W pojedynkę nikt nie poradzi sobie z kryzysem
W skrócie
Kryzys objawia brak, a brak jest przestrzenią dla solidarności. Nie inaczej jest w czasie epidemii. Szpitale zorientowały się, że nie mają dostatecznej ilości sprzętu, przedsiębiorcy stracili klientów, a zwykli ludzie zostali pozbawieni dostępu do większości codziennych usług: fryzjera, restauracji lub siłowni. Wyjątkowa sytuacja przypomniała, jak ważne jest państwo i jego instytucje, a ogólnokrajowe polityki i rozporządzenia trzeba wypełniać prostymi, indywidualnymi gestami konkretnego wsparcia. W Polsce tych gestów wylało się całe morze.
Wszystkie akcje pomocowe i zakupowe są falą nowoczesnego patriotyzmu, dzięki któremu kryzys ekonomiczny będzie dla nas znośniejszy.
Izolacja społeczna zmusza nas do egzystencji wewnątrz naszych miejscowości. Najbliższe otoczenie stało się jedyną dostępną przestrzenią, w której musimy realizować wszystkie swoje potrzeby. Nagle okazało się, co jest naprawdę ważne, a bez czego możemy się obejść. Galerie handlowe i bary z kraftowym piwem nie zadbają o nasze bezpieczeństwo, a korporacyjne benefity nie sprawdzają się w czasach kryzysu. W przeciwieństwie do publicznych służb i instytucji. Dostaliśmy też dowód na to, że nasz los nie zawsze zależy tylko i wyłącznie od nas. Postawy naszych sąsiadów czy współpracowników mają wpływ na to, jak poradzimy sobie z tą sytuacją. Na szczęście zdajemy egzamin z solidarności.
Miasto to wspólnota
Po wybuchu epidemii szybko pojawiły się problemy. Braki sprzętu i materiałów ochronnych oraz przemęczony personel medyczny to obraz wielu polskich miejscowości. Na szczęście równie szybko przeszliśmy od narzekania do działania. W społeczeństwie oprócz krytyki i pretensji pojawiła się też wzmożona mobilizacja, żeby wszystkie problemy jak najszybciej rozwiązać. Mieszkańcy wielu miast postanowili wesprzeć personel lokalnych szpitali, bo od ich funkcjonowania zależy życie i zdrowie całej społeczności. Do pomocy stanął każdy, kto może uszyć maseczkę. Szyją harcerze, zakonnice i osadzeni w zakładach karnych. W Kielcach ponad dwa tysiące osób włączyło się w akcję szycia środków ochronnych dla szpitali w Kielcach, Skarżysku-Kamiennej, Starachowicach i Jędrzejowie. Solidarność widać też w Zduńskiej Woli. Lokalne firmy dostarczają materiały, a podopieczni i kadra Warsztatów Terapii Zajęciowej przy Stowarzyszeniu Tkalnia szyją maski i zaopatrują w nie miejscowe szpitale. Prawie tysiąc metrów kwadratowych bawełny zużyła Piekarnia Inicjatyw, by przygotować ponad 5000 maseczek dla instytucji, szpitali oraz przychodni w Piekarach Śląskich. Justyna Cal-Chrobak zainicjowała Gubińską Falę Pomagania. Na jej apel odpowiedziało wiele osób, dzięki czemu w ciągu zaledwie trzech dni powstało 500 maseczek, które zostały rozdane mieszkańcom.
– Gdybyśmy nie mieli maseczek, przyłbic, to uważam, że byłoby tu jak w Czarnobylu. Wyjeżdżalibyśmy, żeby pomagać i sami bardzo szybko byśmy się zakażali. Za chwilę pogotowie by stanęło. Nie miałby kto jeździć – mówi Robert Górski z pogotowia ratunkowego w Zielonej Górze. Na szczęście na miejscu był Łukasz Więcek, który zadeklarował, że wydrukuje przyłbice na drukarkach 3D. Nie miał jednak odpowiednich materiałów, więc zapytał o nie w mediach społecznościowych. Odzew w ciągu kilku godzin był tak duży, że Więcek musiał poszukać ludzi do pomocy przy produkcji, by sprostać zadaniu.
