Musiałek: Nominacja Jacka Kurskiego zaszkodzi kampanii Andrzeja Dudy
W skrócie
„Z punktu widzenia dobra wspólnego jest jasne, że nominacja Jacka Kurskiego na stanowisko członka zarządu TVP jest rzeczą przykrą. Czy będzie to jednak decyzja, która pomoże Andrzejowi Dudzie w kampanii? Wręcz przeciwnie, ta nominacja może nawet zaszkodzić obecnemu prezydentowi. Prezydentem zostaje zawsze ten kandydat, który przekona do siebie więcej niż połowę Polaków. To oznacza, że Andrzej Duda musi przekonać nie tylko twardych zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, ale także tych wyborców bardziej centrowych, którzy poparli go w 2015 roku. Tymczasem dla takich osób Jacek Kurski jest symbolem tego, co najgorsze w obozie dobrej zmiany” – mówi Paweł Musiałek, dyrektor CAKJ w rozmowie z Dominiką Wielowieyską dla Radia TOK FM.
„Dlaczego w takim razie Kurski wrócił na fotel Prezesa TVP? Wydaje mi się, że nominacja Jacka Kurskiego jest związana z ofensywą obozu „twardych” w obozie dobrej zmiany, czyli osób wywodzących się z „Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro”. Być może jest to wyraz wdzięczności za lojalność tych osób, która była bardzo ważna w czasie kryzysu wokół terminu wyborów prezydenckich. Było oczywiste, że ustępstwo Jarosława Kaczyńskiego w kierunku Jarosława Gowina i przesunięcie tym samym terminu głosowania na urząd prezydenta musiał skończyć się prędzej czy później ofensywą Ziobry, który będzie domagał się profitów dla siebie – ocenia Musiałek.
„To, co dziś obserwujemy, to paradoksalny sojusz TVP i Rafała Trzaskowskiego, który polega na tym, że obie strony będą się wzajemnie krytykowały, podgrzewając tym samym atmosferę polaryzacji. Działa tu klasyczny mechanizm „gdzie dwóch się bije, tam obaj korzystaj”. Polaryzacja jest dzisiaj właśnie tym, czego Trzaskowski potrzebuje najbardziej, żeby w pierwszej kolejności wygrać z Szymonem Hołownią i Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem” – uważa Musiałek.
„Nie można było oczekiwać od Ministerstwa Zdrowia, że w sytuacji epidemicznej będzie realizowało zamówienia w trybie zamówień publicznych. Gdyby do tego doszło, dziś pewnie bylibyśmy dopiero na etapie oceny wniosków oferentów. Byłoby oczywiście czymś nagannym, gdyby jakaś firma, będąca własnością osoby spokrewnionej z kimś z obozu władzy, była uprzywilejowana z niekorzyścią dla innych przedsiębiorstw w dostępnie do zamówień ministerialnych. Jednak Ministerstwo Zdrowia pokazało listę podmiotów, które uzyskały kontrakty, i bardzo wyraźnie zaznaczyło, że poza firmami z Zakopanego nie zgłosiła się żadna inna firma, która zgodziłaby się dostarczyć zamówiony sprzęt z potwierdzonym certyfikatem i za uiszczeniem zapłaty po realizacji zamówienia” – przekonuje Musiałek.