Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Łukasz Baszczak  19 lutego 2020

Czy nowoczesna teoria pieniężna wywróci do góry nogami współczesną gospodarkę?

Łukasz Baszczak  19 lutego 2020
przeczytanie zajmie 10 min
Czy nowoczesna teoria pieniężna wywróci do góry nogami współczesną gospodarkę? Petras Gagilas/flickr.com

Na przykładzie starożytnego Egiptu widać, że pieniądz dłużny gwarantowany autorytetem państwa (pieniądz czartalistyczny) funkcjonował na długo przed jakimkolwiek fizycznym towarem, który wyspecjalizowany byłby do przeprowadzania transakcji handlowych. Zdobywająca więc coraz większa popularność nowoczesna teoria pieniądza wskazuje, że nie musimy być tak silnie przywiązani do metalizmu, ponieważ czartalizm lepiej wyjaśnia genezę i naturę pieniądza nie tylko współcześnie, lecz również w perspektywie historycznej.

Nowoczesna teoria pieniądza (Modern Monetary Theory, MMT) to jedna z najgorętszych idei w ekonomii ostatnich lat. Pobudza wyobraźnię publicystów i polityków częściej kojarzonych z lewicą, np. Alexandrii Ocasio-Corteza, oraz ekonomistów szkoły postkeynesowskiej. W Polsce gorącymi zwolennikami MMT zdaje się środowisko związane z Wydawnictwem Ekonomicznym „Heterodox”, a także raper Popek, który, zamierzając włączyć się w politykę, sprawił, że o nowoczesnej teorii pieniężnej można było przeczytać w naszej krajowej prasie. Nierzadko prezentowano opinie z gruntu negatywne, bo poza radykalnymi przeciwnikami obecności państwa w gospodarce, których zdaniem powinno się powrócić do oparcia pieniądza w złocie, również inni publicyści z różnych stron, często bardziej tradycjonalistyczni, odrzucają nie tylko wnioski, lecz także założenia nowoczesnej teorii pieniężnej. Wydaje się jednak, że świeżość i nowatorskość niektórych elementów MMT tak ich zaskoczyła, że nie do końca zrozumieli teorię, której podstawowa idea jest tak stara, jak egipskie piramidy (a nawet starsza).

MMT w pigułce

MMT w świecie ekonomicznej nauki istnieje już od lat 90. Jest syntezą różnych postkeynesowskich idei makroekonomicznych. Twórcy i zwolennicy teorii wskazują, że istnieje rozdźwięk pomiędzy tym, jak gospodarka, a szczególnie makro sfera finansów, jest opisywana (głównie przez neoklasyczne teorie pieniężne) a tym, jak funkcjonuje  w świecie rynków finansowych, pieniądza wirtualnego i tworzonego przez banki oraz w rzeczywistości bardziej aktualnych paradoksów, których przykładem jest np. hiper-ekspansywna polityka monetarna (historycznie niskie stopy procentowe, wzrost podaży pieniądza) niepowodująca wzrostu inflacji.

Istotą nowoczesnej teorii pieniężnej jest uznanie, że suwerenne państwa emitujące własną walutę nie są zbyt silnie ograniczone finansowo przez dług publiczny, a raczej przez moce produkcyjne gospodarki, czyli dostępność wolnych czynników produkcji. Jeśli takie zasoby są dostępne (ale niewykorzystywane), rząd może je kupić i zapłacić za nie emisją pieniądza (nie zaś wpływami z podatków). Jeśli nie są dostępne, kreacja pieniędzy na zakup towarów konsumpcyjnych powoduje inflację. Nie ma tu znaczenia bilansujący się budżet czy wielkość długu publicznego, ponieważ takie państwo nie może zbankrutować.

