Korupcja, mafijne układy i masowe protesty. Na Bałkanach wciąż gorąco
W skrócie
Od 2018 r. przez Bałkany przetoczyła się fala protestów, która na ulicach zebrała dziesiątki, a czasem nawet setki tysięcy obywateli buntujących się przeciwko skorumpowanym politykom. Pomimo marazmu i depresji panującej w regionie, najbardziej progresywne kroki ku zmianom podjęto w czasie niezwykle trudnego kryzysu, co pokazuje, iż głębokie zmiany na Bałkanach są możliwe, ale wymagają odwagi oraz silnego i mądrego wsparcia ze strony Unii Europejskiej.
Rok 2014 był niezwykle trudny dla Europy, ale też szczególnie wymagający dla państw bałkańskich, których aspiracją po okresie krwawych wojen z lat 90, lub jak w przypadku Albanii gwałtownej zmiany ustroju, stało się członkostwo w Unii Europejskiej. O ile Słowenii i Chorwacji ten cel w różnych okresach udało się zrealizować, o tyle Serbia, Czarnogóra, Bośnia i Hercegowina, Macedonia Północna, Kosowo, a także Albania, zostały postawione przed perspektywą bliżej nieokreślonego oczekiwania na ewentualną odwilż w planach rozszerzeniowych Unii Europejskiej, po tym jak przewodniczący Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker w maju 2014 r. ogłosił zastopowanie procesów rozszerzeniowych na okres pięciu lat.
Aby jednak nie doprowadzić do stagnacji i pogłębienia podziałów zarówno na poziomie regionalnym, jak i na linii Bałkany – Unia Europejska, pięć lat temu państwa Bałkanów Zachodnich zostały zaproszone do inicjatywy dyplomatycznej znanej jako Proces Berliński, którą zapoczątkowała Angela Merkel.
Celem była konsolidacja działań, które miałyby przygotować kraje do otwarcia negocjacji lub w przypadku państw z oficjalnie potwierdzonym statusem kandydata, jak np. Serbia, do przyłączenia się do Unii Europejskiej. Miał być to znak dla liderów bałkańskiej szóstki (tzw. WB6), że Europa nie zapomina o nich, pomimo iż o dalszym rozszerzeniu członkostwa na Bałkany nie ma mowy. Decyzja ta została podjęta w bardzo newralgicznym na Bałkanach czasie zaostrzenia się kryzysów politycznych w większości państw.
I choć rok wcześniej, w kwietniu 2013 r. Serbia i Kosowo rozpoczęły rozmowy w ramach Porozumienia Brukselskiego, które w ogólnym zarysie miał prowadzić do normalizacji stosunków pomiędzy tymi dwoma państwami przy wsparciu Unii Europejskiej (Serbia nie uznaje niepodległości Kosowa ogłoszonej w lutym 2008 r., co dodatkowo wpływa na pogłębienie kryzysu politycznego w regionie), to niestabilność polityczna w regionie pogłębiła się, zaś pomimo wysiłków, kryzysy polityczne zaczęły się stopniowo zaostrzać już w 2014 r.
Bałkany Zachodnie wyszły na ulice
To właśnie w 2014 r. wybuchnął bardzo poważny i niebezpieczny kryzys polityczny w Macedonii, a protesty przeciwko korupcji w rządzie Nikoli Gruewskiego trwały miesiącami. Apogeum konfliktu miało miejsce w Kumanowie, gdzie policja spacyfikowała grupę terrorystów. W wyniku walk zginęło 8 policjantów, 37 zostało rannych, zabito 14 bojówkarzy, a 30 zostało oskarżonych o terroryzm. Wielu uważa, że atak był zorganizowany na zamówienie ówczesnego premiera Macedonii, Nikoli Gruewskiego, który chciał odwrócić uwagę od największego w historii regionu skandalu podsłuchowego, ujawnionego przez Zorana Zaeva, dzisiejszego premiera Macedonii Północnej. Jakby tego było mało, w 2015 r. miało miejsce apogeum kryzysu uchodźczego, w trakcie którego tysiące uchodźców, głównie z Syrii, wkroczyło na terytoria państw bałkańskich.
Zamknięcie granic na początku 2016 nie oznaczało jednak stabilizacji, gdyż w październiku tego roku wybuchnął kolejny regionalny skandal, tym razem w Czarnogórze. W trakcie wyborów grupa serbskich i rosyjskich obywateli została oskarżona o próbę puczu i terroryzm. Policja schwytała kilkunastu obywateli Serbii i oskarżyła Rosję o inspirację do zamachu stanu. Dwa lata później dziennikarze portalu Bellincat wraz z rosyjskim portalem śledczym insajder.ru potwierdzili tożsamość dwóch oficerów rosyjskiego wywiadu wojskowego, którzy mieli brać udział w puczu.
