Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Z Hitlerem na Rosję? Spór o alternatywę dla Polski w 1939 roku [DEBATA]

przeczytanie zajmie 5 min

Hipotetyczny sojusz polsko-niemiecki w roku 1939 niezmiennie pozostaje gorącym tematem, mając, jak się wydaje, stałe już miejsce w czołówce debat historycznych. Dyskusji na jego temat nie sposób jednak sprowadzić wyłącznie do historycznego „gdybania”. Spór ten jawi się bowiem esencją tego, o czym tak często zwykło się przypominać w kontekście naszej historii – nauki na błędach. Czy taki sojusz był możliwy? Jak powinny zachować się polskie elity polityczne w obliczu zagrożenia wojennego? Na te pytania staraliśmy się odpowiedzieć w dyskusji z udziałem Krzysztofa Raka oraz Jana Sadkiewicza, która odbyła się 29 listopada w warszawskiej siedzibie Klubu Jagiellońskiego.

 

Czy więc taki sojusz miał szanse na zaistnienie? Krzysztof Rak na samym początku swojej odpowiedzi przypomina popularną tezę, mianowicie, iż polska polityka zagraniczna w roku 1939 pozostawała bez alternatywy. W spojrzeniu na ów temat istnieje, jak twierdzi Rak, tendencja do brania pod uwagę jedynie paru miesięcy przed wybuchem wojny. Tu przypomina, iż proces historyczny jest zjawiskiem ciągłym. „W polityce nigdy nie jest tak” – mówi – „że polityk zaczyna od zera, a na polityka często tak się właśnie patrzy”. Sugeruje przy tym, aby w kontekście ówczesnej układanki politycznej cofnąć się „nawet” do lat 20.

Od razu zaznacza, iż wszystkim tym, którzy głoszą tezę o bezalternatywności polskiej polityki w roku wybuchu wojny, chciałby powiedzieć, że jest to nieprawda. Uzasadnia to następująco: „Gdy w latach 30. Józef Piłsudski podjął decyzję o aktywizacji polskiej polityki zagranicznej, rysowały się nawet nie dwie, a trzy opcje. Podjął ją dlatego, że pozwolił mu na to jeden polityk. Tym politykiem był Józef Stalin”.

Dalej Rak argumentuje swoje stanowisko tym, że w tamtym okresie Stalin faktycznie podjął decyzję o rozluźnieniu współpracy niemiecko-sowieckiej oraz, że decyduje się na sfinalizowanie paktu o nieagresji z Polską. Efektem takiej decyzji było przystąpienie Piłsudskiego do rozgrywki politycznej. „Panowie się dogadują i w połowie 1933 r. Stalin proponuje Piłsudskiemu militarny sojusz antyniemiecki.

Piłsudski chwyta tę okazję, i gdy już ją ma, okazuje się, że otworzyła się nowa możliwość – Hitler w ’33, po dojściu do władzy, prawie natychmiast sugeruje nam sojusz. Formalnie rzecz biorąc, proponuje to na początku 1935 r. ustami premiera Prus Goeringa, który w tamtym czasie odwiedza Polskę. Wtedy formalnie rzecz biorąc mamy propozycję „idźmy razem na Rosję Sowiecką”, a w zamian za tę agresję Polacy otrzymają Ukrainę i dostęp do Morza Czarnego”. Trzecią opcją, według Raka, pojawiła się wraz z początkiem 1939 r., tj. opcja, na jaką ostatecznie zdecydował się Józef Beck.

Historyk zaznacza, niejako podsumowując tą część swojej wypowiedzi, że polska perspektywa polityczna tamtego okresu w żadnym razie nie była binarna. Podkreśla też wagę propozycji Stalina – „Do tej pory byliśmy niczym więcej, jak tylko francuskim satelitą, i możliwości ruchu między Rosją a Niemcami nie mieliśmy żadnej”.

