Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Alexander Tyra  24 czerwca 2019

Czy Kościół w Niemczech przestanie istnieć?

Alexander Tyra  24 czerwca 2019
przeczytanie zajmie 10 min

Współżycie z protestantami w ojczyźnie Reformacji wyraźnie naznaczyło Kościół katolicki w Niemczech. Od kilku lat narastają tendencje dążące do zniwelowania różnic między protestantami i katolikami – na niekorzyść tych ostatnich. Zamierzony jest rzekomo tzw. „Deutsche Einheitskirche”, czyli Zjednoczony Kościół Niemiecki cechujący się strukturami Kościoła ewangelickiego i teologią liberalnego protestantyzmu. W kręgach konserwatywnych katolików mówi się od pewnego czasu, że Kościół w Niemczech nieoficjalnie dąży do schizmy. Czy ich pesymistyczne wizje się sprawdzą? 

W szczególności za tę sytuację odpowiedzialni są liberalnie nastawieni hierarchowie, tacy jak kardynał Reinhard Marx oraz biskupi Franz-Josef Hermann Bodę z Osnabrück czy Stephan Ackermann z Trewiru. Kardynał Marx w 2015 roku oznajmił, że Kościół niemiecki „nie jest filią Rzymu”, natomiast w 2016 wychwalał Lutra jako wspaniałą osobę, a jednocześnie nie dementował plotek o swoim domniemanym, pozytywnym nastawieniu wobec błogosławienia parom homoseksualnym.

W szczególności dyskusje wokół synodu o rodzinie spowodowały ostre polemiki wewnątrz niemieckiego Kościoła. Konserwatywny kardynał Müller oskarżał liberalnych biskupów o postępującą protestantyzację i wzięcie na siebie ryzyka podziału episkopatu. Po drugiej stronie biskup Bodę także widział możliwość schizmy i wyraził nadzieję, że do takowej nie dojdzie. Kardynał Marx starał się natomiast tłumaczyć, iż przesadą byłoby mówić o prawdziwym podziale, krytykował natomiast zbyt zacięty ton wypowiedzi w czasie obradowania. Podkreślał też, że nie jest zamierzona ogólna zmiana doktryny, ale możliwość kierowania się indywidualnym sumieniem w poszczególnych sytuacjach.

Zatem nie można w żadnym przypadku mówić o jawnej deklaracji wyrażającej chęć oderwania niemieckiego Kościoła od Kościoła powszechnego. Jednak coraz głębsze podziały uzasadniają podejrzliwość co bardziej konserwatywnych, niemieckich katolików.

Dla przykładu: Rada diecezjalna w archidiecezji Monachium oraz Freising żąda dalszych kroków w reformowaniu Kościoła katolickiego. Jej przewodniczący Hans Tremmel wyraził zadowolenie, że niemiecki episkopat „nie daje sobie już więcej dyktować tempa zmian przez Rzym i Kościół powszechny” oraz nadzieję, że proces reform nie skończy się na zwykłym liście do Watykanu. Według niego Kościołowi potrzebna jest „moralność seksualna przyjazna ludziom oraz etyka i teologia kierująca się wyznacznikami praw człowieka”, co w żargonie postępowych kręgów po prostu oznacza społeczny liberalizm. Środowiska takie często argumentują, że Kościół nie nadąża za duchem czasów, a celibat stanowi jedną z przyczyn wykorzystywania seksualnego. Co istotne, według sondażu instytutu YouGov aż 72% badanych Niemców podziela taki pogląd.

Nie bez znaczenia są media głównego nurtu, które czynnie angażują się na rzecz liberalizacji Kościoła, niezależnie od konfesji publicysty lub nawet jej braku. Również członkowie partii Socjaldemokratów lub Zielonych chętnie zasiadają w gremiach kościelnych, wprowadzając swoją agendę.

Jeszcze innym czynnikiem są liberalne skłonności w katolickich środowiskach inteligenckich, które od kilku dekad tylko się pogłębiają. Nie bez powodu skonfrontowany z jednostronnym, akademickim liberalizmem młody Joseph Ratzinger mówił o „dyktaturze relatywizmu”, krytykując stan niemieckiej kultury intelektualnej. Emerytowany papież niedawno  przypomniał te poglądy w głośnym eseju dotyczącym współczesnych problemów Kościoła.

Opinie Tremmela i jemu podobnych są od dłuższego czasu powielane przez media, a tradycyjne przekonania ulegają marginalizacji. Chodzi o wywołanie wrażenia, że całe społeczeństwo tylko czeka na zniesienie tradycyjnych struktur Kościoła, zniwelowanie roli kapłanów oraz, w ostatecznym kroku, doprowadzenie do synodalnego podejścia do spraw etyki i teologii. Takie rozwiązanie dawałoby zaś możliwości decyzyjne osobom silne zaangażowanym na rzecz progresywizmu.