Dzięki tej inicjatywie niezbędny sprzęt trafił m.in. do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Rodzinna firma z Chwaszczyny – Alexander Toys – wyprodukowała pro bono 600 sztuk przyłbic ochronnych dla pobliskich szpitali. Przyłbice dla miejscowego szpitala wytwarzają też Zespół Szkół nr 6 i Centrum Kształcenia Zawodowego w Jastrzębiu-Zdroju. Kwintesencją tego typu inicjatyw jest akcja „Korona z głowy”, zainicjowana przez młodych lekarzy, którzy postanowili sprawdzić, gdzie są największe braki i ułatwić w ten sposób zadanie ludziom, którzy chcą wspierać ochronę zdrowia. W ramach akcji udało się pomóc 220 placówkom, gromadząc dla nich m.in. 35850 maseczek szytych, 331 gogli ochronnych i 301l płynu do dezynfekcji.
Personel medyczny może również liczyć na lokalnych przedsiębiorców, którzy nie bacząc na brak przychodów, organizują pomoc. Warsztaty samochodowe i firmy dezynfekcyjne za darmo ozonują pojazdy służb. Pogrążona w recesji gastronomia nie zamknęła swoich kuchni. Powstają w nich posiłki dla osób będących na pierwszej linii walki z wirusem. Zaczęło się od restauracji Muszla w Gdyni. Lokal zadeklarował codzienne dostarczanie pizzy do miejscowego szpitala. Potem akcja #gastropomaga nabrała tempa. Większość restauracji w Trójmieście od razu przystąpiła do inicjatywy, podobnie jak urzędy miejskie i firmy dowozowe. Chęć pomagania szybko rozprzestrzeniła się na całą Polskę.
– Musimy sobie pomagać, a tym bardziej lekarzom i pielęgniarkom. Są to ludzie, którzy stoją na pierwszej linii ognia. To od nich zależy nasza przyszłość – przyznaje Arkadiusz Kukul, prowadzący pizzerię w Ostródzie. Za pomocą aplikacji Finebite możemy wykupić zawieszone posiłki, które trafią do szpitali i pogotowia. Analogiczna akcja nosi nazwę „Posiłki dla Lekarzy”. Jej inicjatorzy zgromadzili ponad 600 tys. zł, które zostaną rozdysponowane do ponad 500 restauracji w całej Polsce. Z kolei inicjatywa „Wzywamy Posiłki” przekazała 114 846 dań dla personelu medycznego. Na Pomorzu, w Małopolsce, na Mazowszu i Śląsku – wszędzie rusza pomoc dla lokalnych restauracji, by te mogły wesprzeć miejskie szpitale.
System naczyń połączonych
W obecnej sytuacji jak na dłoni widać wszelkie zależności. Bez lokalnego wsparcia przedsiębiorców firm miejskie szpitale byłyby gorzej zapatrzone, a przedsiębiorcy nie byliby w stanie funkcjonować bez naszego zaangażowania. Dlatego nie tylko służba zdrowia, ale także strefa biznesowa może liczyć na wsparcie.
Wprowadzone restrykcje unieruchomiły znaczną część przedsiębiorstw, które nie poradzą sobie bez przepływu gotówki. Wiele miast stworzyło narzędzia, które mogą stać się kołem ratunkowym dla firm. Dochody części społeczeństwa nie uległy zmianie, a sklepy i lokale, w których na co dzień zostawiliśmy pieniądze, nie funkcjonują. Łódzka kawiarnia Tubajka podpowiada, co zrobić z takim nadmiarem. Jej właściciele poprosili klientów o zakup voucherów na przyszły czas, żeby lokal mógł wytrzymać ten trudny okres, a po zakończeniu epidemii wypełnił się klientami. Ta inicjatywa stała się inspiracją dla akcji #RatujemyLokalneBiznesy, zainaugurowanej w Łodzi.
