Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Jak Grecy zamykają uchodźców

przeczytanie zajmie 10 min
Jak Grecy zamykają uchodźców Źródło: cyberstudent99 - flickr.com

Od początku wybuchu pandemii koronawirusa międzynarodowe organizacje pomocowe ostrzegały przed możliwą tragedią w przepełnionych obozach dla uchodźców w Grecji. Najwięcej obaw wzbudzała Moria na wyspie Lesvos. To właśnie tam z powodu wyjątkowego w skali Europy przepełnienia i złej sytuacji sanitarnej koronawirus oznaczałby masowe zgony wśród azylantów. Tragedii udało się jednak uniknąć, a rząd Kiriakosa Mitsotakisa wykorzystuje ten sukces do promocji twardej polityki względem uchodźców i wyspiarzy.

Wyspa buntu

W obliczu pandemii grecki rząd wprowadził restrykcje dla swoich obywateli. Były znacznie surowsze niż w wielu krajach europejskich. Nie tylko całkowicie zamknięto biznes, ale również do minimum ograniczono swobodę poruszania się. Dopuszczono możliwość wychodzenia z domu tylko w kilku bardzo dokładnie określonych przypadkach. Aby opuścić miejsce zamieszkania, wszyscy Grecy musieli zgłaszać ten zamiar przez specjalną aplikację. Na ulice oddelegowano oddziały policji, które sprawdzały wszystkich przebywających w przestrzeni publicznej. Ci, którzy wyszli z domu bez ważnego powodu, byli karani grzywnami. W pierwszych dwóch miesiącach obowiązywania restrykcji wystawiono mandaty związane z łamaniem przepisów sanitarnych na kwotę ponad 4 milionów euro. Na Lesvos restrykcje miały jednak na celu nie tylko powstrzymanie pandemii, która dotknęła zaledwie sześć osób na całej wyspie, ale również uspokojenie sytuacji społecznej.

Od początku roku wyspa była bowiem ogniskiem przemocy skierowanej zarówno wobec uchodźców, organizacji pozarządowych, jak i rządu greckiego. Lokalna społeczność, zmęczona kryzysem, obwiniała organizacje humanitarne o napływ kolejnych łodzi wypełnionych uchodźcami. „Gdyby po tureckiej stronie wiedzieli, że na wyspie nie dostaną pomocy, nie przypływaliby tutaj” – można było usłyszeć w stolicy wyspy, Mitilini.

Sytuacja zaogniła się, gdy radykalne grupy zaczęły organizować blokady dróg, na których atakowano członków organizacji pozarządowych i niszczono ich samochody. Kamieniami obrzucona została siedziba norweskiej organizacji, Drop in the Ocean. W marcu lokalne grupy faszyzujące otrzymały wsparcie ze strony niemieckich neonazistów. Doszło wówczas do podpalenia największej szkoły dla uchodźców na wyspie.

Niechęć mieszkańców wyspy zwróciła się szybko przeciwko rządowi, gdy ten zapowiedział budowę kolejnego (tym razem zamkniętego) obozu na wyspie. Pomysł nie był nowy. Rząd Mitsotakisa zapowiadał go już w kampanii wyborczej. Mieszkańcy wysp sądzili jednak, że obozy te powstaną na terenie kontynentalnej Grecji.

Budowa nowego obozu na Lesvos wzbudziła radykalny sprzeciw. Lokalni mieszkańcy blokowali drogi do miejscowości Mandamados, wyznaczonej na miejsce powstania nowego obozu, na co rząd zareagował wysłaniem z Aten szturmowych oddziałów policji. Nie zmieniło to jednak sytuacji. Blokady trwały nadal i jednoczyły coraz więcej wyspiarzy przeciwko polityce rządu.

Lesvos nie było odosobnione w swoim oporze. Podobny scenariusz rozgrywał się na Samos i Chios, gdzie grupa mężczyzn zaatakowała śpiących w hotelu policjantów. Wyspiarze ścierali się z policją przez kilka dni, aż w końcu rząd odwołał większość oddziałów szturmowych z wysp. Spokój wówczas jednak nie powrócił. Przyniosły go dopiero restrykcje związane z COVID-19. Wszelkie zgromadzenia uznane zostały za nielegalne, ulice opustoszały, a mieszkańcy skupili się na ratowaniu swoich biznesów, które w większości całkowicie są uzależnione od turystyki.