Nowoczesna teoria pieniężna opiera się na przyjęciu perspektywy patrzenia na gospodarkę, która nie jest zgodna z ekonomią głównego nurtu. Wyraża się to w kilku filarach MMT:

  • analizie z użyciem bilansów sektorowych, a więc na poziomie makro;
  • hipotezie niestabilności finansowej (H. Minsky), zgodnie z którą rynki finansowe nie są racjonalne, a kryzysy finansowe wręcz wpisane w samo sedno funkcjonowania tych rynków;
  • finansach funkcjonalnych (A. Lerner);
  • przyjęciu czartalizmu jako poglądu na naturę i genezę pieniądza;
  • ekspansji wydatków publicznych, optymalnie do punktu pełnego wykorzystania czynników produkcji w gospodarce. Może to przybrać formę np. powszechnej gwarancji zatrudnienia.

Jako teoria makroekonomiczna MMT adaptuje na swoje potrzeby tzw. bilanse sektorowe. Analiza sektorowa czerpie z rachunkowości, lecz przeprowadzana jest w skali całej gospodarki. Deficyt u jednego podmiotu musi okazać się (netto w skali całej gospodarki) nadwyżką u innego, np. deficyt sektora publicznego jest zarazem nadwyżką sektorów prywatnych w kraju lub za granicą. Saldo makroekonomicznych pasywów i aktywów, jak w rachunkowości, musi być zerowe.

Kolejnym filarem MMT jest koncepcja finansów funkcjonalnych Lernera, która głosi w dużym skrócie, że publiczne finanse i wydatki rządowe mają przede wszystkim służyć realizacji wielu zadań (np. likwidowaniu bezrobocia) poprzez podnoszenie efektywnego popytu, a zatem przez ogólnie intensywne uczestnictwo państwa w gospodarce. Zwolennicy tego podejścia wskazują, że zbilansowany budżet lub nadwyżka w budżecie państwa nie są same w sobie żadną wartością, jeżeli osiąga się je kosztem dużych wahań gospodarczych w cyklu koniunkturalnym lub sporymi kosztami społecznymi (szczególnie bezrobociem). Innymi słowy, o ile gospodarstwo domowe może wydać tylko tyle, ile wcześniej uzyskało dochodu (plus ewentualny kredyt), o tyle państwo może przede wszystkim patrzeć na wydatki i do nich dostosowywać dochody i zadłużenie.

Jednak zasadnicza idea monetarnej teorii pieniądza polega na zmianie sposobu myślenia o pieniądzu. W ekonomii głównego nurtu finanse funkcjonalne lub inne filary MMT nie miałby prawa bytu, ponieważ dla takich ekonomistów państwo jest tylko uczestnikiem rynku, który co prawda ma władzę polityczną, ale pod względem gospodarczym nie różni się bardzo od innych, a pieniądz jest również pewnym towarem, który ma swoją wewnętrzną wartość (ma zatem cenę, popyt i podaż). Taka koncepcja pieniądza jest często akceptowana bez wahania, tymczasem, jak wskazują zwolennicy nowoczesnej teorii pieniężnej, nie jest wcale oczywista.

Zdaniem twórców MMT pieniądz jest „wydawany do istnienia” (ang. spent into existence). Państwo najpierw tworzy wydatek. O ile nie zużywa na niego złota ze skarbca, jest to wydatek deficytowy. Musi więc nastąpić emisja (stworzenie) pieniądza dłużnego, który w bilansie księgowym trafia na stronę aktywów państwa, zaś u odbiorców tej waluty – na stronę pasywów. To dlatego właśnie zapłata podatku (zmniejszenie aktywów) jest „umorzeniem” części pieniędzy – wpływ do budżetu trafia na stronę pasywów państwa i zmniejsza się ogólna suma bilansowa.

Następnie pieniądz funkcjonuje w gospodarce – wydatek jednego podmiotu (w pierwszym kroku rządu) jest dochodem innego, a więc pieniądze z rządowych dłużnych wydatków są dalej wykorzystywane przez uczestników rynku na inwestycje i inne cele. Jeżeli osiągnie się taki poziom ilości pieniądza, że wydatki nie generują inwestycji, lecz podnoszą inflację (bowiem mogą być już wydawane jedynie na konsumpcję), państwo ma również do dyspozycji podatki, które sprawiają, że pieniądz trafia z powrotem do sektora publicznego, czyli jest umarzany. Aby zrozumieć tę koncepcję, trzeba najpierw zagłębić się w istotę sporu między zwolennikami MMT a innymi ekonomistami. Jedną z jego osi jest kwestia pojęcia samego pieniądza.