Każdy z wytęsknieniem oczekuje powrotu do normalności. Chcielibyśmy już iść na siłownię, do restauracji, kosmetyczki czy fryzjera. Jednak bez wsparcia w tym trudnym okresie nasze ulubione przedsiębiorstwa mogą nie przetrwać. Dlatego w Łodzi uruchomiono platformę, na której możemy kupić vouchery na lokalne produkty i usługi. Możemy nabyć kupony do kawiarni, na siłownię czy do kosmetyczki, które zrealizujemy, gdy pokonamy już epidemię. Akcję zapoczątkowała spółka Bluerank, która sama przeznaczy na zakup kuponów 100 tys. zł.
Nie tylko mieszkańcy województwa łódzkiego pomagają sobie nawzajem. Mobilizacja w celu ratowania przedsiębiorców w zachodniej części woj. śląskiego przebiega pod nazwą „Kupuję-ratuję”. – Każdy z nas może pomóc, wydając, jeśli to tylko możliwe, swoje pieniądze na towary i usługi oferowane przez ludzi i firmy z naszego regionu: ludzi, którzy żyją w naszym sąsiedztwie od lat; firmy, w których pracujemy my sami lub nasi krewni, znajomi – wskazał Marek Kuder z Wydawnictwa Nowiny, inicjator akcji.
Kieleckie Radio eM uruchomiło platformę Lokalni Solidarni. Znajdziemy tam kilkanaście kategorii: żywność, salony urody, remonty czy kwiaciarnie. Nie próżnują także w Szczecinie. Powstała tam platforma wspieram.to, dedykowana branży gastronomicznej i usługowej oraz bilety.fm dla podmiotów związanych z kulturą. Miasto Szczecin zaprasza do udziału firmy wpisane do ewidencji z siedzibą w Szczecinie, zapewniając im bezpłatny dwumiesięczny dostęp do obu stron. Firmy zapłacą tylko prowizję pobieraną przez platformę bankową – 2,5% od deklarowanej kwoty vouchera. Akcja reklamowana jest przeprowadzana pod hasłem: „Szczeciński Lokalny Solidarny”. Szyki zwiera również Sandomierz, gdzie przygotowywany jest „Voucher Optymizmu”. Akcja sektora publiczno-prywatnego ma za zadanie stworzyć jak najatrakcyjniejszą ofertę turystyczną po pandemii.
Podobne inicjatywy znajdziemy w wielu polskich miastach. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że im mniej przedsiębiorstw będzie borykać się z problemami, tym sprawniej wrócimy do normalności. Indywidualne problemy każdego z nas prędzej czy później będą miały wpływ na stan całej społeczności. Dobrze rozumieją to niektórzy przedsiębiorcy. Piękny gest okazał Wiesław Nowak, prezes krakowskiej firmy NOVMAR, który w marcu wyczarterował za własne pieniądze samolot i ściągnął w trybie pilnym z Hiszpanii kilkudziesięciu swoich pracowników i współpracowników. Amica na trzy miesiące obniżyła pensje o 20% wszystkim swoim pracownikom. Natomiast zarząd spółki pomniejszył swoją o 30%, a prezes Jacek Rutkowski całkowicie zrezygnował z wynagrodzenia. Symboliczną złotówkę będzie otrzymywać co miesiąc zarząd odzieżowego giganta LPP do czasu opanowania epidemii.
