Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Kalev Stoicescu  9 listopada 2019

Estonia – niewygodny sąsiad Rosji

Kalev Stoicescu  9 listopada 2019
przeczytanie zajmie 5 min

Estonia została zaklasyfikowana przez Kreml jako państwo rusofobiczne, ponieważ antagonizuje Rosję i gra zgodnie z zasadami, których Moskwa nie akceptuje. Stosunki tych dwóch państw nie uległy poprawie ze względu na fakt, że Estonii stale udaje się wzmacniać jej państwowość, gospodarkę, bezpieczeństwo i obronność. A to sprzeczne z interesami Rosji. Co więcej, Moskwa bezskutecznie próbowała uniemożliwić Estonii zakorzenienie w instytucjach europejskich i transatlantyckich.

Stosunki dyplomatyczne Estonii i Rosji Radzieckiej nawiązano na mocy traktatu pokojowego z Tartu, który podpisano 2 lutego 1920 r. Zakończył on wojnę o niepodległość Estonii.Radziecka Rosja była pierwszym krajem, który uznał niepodległość tego państwa, Estonia natomiast pierwszym państwem, które uznało Rosję Radziecką. Niemniej jednak leninowskie i stalinowskie imperium uważało niepodległość Estonii za historyczną anomalię i stan przejściowy. Traktat pokojowy odszedł w niepamięć, gdy w sierpniu 1939 r. podpisano niesławny Pakt Ribbentrop-Mołotow.

Kilka miesięcy po przywróceniu niepodległości państw bałtyckich w sierpniu 1991 r. nastąpił upadek Związku Radzieckiego. Rosja pod rządami Borysa Jelcyna i (wówczas jeszcze istniejący) Związek Radziecki Michaiła Gorbaczowa dość szybko uznały niepodległość (ale nie poprzednią okupację) Estonii, Łotwy i Litwy. Jednak już na początku lat 90. Moskwie po raz kolejny nie spodobało się bałtyckie dążenie do prawdziwej suwerenności i zwrot ku Zachodowi. Estonia w latach 90. miała okazję do pozbycia się byłych wojsk okupacyjnych, odbudowania demokracji, praworządności i gospodarki rynkowej, a także szansę, by skutecznie ubiegać się o członkostwo w Unii Europejskiej i NATO.

Można założyć, że Estonia mimo wysiłków i wsparcia Zachodu prawdopodobnie nie dotarłaby na Zachód, ale pozostała w stanie zawieszenia lub uwikłania w kremlowską sieć, gdyby byłe agentury KGB pod postacią „kolektywnego Putina” osiągnęły pełnię władzy kilka lat wcześniej, np. po wyborach prezydenckich w 1996 r. Założenie to podpiera dwadzieścia lat autokratycznych rządów Władimira Putina w militarystycznej i odradzającej się Rosji.

Rosja utrudniała prowadzenie wszelkich negocjacji, których celem było ustalenie granic niepodległej Estonii, i przez wiele lat blokowała zawarcie umowy terytorialnej w nadziei, że skutecznie pozbawi to Estonię prawa przystąpienia do organizacji zachodnich.

Umowy graniczne (dotyczące zarówno granic lądowych, jak i morskich) między Estonią a Rosją zostały podpisane dwukrotnie,ostatnia z nich pochodzi z lutego 2014 r. i zawiera niewielką zmianę preambuły. Jednak do dnia dzisiejszego nie uległy one procesowi ratyfikacji. Nie są egzekwowane mimo tego, że powinny stanowić punkt wyjścia do złagodzenia konfliktu, rozpoczęcia budowania stabilnych i trwałych relacji między obydwoma sąsiadami. Kontakty na wysokim szczeblu między Estonią a Rosją są dość rzadkie, w przeciwieństwie do chociażby rutyny fińsko-rosyjskiej (prezydenci spotykają się raz lub dwa razy w roku). 18 kwietnia 2019 r. prezydent Kersti Kaljulaid złożyła wizytę w Moskwie, gdzie spotkała się z prezydentem Władimirem Putinem. Była to okazja do dyskusji i uzgodnienia tego, jak powinny wyglądać wzajemne relacje. Jednak kwestie dotyczące logiki i przyszłości wzajemnych stosunków, w tym traktatów granicznych, prawie wcale nie zostały poruszone.