W kolejnych latach każde z państw bałkańskiej szóstki dryfowało w atmosferze lokalnych i regionalnych konfliktów i turbulencji. Na ulicach serbskich i czarnogórskich miast zaobserwowano wzrost mafijnych egzekucji – od 2015 r. było ich 114, w porażającej większości przypadków sprawcy pozostają nieznani. Na początku 2018 r. głośnym echem odbiło się morderstwo nieformalnego lidera kosowskich Serbów, Oliwera Iwanovicia, który został zamordowany na progu własnego biura w kosowskiej Mitrowicy. Wydarzenie to odcisnęło się głębokim piętnem na lokalnej społeczności serbskiej, ale też szerzej w regionie. Sprawcy do dziś pozostają nieznani, z wypowiedzi specjalistów wynika, że morderstwo było wykonane przez profesjonalistów.
Przestępczość zorganizowana i pogłębiające się poważne kryzysy polityczne są plagą wszystkich państw WB6. Każdy z tych kryzysów bardzo często w sposób mniej lub bardziej bezpośredni jest wywołany bezsilnością instytucji państwa wobec przestępczości zorganizowanej, korupcją i brakiem odpowiedzi państw na podstawowe potrzeby obywateli. Od roku 2018 przez Bałkany przetoczyła się fala protestów, która na ulicach zebrała dziesiątki, a czasem nawet setki tysięcy obywateli buntujących się przeciwko skorumpowanym politykom.
W każdym z państw punktem zapalnym była inna sytuacja, niemniej idea każdego z protestów była podobna: żądano sprawiedliwości i walki z korupcją, a w niektórych przypadkach również ustąpienia lokalnej elity politycznej i rozpisania nowych wyborów. W takiej atmosferze przeciwko lokalnej skorumpowanej elicie stanął Dawid Dragiczewić, ojciec 21-letniego Dawida, który zginął w tragicznych okolicznościach w marcu 2018 r. Policja stwierdziła, że śmierć była nieszczęśliwym wypadkiem. Ojciec, twierdząc, że syn został brutalnie zamordowany, stanął na czele protestów w centrum Banja Luki, w których w październiku zeszłego roku wzięło udział nawet 40 tysięcy osób.
Protesty w Serbii to w ostatnich miesiącach codzienność. Od grudnia 2018 r. obywatele wychodzą na ulice co sobotę, by zaprotestować przeciwko korupcji, partyjniactwu, przemocy w polityce. Protest zainicjował incydent, w którym znany w Serbii polityk opozycji, Borko Stefanowić został pobity. To było jednak tylko preludium – obecnie obywatele, ale też partie opozycyjne, znani artyści i osoby publiczne domagają się w każdy weekend na ulicach serbskich miast obrony demokracji, wolnych mediów i wyborów. Dokładne liczby protestujących nigdy nie zostały oszacowane, według rządzących było to kilka tysięcy ludzi, organizatorzy twierdzą, iż w najgorętszym czasie skupili ponad 100 tys. obywateli. Skalę protestów w Serbii potwierdzają materiały wizualne.
Pod koniec zeszłego roku rozpoczęły się także masowe protesty studentów w Albanii przeciwko zwiększeniu opłat na uczelniach. Protesty trwają nadal, ale obecnie przewodzi im opozycja z Lulzimem Bashom na czele. Protestujący odrzucają możliwość dialogu, co odzwierciedla głęboką polaryzację polityczną Albanii, która panuje w tym kraju od czasu upadku reżimu Envera Hodży. W głębokim kryzysie politycznym jest również Kosowo. W lecie zeszłego roku masowe protesty odbyły się w Prisztinie, a skierowane były przeciwko skorumpowanym politykom, domagano się również ustąpienia Hashima Thacziego z pozycji prezydenta i podjęcia zdecydowanej walki z korupcją.
Pojednanie nigdy nie było tak blisko
Bałkany przeżywają bardzo poważny kryzys, każde państwo na swój sposób, pomimo czaso- i energochłonnych inicjatyw podjętych przez Unię Europejską lub same kraje członkowskie, by do wybuchu kryzysu nie dopuścić.
Pięć lat od rozpoczęcia Procesu Berlińskiego, w ramach którego rozpoczęto wdrażanie mechanizmów mających na celu polepszenie regionalnej współpracy i komunikacji, a także sześć lat od momentu rozpoczęcia dialogu Belgradu i Prisztiny, sytuacja w regionie wydaje się być gorsza niż gdy inicjatywy zaczęły być wdrażane.
Obecnie Belgrad i Prisztina dialogu nie prowadzą, państwa od zeszłego roku toczą otwartą wojnę dyplomatyczną, której końca jak na razie nie widać. Z drugiej jednak strony dla każdego kto przebywa nieco dłużej w regionie oczywisty jest fakt, iż bałkańskie społeczeństwa nigdy w nowszej historii nie były bardziej gotowe niż obecnie na pojednanie, rozliczenie się z przeszłością i pragmatyczne, apolityczne budowanie przyszłości.