Lokalne rozwiązania centralnych problemów
Klub Jagielloński wielokrotnie zwracał uwagę na nierównomierny rozwój naszego kraju. Obowiązujący model polaryzacyjno-dyfuzyjny sprawia, że uprzywilejowane są głównie duże miasta i powstające w ich obrębie aglomeracje. Małe i średnie tracą na znaczeniu i bez strategicznych działań te dysproporcje będą się pogłębiać. Obecna sytuacja dobitnie pokazuje, że z Warszawy nie widać wielu regionalnych problemów i ograniczeń. Bez zaangażowania i mobilizacji lokalnej społeczności, bez sprawnych samorządów zdolnych do przejęcia części
odpowiedzialności, bez proporcjonalnie rozłożonej struktury przedsiębiorczej rozwiązanie każdego problemu może być znacznie trudniejsze. Lokalni społecznicy i przedsiębiorcy potrafią reagować na potrzeby szpitali, zanim apel dotrze do stolicy.
W rankingu miast stworzonym przez Klub Jagielloński Ostróda zajęła ostatnie miejsce (tabela 2). Stutysięczne miasto usytuowało się też na piątej pozycji od końca w zestawieniu uwzględniającym stan służby zdrowia (tabela 6). Jednak to właśnie ostródzki szpital został w początkowej fazie epidemii przemianowany na zakaźny. Na szczęście lokalna społeczność dołożyła wszelkich starań, by wspomóc placówkę. Poza wymienionym już szyciem masek i dostarczaniem posiłków, szpital uzyskał wsparcie od branży budowlanej. Nowe drzwi zostały dostarczone w ciągu dwóch dni od zakomunikowania takiej potrzeby. Realizująca zamówienie firma Dobre Okna przyznaje, że standardowo zajęłoby to 2-3 tygodnie. Natomiast Oknoplast pomoże trzykrotnie zwiększyć liczbę wykonywanych testów na COVID-19 w laboratorium diagnostycznym Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Po konsultacjach z zespołami ekspertów szpitali miejskich w Częstochowie firma x-kom kupiła i rozdysponowała najbardziej potrzebny sprzęt.
Wyposażenie szpitali to nie jedyny obszar, w którym lokalni społecznicy i przedsiębiorcy muszą nadrabiać systemowe braki. Przeżywająca rewolucję edukacja również wymaga wsparcia. Nie każdy uczeń posiada sprzęt umożliwiający zdalne nauczanie. Na szczęście wielu ludzi dobrej woli śpieszy z pomocą. Wrocławski producent gier komputerowych, Techland, przekazał 36 laptopów miejscowym domom dziecka. W Krakowie działa akcja #komputerdlaucznia. Każdy, kto posiada nieużywany sprzęt, może go przekazać ekipie, która podejmie się kluczowych napraw i przekaże urządzenia potrzebującym. Ten pomysł zyskał skalę ogólnopolską pod hasłem „Dajże Kompa”.
Nie brakuje również zwykłej, sąsiedzkiej samopomocy i najprostszych gestów wdzięczności. Pomoc Sąsiedzka Sądecczyzna szybko zgromadziła 200 wolontariuszy, którzy zajmują się wsparciem osób, które nie mogą lub nie powinny wychodzić z domu. Natomiast uczniowie będzińskich szkół przyłączyli się do akcji „Będzie Dobrze!” i zasypali pracowników służby zdrowia wyrazami wdzięczności zapisanymi na plakatach. Podobne inicjatywy można zauważyć w całej Polsce.
***
Sytuacja przypomina działania wojenne. Obserwujemy pospolite ruszenie. Skala organizacji i samopomocy Polaków zdumiewa, lecz to nic nowego. Takie przykłady z naszej historii można mnożyć. Jesteśmy świadkami festiwalu patriotyzmu w jego nowoczesnym wydaniu. Patriotyzm gospodarczy polegający na dbaniu o kondycję polskich firm przeplata się z patriotyzmem lokalnym, czyli troską o nasze najbliższe otoczenie. Dbamy o siebie, działamy i myślimy jak wspólnota.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.