Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Andrzej Ciepły  4 lutego 2020

Zmierzch polskiego łowiectwa? Studium rządowego centralizmu

Andrzej Ciepły  4 lutego 2020
przeczytanie zajmie 5 min

Szereg zmian zaproponowanych i wprowadzanych przez obecną władzę w Polsce zaburza nie tylko funkcjonowanie Polskiego Związku Łowieckiego, ale przede wszystkim wypacza jego ideały. W praktyce zmiany powodują przekształcenie organizacji skupiającej pasjonatów łowiectwa, którzy poświęcają swój czas na nieodpłatne dbanie o przyrodę, w pozbawiony samorządności urząd państwowy. Polski Związek Łowiecki na naszych oczach coraz dalej odchodzi od modelu organizacji dbającej o zrównoważony rozwój przyrody w Polsce. Dotychczas gwarantowała to samorządna, oddolna struktura Związku. Obecnie, gdy etatowi pracownicy zrzeszenia nie pochodzą z wyboru okręgowych struktur PZŁ, ale z pośredniej nominacji ministerstwa, ten kurs nie jest już wcale oczywisty.

Jednym z najczęściej stawianych obozowi rządzącemu zarzutów jest krytyka prób zwiększania kontroli władzy politycznej nad różnymi ośrodkami życia publicznego i społecznego. Mało znaną opinii publicznej „ofiarą” takiego kursu rządów Prawa i Sprawiedliwości jest Polski Związek Łowiecki (PZŁ), w którym po ustawie z 22 marca 2018 r. niemal nic nie zostało takie samo.

Sens, cel i idea łowiectwa

Obecność silnych środowisk antyłowieckich w opinii publicznej jest faktem. Argumenty, którymi posługują się ich przedstawiciele, są często sprzeczne z badaniami z zakresu nauk leśnych, reprezentowanymi głównie przez dyscyplinę zwaną leśnictwem. Przedstawiciele tych środowisk reagują bardzo emocjonalnie na próby przedstawienia PZŁ jako organizacji zajmującej się przede wszystkim ochroną przyrody. Dostrzegają jedynie najbardziej jaskrawy przejaw działań myśliwych, czyli polowania, a zupełnie ignorują o wiele szerszy wachlarz aktywności, jakim członkowie koła poświęcają się przez cały rok. Dlatego tekst ten obok tematu głównego, jakim są zmiany polityczne w PZŁ, musi zawierać skromną próbę odkłamania szeregu szkodliwych mitów na temat łowiectwa.

Istotą łowiectwa jest zachowanie zasobów przyrody umożliwiających ich zrównoważone użytkowanie. Wynika to nie tylko z powszechnego przekonania osób zajmujących się tą tematyką, lecz przede wszystkim z polskiego prawa. Podstawowym celem współczesnego łowiectwa jest zachowanie wszystkich rodzimych gatunków zwierząt. Z badań i praw przyrody wynika, że ekosystem powinien być zróżnicowany pod względem ilości występujących w nim gatunków fauny i flory, jeżeli ma prawidłowo funkcjonować. Przekonali się o tym polscy leśnicy, odnawiając zniszczony drzewostan za pomocą sadzenia tzw. monokultury sosnowej, co przełożyło się na małe zróżnicowanie gatunków roślin i zwierząt w takich lasach.

Aby uniknąć dominacji silniejszych gatunków zwierząt i przeciwdziałać ich zbyt szybkiemu rozwojowi mogącemu zaszkodzić gatunkom słabszym, myśliwi realizują racjonalną gospodarkę łowiecką, mającą na celu utrzymanie w środowisku korzystnej dla wszystkich równowagi.

Nieprzychylni myśliwym aktywiści twierdzą, że przyroda jest w stanie sama kontrolować swą liczebność, rozwijając się w sposób niezakłócony, bez ingerencji człowieka. Warto w tym kontekście przede wszystkim spojrzeć na mapę Polski i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Lasy stanowią około 30% terytorium naszego kraju. Co więcej, nie jest to jedna, zwarta puszcza, ale setki mniejszych i większych lasów, oddzielonych od siebie polami, wsiami, zabudowaniami miejskimi lub chociażby drogami. W czasach, gdy człowiek obecny jest wszędzie, zaakceptowanie go jako elementu ekosystemu – tego, z którego aktywiści ekologiczni chcą go na siłę usuwać – jest jedynym logicznym rozwiązaniem. Skoro człowiek, chcąc nie chcąc, należy do tego samego ekosystemu co dzikie zwierzęta, to ma obowiązek zadbać o jego stan i utrzymać go dla przyszłych pokoleń.