Konieczność restrykcji ratunkiem dla rządzących

Zanim rząd zdecydował o wprowadzeniu ograniczeń wobec Greków, zrobił to w niesławnym obozie Moria na Lesvos. Od połowy marca 20 tys. uchodźców nie mogło opuszczać obozu bez odpowiedniego pozwolenia. Osoba, która je posiadała, była transportowana do miasta i z powrotem. Nie wolno jej było przebywać poza obozem dłużej niż przez godzinę.

Na prośbę rządu zawieszone zostało także wsparcie finansowe Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców (UNHCR), który każdemu dorosłemu uchodźcy przekazywał miesięcznie 90 euro. Argumentacja była prosta: należy powstrzymać uchodźców przed korzystaniem z bankomatu, gdyż tak najłatwiej mogą się zarazić. Wobec mieszkańców wyspy takiego zakazu jednak nie wprowadzono. Rząd zdawał sobie sprawę z tego, że lokalna społeczność obawia się, że w Morii są już zarażeni uchodźcy. Całkowicie zamykając emigrantów w jednym miejscu, wychodził naprzeciw oczekiwaniom wyborców i budował podwaliny pod dalszą politykę zamkniętych obozów.

W Morii jednak do dzisiaj nikt nie zachorował. Mimo to Grecy uznali regulacje zamykające obozy nie tylko za usprawiedliwione, ale nawet za pożądane. Poparcie dla polityki rządu wzrosło jeszcze mocniej, gdy w dwóch obozach Grecji kontynentalnej – Ritsonnie, i Malakasie – oraz w jednym hotelu dla uchodźców zdiagnozowano przypadki COVID-19. Oba obozy poddano całkowitej kwarantannie. Policja pilnowała, aby nikt nie wychodził poza bramę. Problemem, którym nikt spośród rządzących zdawał się nie przejmować, był brak planu dla zamkniętych obozów. Miało to służyć jedynie Grekom, nie azylantom.

W Malakasie tylko nieliczne rodziny otrzymywały posiłki. Reszta uchodźców polegała na wsparciu finansowym UNHCR, za które kupowała jedzenie w pobliskiej wiosce. W momencie, gdy obóz zamknięto, uchodźcy zostali pozbawieni tej możliwości. Gdy jedzenia zaczęło brakować, a policja nadal nie pozwalała wyjść poza bramę, azylanci zaczęli się buntować.

Izolacja totalna

Rząd argumentował, że radykalne restrykcje są jedyną metodą na powstrzymanie rozprzestrzeniania się wirusa. Nie zaplanował jednak odizolowania zakażonych przypadków od reszty populacji wewnątrz obozów. Apelowano jedynie do zdrowego rozsądku chorych, których poproszono o pozostanie w swoich kontenerach lub namiotach, jednak nie zorganizowano dla nich systemu wsparcia w postaci dostarczenia lekarstw lub jedzenia.

Całkowicie zamknięty został także hotel dla uchodźców w miejscowości Kranidi na Peloponezie, gdzie zdiagnozowano 147 zachorowań. Ponownie społeczność zakażona mieszała się ze zdrową. W tych warunkach w niektórych obozach uchodźcy organizowali się sami. Tworzono grupy informacyjne, które szyły maski i dostarczały wodę do obozów. Niestety, sytuacja sanitarna nadal się pogarszała. Na wyspach brakowało lekarzy, którzy wyjechali na skutek przemocy wobec NGO-sów na początku roku. Lekarze Bez Granic apelowali o przeniesienie części uchodźców na kontynent i umieszczenie ich poza przepełnionymi obozami.

Budowa nowego obozu na Lesvos została wstrzymana z powodu pandemii, jednak władze stopniowo przyzwyczajają wyspiarzy do nowej rzeczywistości, w której życie nieopodal zamkniętego ośrodka dla uchodźców będzie normą. Mimo początkowego oporu Greków wobec restrykcji twarda polityka rządu okazała się politycznie opłacalna. Według ostatnich sondaży Politico rząd Nowej Demokracji zanotował w czerwcu rekordowe poparcie na poziomie 49%.

Nowe otwarcie

Grecja, podobnie jak większość krajów europejskich, otwiera ponownie swoją gospodarkę i liczy straty spowodowane koronawirusem. Kraj poradził sobie z pandemią stosunkowo dobrze. Do początku czerwca zanotował mniej niż trzy tysiące zachorowań i mniej niż dwieście ofiar śmiertelnych. Jednak greckie otwarcie oznacza podwójne standardy. Grecy wracają do pracy, a turystom zezwolono na wakacje na wyspach, natomiast większość ośrodków dla uchodźców pozostaje zamknięta, w tym Moria, gdzie nadal nie zdiagnozowano ani jednego przypadku. Mimo że kilkakrotnie pojawiły się blokady na drogach wymierzone w organizacje pozarządowe, to sytuacja jest znacznie spokojniejsza niż przed trzema miesiącami.

