Kohut: Większość Amerykanów popiera wprowadzane ograniczenia

„Amerykanie w większość popierają restrykcje wprowadzane przez poszczególne stany. Pojawiają się nawet obawy, że władze zbyt szybko z nich zrezygnują. Jest jednak nieliczna, ale bardzo widoczna na ca całym świcie, grupa obywateli Stanów Zjednoczonych, która sprzeciwia się wprowadzanym ograniczeniom. Część z nich z pewnością prostuje ze względów ekonomicznych. Znamy przecież statystyki, które mówią o tym, że w ciągu zaledwie czterech tygodni walki z epidemią pracę straciło około dwudziestu dwóch milionów ludzi. Skala protestów nie odzwierciedla jednak liczby osób, które zostały bezrobotne. To pozwala sądzić, że część protestów ma charakter ideologiczny. Amerykanie, którzy zawsze mocniej cenili wolności obywatelskie i prawa, które daje im konstytucja protestują przeciw wszelkim ograniczeniom” – komentował na antenie Radio Wnet Andrzej Kohut, ekspert Klubu Jagiellońskiego ds. międzynarodowych i koordynator Regionalnego Ośrodka Debaty Międzynarodowej w Warszawie.

„Podział kompetencji między ośrodkiem prezydenckim a rządami federalnymi widać bardzo wyraźnie przy okazji pandemii. Decyzja o poziomie ograniczeń leży w kompetencjach gubernatorów. Każdy stan w swoim tempie podejmował decyzje o wprowadzaniu kolejnych restrykcji. Kalifornia zaczęła jako pierwsza. Później dołączały kolejne stany w tym Nowy Jork, gdzie skala zarażeń rosła bardzo szybko. Część z nich wahała się jednak z decyzjami bardzo długo. Przykładem może tu być gubernator Florydy, który najdłużej zwlekał z podjęciem działań. Prawie do końca opierał się wprowadzeniu jakichkolwiek restrykcji. To szczególnie ciekawe w kontekście struktury wiekowej tego regionu. Znacząca część napływowej ludności Florydy to seniorzy. To popularny kierunek wybierany na czas emerytury” – ocenił Kohut.

„W Stanach Zjednoczonych mamy ponad 40 tysięcy przypadków śmiertelnych i ponad 800 tysięcy zarejestrowanych zakażeń. Mimo takich wyników prezydent Trump odczuwa coraz większą presje, by gospodarkę uruchomić na nowo. Głównym argumentem w dyskusji jest oczywiście rosnące bezrobocie. Reperkusje podjętych decyzji bardzo szybko odczuli przeciętni Amerykanie. To zła wiadomość dla urzędującego prezydenta. Do tej pory walkę o reelekcje w listopadowych wyborach opierał na bardzo dobrych wynikach gospodarczych. Dobre notowania stały się jednak melodią przeszłości” – zwrócił uwagę Kohut.