Dwie filozofie pieniądza

Powszechnie przyjmowanym poglądem na naturę pieniądza jest metalizm, zgodnie z którym jest on takim samym towarem jak każde inne dobro na rynku. Jest zarazem towarem najbardziej płynnym, tj. najłatwiej sprzedawalnym (bez problemu można się go pozbyć z naszego majątku, zamieniając na inny). Wprowadza to dodatkowe założenia: istnieje podaż pieniądza, czyli jego ilość w gospodarce, oraz popyt wypływający z różnych motywów, np. chęci dokonywania zakupów, utrzymania zabezpieczenia finansowego itd. Występuje też, rzecz jasna, cena tego towaru, czyli stopa procentowa (to również koszt utrzymania pieniądza w portfelu zamiast inwestowania).

Współcześnie akceptowanie konkretnej waluty w danym kraju jako uniwersalnego towaru służącego do transakcji rynkowych (czyli środka płatniczego) jest gwarantowane prawnie. Nikt nie może nie przyjąć złotówek w sklepie, żądając zapłaty za jakiś towar za pomocą innego środka. Ale w teorii na rynku bez państwa każdy ma równy status, a transakcje zachodzą dobrowolnie, więc sprzedawca może wyznaczyć, które dobra (np. waluty) przyjmie jako zapłatę za swoje towary. Wynika to po części z faktu, że w ramach metalizmu przypisuje się pieniądzom (tj. każdej monecie lub banknotowi) pewną immanentną, wewnętrzną wartość (tak jak każdemu dobru na rynku), która może być wyrażona poprzez cenę zmieniającą się pod wpływem zmian podaży i popytu.

Historia pieniądza dla zwolenników metalizmu jest historią kolejnych technicznych innowacji, ulepszania tego towaru, aby zmniejszać koszty i trudności w zawieraniu transakcji. Ludzie handlowali ze sobą już od najdawniejszych czasów. Były to wymiany barterowe: towar za towar. Z biegiem historii pieniądz sensu stricto powstał jako najbardziej płynne (sprzedawalne) dobro – najczęściej złoto lub srebro – które rzadko miało już jakąś wartość użytkową (raczej niewielu jubilerów robiło ozdoby, przetapiając monety), za to doskonale służyło jako środek płatniczy i środek wymiany.

Rzeczywiście, dolara lub brytyjskiego funta jeszcze w początkach XX w. można było wymienić na konkretną ilość złota, dlatego postrzegano pieniądz jako dobro pośredniczące, ale jednak mające wartość wewnętrzną, skoro zawsze można było dostać za niego kruszec. Koncepcja metalistyczna mogła wydawać się naturalna jeszcze w początkach ubiegłego wieku, jednak wraz z odejściem od oparcia jakiejkolwiek waluty na złocie lub innym kruszcu (wymienialność dolara na złoto zawieszono w 1973r., innych walut jeszcze wcześniej) wydaje się, że metalizm nie jest już tak oczywisty.

Dlatego ekonomiści związani z nowoczesną teorią pieniądza przyjmują pogląd czartalistyczny. Jest to idea zapoczątkowana ponad 100 lat temu jako teoria pieniądza kredytowego lub państwowego. Zdaniem XX-wiecznych ekonomistów, takich jak Knapp, Mitchell-Inness, Goodhart, oraz twórców MMT pieniądz to nie żaden towar, lecz pewna abstrakcja, która wyraża relacje pomiędzy rządem (królem, państwem itp.) a resztą społeczeństwa.