Następnie głos zabiera Sadkiewicz, „łapiąc”, jak sam mówi, za dwa słowa, zawarte w podstawowym pytaniu dyskusji – czy dokładnie w tym roku taki sojusz był możliwy oraz, czy był możliwy akurat z Niemcami nazistowskimi. Jak twierdzi w dalszym toku wypowiedzi, odnosząc się do pierwszego pytania, w sądnym roku ’39 istniał szereg czynników działających przeciw takiemu sojuszowi. Stawia tezę, iż taki sojusz byłby możliwy tylko wtedy, gdyby założenie o jego potrzebie było postawione wcześniej i uznane w Warszawie jako fundament naszej polityki.

Co do tego, czy byłby on możliwy z Niemcami hitlerowskimi, zaznacza – „jeżeli z jakimiś Niemcami był taki sojusz możliwy, to tylko z hitlerowskimi”. Przywołuje w tym miejscu wszystkie ideologie, które opanowały sąsiadów Polski w okresie międzywojnia, a które niosły za sobą zarówno pewne szanse, jak i zagrożenia. Sadkiewicz staje przy tym na stanowisku, że z jednej strony polityka monarchistycznych Niemiec i Rosji nigdy nie była by tak okrutna, jak było to w przypadku nazistów i sowietów. Z drugiej strony jednak między dwoma monarchiami o wiele łatwiej doszłoby do znacznie trwalszego porozumienia.

W tym momencie odzywa się Rak, wyrażając swoją niezgodę i twierdząc, że łatwiejsze „dogadanie się” z Niemcami nazistowskimi niż weimarskimi, nie jest wcale czymś oczywistym. Uzasadnia to faktem propozycji współpracy z Polską ze strony Niemiec jeszcze przed 1933 r. oraz aktywnego udziału w tych propozycjach Francji. Powstałby wtedy sojusz nie tylko polsko-niemiecki, ale byłoby to przymierze troiste – polsko-francusko-niemieckie. Dlaczego więc Stalin wszedł do gry? „Gdyby powstał taki blok kontynentalny w Europie, nie wybuchłaby wojna imperialistyczna i komunizm powoli by wygasał. Tak kalkulowali od czasów Lenina bolszewicy” – mówi Rak. Sadkiewicz od siebie dodaje, że taki „trójsojusz” był swego czasu wymarzoną opcją Stanisława Cata-Mackiewicza, który już w latach 30. był gorącym zwolennikiem porozumienia z Niemcami. Pożegnał się z tą koncepcją w latach 1935-1936, konstatując, że Francuzi zabezpieczenia przed agresją niemiecką szukają w ZSRR.

Czy więc taki sojusz był możliwy? Krzysztof Rak przypomina, że w roku 1939 debata na ten temat de facto nie istniała. Powołuje się przy tym na artykuł Sadkiewicza, w którym wyżej wymieniony pisze, iż politykę Becka w ostatnich miesiącach sierpnia ’39 popierał nawet Bocheński. „Mi się wydaje ze ta dyskusja, nazwijmy ją, rewizjonistów i antyrewizjonistów, ta dyskusja raczej nie dotyczy wyborów, jakie polskie elity podejmowały w ’39, tylko raczej naszego myślenia o polityce i naszego rozumienia historii. I te dwie opcje – ci rewizjoniści i antyrewizjoniści – to są dwie wizje polityki, jaką na podstawie doświadczeń historycznych dzisiaj byśmy uprawiali”.

Niezależnie od wszelkich przeciwności, panowie zgodzili się ze sobą w jednym – ocenie postawy Józefa Becka. „W 1935 r. jest poważny kryzys polsko-niemiecki, a on jedzie do Hitlera i mówi, że o Gdańsku nie będzie rozmawiać. No myślę sobie – jakiś idiota…” – podsumował ministra Rak. Sadkiewicz, stwierdził, nieco bardziej dyplomatycznie, iż trzeba przyznać, że charakterystyczne dla postawy Becka było „unikanie spraw trudnych”.