Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Mazur: Rekonstrukcja rządu – byle do jesieni [VIDEO]

„Pół roku przed końcem kadencji trudno jest, aby nowy minister dokonał jakiejś realnej reformy. Kontekst jest oczywisty. Dopiero na jesieni powstanie rząd na kolejne cztery lata. Wszystko będzie zależało od wyniku wyborów. Zmiennicy, którzy wchodzą do rządu, to tak naprawdę ministrowie tylko na pół roku, którzy mają dowieźć pewne procesy a realne, nowe otwarcie, dokona się na jesieni. Natomiast rekonstrukcja rządu to dobry moment, aby zadać sobie pytanie, jaka jest dzisiaj istota rządzenia” – mówi w najnowszym KluboTygodniku Krzysztof Mazur. 

„Jak wygląda zderzenie z rzeczywistością ministerialną polityka, który dostał upragnioną teczkę z nominacją? Przychodzi do ministerstwa pełen entuzjazmu, pomysłów, idei i pierwszego dnia odbywa spotkanie z asystentem. Ten pokazuje mu kalendarz spotkań. W nim zapisany jest oficjel międzynarodowy, ludzie z terenu, dziennikarz do wywiadu. Połowa czasu pracy wypełniona jest więc na często bezproduktywne spotkania. Załóżmy, że minister się obrobił i może przejść do realnego reformowania. W tym momencie wybucha skandal w podległej mu placówce, a minister musi ugasić pożar. Jeżeli jednak uda mu się to zrobić, a nacisk na jego dymisję będzie zbyt słaby, odbiera telefon od partyjnych kolegów. Ci dzwonią, albo po to by załatwić jakąś pracę dla ważnego działacza, albo dlatego że wybuchł spór kompetencyjny między ministrami. Temu tematowi trzeba poświęcić dużo uwagi, bo jeżeli zaniedba partię, to skończy się to dymisją. Jeżeli uda mu się to przetrwać, może wreszcie przejść do bardziej ambitnych rządów. Ale tutaj wchodzi na grząski grunt, czyli zarządzać tysiącami podległych mu pracowników w samym ministerstwie i podległych placówkach. To nieustanny konflikt różnych dyrektorów, nominacje, zatrudnianie, zwalnianie, rozliczanie – to wszystko zajmuje mu bardzo wiele czasu. Zwłaszcza, że aparat urzędniczy jest bardzo opieszały” – mówi politolog.

„Załóżmy jednak, że udało mu się opanować budynek, ma zespół ludzi pod kontrolą. Tu pojawia się kolejny problem. Podległy mu pracownik kładzie na jego biurku stos papierów. Tak naprawdę o bardzo wielu detalach minister nigdy się nie dowie, bo nie jest w stanie ich przestudiować. Mechanicznie podpisuje rzeczy, które działyby się bez względu na to kto znalazłby się na jego miejscu. I wreszcie jak już uda mu się z tymi wszystkimi rzeczami uporać, to jest godz. 23.00. Minister jest już tak zmęczony, że może sobie powiedzieć – dzisiaj nie udało mi się zrobić kroku w stronę założonych reform, ale jutro na pewno będzie inaczej. Niestety, o 7.00 rano następnego dnia cykl się powtarza. Minister zostaje przemielony przez biurokratyczną machinę. Następuje rekonstrukcja i przychodzi kolejny polityk mierzyć się z dyktatem status quo” – stwierdza Mazur.

„Właśnie taką diagnozę stawia w najnowszej książce o demokracji Robert Krasowski. Krasowski wyciąga z tego bardzo pesymistyczne wnioski. Mówi, że właściwie rząd już nie rządzi, a politykom urzędy są potrzebne tylko po to, aby pokazywać atrybuty władzy. Tak jak zgadzam się z diagnozą Krasowskiego, tak nie zgadzam się z wnioskami, które wyciąga. Dla autora jakiekolwiek rządzenie nie ma sensu. Tymczasem rzeczywistość pokazuje, że nie jest to niemożliwe, chociaż bardzo trudne. Spełnione muszą być jednak dwa podstawowe warunki. Po pierwsze minister nie może być singlem. Musi być otoczony grupą współpracowników, którzy pomogą mu nie zakopać się w bieżączce, ale pomogą zrealizować jakąkolwiek reformę. Drugi ważny element to zmiana sposobu myślenia o władzy. Wielu z nas myśli o politykach jako o dyrygentach, o osobach, które przychodzą z gotową partyturą i narzucają ją całej orkiestrze. To oczywiście nigdy się nie udaje, bo władza ministra nad konkretnymi pracownikami w ministerstwie nie jest tak nieograniczona jak dyrygenta w orkiestrze. Dlatego dużo więcej mówiącą metaforą jest ta o zespole jazzowym. Jest oczywiście jakiś lider, ale tak naprawdę on wsłuchuje się jak oni grają i raz z nimi improwizuje i to właśnie jest najlepsza melodia jaką może wytworzyć” – mówi Krzysztof Mazur.

„Przekładając tę metaforę na konkret, minister zdrowia, który będzie chciał przeprowadzić reformę wbrew lekarzom i pielęgniarkom nigdy jej nie wykona. Bo tak naprawdę ustawę interpretują Ci, którzy w tym systemie zdrowia pracują a nie pojedynczy minister. Podobnie jest w przypadku reformy sądownictwa. Zbigniew Ziobro tak mocno zantagonizował środowisko sędziowskie, że wielu z nich blokuje wdrażanie jego reformy podczas kiedy można było zaangażować przede wszystkim pokolenie 30-40 latków, sędziów będących krytycznie nastawionymi do kształtu sądownictwa i zaangażować w przygotowanie tej reformy i mieć ich po swojej stronie niejako rozbijając solidarność całego środowiska sędziowskiego. Inną filozofię przeprowadzania swojej reformy miał Jarosław Gowin, ustawa 2.0 była szeroko konsultowana ze środowiskiem akademickim (niektórzy nawet twierdzą, że zbyt szeroko). Jednak na pewno reforma Gowina jest bliższa temu co nazwałem metaforą improwizacji jazzowej, niż reforma Zbigniewa Ziobry” – stwierdza politolog.

„Obrazek jest jak zwykle złożony. Nie jest prawdą, że ministrowie są jak czarodzieje, którzy za pomocą różdżki są w stanie zmienić rzeczywistość, ale nie jest uzasadniony pesymizm Krasowskiego, że rząd nie jest w stanie nic zrobić a politycy nie mają znaczenia. Mają znaczenie, ale władza jest dziś dużo bardziej rozproszona a politycy funkcjonują w sieci zależności i muszą raczej koordynować zmiany i pchać zmiany w odpowiednim kierunku a nie narzucać z góry swoją wolę, bo nikt jej nie wykona” – podsumowuje Mazur.