Oczekiwania przed spotkaniem Kaljulaid z Putinem nie były zbyt wygórowane. Estonia, jej sojusznicy i partnerzy mieli świadomość, na czym polegają ogólne, długoterminowe i bezpośrednie interesy Moskwy. Rosja chciałaby, żeby zachodnie gospodarcze i polityczno-dyplomatyczne sankcje zostały jak najszybciej zniesione. Jest również zdecydowana, aby rozwiązać konflikt we wschodniej Ukrainie (Donbasie) na własnych warunkach. Wszystko po to, by utrzymać Kijów w strefie wpływów Moskwy, a Ukrainę z dala od NATO i UE. To samo dotyczy Gruzji oraz każdej innej byłej republiki radzieckiej. Zdaniem Kremla Krym nie jest przedmiotem dyskusji. Rosja chciałaby uzgodnić z wiodącymi mocarstwami NATO przywrócenie status quo ante w regionach Morza Bałtyckiego i Morza Czarnego. Byłby to powrót do sytuacji, jaka panowała do 2014 r. – chodzi o brak obecności sił sojuszniczych we wschodniej flance NATO, z wyjątkiem misji pokojowej Baltic Air Policing. Amerykańskie wyrzutnie balistycznych pocisków przechwytujących, które stacjonują w Polsce i Rumunii, również powinny zostać usunięte.Wszystkie rosyjskie życzenia są oczywiście niemożliwe do spełnienia. Sama Rosja w żadnym wypadku nie zgodziłaby się na przestrzeganie formuły status quo ante, a więc na oddanie Krymu Ukrainie, opuszczenie nie tylko Donbasu, ale także Syrii i Wenezueli, wycofanie systemów rakietowych Iskander-M i innej broni ofensywnej z Obwodu Kaliningradzkiego do Rosji kontynentalnej.

W odniesieniu do imponującej listy życzeń Kremla Estonia nie mogła nic zrobić ani obiecać. Zarówno Moskwa, jak i Tallinn doskonale zdają sobie sprawę z tego, że siła Estonii w kontaktach z Rosją wynika z jej członkostwa i wpływów w Unii Europejskiej oraz NATO, a także z ducha solidarności i gotowości do przemawiania do Rosji jednym głosem. Właśnie tego Kreml chce uniknąć, próbując złamać zachodnią jedność i determinację oraz posługując się stosunkami dwustronnymi (szczególnie z życzliwymi rządami i przywódcami).

Estonia nie jest pod tym względem dla Rosji krajem obiecującym, ponieważ stanowczo opowiada się za przedłużeniem sankcji UE oraz wzmocnieniem natowskiej polityki odstraszania i obrony przed Rosją, w tym poprzez zwiększenie obecności sił Sojuszu Północnoatlantyckiego (żołnierzy, sprzętu, sił zbrojnych itp.) w obrębie swojego kraju.

Na negatywne relacje rosyjsko-estońskie duży wpływ ma ogólna atmosfera konfrontacji Moskwy z Zachodem. Stosunki między państwami raczej nie poprawiłyby się nawet wtedy, gdyby kokietowanie, zapoczątkowane przede wszystkim przez prezydenta Trumpa i prezydenta Macrona (przy oczywistym wsparciu m.in. ze strony Włoch i Węgier), doprowadziło do złagodzenia napięć.To jednak wątpliwe. Rosja dąży do ustanowienia olbrzymiej strefy buforowej na swoich zachodnich peryferiach, od Arktyki po Kaukaz, blokując tym samym perspektywę ucieczki Ukrainy i Gruzji przed jej wpływami. Prośbą i groźbą przekonuje Finlandię i Szwecję, by nie przystępowały do Sojuszu.

Ponadto Rosja nie akceptuje stanowiska Estonii, która twierdzi, że była nielegalnie okupowana i anektowana przez Związek Radziecki w 1940 r. Jest to bardzo ważny aspekt polityczny, ponieważ pokazuje stosunek Rosji do państwowości jej sąsiadów i ich prawa do wyboru systemu politycznego, przynależności międzynarodowej i sojuszy. Prezydent Putin bardzo wysoko ceni postać Józefa Stalina i prawdopodobnie uważa również, że państwowość Estonii nie potrwa zbyt długo, a jej suwerenność musi zostać ograniczona. Potwierdzeniem tej tezy jest wielokrotne naruszanie estońskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie samoloty wojskowe (nawet przez samolot prezydenta Putina, kiedy poleciał do Helsinek w 2018 r. na spotkanie z prezydentem Trumpem). Te rażące nadużycia (których Rosja z pewnością nie tolerowałaby, gdyby to samoloty NATO wykonały podobne manewry) mają na celu wykazanie, że suwerenność Estonii niewiele znaczy dla Rosji, a Moskwa może naruszyć wolność sąsiada, kiedy tylko zechce.

Od początku lat 90. Rosja chciała zaszkodzić estońskiej reputacji „małego kraju, który potrafi”. Estonia z pewnością daje „zły” przykład państwom byłego Związku Radzieckiego, które chcą przyjąć kurs na Zachód lub uwolnić się od dyktatu Kremla. Rosja nieustannie obwinia Estonię o naruszanie praw etnicznie nieestońskich mieszkańców kraju. Działania te miałyby się przejawiać np. wychwalaniem nazizmu lub zaprzeczaniem „wyzwolenia, jakie niosła Armia Czerwona w 1944 r”. Estonia może czuć się bezpiecznie (nie zostanie zdestabilizowana i narażona na szwank), chyba że jej europejscy i amerykańscy sojusznicy ją odtrącą, oczywiście ku uciesze Rosji. Moskwa z pewnością będzie kontynuować ataki propagandowe i operacje (dez)informacyjne.