To, czy dziś płacimy banknotami, złotem lub w ziarnach pszenicy zależy głównie od władzy państwowej, która ustala, w czym mają być regulowane zobowiązania podatkowe. Państwo ponadto emituje jednostki tzw. I Owe You („ja wiszę tobie”, IOY) – mogą mieć formę monet, banknotów, bonów skarbowych, obligacji – czyli papiery dłużne (choć historycznie, rzecz jasna, nie zawsze miały formę papierową). I to właśnie jest pieniądz – zapis długu, a więc materialne zobrazowanie pewnej relacji społecznej.

Każdy z nas w teorii może wypuścić w świat swoje IOU, jednak musi być akceptowane przez stronę je otrzymującą. Nie jest to dla władzy państwowej problemem, ponieważ przynajmniej częściowo popyt ten może być wygenerowany, gdy administracja wymaga zapłaty podatków i innych zobowiązań wobec Skarbu Państwa w tych właśnie jednostkach dłużnych (czyli w pieniądzu państwowym). Prawnie nakazane jest posiadanie rządowych IOU jako rezerw (np. przez banki) lub do innych celów rozliczeniowych. To wyjaśnia zdolność banków do kreacji pieniądza dosłownie z niczego (współcześnie pieniądz bankowy stanowi znacznie ponad 90% całej ilości pieniądza w gospodarce). Tworzą one po prostu swoje IOU, które służą im do udzielania kredytów, a dopiero z nich (ze zwrotów) powstają potem depozyty, których banki potrzebują, aby móc odprowadzić do banku centralnego rezerwę obowiązkową. Ten obieg zamyka się jednak w systemie bankowym.

Jedynym emitentem netto w gospodarce jest państwo, ponieważ stoi na ostatnim szczeblu drabiny finansów – nie musi posiadać jednostek IOU samych w sobie (nie trzyma ich przecież w żadnym skarbcu), dlatego wszelkie przepływy do sektora publicznego, czyli np. podatki, są umorzeniem pieniądza – ta suma znika po prostu z obiegu.

W ten sposób państwo kontroluje ilość pieniądza w gospodarce, jednak w odwrotnej kolejności niż mówi się o tym w ekonomii głównego nurtu. Najpierw następują wydatki, dla których trzeba wyemitować pewną sumę jednostek IOU (państwowego pieniądza dłużnego), które to istnieją i krążą w gospodarce. Dopiero potem ich ilość jest regulowana, jeśli jest ich zbyt wiele, i przekładają się nie na inwestycje, lecz powodują tym samym inflację (czyli wtedy, gdy osiągnięto już pełne wykorzystanie możliwości produkcyjnych). To państwo dzierży klucz do drugiego zaworu, którym IOU odpływa i jest niszczone, czyli do podatków.

W MMT nie chodzi o regulację ilości pieniądza jako zasobu (jak w teorii monetarystycznej Miltona Friedmana), lecz o kontrolę jego przepływów.

Pieniądz zawsze jest formą długu, zaś to, gdzie dziś znajduje się granica znaczenia słów „pieniądz” i „dług”, jest czysto arbitralna (widać to również w rozróżnieniu NBP na różne bazy pieniężne: M0, M1, M2, M3 itd., w których z każdym stopniem odejmujemy nieco płynności i zwiększamy bazę gotówki w obiegu do chociażby wkładów na lokatach kilkumiesięcznych). Jednak to, co czyni dane jednostki IOU wyjątkowymi, nadając im status pieniądza, to ich powszechna akceptowalność gwarantowana przez władzę, która wymaga m.in. płacenia podatków. Sam papier („karta”, chart – stąd ang. chartalism) lub dowolna inna rzecz, która jest materialnym wyrazem długu, nie musi posiadać, i najczęściej nie ma, sama w sobie wartości. Pogląd ten wyraził również Keynes, pisząc metaforycznie, że państwo „nie tylko posiada prawo do wprowadzenia danego słownika w życie, lecz także do napisania tego słownika”.

