Monarchia bolszewicka Daenerys Targaryen. Filozofia polityczna „Gry o tron”
W skrócie
Filozofia polityczna Daenerys Targaryen to adaptacja radzieckiego modelu nowoczesności do feudalnych warunków świata monarchii absolutnych w Westeros. Ideowy fundament obu projektów jest jednak ten sam – to zsekularyzowana nadzieja na budowę Królestwa Bożego na Ziemi. W źródłowej, chrześcijańskiej wersji tego pragnienia nie ma jednak wątpliwości, że właściwe Królestwo powstanie dopiero po Paruzji i rękoma Boga-Człowieka Jezusa Chrystusa, a nie samych ludzi. Dla Daenerys i bolszewików chodzi jednak o porządek doczesny, nie żadną eschatologię. Stąd w Grze o tron znajdziemy radykalny projekt „smoczego lotu do Królestwa Wolności”, parafrazując głośną pracę Andrzeja Walickiego poświęconą historii komunistycznej utopii.
Zniszczyć to przeklęte „koło historii”
O jaką stawkę toczy się – na poziomie filozofii politycznej – tytułowa gra o tron? Bezpośredniej odpowiedzi na to pytanie udzieliła Daenerys w ostatniej rozmowie z Jonem – chodziło o „złamanie koła”. Czym w takie razie jest owo koło? To metafora porządku polityczno-społecznego opartego o cykliczną wizję dziejów, w którym nieustannie zmagamy się z wiecznym powrotem tego samego.
W przypadku serialu HBO jest to uwięzienie w hybrydalnym świecie monarchii absolutnej połączonej ze strukturą feudalną. Wbrew rozpowszechnionym przekonaniom uniwersum Gry o tron nie jest bowiem klasycznym średniowieczem. Jest tak ze względu na fundamentalny brak instytucji pośrednich w porządku polityczno-społecznym takich jak gildie, kościoły, uniwersytety, miasta etc. Dopiero ich obecność budowała właściwą specyfikę średniowiecznego świata, któremu daleko było do współczesnych, stereotypowych wyobrażeń na temat tej epoki, gdzie występuje król-despota, który wraz z drużyną rycerzy rządzi masami bezwolnych chłopów. W rzeczywistości był to złożony i skomplikowany świat, któremu paradoksalnie blisko do jak najbardziej współczesnych dyskusji na temat sieciowej koncepcji władzy, czy rosnącego znaczenia wielkich metropolii w porządku polityczno-gospodarczym.
Porządek ustrojowy Gry o tron ze średniowiecza wziął tylko strukturę feudalną, na której opiera się władza dziedzicznych monarchów absolutnych Siedmiu Królestw funkcjonujących już w świecie po „makiawelicznym przewrocie”, pozbawionym jednak charakterystycznych dla faktycznej epoki monarchii absolutnych zalążków nowoczesnej biurokracji. Jej miejsce zajmują dawni średniowieczni wasale.
Drugim elementem tego przeklętego koła, które nie chce przestać się kręcić, jest jego wymiar genderowy. Świat Gry o tron to uniwersum politycznego patriarchalizmu, gdzie pełnia władzy znajduje się w rękach mężczyzn. Mówiąc językiem współczesnego lewicowego feminizmu, to „dyktatura penisów” zakorzeniona w toksycznej, przemocowej męskości.
To właśnie z tak rozumianym „kołem”, wiecznym powrotem tego-co-rodowe i tego-co-męskie chce walczyć Daenerys Targaryen. Tylko czy jej misja miała w ogóle szanse powodzenia? I co Królowa Smoków proponowała w zamian? Czy to aby na pewno była nowa jakość i zerwanie ze starym światem?
Hegel, Lenin i Stalin w Westeros
Po przedostatnim odcinku serialu wszyscy dziwili się jak to możliwe, że Daenerys dokonała ludobójstwa. Próbowano tłumaczyć to dziedzictwem krwi jej ojca, „Szalonego Króla”. Moim zdaniem to niewłaściwy trop. Masowe ludobójstwo było bowiem wpisane w jej projekt odzyskania władzy już od samego początku. Wystarczy przyjrzeć się historii rewolucji francuskiej albo jeszcze lepiej – rewolucji bolszewickiej.
