Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Tomasz Czapla  20 marca 2020

Przekonać Kaszubów do Polski. Sylwetka Antoniego Abrahama

Tomasz Czapla  20 marca 2020
przeczytanie zajmie 8 min
Przekonać Kaszubów do Polski. Sylwetka Antoniego Abrahama Gdydan / CC BY (https://creativecommons.org/licenses/by/3.0)

Polska książka, polska gazeta, a przede wszystkim polska przemowa – takimi narzędziami Antoni Abraham budził świadomość narodową wśród Kaszubów. Do historii przeszedł jako król kaszubski, polski król w maciejówce, święty Abraham. Zwłaszcza to ostatnie określenie miało w sobie wiele prawdy, gdyż w każdych warunkach niczym apostoł głosił dobrą nowinę o Polakach, ich kulturze i historii. Czy w karczmie, czy w chłopskiej zagrodzie, czy przed kościołem – trybun ludowy pełną gębą. Jeśli kogoś nie przekonywały argumenty, wspierał je swoją sylwetką – „do 2 metrów wysoki, dłoń ma jak lew, plecy jak niedźwiedź!”.

Dzieciństwo? W otoczeniu świętych i stolemów  

Rodowód Antoniego Abrahama, urodzonego w grudniu 1869 roku w osadzie Zdrada (powiat pucki), nie wskazywał, że w przyszłości będzie wkładał kij w szprychy germanizacji na Kaszubach. Jego ojciec? Jan, bezrolny komornik pracujący dorywczo w pobliskim majątku niemieckiego hrabiego. Matka? Franciszka, skupiona na prowadzeniu domu – małej glinianki pod strzechą. Obydwoje skromni i pobożni, starali się wpoić małemu Antkowi sposób widzenia świata oparty na dwóch filarach: pracowitości i wierze.

Dni w gliniance Abrahamów upływały więc na pracach domowych, wieczory na odmawianiu modlitw, a jeśli starczyło czasu, Franciszka czytała synowi po polsku (rozmawiała z nim najczęściej po kaszubsku) modlitewnik i żywoty świętych. Tym sposobem Antek poznał Polskę, o której po latach mówił do pielgrzymów zmierzających ku Kalwarii Wejherowskiej, że należy się o nią troszczyć, jak o własnego rodzica.

Słuchanie opowieści nie mogło się Antkowi znudzić, gdyż oprócz z życiorysami chrześcijańskich bohaterów matka zapoznawała go także z legendarnym światem Kaszub. Jego nieodłączną częścią były dzieje pierwotnych mieszkańcy regionu – olbrzymów zwanych stolemami – i biegające po polach duchy polskich rycerzy, którzy niegdyś wspólnie z kaszubskimi gigantami rozgromili Krzyżaków.

Te dwa elementy, postawy chrześcijańskich świętych oraz dawne dzieje mitycznych stolemów, kształtowały wyobraźnię młodego Abrahama. Wpływ formacyjny tych opowieści był tak silny, że pewnego dnia Antoni potrafił wybrać się do kościoła w Żarnowcu, aby wygarnąć spoczywającym tam szczątkom zakonnego dowódcy, Fritza von Ravenecka: „Ty już nie wstaniesz!”.

Odporność na wywody szkolnych germanizatorów Antoni zyskał zresztą nie tylko dzięki matce, ale także, a może przede wszystkim, dzięki okolicznemu proboszczowi, księdzu Teofilowi Bączkowskiemu. To on podsuwał nastolatkowi pod nos polską prasę, to w jego towarzystwie Antek wyruszał na swoją pierwszą pielgrzymkę do Wejherowa. Zasiane wówczas w Abrahamie ziarno polskości rozwinęło się kilkadziesiąt lat później.

Zanim to nastąpiło, przyszły król Kaszubów wielokrotnie mierzył się z prozą codzienności. Już w wieku 16 lat stracił ojca – marzenia o dalszej nauce (i tak mgliste z powodu biedy) musiał zatem odłożyć na rzecz pracy i finansowego wspomagania matki. Niestety stabilizacji nie osiągnął ani jako robotnik rolny, ani jako drwal, ani wędzarz ryb. Co więcej, listę wykonywanych przez niego zawodów można by jeszcze długo rozwijać, znalazłby się na niej i przodownik leśny, i woźnica, i właściciel firmy przewozowej.

Z czego wynikała ta pracownicza karuzela? Jak pisał biograf Abrahama, Tadeusz Bolduan, „stale pędziła go ciekawość krajobrazów i ludzi, siedzenie w jednym miejscu było dla niego męczące”. Wreszcie w 1909 roku Antoni przeniósł się z rodziną z Sopotu do Oliwy. W międzyczasie Abraham ożenił się z Matyldą Paszkówną, również Kaszubką, z którą doczekał się piątki dzieci. Przeprowadzkę poprzedziły jednak dramatyczne wydarzenia.

Objazdowy promotor polskiej kultury

1903. Gdyby Abraham napisał autobiografię, zapewne ten rok uznałby za jeden z najszczęśliwszych w swoim życiu. Wówczas otrzymał od sopockiej policji budowlanej pozwolenie na postawienie domu, a że od wielu lat był wierny zasadzie grosz do grosza, szybko wybudował własne cztery kąty. Kolejne lata to drugi dom, wydzierżawiona żwirownia i firma furmańska.

Niestety amerykański, a raczej kaszubski, sen skończył się, nim na dobre się rozpoczął. Antoni został oszukany przez kontrahenta, niejakiego Bahra z Redy. Ścigany przez jego wierzycieli jako żyrant musiał sprzedać cały majątek i rozpocząć nowe życie od zera. Stąd wynikły przenosiny. W Oliwie jego życiorys zawodowy wzbogacił się o posadę komiwojażera zachwalającego w pomorskich wsiach maszyny do szycia. Abraham nie zamierzał na tym poprzestać. Jako że odezwała się w nim natura społecznika, zaangażował się w działalność miejscowego Towarzystwa Ludowego „Jedność”.

Towarzystwo było jedną wielu z organizacji, które promowały polskość na Pomorzu. Wystarczy sięgnąć do statystyk: w 1914 roku w tej części zaboru pruskiego funkcjonowało 113 podobnych instytucji grupujących około 15 000 członków.

Czym towarzystwa przyciągały kaszubskich rolników i rybaków? Przede wszystkim comiesięcznymi zebraniami, podczas których odbywały się wykłady, śpiewano pieśni religijne i patriotyczne, recytowano wiersze. Komu nie wystarczył taki program, mógł wcielić się w rolę aktora grającego w amatorskich spektaklach Towarzystwa lub turysty zwiedzającego Pomorze z jego członkami. Dzięki takim inicjatywom coraz więcej Kaszubów porzucało kategorię „tutejszego” na rzecz „Polaka”, co tylko cieszyło Abrahama. Jego radość była tym większa, że i on dołożył do tego swoją cegiełkę – najpierw jako działacz oliwskiego Towarzystwa, później jako współzałożyciel oddziału w Pucku i prezes organizacji w Redzie.

Swoich niespożytych sił Antoni nie ograniczał do pracy komiwojażera i organizatora kolejnych towarzystw. W latach poprzedzających I wojnę światową widzimy go co roku jako lidera pielgrzymek Kaszubów do Wejherowa; lidera, dodajmy, wielokrotnie zatrzymującego się po drodze i nawołującego pątników do obrony fundamentów polskości: języka i katolicyzmu. Zresztą te same hasła Abraham głosił podczas licznych wystąpień w kaszubskich miejscowościach, w których zatrzymywał się jako komiwojażer.

„Stawał na kamieniu, na murze, czy na wozie i przemawiał po polsku lub kaszubsku […], głosząc ludziom słowa nadziei, opowiadając dowcipy polityczne i dowodząc, że nie taki straszny Prusak, jeśli ludzie bać się go nie będą”. Nie ograniczał się przy tym do słowa mówionego, kolportował po wsiach dziesiątki egzemplarzy „Gazety Gdańskiej”. Zaborca na te działania nie mógł pozostać obojętny – do 1914 roku wytoczył Abrahamowi około 40 spraw karnych!

Przez Kaszuby do Paryża

Niestety, o ile w pozyskiwaniu Kaszubów dla polskości święty Antoni okazał się nad wyraz skuteczny, o tyle nie był w stanie przekonać do biało-czerwonych barw własnych synów. Młodzi Abrahamowie nie rozumieli społecznej aktywności ojca i utożsamiali się z cesarskimi Niemcami, a nie z wyobrażoną Polską. Gdy w latach I wojny światowej przyszło im włożyć mundur niemiecki, wcale się temu nie sprzeciwiali. W 1915 roku także król kaszubski poszedł w kamasze, a z wojenną rzeczywistością mógł się zapoznać w samym sercu konfliktu, we Francji. Został ranny, pierwszą linię frontu szybko zamienił na szpitalne łóżko i tam doczekał końca wojny oraz wolnej Polski.

Odrodzona Rzeczpospolita początkowo nie obejmowała Pomorza. Abraham nie godził się na taki stan rzeczy i niemal natychmiast po powrocie włączył się w budowę konspiracyjnej Organizacji Wojskowej Pomorza, której przeznaczeniem była organizacja ewentualnego powstania antyniemieckiego. Wzorem wcześniejszych lat rozpoczął też objazd kaszubskich wsi, żeby agitować za Polską.

Chęci Abrahama oraz pozostałych działaczy dotyczące zbrojnego zaświadczenia o polskości Pomorza zasługiwały na uznanie, jednak argument siły – wojsko i policja – były po stronie Niemców. Podkomisariat Naczelnej Rady Ludowej w Gdańsku zdecydował, że na paryską konferencję pokojową powinna wyruszyć delegacja, która zaświadczy o propolskiej postawie Kaszubów.

Abraham znalazł się w jej 4-osobowym składzie, ale w drodze do Paryża towarzyszył mu tylko Tomasz Rogala. Dwa pozostali członkowie, Mieczysław Marchlewski i Antoni Miotk, zostali zatrzymani przez Niemców jeszcze na Pomorzu. Abraham i Rogala umknęli zaborczym służbom, ale nie obyło się bez fortelu. Dowiezieni do granicy z Polską samochodem przekroczyli ją w przebraniu (prawdopodobnie robotników rolnych) i z fałszywymi dokumentami. Kolejnymi przystankami były: Warszawa (gdzie otrzymali paszporty), Kraków, Wiedeń, Bazylea i wreszcie Paryż, w którym zameldowali się 18 kwietnia 1919 roku.

Pobyt Abrahama we francuskiej stolicy obrósł setkami legend. Dla przykładu miał on podstępnie dostać się na salę, gdzie obradowali najważniejsi politycy ententy, m.in. David Lloyd George i Georges Clemenceau. „Kiedy nie chcieli z nim gadać, wyrżnął pięścią w stół, aż zadzwoniły filiżanki z servskiej porcelany i ryknął: »My, Kaszubi pragniemy żyć i pracować pod rozkazami Rządu Polskiego«”.

W rzeczywistości Abraham i Rogala nie stanęli obok światowych przywódców, ale nie próżnowali. Zabrane z Gdańska dowody na polskość Pomorza (4 roczniki czasopisma „Gryf”, książka adresowa Gdańska, w której zakreślono ponad 9000 polskobrzmiących nazwisk, oraz propolskie rezolucje pomorskich Towarzystw Ludowych) zaprezentowali przed francuskimi dziennikarzami, a przede wszystkim przed Komisją do Spraw Polskich. Udało im się także spotkać z premierem Ignacym Paderewskim, choć większość czasu poświęcili na rozmowy z Erazmem Piltzem, przedstawicielem Komitetu Narodowego Polskiego przy rządzie francuskim.

Proza życia w niepodległym kraju

Pobyt Kaszubów nad Sekwaną miał głównie znaczenie propagandowe, decydujący głos w sprawie przynależności Pomorza należał do przedstawicieli mocarstw, a po polskiej stronie do KNP. Odzwierciedlała to krótka obecność Abrahama i Rogali, którzy opuścili Paryż po niespełna dwóch tygodniach wraz z żołnierzami Józefa Hallera. W związku z tym, że Pomorzem jeszcze władali Niemcy, Abraham po powrocie musiał przez kilkanaście dni ukrywać się przed tamtejszą policją. Wkrótce zagrożenie minęło i król w maciejówce ponownie podjął społeczną działalność.

W lutym 1920 roku współorganizował powitanie polskich żołnierzy wkraczających do Wejherowa i Pucka. Niestety późniejszy pobyt Wojska Polskiego na Kaszubach nie zapisał się chwalebnie – przez kilka tygodni żołnierze nękali miejscowych nielegalnymi rekwizycjami, a do wynajmowanych u nich kwater sprowadzali prostytutki. Efekt? Wielu Kaszubów zraziło się do polskości, a w sejmie powołano komisję, która wyruszyła na Pomorze celem zbadania sytuacji.

Sam Abraham pozostał wierny ojczyźnie. Gdy niemieccy dokerzy z Gdańska ogłosili bojkot statków z bronią dla Polski, pomstował na nich podczas wiecu w Oliwie. W przededniu bitwy warszawskiej zgłosił się zaś ochotniczo do wojska, jednak nie przyjęto go z uwagi na zły stan zdrowia. Zdążył jeszcze wziąć udział w pracach Komisji Delimitacyjnej, wyznaczającej przebieg polsko-niemieckiej granicy na Pomorzu, a potem przyszedł czas na życie w wolnej Polsce.

Niestety nie dany mu był dostatek, ale bieda. Abraham, żeby się utrzymać, najął się jako pomocnik w puckiej wędzarni ryb. Ostatnie lata życia upłynęły mu na kontaktach ze Stefanem Żeromskim, z którym wielokrotnie rozmawiał o napiętych relacjach na linii Kaszubi-napływowi Polacy, i wypełnianiu obowiązków gdyńskiego radnego. Jako zwolennik budowy portu w Gdyni przygotowywał jego otwarcie w kwietniu 1923. Spotkał się wówczas z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim, był to już jednak łabędzi śpiew kaszubskiego króla. Chory na raka żołądka zmarł w czerwcu tego samego roku.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.