Dlatego wraz z rozwojem nauk leśnych ewoluowało też samo myślistwo. W przeszłości skupiało się wyłącznie na pozyskiwaniu zwierzyny i rozrywce uprzywilejowanych grup społecznych, obecnie za swój główny cel obrało ochronę przyrody poprzez minimalizację konfliktów między ludźmi a dzikimi zwierzętami.

Doskonałym przykładem obrazującym zależności pomiędzy człowiekiem a dziką naturą jest program szczepień lisów. Wścieklizna była jednym z podstawowych czynników regulujących liczebność lisa rudego w Polsce. Po wejściu w życie dyrektywy unijnej nakazującej szczepienia tego gatunku w 2002 r. zaobserwowano gwałtowny wzrost jego populacji, a w konsekwencji spadek liczebności zwierzyny drobnej – naturalnego pożywienia lisa w łańcuchu pokarmowym. To właśnie myśliwi, zwiększając odstrzał lisa, ograniczyli ten spadek, przywracając równowagę w ekosystemie.

W kontekście wymienionych wyżej idei, wokół których zbudowane jest nowoczesne łowiectwo, tym bardziej smuci fakt postrzegania myśliwych jedynie jako biorców dóbr naturalnych, którzy nie dają przyrodzie nic w zamian, dodatkowo realizują jakiś „kult śmierci” w trakcie polowań. Jest to nie tylko spłycanie myślistwa, ale wręcz jego wulgaryzacja. Faktem jest, że łowiectwo w dużej mierze polega na odbywaniu polowań – samodzielnych lub zbiorowych. Jednakże w polskim systemie łowieckim towarzyszy im szereg działalności, począwszy od znajomości broni i balistyki, poprzez kynologię, sokolnictwo, trofeistykę, tradycję oraz etykę łowiecką, aż po kulturę, w której obrębie znajdują się m.in. język, strój, muzyka, malarstwo i literatura łowiecka.

Osobom niemającym nic wspólnego z tą dyscypliną łatwo jest wydawać fałszywe osądy na jej temat, opierając się na wyjętych z kontekstu działaniach myśliwych oraz zwyczajnych, szeroko publikowanych w Internecie fake newsach. Często stosowaną taktyką jest na przykład celowe umniejszanie kompetencji myśliwych w zakresie wiedzy przyrodniczej i aspektów praktycznych polowań, podczas gdy w rzeczywistości wieloletni proces edukacji myśliwych pozwala nabrać pewności o ich rzeczywistych kompetencjach.

Pierwszym krokiem na drodze ku staniu się myśliwym jest odbycie rocznego stażu w kole łowieckim, w którym stażysta poznaje zakres obowiązków łowieckich poprzez aktywny w nich udział, a także bierne uczestniczenie w samych polowaniach. Później kandydat na myśliwego uczestniczy w kursie organizowanym przez PZŁ, składającym się z wykładów poświęconych różnorakim zagadnieniom łowieckim, a także ze szkolenia strzeleckiego. Finał stanowi egzamin, nad którym czuwa komisja złożona z przedstawicieli PZŁ, zarządu województwa, dyrektora regionalnego Lasów Państwowych oraz komendanta wojewódzkiego policji.

Należy nadmienić, że początkujący myśliwy nie zyskuje jeszcze praw do każdego polowania: by móc polować na zwierzynę płową, czyli jelenie, daniele i sarny, kandydat na selekcjonera musi posiadać trzyletni staż myśliwski i odbyć osobne egzaminy. Tak długi proces edukacji myśliwych nie powinien pozostawiać wątpliwości na temat ich wiedzy i kompetencji w zakresie realizowania gospodarki łowieckiej. Ponadto zainteresowani mogą dokształcać się na wszelakich polach aktywności myśliwskiej, np. kynologii, wabienia lub trofeistyki.