W przeciwieństwie do metalistów, u których najważniejszą rolę odgrywa równorzędność obu stron wymiany rynkowej, a tym samym dobrowolność transakcji, czartaliści twierdzą, że kluczowe dla powstania i ewolucji pieniądza jest właśnie istnienie nierówności w tym, jaką władzę posiadają różne podmioty.

Aby istniał dług, musi istnieć dłużnik i wierzyciel, którzy zajmują różne pozycje. I tak państwo, rząd lub król mają pewną przewagę, ponieważ mogą nakładać zobowiązania wobec innych i wymuszać ich realizację. Podatki nie są płacone dobrowolnie, to nie wymiana rynkowa. Pieniężność danego towaru określał fakt, czy był on akceptowany jako środek regulowania zobowiązań wobec władzy. Być może dlatego właśnie na monetach były wybijane podobizny władcy jako swoisty podpis na jednostce IOU, co informowało, jaka władza stoi za tą walutą i przez kogo nałożone podatki można w niej opłacić. Oczywiście, być może na targowiskach sprzedawcy woleli wymieniać towary na inne dobra niż pieniądz państwowy, ale ostatecznie i tak musieli ten pieniądz pozyskać, aby zapłacić daniny. To, co dokładnie reprezentuje omawianą relację społeczną, jest zupełnie nieistotne. Złoto, srebro, elektroniczne zapisy w bankach czy papier poradzą sobie równie dobrze, ponieważ są tylko kartą wspartą autorytetem państwa – wytworem prawnym, a nie naturalnym wynalazkiem, jak twierdzą metaliści.

Jedynym zaś emitentem pieniądza dłużnego, który miałby gwarancję powszechnej akceptowalności, była najczęściej administracja państwowa, co wymagało też rozwinięcia księgowości do obsługi zobowiązań. Jednym z argumentów, który przywołują zwolennicy teorii pieniądza dłużnego, są znaleziska archeologiczne i źródła historyczne mówiące o długu (np. egipskie i sumeryjskie gliniane tabliczki, które zawierały zapis prawa robotników zatrudnianych przez królestwo do pobrania zapłaty za pracę w postaci żywności i piwa) oraz brak dowodów archeologicznych świadczących o możliwości istnienia wymiany barterowej w społecznościach bardziej rozwiniętych niż plemienne (czyli nawet we wczesnych państwach).

Przedstawiciele czartalizmu pojmują więc pieniądz jako różne manifestacje abstrakcyjnej relacji długu, której zaistnienie umożliwiła stratyfikacja społeczna i ukształtowanie organizmu państwowego.

Idee te są nierozerwalnie związane ze sobą w tej teorii. Być może metalizm wydaje nam się bardziej naturalny, ponieważ zatarła się w ostatnich stuleciach klarowność tego połączenia, spowodowana również kilkusetletnią dominacją złota i srebra jako pieniądza i urynkowieniem wielu dziedzin ludzkiej działalności lub historiami o tzw. psuciu pieniądza. Jednak zagłębienie się w najdawniejszą historię cywilizacji i państw może pomóc rozwikłać ten splot trzech zjawisk i pokazać, że rzeczywiście nierówności, państwo i pieniądz kształtowały się pod wzajemnym wpływem.

Co o pieniądzu mówi historia starożytnego Egiptu?

W ujęciu czartalistycznym korzeni pieniądza można dopatrywać się tam, gdzie jesteśmy w stanie odnaleźć początki silnej hierarchizacji, stratyfikacji społecznej i państwowej administracji. Niektórzy badacze, np. John F. Henry, wskazują, że w starożytnym Egipcie proces coraz głębszej stratyfikacji, hierarchizacji społecznej splatał się w czasie (a nawet wyprzedzał nieco) proces państwotwórczy. Postępujący podział społeczności na klasy (w szczególności wyodrębnienie się zamkniętej, uprzywilejowanej klasy kapłanów posiadających wiedzę z grupy inżynierów zajmujących się budową wczesnych kanałów irygacyjnych) wynikał z czynników geograficznych i demograficznych w okresie całego czwartego tysiąclecia przed naszą erą i w późniejszym czasie, a także z umyślnych działań grup znajdujących się najwyżej w hierarchii. Ugruntowanie nierówności społecznych było więc przypadkowe, tj. niekonieczne w tym sensie, że w innych okolicznościach mogło nie dojść do tego procesu.