W maju 2019 r. odbył się głośny w mediach jednotygodniowy strajk kobiet w kościele, nazwany ruchem „Maria 2.0”. Nowoczesna katoliczka ma się różnić od milczącej w pokorze „Marii 1.0”. Celem akcji są według organizatorów: dowartościowanie kobiet na wszystkich frontach, demokratyzacja Kościoła oraz „zniszczenie męskich struktur wśród kleryków”. Co ciekawe, Biskup Bodę ubolewał co prawda nad odrzuceniem Eucharystii, ale równocześnie wyraził poparcie dla ruchu.

Nawoływanie do demokratyzacji pod hasłem dowartościowania wszystkich świeckich, dąży tak naprawdę do znacznego wzmocnienia pozycji zideologizowanych kółek wewnątrz niemieckiego Kościoła.

Katolicy w  nie-niemieckich parafiach, w szczególności Włosi, Polacy i Chorwaci, w przeważającej części mają poglądy bardziej tradycyjne. Są to często społeczności z dużą liczbą wiernych, które biorą aktywny udział w życiu Kościoła. Aktualnie w niektórych diecezjach toczą się walki o wchłoniecie tych obcojęzycznych parafii przez niemieckie okręgi. W niemieckich parafiach zaś życie duchowe obumiera, choć dochody z podatku kościelnego, specyficznie niemieckiego, osiągają rekordowe sumy. Można wręcz odnieść wrażenie, że działania Kościoła w Niemczech są nakierowane na utrzymanie poziomu dochodów przez jak największe dogodzenie niemieckiemu społeczeństwu. Ale to oznaczałoby, że liberalni biskupi nie widzą skutków, jakie przyniosły podobne reformy w rzekomo bardziej „ludzkim” kościele ewangelickim, który pustoszeje o wiele szybciej niż katolicki.

Oczywiście nie cały episkopat w Niemczech przejawia liberalne opinie. Na przykład w kwietniu 2018 r. siedmiu biskupów zwróciło się do Rzymu, aby uniemożliwić wspólną komunię świętą z protestantami, z czego można też wnioskować, że nieznaczna część hierarchii sprzeciwia się protestantyzacji Kościoła katolickiego w Niemczech. Dlatego opisane wyżej tendencje zdają się układać w jedną spójną całość. Skąd to wszystko się bierze?

Dlaczego Kościół w Niemczech jest inny

Fundamentalne znaczenie dla liberalizacji Kościoła katolickiego w Niemczech miała rewolucja obyczajowa 1968 roku oraz „marsz przez instytucje” osób o wrażliwości lewicowej, tak jak opisał to Benedykt XVI. Ale następujące zmiany ani nie zostały zapoczątkowane w tym roku, ani nie był to jedyny czynnik. Żeby zrozumieć fenomen niemieckiego Kościoła katolickiego oraz kościołów ewangelickich trzeba sięgnąć wiele wieków w przeszłość. Jest on związany ściśle z historią tego kraju. Żeby jednak nie wybiegać aż do czasów reformacji, warto nadmienić, że w naukach historycznych w Niemczech przyjęło się określenie Sonderweg tzn. „odrębną drogę” Niemiec w porównaniu z narodami zachodniej Europy. Polegała ona głównie na spóźnionym procesie budowy jednolitego państwa, długoletniej decentralizacji w przeciwieństwie do Francji albo Anglii oraz przede wszystkim na niedokończonym procesie demokratyzacji, który dokonał się dopiero po 1945 roku.

Jednak kluczowe zmiany w stosunkach kościół-państwo odbyły się w XIX w., zarówno w kościołach protestanckich jak i Kościele katolickim. Szczególne znaczenie miało stopniowe zjednoczenie małych państw niemieckich w prężną oraz nieporównywalnie bardziej scentralizowaną II Rzesze Niemiecką. Przodowało w tym procesie państwo pruskie, a model przez nie wypracowany – z pewnymi modyfikacjami – zdaje się dominować do dziś. Część niemieckiego Sonderweg wiąże się też z całkowitą porażką ruchów demokratycznych wiosny ludów, przez co dłużej utrwalił się system absolutyzmu państwa. Zjednoczenie Niemiec pod kuratelą protestanckich Prus bez udziału katolickich Austro-Węgier przesądziło o charakterze religijnym nowego narodu.

Prusy w większej mierze niż inne protestanckie państwa podporządkowały kościoły władzy centralnej. Narodziny zjednoczonego kościoła ewangelickiego zostały zadekretowane z góry przez Fryderyka Wilhelma III, który połączył sprzeczne elementy kościołów luterańskich oraz kalwińskich, zdecydowanie na niekorzyść tych pierwszych. Niektóre środowiska luterańskie sprzeciwiały się unii swojego biedniejszego kościoła z bogatym kościołem kalwińskim, także ze względów doktrynalnych. Doprowadziło to częściowo do rozwiązań przeprowadzonych siłą (np. zmuszanie wiernych za pomocą wojska do celebrowania mszy według nowych wytycznych państwowych).