Złożoność polskiego łowiectwa najlepiej widać, gdy skontrastujemy ją z rozwiązaniami z innych krajów, a zwłaszcza ze Stanów Zjednoczonych. Przyjęty w Ameryce Północnej system powierza obowiązki łowieckie państwowej instytucji Wildlife Service, a polowania realizowane są na podstawie wykupionych licencji przez osoby, które nie muszą posiadać żadnej wiedzy o podstawach selekcji zwierzyny ani o wyzwaniach przyrodniczych i społecznych dla współczesnego łowiectwa. Niestety, w polityce rządu można dostrzec działania, które w przyszłości mogłyby upodobnić myślistwo w Polsce do tego praktykowanego przez Amerykanów.

Analizując rolę myśliwych w środowisku naturalnym, nie sposób pominąć prawdziwej zmory łowiectwa, jaką jest kłusownictwo. Myśliwi, tuż obok Państwowej Straży Łowieckiej, stanowią pierwszą linię w walce z kłusownikami, którzy w sposób niezgodny z prawem pozyskują dziką zwierzynę. Hipotetyczny zakaz polowań oznaczałby, że kłusownictwo znacząco by się rozrosło ze względu na zanik wrogów nielegalnych polowań. Naraziłoby to zwierzęta na wielodniowe męki we wnykach. Kłusownicy wyparliby profesjonalistów, którzy szkolą się, by jak najdokładniej oddać strzał, w sposób maksymalnie ograniczający zwierzęciu zbędne cierpienia.

Do tego dochodzi aspekt ekonomiczny. Myśliwi realizują plany gospodarki łowieckiej i nie przekraczają ustalonej liczby pozyskanych zwierząt, a także, co oczywiste, płacą za każde zwierzę. Ponadto mięso, np. z dzika, musi przejść obowiązkowe badanie na obecność pasożytów niebezpiecznych dla ludzi. Jasnym jest, że kłusownicy nie stosują żadnego z tych środków, a postulowane przez środowiska antyłowieckie zniesienie polowań tylko pogłębi wymienione problemy, które obecnie występują na minimalnym poziomie, dzięki dobrze funkcjonującej współpracy myśliwych i leśników.

W przypadku hipotetycznego zakazu polowań również rolnicy niemający skłonności do kłusownictwa mogą w obronie swych upraw zdecydować się na różnego rodzaju wnyki i pułapki, gdyż wataha dzików potrafi w ciągu jednej nocy spowodować wielotysięczne szkody. Gdyby zabrakło kół łowieckich, a w konsekwencji myśliwych, to państwo musiałoby wziąć na siebie koszty, które oczywiście byłyby znacznie większe. To przecież koła łowieckie wypłacają z własnych funduszy odszkodowania dla rolników za straty wynikłe z działań dzikich zwierząt. Oczywiście, myśliwy chcący podjąć się takiej pracy, musi ukończyć specjalny, przygotowujący go do tego kurs.

Nie można również zapomnieć o czynnikach klimatycznych i gospodarczych. Lekkie zimy i pola pełne upraw sprawiają, że populacja dzikiej zwierzyny gwałtownie rośnie. Locha dzika, która kilkadziesiąt lat temu z całego miotu wyprowadzała jednego warchlaka, obecnie dzięki sprzyjającej pogodzie i obfitości pokarmu może swobodnie wyprowadzić cały miot liczący nawet osiem sztuk. W przypadku dzików ta tendencja została zahamowana przez afrykański pomór świń, ale już na przykład zwierzyna płowa, czyli jeleniowate, rozmnażają się w szybkim tempie, wymagającym redukcji również dla ochrony drobniejszych gatunków, dla których większe zwierzęta mogą być zagrożeniem.

Łowiectwo w III RP

Zgodnie z Ustawą o prawie łowieckim z 1995 r. łowiectwo zostało uznane za element ochrony środowiska przyrodniczego, co oznacza ochronę zwierząt łownych i gospodarowanie nimi zgodnie z zasadami ekologii oraz racjonalnej gospodarki rolnej, leśnej i rybackiej. Zwierzyna stała się dobrem ogólnonarodowym, a jej właścicielem pozostał Skarb Państwa. Właściwe zrozumienie tego faktu jest ważne w pojęciu współpracy między myśliwymi i administracją państwową. Jest ona niezbędna, gdyż myśliwi, prowadząc gospodarkę łowiecką na terenie wydzierżawionych obwodów łowieckich przez koła łowieckie, korzystają z majątku państwowego. Logiczna jest więc obecność mechanizmów kontrolnych ze strony państwa. Jednakże szereg zmian zaproponowanych i wprowadzanych przez obecną władzę w Polsce zaburza nie tylko funkcjonowanie PZŁ, ale przede wszystkim wypacza ideały Związku. Dzieje się tak, ponieważ tendencja zmian w tym zakresie w praktyce przekształca PZŁ z organizacji skupiającej pasjonatów łowiectwa, którzy poświęcają swój czas na nieodpłatne dbanie o przyrodę, w pozbawiony samorządności urząd państwowy.

