Znalazł PROSTY sposób na pozbycie się „żuli”! Bezdomni go nienawidzą! Dowiedz się jak! [ZDJĘCIA]
W skrócie
Świat radnego miasta Krakowa Łukasza Wantucha jest prosty, łatwy i przyjemny. Jak zlikwidować problem bezdomności? Usunąć samych bezdomnych z pola widzenia! Jego pomysły są nie tylko głupie i szkodliwe, ale wręcz budzą moralną odrazę. Wymagają natychmiastowego wyrzucenia do kosza z trzech zasadniczych powodów. Po pierwsze, podważają uniwersalną godność człowieka. Po drugie, uderzają w zasadę społecznej solidarności. Po trzecie wreszcie, utrwalają szkodliwą wizję Krakowa jako turystycznej atrapy.
Przyjrzymy się propozycjom kontrowersyjnego radnego. Pomysł pierwszy: na terenie krakowskich Plant, Błoń oraz parków Jordana i Bednarskiego zakazać rozdawania żywności bez zgody administratora terenu, spania na ławkach lub trawnikach, żebrania oraz oddawania moczu. Druga uchwała ma nakładać na bezdomnych wymóg poświadczonego prawnie wykonywania prac społecznych na rzecz miasta, jeśli chcą otrzymywać jedzenie od organizacji pomocowych.
Odrzucenie godności ludzkiej
Wizja Wantucha jest nie do pogodzenia z – wydawałoby się powszechnie akceptowaną w polskiej kulturze – koncepcją uniwersalnej godności człowieka, niezależnej od spełniania jakichś arbitralnych warunków do bycia w pełni „człowieczym” człowiekiem. Tymczasem radny proponuje nam autorską wizję homo aestheticusa – człowieka estetycznego, który dla pełni człowieczeństwa musi mieć nienaganny strój, odpowiednie perfumy i świeżo wymyte ręce.
Tak jak strefy parkowania mają ograniczać ilość samochodów w centrum, a stworzenie z Rynku Głównego parku kulturowego było narzędziem walki z „reklamozą”, tak pomysł Wantucha ma eliminować z krakowskiego centrum „śmierdzących żuli”, kolejny element psujący nam idealnie pocztówkowy krajobraz Starego Miasta.
To nie ma nic wspólnego z podmiotowym traktowaniem drugiego człowieka. Zamknięcie oczu na godność bezdomnego sprawia, że zaczynamy go traktować jak uciążliwy, brzydki przedmiot. „Brzydko pachniesz w tramwaju? Won z mojego miasta!” – zdaje się mówić krakowski radny.
Przeciwko krakowskiemu gettu
Propozycja uchwał Wantucha uderza też w zasadę społecznej solidarności. Tak, możemy się wkurzać na natarczywość bezdomnych, spożywanie przez nich alkoholu na ławkach i w tramwajach, oddawanie moczu w krzakach na Plantach. Rzecz jednak w tym, że próba usunięcia ich z naszego pola widzenia nic nie zmieni. To, co proponuje radny to zabawa w gettoizację. Czekam tylko jeszcze na koncepcję budowy podmiejskich slumsów dla „żulostwa” i cyk – temat zostanie odhaczony.
Czy nam się to podoba czy nie, bezdomni będą nam towarzyszyli zawsze. Taki jest po prostu człowiek i tak może potoczyć się jego życie, że nie każdego stać będzie na nowe mieszkanie na kredyt. Często nie jest to wcale wina ich nieróbstwa i bezproduktywności (vide argument Wantucha z wymogu prac społecznych), lecz problemów zdrowotnych, śmierci bliskich, problemów psychicznych etc. Istnieje całe spektrum przyczyn, z powodu których ludzie trafiają na ulicę. Każdy przypadek to osobna, tragiczna często historia, a nie kolejna kopia „leniwego pijaczka-darmozjada”.
Próba tworzenia osobnych dzielnic dla „ładnych ludzi” i wykopania tych „brzydkich” gdzieś na margines to okłamywanie samych siebie. To tworzenie antropologicznej fikcji, że każdy człowiek to człowiek sukcesu. Nigdy tak nie było, nie jest i nigdy nie będzie. Propozycje radnego Wantucha, przypominające „społeczną eugenikę”, niczego w tym względzie nie zmienią.
Śliczna widokówka dla emerytów z Hiszpanii
I wreszcie sprawa ostatnia – o co tak naprawdę toczy się tutaj gra? Gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. W tym przypadku o funty, euro i dolary od turystów. O miasto dla bogatych emerytów z Włoch i zorganizowanych grup z Wysp Brytyjskich spędzających czas w modelu osiem browarów – gentelman’s club – wóda dla pełnego upodlenia.
Proces „turystyfikacji” centrum Krakowa postępuje od lat. Dzisiaj Rynek Główny to już tylko restauracje, bary, knajpy, lodziarnie, pizzerie, KFC, Starbucksy, kluby ze striptizem, stoiska z tandetnymi pamiątkami, Carrefoury otwarte 24h/dobę i tym podobne wynalazki dla turystów z całego świata. Kolejne kamienice zamieniają się w lokale do wynajęcia za pośrednictwem Airbnb, liczba mieszkańców Starego Miasta spada regularnie. Zostają tylko melexy i bryczki.
Propozycje Wantucha to dalsze umacnianie tego modelu. Skoro Rynek Główny to atrapa, widokówka, pastelowa kolorowanka dla turystów, , to ci nieestetyczni bezdomni psują nam idealnie skrojony wizerunek. A tutaj trzeba przecież obracać forsą, moi drodzy!
***
Na koniec proponuję radnemu Wantuchowi mały eksperyment. Niech wybierze się w którąś piątkową noc, około godziny 1.00 na ulicę Szewską (dla czytelników spoza Krakowa – to jedna z głównych ulic w centrum, rzut beretem od Sukiennic i pomnika Mickiewicza). Wtedy dopiero zobaczy tych swoich znienawidzonych „żuli”.
Całą masę „żulostwa”: w rozchełstanych koszulach z Zary, w obcisłych miniówkach, z rozmazanym makijażem. Krawężniki zarzygane mieszanką wódki cranberry i whisky z colą, chodniki usłane ciałami pijanych do nieprzytomności gości okolicznych barów. Wreszcie wejdą oni – cali w białych koszulkach polo, dumni Synowie Albionu po dwunastu browarach i dwóch wizytach w klubach go-go.
I tak to się kręci od wielu lat, sam obserwuję to od 2011 r. Rozumiem, że oni wszyscy są w porządku? W końcu każdy taki shot wódki to 8 zł, a piwo z sokiem – 12. No, a tych 30 bezdomnych to, co? Żuberek za 2,5 zł?
PS Numer konta: 40 1600 1013 1878 1596 5000 0001; Bank BGŻ BNP Paribas S.A.; Tytuł przelewu: Darowizna; Dane do przelewu: Fundacja Zupa.
Wiecie co z tym zrobić.