Noworoczny paraliż transportu publicznego? Ministerstwo Infrastruktury igra z ogniem
W skrócie
Jeżeli zdominowany przez opozycję Senat w pełni legalnie wykorzysta przysługujące mu uprawnienia, to 1 stycznia możemy obudzić się w kraju pozbawionym transportu publicznego. Parlament nie zdąży uchwalić nowelizacji ustawy o publicznym transporcie zbiorowym, a tym samym ważność stracą wszystkie zezwolenia na przewóz osób w transporcie drogowym. Niemożliwe? A jednak.
W Barbórkę do Sejmu wpłynął rządowy projekt nowelizacji ustawy o publicznym transporcie zbiorowym. Wrzucony do Sejmu w ekspresowym tempie przez wiceministra Rafała Webera projekt zakłada czwarte odroczenie wejścia w życie kluczowych przepisów dotyczących organizacji i finansowania pozamiejskiego transportu publicznego. Przepisów, uchwalonych w 2010 r., które miały zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2017 r.
Od 2016 r., pod naciskiem branży przewoźników autobusowych i nieporadnych samorządów, rząd systematycznie odraczał wejście w życie regulacji przyznających dopłaty do biletów ulgowych wyłącznie przewoźnikom, którzy będą wykonywać kursy na zlecenie samorządu. Obecnie, po zeszłorocznym „odroczeniu”, aktualnym terminem, od kiedy ww. przepisy mają zacząć obowiązywać, jest… 1 stycznia 2020 r.
Co wydarzy się 1 stycznia, jeżeli nie uda się po raz kolejny odroczyć nowelizacji? Ważność stracą wszystkie zezwolenia na przewóz osób w drogowym transporcie. Nie wyjedzie zatem żaden prywatny autobus, o ile wcześniej dany przewoźnik nie złożył wniosku o wydanie potwierdzenia zgłoszenia przewozu. Problem w tym, że nikt do tej pory takich wniosków nie składał, ponieważ ich ważność również jest związana z ww. przepisami. Niezależnie od tego, kiedy zostały złożone, pierwszy dzień ich obowiązywania to pierwszy dzień obowiązywania nowych przepisów. Zakładając, że jednak dotychczasowi przewoźnicy rzutem na taśmę dopełnią formalności, to taki sposób wykonywania przewozu zamyka drogę do otrzymywania dopłat do biletów ulgowych – jedynego narzędzia, jakim od wielu lat finansuje się pozamiejskie przewozy autobusowe.
Per analogiam ulgowe bilety znikną z komercyjnych pociągów ekspresowych (EIC) oraz Pendolino. Co jednak najbardziej zatrważające to fakt, że dopłat do biletów ulgowych nie otrzymają również samorządowi prymusi w organizacji sprawnego transportu publicznego, jak chociażby opisywane przez nas w ubiegłym roku Starostwo Powiatowe w Lipnie. Wynika to z faktu (co zapisano w uzasadnieniu wniesionej w ubiegłym tygodniu noweli), że w ustawie budżetowej nie zapisano pieniędzy na dopłaty do biletów ulgowych na podstawie przepisów, jakie bez wprowadzenia nowelizacji zaczną obowiązywać od 1 stycznia! Zatem w samorządowych autobusach i pociągach, ale nawet w dotowanych przez rząd pociągach TLK i IC, ulgi ustawowe będą musiały być honorowane, ale przewoźnicy nie dostaną ani grosza z tego tytułu.
Co więcej, w uzasadnieniu napisano wprost, że Ministerstwo Infrastruktury nie wie, ile pieniędzy byłoby potrzebnych na sfinansowanie dopłat według uchwalonych w 2010 r. i trzykrotnie odraczanych przepisów. Ministerstwo nie wie nawet, w jaki sposób te środki powinny być w budżecie państwa zaplanowane!
Ta powtarzająca się nieudolność rządu (bo to już czwarty, identyczny projekt tego typu!) do tej pory mogła być maskowana nieskrępowanymi możliwościami legislacji. Ekspresowe uchwalanie projektów przez Sejm nadal jest oczywiście możliwe, tyle że teraz na drodze stanął Senat. „Izba refleksji”, w której nieznaczną większość posiada opozycja, ma bowiem 30 dni na zajęcie stanowiska w sprawie każdej przyjętej w niższej izbie ustawy. Tymczasem pierwsze czytanie nowelizacji ustawy o publicznym transporcie zbiorowym ma trafić na sejmową Komisję Infrastruktury 11 grudnia. Wystarczy, że Senat w pełni wykorzysta swój czas na ustosunkowanie się do tego projektu.
Próba przerzucenia odpowiedzialności za funkcjonowanie transportu publicznego na Senat jest dowodem na skrajną nieodpowiedzialność rządzących. Tak należy określić sytuację, w której na trzy tygodnie przed wejściem w życie przepisów Sejm debatuje nad ich odroczeniem o kolejny rok. Prowadzenie w takich warunkach przewozów pasażerskich wymaga od przedsiębiorców stalowych nerwów – wszystkie zezwolenia na przewóz pasażerów są bowiem ważne do końca roku, a wejście w życie nowych przepisów – nadal niepewne.
Co więcej, zgodnie z unijnymi, jak i krajowymi przepisami, ogłoszenie zamiaru udzielenia zamówienia na przewozy (czy to autobusowe, czy to kolejowe) powinno być opublikowane przez samorząd z rocznym wyprzedzeniem. Zatem, odraczając przepisy o kolejny rok, na kilka dni przed zakończeniem tego roku, sejmowa większość nie ułatwi życia samorządom.
Wszystkich problemów można było uniknąć. Pisaliśmy o tym dwa lata temu, rok temu i na początku tego roku. Rząd nie słuchał samorządów, przewoźników, a nawet powołanego przez siebie zespołu ekspertów, którzy ponad dwa lata temu mieli pomóc w wypracowaniu nowych regulacji. Trzy lata grzebania w przepisach to setki zlikwidowanych linii autobusowych, których nie uratował źle przygotowany Fundusz Rozwoju Połączeń Autobusowych. Teraz próbuje się zrzucić odpowiedzialność za ewentualny i jeszcze większy chaos na opozycję.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.