Rząd Kiriakosa Mitsotakisa będzie chciał wykorzystać pandemię do swoich celów politycznych, a fakt, że niewielu Greków zachorowało, uwiarygadnia jego propozycje. Zgodnie z nastrojami społecznymi Nowa Demokracja musi pokazać społeczeństwu, że zmniejsza się liczba uchodźców. Jeśli dotychczasowe próby powstrzymania napływu z Turcji okazały się mało skuteczne, to rząd musi przynajmniej sprawiać wrażenie, że uchodźców jest mniej, lub wymyślić sposób, by byli mniej widoczni. Przekształcenie obozów w jednostki zamknięte wydaje się w tym kontekście politycznie racjonalnym posunięciem.

Innym działaniem władz, które wpływa na liczbę uchodźców na wyspach, jest wydanie rekordowej liczby negatywnych decyzji o azylu. Już w marcu rząd zawiesił procedury azylowe, tłumacząc swoją decyzję względami bezpieczeństwa. 18 maja, gdy wznowiono pracę, od razu ogłoszono 1400 negatywnych decyzji na samym tylko Lesvos. Na odwołanie się azylanci mieli dziesięć dni, co w praktyce pozbawiło część z nich prawa do apelacji. EASO (European Asylum Support Office) ustaliło bowiem maksymalny dzienny limit stu przyjmowanych apelacji. Oznacza to, że aby wszyscy odrzuceni w czasie pandemii mieli zapewnione prawo do apelacji, czas na odwołanie musiałby się wydłużyć z 10 do co najmniej 14 dni. Takiej decyzji jednak nie podjęto.

Dodatkowym utrudnieniem dla chcących się odwołać od decyzji EASO są zamknięte obozy. Jedynie 70 osób dziennie otrzymuje przepustkę na opuszczenie Morii. Kontakt z prawnikiem jest więc dla większości niemożliwy. Ci, którzy na własną rękę udali się po poradę prawną do stolicy wyspy, zostali ukarani grzywną w wysokości 150 euro. Organizacja prawna Legal Center Lesvos informuje, że część negatywnych decyzji została wydana bez rozmowy z aplikującym, a to zgodnie z prawem powinno być podstawą decyzji.

Pandemia wszystko wybaczy

Masowe negatywne decyzje to sposób rządu na zademonstrowanie lokalnej społeczności, że władze radzą sobie z kryzysem. Rząd Nowej Demokracji wygrał wybory obietnicami zakończenia zarówno kryzysu uchodźczego, jak i ekonomicznego. Przedpandemiczne propozycje nie spotkały się jednak z aprobatą ani obywateli, ani Unii Europejskiej, która odmówiła Grecji wsparcia finansowego na budowę zamkniętych obozów. Teraz, gdy rząd ma na swoim koncie sukcesy w walce z koronawirusem, pozwala sobie na wdrażanie rozwiązań, które planował od czasu wygranych wyborów. Testuje tym samym reakcje uchodźców, lokalnej społeczności i Unii Europejskiej.

Wydaje się, że wysiłki rządu w tej kwestii skupią się na najbardziej problematycznym obozie, czyli Morii, która najdłużej pozostanie zamknięta, jeśli w ogóle rząd dopuści do jej otwarcia. Co dwa tygodnie przedłużane są przepisy dotyczące utrzymania kwarantanny dla obozów. Najnowszy wyznacza możliwy termin otwarcia na 5 lipca. Mało kto jednak wierzy, że obozy, zwłaszcza te na wyspach, zostaną otwarte. Do tej pory obawy dotyczące tej kwestii wygłaszały tylko organizacje humanitarne. Unia Europejska, pochłonięta walką z koronawirusem i jego konsekwencjami dla gospodarek państw członkowskich, może przymknąć oko (zwłaszcza mając w pamięci kryzys migracyjny z 2015 r. i 2016 r.) na posunięcia Grecji, które jeszcze pół roku temu były dla niej oficjalnie nie do zaakceptowania. Wie o tym rząd Nowej Demokracji, który nie zamierza zmarnować szansy, jaką daje mu kryzys pandemiczny, na przeforsowanie swoich kontrowersyjnych rozwiązań i wzmocnienie pozycji.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.