Serbowie nigdy bardziej niż obecnie nie rozumieli jak ważne dla przyszłości jest zakończenie konfliktu kosowskiego. Ten pragmatyzm i zrozumienie, że zmiany wymagają trudnych i odważnych decyzji widoczny był również u Macedończyków i Greków, którym udało się w czasach bardzo trudnego kryzysu rozwiązać spór dyplomatyczny trwający trzy dekady, który uniemożliwiał tym państwom rozwój. Porozumienie Macedonii i Grecji czy wstąpienie Czarnogóry do NATO w czerwcu 2017 r. są realnymi sukcesami bałkańskich państw.
Integracja z UE coraz bardziej mglista
Najbardziej palącymi problemami dla mieszkańców jest nie polityka zagraniczna, ale wysoka stopa bezrobocia, trudna sytuacja ekonomiczna i korupcja. Według badań przeprowadzonych przez Regionalną Radę ds. Współpracy (RCC) mieszkańcy Bałkanów Zachodnich pomimo sceptycyzmu nadal uważają, iż integracja europejska jest ważna i należy do niej dążyć. Wyniki badań pokazały również, że wszystkie państwa oprócz Serbii mają pozytywne nastawienie do regionalnej współpracy państw bałkańskiej szóstki i uważają ją za konieczną dla rozwoju regionu.
Paradoksalnie, kraje, które najbardziej pozytywnie odnoszą się do ewentualnego przyłączenia do Unii Europejskiej, to te które mają najdłuższą drogę. Nawet 84% respondentów z Kosowa (którego mieszkańcy jako jedyni mogą się poruszać po EU w systemie wizowym) w 2018 r. uważało, że przyłączenie do Unii miałoby pozytywny wpływ na rozwój państwa, zaraz za Kosowem jest Albania z wynikiem 83%. 59% mieszkańców Północnej Macedonii, 53% Czarnogóry i 45% Bośni i Hercegowiny również widzi przyłączenie do Unii Europejskiej jako pozytywne. Najbardziej eurosceptyczna jest Serbia (chociaż jej możliwości przyłączenia są największe w sensie technicznym). Tylko 29% Serbów uważa, że przyłączenie do Unii polepszyłoby sytuację w kraju, 39% uważa że nie miałoby ono ani pozytywnych ani negatywnych skutków, natomiast 22% respondentów członkostwo uważa za negatywne.
W czasie gdy perspektywa rozszerzenia Unii Europejskiej na kraje Bałkanów Zachodnich staje się coraz bardziej odległa nawet dla krajów, które tak jak Macedonia Północna wykazały się szczególną odwagą i decyzyjnością w walce o członkostwo, czy jak Albania, która wprowadziła szereg zmian legislacyjnych oczekując w zamian otrzymanie statusu państwa kandydującego, w regionie narasta eurosceptycyzm, który w połączeniu z brakiem rozwiniętych instytucji, wysokim poziomem korupcji i bezrobocia stwarza bardzo niebezpieczną i niekorzystną atmosferę w regionie, której efektem jest nierzadko marazm i decyzja o migracji do bogatych państw Europy.
Pięć lat od momentu zainicjowania Procesu Berlińskiego region nadal bardzo powoli wychodzi z kryzysu, a sam proces jest stopowany przez korupcję, brak silnych instytucji i brak odpowiedniego wsparcia ze strony europejskich partnerów, pomimo, iż ewidentnie na Bałkanach istnieje chęć, potrzeba, a także możliwość i odwaga, by trudne procesy transformacji przeprowadzić.
Jeśli Unia Europejska zlekceważy ten potencjał, już niedługo może on się obrócić przeciwko niej, gdyż jak podsumowują autorzy raportu Globalnej Inicjatywy przeciwko Transnarodowej Przestępczości Zorganizowanej, jeśli rozwój twardej infrastruktury nie będzie uzupełniany przez mniejsze inicjatywy mające na celu wzmocnienie lokalnych instytucji, to na połączeniu regionu skorzystają jedynie sieci kryminalne. W chwili obecnej nierzadko funkcjonowanie bałkańskiej szóstki przypomina symbiozę państwa i przestępczości zorganizowanej.
Sytuacja jest trudna, ale na pewno nie beznadziejna. Wymaga ona pełnego zaangażowania ze strony UE, by wypracować wraz z elitami tych krajów modele współpracy, które przyniosą wymierne efekty, ale będą również transparentne i akceptowalne dla mieszkańców Bałkanów. W przeciwnym razie istnieje zagrożenie, że przy odrobinie nieszczęśliwych okoliczności, Bałkany ponownie pogrążą się w kolejnym chaosie, którego skutki są trudne do przewidzenia.
Publikacja została sfinansowana ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Przedstawia jedynie poglądy autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych.