czujemy, że nie.

Pozostałe postulaty zgłoszone przez Hołownię pokrywają się z programem Rafała Trzaskowskiego. Poczucie źle przeprowadzonych negocjacji wzmacnia fakt, że Szymon Hołownia jeszcze przed zadaniem pierwszego pytania zadeklarował osobiste poparcie dla Trzaskowskiego. W oczach wielu stracił w ten sposób wiarygodność jako osoba, która faktycznie weszła do polityki, by zmienić sposób jej funkcjonowania, a nie tylko partię, z której wywodzić się będzie przyszły prezydent.

Szymon Hołownia, popierając po trzech dniach od zakończenia pierwszej tury wyborów przedstawiciela Platformy Obywatelskiej, unieważnił swoje powtarzane przez całą kampanię słowa, wedle których jego postulaty nie mogły zrealizować się w warunkach wojny PO-PiS. Przyjrzyjmy się trzem z nich.

Polityka bez wpisywania się w duopol

„Daliśmy PiS-owi i Platformie sparaliżować sobie wyobraźnię. Sami się na to zgodziliśmy, kiedy oni powiedzieli nam: nie potrzebujecie niczego innego, tylko nas” – mówił na wiecu w Zielonej Górze Hołownia. Podobne hasła podczas swoich wystąpień powtarzał wielokrotnie. Zjednał sobie tym osoby, które na co dzień zmęczone były przepychankami dwóch największych ugrupowań i postanowiły raz jeszcze uwierzyć, że możliwy jest projekt, który stanowić będzie dla nich alternatywę.

Deklarując poparcie dla kandydata partii, która od kilkunastu lat jest jednym z dwóch filarów duopolu, Hołownia dołożył cegiełkę do zabetonowania polskiej sceny politycznej na kolejne lata. Żaden inny kandydat biorący udział w pierwszej turze wyborów nie zdecydował się na tak jasną deklarację poparcia jak ten, który na sztandar wziął sobie potrzebę udowodnienia, że istnieje coś poza PO i PiS-em.

Wyjście z logiki kadencyjności

„Ostatnia rzecz, której nam dziś potrzeba, to kolejne sezony serialu o taktycznych przepychankach prezesa z przewodniczącym albo wzmożenie patetycznych okrzyków. Potrzebujemy przywódców myślących w kategoriach pokolenia, dla których celem jest dobro wspólne, a nie przeskoczenie progu kolejnej kadencji” – to słowa, które padły w trakcie kampanii Hołowni.

Od kilku lat w Klubie Jagiellońskim piszemy o potrzebie wybrania kilku kluczowych obszarów państwa, które wymagają działania poza logiką kadencji i budowania ponadpartyjnych porozumień na rzecz ich realizacji. Jedno z wyborczych haseł Hołowni było wprost zapożyczone z naszej ubiegłorocznej kampanii fundraisingowej, w której upominaliśmy się właśnie o prawo do mówienia o „polityce na pokolenia, nie na kadencje”.

Tymczasem popieranie kandydata ugrupowania, które przez większość czasu buduje swoją narrację głównie na deklaracjach odwrócenia projektów realizowanych przez Prawo i Sprawiedliwość, wydaje się stać w dużej sprzeczności z takim sposobem myślenia. Możemy różnie oceniać reformy prowadzone przez aktualny rząd. Wątpliwości budzić mogą przecież i zmiany w systemie edukacji czy sądownictwie, i inwestycje takie, jak przekop Mierzei Wiślanej czy budowa CPK.

Z pewnością trudno o nadzieję na to, że Platforma Obywatelska nagle zacznie szukać rozwiązań, które poprawią propozycje PiS-u, otworzą przestrzeń do budowy ponadpartyjnego kompromisu czy w ogóle będą sformułowane w sposób, jaki zostanie zaakceptowany przez największych oponentów partii Rafała Trzaskowskiego. Sposobem istnienia obu wielkich graczy politycznych jest przecież zaprzeczanie postulatom konkurenta, a nie ich udoskonalanie.

Program miał mieć znaczenie

„Platforma od lat nie ma innego pomysłu na Polskę, jak tylko to, żeby być w zwarciu z PiS” – stwierdził Hołownia na antenie Polsat News. Obywatelskiemu kandydatowi trzeba oddać sprawiedliwość, przyznając, że do swojego programu podszedł bardzo poważnie. To dokument opublikowany na samym początku kampanii. Szerzej opisywaliśmy go na naszych łamach przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. Jako jeden z niewielu kandydatów skoncentrował się w nim na realnych kompetencjach prezydenta. Wiele pomysłów znacząco odbiegało od prostych, populistycznych recept. Idea prezydentury stanowiła zbiór wizjonerskich rozwiązań z zakresu różnych polityk publicznych.

Przykładem mogłyby być tu rozwiązania dotyczące systemu edukacji. Hołownia wzniósł się ponad dyskutowane od lat standardy – przeciwstawienie ośmioletniej podstawówki gimnazjom czy licytacji na dodatkowe lekcje języka angielskiego. Zamiast tego opisał filozofię, którą powinna realizować polska szkoła ze świadomością, że wyżej wspomniane mechanizmy są wtórne wobec odpowiedzi na pytanie, kogo ma kształcić.

Rafał Trzaskowski do kwestii programu podszedł zupełnie inaczej. Uznał, że jest to na tyle nieistotna kwestia, że program można opublikować dopiero w ostatnim dniu przed ciszą wyborczą. Hołownia, popierając kandydata Platformy, daje więc przyzwolenie na prowadzenie polityki polegającej jedynie na chęci odsunięcie od władzy aktualnie ją sprawujących, bez konieczności tworzenia alternatywy.

***

 Mimo że frekwencja w ostatnich wyborach prezydenckich była wyjątkowo wysoka, to warto zdać sobie sprawę, że wciąż niemal 40 proc. Polaków nie bierze udziału w wyborach. Motywów takiego działania jest wiele. Część potencjalnych wyborców uznaje, że ich głos nie ma żadnego znaczenia, część zwyczajnie nie ufa politykom.

Istnieje też pewna grupa wyborców, którą zmęczyła temperatura sporu ostatnich lat. Szukają alternatywy wobec bezproduktywnej walki PO i PiS-u. To do nich najmocniej trafiła kampania Szymona Hołowni – oparta na wizji bezpartyjnej kandydatury i szukania rozwiązań ponad prostymi podziałami. Każdy kolejny kandydat, który deklaruje chęć wypisania się z prostego konfliktu dwóch największych obozów, powinien wiedzieć, że ponosi odpowiedzialność za to, że kolejnym razem Polacy w takie deklaracje już nie uwierzą.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.