Struktura PZŁ przed nowelizacją Ustawy z 22 marca 2018 r. była przykładem dość sprawnie funkcjonującej organizacji pozarządowej, pozostającej w stałej współpracy z organami państwa, a konkretnie z Ministerstwem Środowiska, Lasami Państwowymi i administracją samorządową. Ponieważ system łowiectwa w Polsce charakteryzuje się podporządkowaniem wszystkich elementów łowieckich jednej organizacji, jaką jest PZŁ, Ustawa o prawie łowieckim nakreśla nie tylko zadania stojące przed Związkiem, ale także podstawowe ramy funkcjonowania Związku. Szczegółowe uregulowania pozostawiała natomiast w gestii Krajowego Zjazdu Delegatów PZŁ, który uchwalał statut Polskiego Związku Łowieckiego. Obok głównej ustawy niektóre aspekty prawne związane z myślistwem regulowane są przez pięć innych ustaw, m.in. Ustawę o broni i amunicji z 21 maja 1999 r. i Ustawę o ochronie zwierząt z 21 sierpnia 1997 r.

Próbę przybliżenia struktur PZŁ sprzed wprowadzenia nowelizacji najlepiej zacząć od najniższego szczebla, który tworzą koła łowieckie zrzeszające myśliwych. Może je utworzyć 10 członków PZŁ. Koła mają status osób prawnych i to one dzierżawią obwody łowieckie od powiatów lub nadleśnictw, w zależności od procentu lasu w obwodzie. Do ich podstawowych zadań należy m.in.: prowadzenie gospodarki łowieckiej na tym terenie zgodnie z wieloletnimi planami hodowlanymi i rocznymi planami łowieckimi, a także organizowanie przedsięwzięć z zakresu ochrony zwierzyny, takich jak dokarmianie zwierzyny czy zwalczanie kłusownictwa.

W kwestii samorządności koła łowieckie na szczęście nie utraciły jeszcze swoich kompetencji. Najwyższą władzę stanowi walne zgromadzenie koła, tworzone przez wszystkich jego członków. Podejmuje ono najważniejsze i podstawowe decyzje, takie jak ustalanie wysokości składek i zasad funkcjonowania, odwoływanie zarządu i komisji rewizyjnej, zatwierdzanie sprawozdań z działalności zarządu i sprawozdań komisji rewizyjnej oraz wybór przedstawicieli na okręgowe zjazdy delegatów. Zarząd koła tworzy prezes, łowczy, sekretarz i skarbnik oraz maksymalnie trzech innych członków. Jest to organ zarządzający, mający kompetencje niezastrzeżone przez walne zgromadzenie. Prezes reprezentuje koło na zewnątrz oraz zwołuje i przewodniczy posiedzeniom zarządu. Łowczy zajmuje się organizacją gospodarki łowieckiej w obwodach i czuwa nad przestrzeganiem przez członków przepisów dotyczących wykonywania polowania.

Jeśli chodzi o zmiany, jakie dotknęły koła łowieckie w wyniku nowelizacji Ustawy z 22 marca 2018 r., to najważniejszą jest prawdopodobnie reforma zasad dzierżawy obwodów łowieckich. Pozornie błaha zmiana niesie ze sobą duże ryzyko destabilizacji kół w Polsce. Otóż do tej pory koła łowieckie miały pierwszeństwo w dzierżawieniu obwodów łowieckich wcześniej przez nie zajmowanych. Pozwalało to mniej zamożnym kołom utrzymać swe lokalne obwody dzierżawione od pokoleń, a przynoszące mniejsze dochody, np. ze względu na mało urodzajne pola uprawne.