Stosunki polityczne oraz gospodarcze Estonii i Rosji przez wiele lat pozostaną chłodne. Ustanowiony przez „kolektywnego Putina” reżim będzie trwał nadal (chociażby z powodu bezwładności), także po tym, gdy głowa rosyjskiego państwa opuści scenę polityczną w Moskwie, być może w połowie lat 20. Naiwnością byłoby oczekiwać znacznych zmian, dopóki obecna rosyjska elita polityczna, gospodarcza i wojskowa nie zostanie zastąpiona przez nowe i, co najważniejsze, inne pokolenie.

Stosunki między Estonią a Rosją nie są jednak całkowicie zrujnowane. Po obu stronach trwają wymiany kulturowe, rośnie także zainteresowanie rozwojem turystyki. Powyższe kontakty są szczególnie ważne, ponieważ Rosja odcina się od Zachodu nie tylko politycznie, ale także izolując od niego swoich obywateli.

Estonia została zaklasyfikowana przez Kreml jako kraj rusofobiczny (razem z innymi państwami bałtyckimi i nordyckimi – Polską, Wielką Brytanią itp.), ponieważ antagonizuje Rosję, gra zgodnie z zasadami, których Kreml nie uznaje. Dobrym tego przykładem jest ujawnianie rosyjskich działań wywrotowych i szpiegostwa (przez agentów GRU lub FSB) w Estonii. To zupełne przeciwieństwo poglądów wyznawanych przez niektórych innych sojuszników UE i/lub NATO, którzy woleliby po cichu wymieniać szpiegów z Rosją. Marką Estonii stały się cyberbezpieczeństwo i obrona przed cyberatakami przeprowadzanymi przez Rosję w 2007 r. (były związane z przeniesieniem „Brązowego żołnierza” z centrum miasta na cmentarz wojskowy w Tallinnie). Estonia wiele zrobiła, aby podnieść świadomość swoich sojuszników o agresywnym zachowaniu Rosji w cyberprzestrzeni, w tym na portalach społecznościowych i w mediach internetowych. Wszystkie te cechy razem wzięte tworzą ogólną percepcję rosyjskiego zagrożenia (i mają na celu osłabienie Zachodu). Kreml zdecydowanie temu zaprzecza.

***

Wydaje się, że ani Estonia, ani Rosja nie mają złudzeń co do stanu wzajemnych relacji oraz trudności, jakie czekają je w przyszłości. Ich cele są jednak sprzeczne na wielu płaszczyznach. Estonia wyraźnie dąży do wzmocnienia swojego bezpieczeństwa, przede wszystkim poprzez kolektywną obronę NATO i miękkie oddziaływanie Unii Europejskiej, a także do uniknięcia konfliktu zbrojnego z Rosją (biorąc pod uwagę fakt, że Kreml prowadzi z Zachodem wojnę hybrydową na pełną skalę i jest o krok od użycia siły lub agresji). Z wysiłków Estonii (oraz NATO i UE) nie płyną żadne zagrożenia dla suwerenności ani integralności terytorialnej Rosji. Moskwa czuje się zagrożona jedynie dlatego, że uważa, iż jej suwerenne prawa wykraczają daleko poza rosyjskie granice. Powyższe stanowiska, mające korzenie historyczne (szczególnie w wypadku Rosji), są praktycznie niemożliwe do pogodzenia. Niemniej jednak możliwe okazało się znalezienie wzajemnie akceptowalnego i trwałego modus vivendi(szczególnie w regionie Morza Bałtyckiego). Rosja zaakceptowała członkostwo państw bałtyckich w Sojuszu Północnoatlantyckim i z pewnością pogodzi się również z myślą, że siły sojusznicze we wschodniej flance NATO nie zostaną z niej usunięte w najbliższym czasie.

Anglojęzyczna wersja materiału do przeczytania tutaj. Wejdź, przeczytaj i wyślij swoim znajomym z innych krajów!

Publication (excluding figures and illustrations) is available under Creative Commons Attribution 4.0 InternationalAny use of the work is allowed, provided that the licensing information, about rights holders and about the contest "Public Diplomacy 2019" (below) is mentioned.

The publication co-financed by the Ministry of Foreign Affairs of the Republic of Poland as part of the public project "Public Diplomacy 2019" („Dyplomacja Publiczna 2019”). This publication reflects the views of the author and is not an official stance of the Ministry of Foreign Affairs of the Republic of Poland.