Kędzierski: Putin obawia się utraty prezydentury, dlatego kłamie na temat Polski
„Poruszamy się w obrębie dwóch skrajności. Jedni uważają, że Rosja jest wszechmogąca, a rosyjskie służby są nieomylne. Według innych Rosja słabnie, a jej służby z niczym sobie już nie radzą. Prawda leży gdzieś pomiędzy tymi dwiema skrajności” – stwierdził Marcin Kędzierski na falach Polskiego Radia 24.
„Aby ocenić, czy reakcja Mateusza Morawieckiego na słowa Putina była adekwatna czy nie, należy ustalić podstawowe fakty. Po pierwsze skandaliczne opinie, które wyraził rosyjski prezydent nie były skierowane wyłącznie przeciwko Polsce. Były kierowane również wobec Londynu czy Paryża. To o wiele szersza próba grania polityką historyczną i to wyłącznie po to, aby osiągnąć konkretne cele polityczne. Z perspektywy zewnętrznej jest to reakcja na wprowadzenie sankcji przez amerykański Kongres na firmy zaangażowane w budowę gazociągu północnego. Koincydencja czasowa jest nieprzypadkowa. Sankcje zostały nałożone kilka dni przed tymi wypowiedziami Putina. Z perspektywy wewnętrznej zaś musimy pamiętać, że pozycja Putina stopniowo słabnie i w następnych wyborach może nie odnieść sukcesu. Po dwudziestu latach rządów niezależne ośrodki badawcze wskazują, że władza urzędującego prezydenta się zużywa. Właśnie dlatego Putin szuka zewnętrznego wroga” – uważa Marcin Kędzierski.
„Rzeczywiście tematyka holokaustu jest dla Polski miękkim podbrzuszem, a przypomnienie wypowiedzi Lipskiego czy zapowiedzenie wizyty Putina w Jerozolimie na obchodach wyswobodzenia Auschwitz 23 stycznia tworzą wrażenie jakby akcja ta była przygotowywana przez kilka tygodni. Są to jednak zabiegi typowe dla rosyjskiej dyplomacji, która od zawsze wykazuje się dużą cierpliwością, starannie wybiera kierunki nacisku i spokojnie sonduje, co się może wydarzyć (…) W stosunkach z Rosją nie należy eskalować konfliktu, ale jednocześnie odpowiadać zdecydowanie. Tak też zareagowała polska strona. Stanowczo, ale nie natychmiast, a do tego w randze premiera, nie prezydenta. Jest to spójne ze strategią wobec rosyjskiej dyplomacji, która 70 lat wcześniej została rozpoczęta przez Georga Kennana, ówczesnego ambasadora USA w Moskwie” – stwierdził Kędzierski.
„Niemcy i Francja mają zupełnie inną percepcję zagrożeń. Kraje te o wiele bardziej obawiają się terroryzmu i niekontrolowanych fal imigracji. Polska ma zupełnie inne miejsce na mapie, a więc i inne priorytety w polityce zagranicznej. Dotychczasowy sojusz Polski ze Stanami jest słusznym kierunkiem, ale z całą mocą trzeba podkreślić, że wkładanie wszystkich jaj do jednego koszyka w sytuacji nieprzewidywalności Donalda Trumpa jest bardzo ryzykowne. Jesteśmy teraz w newralgicznym momencie. Gdyby Władimir Putin odgrzał swoją antypolską kartę w czasie przemówienia 23 stycznia i trafiłby w Izraelu na podatny grunt (a jest to prawdopodobne, bo tamtejszą sytuację polityczną należy uznać za niestabilną), to izraelskie lobby w USA może negatywnie wpłynąć na politykę względem Polski. Jednocześnie trzeba podkreślić, że na razie polska dyplomacja dość dobrze rozgrywa tę sytuację. Pozytywne dla nas reakcje Kongresu Żydów Amerykańskich czy Międzynarodowego Kongresu Żydów mogą tylko cieszyć. Brakuje jednak reakcji ze strony Unii Europejskiej, która ze względu na swoją trudną sytuację wewnętrzną, nie chce drażnić Moskwy” – podsumował nasz ekspert.