W kościele ewangelickim od końca XIX wieku dominował tzw. Kulturprotentantismus, z którego wyłoniły się prądy i liberalne szkoły teologii do dziś wpływowe w niemieckiej myśli religijnej. Można je podsumować jako „religia bez religii, kościół bez kościoła, chrześcijaństwo bez Boga”. Myśliciele tacy jak Adolf von Harnack, Heinrich Scholz albo Ernst Troeltsch stworzyli podkłady owej teologii. Późniejsi spadkobiercy to między innymi światowej sławy Albert Schweitzer, znany z działania humanitarnego w Afryce, który postulował redukcję chrześcijaństwa do ludzkiej natury Jezusa czy Dorothee Sölle, teolog drugiej połowie XX wieku, która była czołową przedstawicielkę Gott-ist-tot-Theologie, czyli myśli wychodzącej od postulatu śmierci Boga i religii wyzbytej ze wszelkiej transcendencji. Prądy te miały zasadniczy wpływ na lewicowe ruchy społeczne po 1968 roku, głównie przez sekularyzację religijnych myśli społecznych. Konserwatywny protestantyzm reprezentowany na przykład przez Karola Bartha nie potrafił się w takim stopniu przebić.

Jak te procesy wpływały na Kościół katolicki w Niemczech? Protestantyzm bynajmniej nie był i nie jest religią państwową nowoczesnego narodu niemieckiego. Ale Kościół katolicki musiał się zmierzyć z niekorzystnym rozkładem sił. Niemiecka władza odnosiła się symbolicznie do protestantyzmu, na przykład cesarz Wilhelm II był znanym patronem Kościoła ewangelickiego. Dopiero Konrad Adenauer i Helmut Kohl przejawiali wyraźny katolicyzm i byli raczej wyjątkami wśród niemieckich polityków.

Kościół katolicki nie nadążał za szybko zachodzącymi zmianami. Polityczna podległość oznaczała dla niego ostry konflikt z władzą, która usiłowała go sobie podporządkować. W Polsce tzw. Kulturkampf jest głównie kojarzony z germanizacją w zaborze pruskim, ale to określenie odnosi się też do wojny kulturowej, której skutki są odczuwalne do dziś. Państwo Bismarcka korzystało w tej rozgrywce z podziałów wewnątrz samego Kościoła, aktywnie wspierając zjawisko oddzielnego „niemieckiego katolicyzmu” lub też starokatolizyczmu. Wrogiem zaś zwalczanym przez pruską biurokrację oraz liberalne elity był ultramontanizm oznaczający lojalność katolików niemieckich wobec Rzymu „za górami”.

Walka ta zakończyła się dla katolicyzmu umiarkowanym zwycięstwem, o ile za miarę takiego można uznać przetrwanie i ograniczony wpływ na życie polityczne. Na czele nowoczesnego, politycznego katolicyzmu stanął Ludwig Windthorst, główny wróg Bismarcka w parlamencie, przewodnik katolickiej partii Zentrum, z której wyłoniła się w następnym wieku chadecja w Niemczech. Jednocześnie jednak pogłębiły się  podziały wewnątrz samego Kościoła, a społeczeństwo niemieckie dalej się sekularyzowalo. Można też argumentować, że stopniowe wprowadzenie podatku kościelnego pobieranego przez państwo (w formie praktykowanej dziś po raz pierwszy w 1919 roku przez Republikę Weimarską) mocniej związało Kościół. To bowiem związek na dobre i na ze – trudniej przeciwstawić się organom państwowym, jeśli finanse wspólnoty zależą od państwa.

***

Medialne ataki na katolicyzm, uruchomione z pełną siłą w dobie wojny kulturowej, doprowadziły do tego, że do dziś w Niemczech antyklerykalizm przejawia się głównie jako antykatolicyzm. Nieporównywalnie większą uwagę przykuwają prawdziwe lub wyimaginowane skandale wśród przedstawicieli Kościoła katolickiego niż wśród ewangelickiego. W debacie publicznej stosunkowo rzadko rozprawia się o przypadkach molestowania seksualnego w kościele innym niż rzymski. Tak jak wyżej wspomniano, wśród przyczyn wylicza się głównie klerykalizm, katolicką moralność seksualną oraz celibat.

Tak więc Kościół katolicki  w Niemczech stoi dziś na rozdrożu. Z jednej strony istnieje Kościół powszechny, w wielu przypadkach dużo bardziej zachowawczy niż rozumiejący się jako awangarda Kościół w Niemczech. Liberalne grona próbują albo zmienić Kościół od środka, albo wyłonić oddzielne struktury. Z drugiej strony istnieją próby stworzenia zjednoczonego kościoła niemieckiego, który byłby podporządkowany państwu. Takie dążenia mają wielowiekową tradycje i wpisują się w logikę działania klasy politycznej. A że te elity często przejawiają pozycje liberalne, wywodzące się w dużej części z teologii protestanckiej, to z tym procesem łączy się i protestantyzacja Kościoła katolickiego. Czy Niemcom grozi liberalny katolicyzm na usługach władzy – pokaże czas.