Aby gospodarka przynajmniej po części oparta na relacjach dłużnych mogła istnieć, musiał wykształcić się system księgowy, zunifikowany dla całego państwa. Ostatecznie powstał pieniądz jako IOU, który jest wyrażany przez jednostkę miary. To innowacja księgowa służąca administracji klasy, która posiada władzę do pobierania podatków. Było to możliwe, ponieważ  wytworzyły się nierówności między rządzącym i rządzonymi – pieniądz manifestował relacje społeczne. Na przykładzie starożytnego Egiptu widać więc, że pieniądz dłużny gwarantowany autorytetem państwa, czyli pieniądz czartalistyczny, funkcjonował na długo przed jakimkolwiek fizycznym towarem, który byłby wyspecjalizowany do przeprowadzania transakcji handlowych.

A co mówią metaliści? Analiza aplikowalności MMT

Przytoczone aspekty historii starożytnego Egiptu nie pozostają bezpodstawne w stosunku do argumentów podnoszonych przez krytyków MMT. Większość zarzutów wobec nowoczesnej teorii pieniądza opiera się na argumentach wychodzących z pojmowania go w kategoriach metalistycznych. To dlatego spotykamy się z oceną MMT jako teorii „pieniądza rosnącego na drzewach”. Ekonomiści podnoszący ten argument wskazują, że nie można po prostu drukować pieniędzy, kiedy tylko rząd chce, nierzadko widać bowiem powiązania między wzrostem podaży pieniądza a wzrostem inflacji.

Trudno też oczekiwać od polityków, że zawsze będą patrzyli na wydatki tylko z perspektywy inwestycji podnoszących stopień wykorzystania wolnych czynników produkcji w gospodarce. Posiadanie takiej władzy, jaką MMT daje rządzącym, może rodzić pokusę wydatków czysto konsumpcyjnych (np. w celu zdobycia poparcia politycznego) i łatwo wypaczyć cały sens stosowania teorii w praktyce.

Nie można również zupełnie lekceważyć długu publicznego i deficytu budżetowego. Państwa są dziś zadłużone nie tylko wewnętrznie (tj. we własnej walucie i u własnego społeczeństwa), lecz również zewnętrznie, a pożyczek w innych walutach zazwyczaj nie da się równie łatwo spłacić. Do tego dodać można zarzut, że dzisiejsze gospodarki funkcjonują w ogólnoświatowej sieci powiązań handlowych i kapitałowych. Zbyt duży dług publiczny może powodować niestabilność makroekonomiczną, obniżać wiarygodność w handlu oraz zniechęcać zagranicznych inwestorów, co wyhamowałoby napływ inwestycji.

Ponadto współcześnie to banki centralne, a nie rządy, stanowią jedyny emitent pieniądza. Są one prawnie niezależne od władzy politycznej. Nie bez powodu w XX w. te kraje, w których banki były niezależne, lepiej radziły sobie z problemami inflacji czy wahań kursowych. Rzeczywiście, co do zasady, MMT nie zadziała w takim systemie, w którym emisję pieniądza kontroluje inny podmiot niż ten, który jest odpowiedzialny za wydatki publiczne i wpływy podatkowe. Rozdzielenie kompetencji do emitowania i wydawania pieniędzy jest podstawą dzisiejszych gospodarek. W Polsce niezależność banku centralnego gwarantowana jest konstytucyjnie, a zmiana tego byłaby nieakceptowalna w Unii Europejskiej.

Taka perspektywa rzeczywiście tworzy wrażenie, że postkeynesowscy ekonomiści proponują teorię pieniądza rosnącego na drzewach i bogactwa pochodzącego od państwa, a nie z pracy. Jednak, badając początki krajowej gospodarki, np. Egiptu, dojść można do wniosku, że mimo braku pieniądza w rozumieniu metalistycznym z powodzeniem realizowane mogły być wielkie inwestycje, funkcjonował system redystrybucji produktów między grupami społecznymi, działała rozbudowana administracja, a także swego rodzaju program gwarantujący zatrudnienie (np. przy królewskich projektach budowlanych). Dzieła tak wielkie, jak te dokonane przez starożytnych Egipcjan, nie mogłyby być wykonane w gospodarce jedynie barterowej, bez istnienia relacji długu i zobowiązań. Musiał zatem funkcjonować pieniądz dłużny.

Oznacza to, że nie musimy być tak silnie przywiązani do metalizmu, ponieważ czartalizm lepiej wyjaśnia genezę i naturę pieniądza nie tylko dziś, lecz również w perspektywie historycznej. To z kolei nie pozwala odrzucać MMT jako absurdalnej teorii. Dodajmy, że samo przyjęcie czartalizmu jako poglądu na naturę pieniądza przez władze monetarne i fiskalne nie likwiduje problemów, które mogłyby się pojawić w związku z inflacjogennymi wydatkami, długiem publicznym czy niestabilnością makroekonomiczną w finansach publicznych i na rynkach finansowych.

W wypadku wprowadzenia nowoczesnej teorii pieniężnej w życie mogą pojawić się istotne trudności. MMT nie może w pełni działać, dopóki rząd nie sprawuje kontroli nad emisją pieniądza.

Problem bardziej praktyczny niż prawny polegałby na wymyśleniu narzędzia, które ograniczałoby inflacjogenne wydatki państwowe. Pamiętajmy – państwo nie ma nieograniczonych możliwości wydawania pieniędzy, bowiem tylko te wydatki, które mogą zatrudnić niewykorzystane w gospodarce czynniki produkcji, są uprawnione (dlatego np. wskazuje się na program gwarancji pracy – bezrobocie jest ewidentnym przykładem wolnych zasobów, które przy wygenerowaniu odpowiedniego popytu mogłyby być wykorzystane). Według zwolenników MMT inflacja nie powstanie, jeżeli nowo wyemitowane pieniądze przeznaczane będą na produkcję dóbr i na które rzeczywiście jest popyt w gospodarce (a nie na konsumpcję czy operacje na rynkach finansowych). To jednak rodzi problem odpowiedniej stymulacji popytu, która może okazać się nieskuteczna nawet przy wydatkach publicznych zakrojonych na szeroką skalę. Trudno bowiem oczekiwać, że rząd zawsze będzie wiedział, gdzie przetransferować pieniądze, aby wygenerować wzrost gospodarczy, a nie inflację.

Nowoczesna teoria pieniężna jest więc na tę chwilę obecną scenariuszem political i economic fiction. Nie oznacza to jednak, że nie warto jej analizować. W przyszłości to czartalizm może stać się dominującym poglądem na naturę pieniądza w sytuacji, gdy będziemy dyskutować nad kolejnymi przykładami z przeszłości, takimi jak starożytny Egipt, lub gdy okrzepną i zostaną zaakceptowane nowe makroekonomiczne stanowiska. Jednak nie jest to wyłącznie kwestia czysto ekonomiczna, która nie zależy jedynie od naukowych środowisk ekonomistów, lecz ma również podłoże polityczne. Przyjęcie nowego spojrzenia na gospodarkę i finanse, które proponowane jest w MMT, oznaczałoby odrzucenie ugruntowanych doktryn ekonomicznych i politycznych. To z kolei wymagałoby ogromnego poparcia społecznego, a zarazem zapewne spotkałoby się ze sprzeciwem środowisk biznesowych, również tych międzynarodowych.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki 1% podatku przekazanemu nam przez Darczyńców Klubu Jagiellońskiego. Dziękujemy! Dołącz do nich, wpisując nasz numer KRS przy rozliczeniu podatku: 0000128315.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.