Zniesienie tego przepisu może dać okazję bogatszym kołom do dzierżawienia wielu okręgów ze względu na oferowanie korzystniejszych cen starostwom powiatowym lub nadleśnictwom i w konsekwencji eliminację różnorodność kół łowieckich w Polsce, z ich bogatą tradycją i historią. Mówi się również o dalszej liberalizacji tego przepisu mającego otworzyć furtkę podmiotom prywatnym lub nawet zagranicznym organizacjom łowieckim, które, oferując atrakcyjniejsze ceny, zyskają dostęp do polowań kosztem członków PZŁ na terenie obwodu, mających wiedzę i doświadczenie w gospodarce łowieckiej na danym terenie.

Koordynacją działalności kół łowieckich i myśliwych niestowarzyszonych na szczeblu regionalnym zajmują się okręgowe organizacje łowieckie. Funkcjonują one na obszarze byłych 49 województw, dostosowując jedynie swe granice do nowego podziału administracyjnego tak, aby poszczególne powiaty wchodziły w całości w skład danych okręgów. Niestety, w wypadku okręgowych organów PZŁ zmiany wynikłe z wprowadzenia nowej ustawy są duże i negatywnie wpływają na samorządność Związku. Przed reformą w skład owych organów wchodziły okręgowe zjazdy delegatów, rady łowieckie i zarządy. Obok nich funkcjonowały także komisje rewizyjne, sądy łowieckie oraz rzecznicy dyscyplinarni, a także komisje problemowe.

Okręgowa Rada Łowiecka wymaga szczególnej uwagi, bowiem jest to organ, który został całkowicie zlikwidowany w wyniku reformy z 2018 r. Liczyła ona od 10 do 15 członków na czele z prezydium złożonym z prezesa, jego zastępcy oraz sekretarza. Nadzorowała działalność w okresach pomiędzy spotkaniami okręgowych zjazdów delegatów, w tym powoływanie i odwoływanie zarządu okręgowego i pozostałych organów okręgowych. Przygotowywała plany rozwoju gospodarki łowieckiej na obszarze okręgu i udzielała absolutorium zarządowi okręgowemu. Jej członkami nie mogły być osoby zatrudnione w zrzeszeniu. Kompetencje okręgowej Rady Łowieckiej przejęte zostały głównie przez okręgowy zjazd delegatów, co bardzo go wzmocniło. Niestety, część kompetencji Rady przeszła na szczebel krajowy, co poważnie zachwiało rozłożeniem sił w PZŁ.

Zarząd okręgu stanowi łowczy okręgowy jako przewodniczący zarządu oraz od 2 do 4 członków. Łowczy okręgowy jest pracownikiem etatowym PZŁ kierującym biurem okręgu, w którym zwykle zatrudnia osoby prowadzące sprawy administracyjno-finansowe oraz instruktora odpowiedzialnego za szkolenia kandydatów na myśliwych. Przed reformą łowiectwa łowczy wraz z zarządem powoływany był przez okręgową Radę Łowiecką, później wybierał go Zarząd Główny, jednak obecnie czyni to Łowczy Krajowy po uzyskaniu pozytywnej opinii ministra środowiska.

Największy problem – wpływowy minister

Na szczeblu krajowym przed 22 marca 2018 r. organy Związku i ich kompetencje były zbliżone do tych ze szczebla okręgowego. Najwyższą władzą w całym Związku był Krajowy Zjazd Delegatów PZŁ, którego członkowie wybierani byli na zjazdach okręgowych. Jego najważniejszą funkcją było uchwalanie statutu zrzeszenia, precyzującego kwestie łowieckie nieuwzględnione w Ustawie o prawie łowieckim.

Naczelna Rada Łowiecka piastuje stanowisko najwyższej władzy w zrzeszeniu w okresie pomiędzy zjazdami krajowymi, odbywającymi się co 5 lat. Ustala ona roczne plany działalności, dba o kwestie finansowe oraz powołuje i odwołuje m.in. Główny Sąd Łowiecki i Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego. W przeszłości powoływała i odwoływała ona Zarząd Główny PZŁ, jednakże te kompetencje przeszły na ministra środowiska, który powołuje i odwołuje Łowczego Krajowego. W kompetencjach Rady do niedawna znajdowało się jeszcze prawo wyboru trzech kandydatów na to stanowisko do rozpatrzenia przez ministra. Jednakże w chwili wejścia w życie Ustawy z 20 grudnia 2019 r., zwanej także „Lex Ardanowski”, minister zyskał zupełną swobodę w powoływaniu Łowczego Krajowego.

Krajowym organem zarządzającym w PZŁ jest Zarząd Główny złożony z Łowczego Krajowego i członków zarządu. Łowczy Krajowy, tak jak łowczowie okręgowi, jest pracownikiem etatowym PZŁ. Prowadzi on działalność zrzeszenia w ramach zatwierdzonych planów i uchwał. Obecnie jego wpływy znacząco wzrosły, zwłaszcza od wejścia w życie Ustawy z 20 grudnia 2019 r. o zmianie niektórych ustaw w celu ułatwienia zwalczania chorób zakaźnych zwierząt, która nadaje mu bezpośrednie kompetencje do powoływania łowczych okręgowych. Analizując zmiany w strukturze Polskiego Związku Łowieckiego, nietrudno dostrzec największą różnicę w układzie sił, spowodowaną przez nowelizację Ustawy o prawie łowieckim.

Jest nią oczywiście znaczący wpływ ministra środowiska, który zyskał niemal zupełną swobodę w doborze organów wykonawczych w PZŁ. Mianując na stanowisko Łowczego Krajowego swojego protegowanego, który z kolei wybiera 49 łowczych okręgowych, może obsadzić na tych stanowiskach nie najbardziej doświadczonych kandydatów, ale tych, którzy są wobec niego lojalni, a co więcej – lojalni wobec przełożonych ministra.

Niestety, ten proces rozpoczął się już dawno. 17 kwietnia 2018 r. nowym Łowczym Krajowym, wybranym już w nowy sposób, został Piotr Jenoch. Zastąpił on na tym stanowisku Lecha Blocha, który piastował ten urząd 20 lat – najdłużej w historii Związku. Sam Jenoch nie mógł tak długo cieszyć się pełnioną funkcją. 23 stycznia 2019 r. w obliczu groźby odwołania ze stanowiska złożył dymisję na ręce ówczesnego Ministra Środowiska, Henryka Kowalczyka.

5 marca 2019 r. Łowczym Krajowym został Albert Kołodziejski, ówczesny prezes zarządu spółki Orlen Serwis, jednej ze spółek grupy kapitałowej PKN Orlen. 1 grudnia 2019 r. zarząd spółki został zmieniony i Kołodziejski stracił to stanowisko. Oznacza to jednak, że przez prawie dziewięć miesięcy łączył on pracę w Orlenie z zarządzaniem organizacją liczącą ponad 130 tysięcy członków. Obecnie nadal pełni funkcję Łowczego Krajowego.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki 1% podatku przekazanemu nam przez Darczyńców Klubu Jagiellońskiego. Dziękujemy! Dołącz do nich, wpisując nasz numer KRS przy rozliczeniu podatku: 0000128315.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.

Wywieranie wpływu

Niezwykle ważnym aspektem zmian w PZŁ są narzędzia, jakie posiadł rząd. Funkcja kontrolna zapisana w ustawie przerodziła się w konkretne mechanizmy kontroli w postaci podporządkowanej sobie władzy wykonawczej w PZŁ.

Doskonałym przykładem na to, dlaczego władzy tak zależy na podporządkowaniu sobie myśliwych, była epidemia afrykańskiego pomoru świń w Polsce. Napiętą sytuację w państwie, rozpalaną rozprzestrzenianiem się choroby oraz niepokojem rolników domagających się ratunku ich trzody chlewnej, rząd starał się rozwiązać, zwiększając odstrzał dzików w Polsce. Jak się okazało, roczny plan PZŁ na rok 2019 zakładał o kilkadziesiąt tysięcy mniejszą liczbę pozyskanych zwierząt. Poza tym oprócz środowisk ekologicznych sprzeciwiających się tak dużym odstrzałom, podzieleni byli sami myśliwi, z których wielu krytykowało decyzję większości parlamentarnej jako sprzeczną z etyką łowiecką.

Co ciekawe, podobny kryzys pomiędzy Zarządem Głównym PZŁ a kołami łowieckimi miał miejsce jeszcze w 2017 r., kiedy Rządowy Zespół ds. ASF nakazał ówczesnemu Ministrowi Środowiska – Janowi Szyszce –we współpracy z kołami łowieckimi redukcję dzików do poziomu 0,1 osobnika na km2 na wschód od Wisły i 0,5 osobnika na km2 w pozostałej części kraju. Zarząd Główny nakazał wykonanie redukcji dzików do 30 listopada 2017 r. pod groźbą wykluczenia koła ze zrzeszenia. Okazało się, że wymaganego poziomu nie osiągnęło większość kół w Polsce i nie poniosły z tego tytułu żadnych konsekwencji, gdyż zwyczajnie nie istniały ku temu podstawy prawne – koło łowieckie nie było zobowiązane do wykonywania poleceń administracji rządowej. Dla wielu z tych kół realizacja narzuconego limitu była fizycznie niemożliwa, dlatego że na dzierżawionych przez nie obwodach nie występowała tak liczna populacja tego gatunku. Obecny kształt Ustawy o prawie łowieckim i statutu PZŁ daje władzy potężne środki wywierania wpływu na koła łowieckie i myśliwych, na czele z art. 22 statutu PZŁ o treści: „Do zadań koła należy: […] uczestnictwo w realizacji zadań zlecanych przez ministra właściwego do spraw środowiska”.

Państwowa Agencja Łowiecka

Przyszłość stojąca przed Polskim Związkiem Łowieckim jest niepewna. Pesymistyczne teorie zakładają, że władza nie spocznie, dopóki nie podporządkuje sobie zrzeszenia całkowicie. Niestety, pojawiające się w kręgach myśliwskich pogłoski każą traktować takie przesłanki poważnie.

Na przełomie lipca i czerwca 2019 r. z bliżej niesprecyzowanego źródła pojawiła się propozycja utworzenia Państwowej Agencji Łowieckiej. Miałaby wprowadzać w praktyce zupełnie nowy model łowiectwa w Polsce. W kompetencji ministra środowiska lub rolnictwa znajdowałaby się całość zagadnień związanych z łowiectwem oraz nadzór nad nim. Owa państwowa agencja łowiecka miałaby zastąpić struktury PZŁ na szczeblu okręgowym i krajowym, tworząc 16 oddziałów regionalnych (po jednym na każde województwo) podległych jednostce centralnej. Roli kół łowieckich w tym zarysie modelu nie opisano, ale prawdopodobnie miałyby podobne kompetencje. Z tym że centrala mogłaby wywierać na nie o wiele większą presję w zakresie realizacji gospodarki łowieckiej.

Temat stał się na tyle głośny, że odniosły się do niego władze centralne PZŁ w osobie prezesa Naczelnej Rady Łowieckiej – Rafała Malca – który zdementował tę informację. Według jego oświadczenia na spotkaniu z ministrami rolnictwa i środowiska 4 lipca 2019 r. obaj ministrowie stanowczo zaprzeczyli tym pogłoskom. Wprowadzenie aż tak szeroko idących zmian nie jest prawdopodobne ze względu na opór społeczny, natomiast niewykluczone, że rząd zdecyduje się odbierać kompetencje PZŁ kawałek po kawałku.

Polski Związek Łowiecki na naszych oczach coraz dalej odchodzi od modelu organizacji dbającej o zrównoważony rozwój przyrody w Polsce. Dotychczas gwarantowała to samorządna, oddolna struktura Związku. Obecnie, gdy etatowi pracownicy zrzeszenia, czyli łowczowie okręgowi, nie pochodzą z wyboru okręgowych struktur PZŁ, ale pośrednio z samego ministerstwa, ten kurs nie jest już wcale oczywisty.

Tendencje są raczej pesymistyczne. Polski Związek Łowiecki zmierza ku temu, by stać się nieco bardziej samodzielną komórką Ministerstwa Środowiska. Co więcej, sądząc po zmianach w sposobie dzierżawy obwodów łowieckich i obłożeniu nowych obowiązków kół łowieckich sankcjami za ich niewypełnianie, może dojść do poważnego wypaczenia tej podstawowej jednostki organizacyjnej PZŁ. Pojawiają się również odmienne głosy, twierdzące, że łowiectwo w Polsce zmierza w stronę komercjalizacji, a wszystko to kosztem ideowego zaangażowania i profesjonalizmu. Niestety, rozkład tej ważnej dla państwa i społeczeństwa instytucji odbywa się zupełnie poza debatą publiczną.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.