Działając w hybrydalnym świecie monarchii absolutnych i feudalizmu, Daenerys stworzyła równie hybrydalny model monarchii bolszewickiej. Jej sposób na „zniszczenie koła” to odpowiednik radzieckiej wersji nowoczesności opartej o przemoc rozpętaną na przemysłową skalę, niewyobrażalną dla rzekomo barbarzyńskiego świata przednowoczesnego.
Zarówno radziecki projekt nowoczesności, jak i polityczne marzenia Daenerys osadzone były na tym samym ideowym fundamencie – zsekularyzowanej nadziei na stworzenie Królestwa Bożego na Ziemi. W źródłowej, chrześcijańskiej wersji tego pragnienia nie ma jednak wątpliwości, że właściwe Królestwo powstanie dopiero po Paruzji i rękoma Boga-Człowieka Jezusa Chrystusa, a nie samych ludzi. Dla Daenerys i bolszewików chodzi jednak o porządek doczesny, nie żadną eschatologię. Stąd w Grze o tron znajdziemy radykalny projekt „smoczego lotu do Królestwa Wolności”, parafrazując głośną pracę Andrzeja Walickiego poświęconą historii komunistycznej utopii.
Podobieństw pomiędzy radzieckim modelem wejścia w nowoczesność a pomysłem Daenerys na „nowoczesność w Westeros” jest więcej. W przypadku rewolucji bolszewickiej władza miała ostatecznie znaleźć się w rękach awangardy klasy robotniczej, zwyciężyła idea dyktatury Partii zamiast rad robotniczych i żołnierskich. W Grze o tron obowiązującym modelem ustrojowym miała stać się monarchia bolszewicka, z despotyczną władzą Królowej Smoków i jej elitarnego grona doradców, zrekrutowanych dodatkowo z dawnych elit. Dla bolszewików polityczną legitymizacją ich władzy było właściwe rozpoznanie Ducha Dziejów, wpisanie się w nieubłagane prawa Historii. W przypadku Daenerys uzasadnieniem było przeznaczenie. Wspólny mianownik jest jednak ten sam – to swoisty determinizm dziejowy, w imię którego prawomocny historycznie jest tylko jeden określony scenariusz przyszłości.
Oba projekty „zniszczenia koła” łączą także: hipermoralizm i przekonanie o własnej etycznej wyższości nad całym społeczeństwem; operowanie na poziomie abstrakcyjnych pojęć, jak ludzkość, z pomijaniem realnie żyjących ludzi, ich poglądów, pragnień i cierpienia; gotowość do używania przemocy na potworną wręcz skalę; programowe czystki klasowe (Daenerys krzyżująca elity arystokratyczne w pierwszych sezonach serialu).
Ostatecznym celem zarówno dla Daenerys (przemówienie z ostatniego odcinka serialu), jak i bolszewików była wszechświatowa odgórna rewolucja proletariatu i stworzenie nowego, wspaniałego świata, gdzie dobro będzie miało charakter nakazowo-rozdzielczy. A jak komuś ten świat nie odpowiada, to zapraszamy do piachu. Rewolucyjna monarchia bolszewicka Daenerys Targaryen to żadne „złamanie koła”, ale jeszcze mocniejsza centralizacja władzy, stworzenie modelu monarchii absolutnej do kwadratu.
A wymiar genderowy? Daenerys nie proponuje żadnej alternatywy, jej wizja władzy to zwyczajne przelicytowanie istniejącego świata. Okrutna, gotowa do ludobójstwa Królowa Smoków stojąca na czele śmiercionośnej armii wykastrowanych „nieskalanych” to zastąpienie „dyktatury penisów” „dyktaturą waginy”. To tylko estetyka, nie żadna rewolucja, ani „zniszczenie koła”.
W poszukiwaniu alternatywnej nowoczesności
W tych okolicznościach pytanie, jakie w ostatnim odcinku Tyrion (zdradzony inteligent-mienszewik) zadał Jonowi, nabiera fundamentalnego znaczenia. „Czy Ty też byłbyś gotów spalić Królewską Przystań?” jest tak naprawdę pytaniem o możliwość zaistnienia alternatywnej nowoczesności, o faktyczne wyjście z przeklętego kręgu przemocy, bez względu na to czy jest to przemoc „reakcyjna” umacniająca wieczny powrót tego-co-rodowe, czy przemoc rewolucyjna budująca fałszywe Królestwo Boże na Ziemi.
Że nie jest to tylko teoretyczne dywagowanie, staraliśmy się pokazać w ostatnim numerze „Pressji” zatytułowanym „Niech żyje Polska Ludowa!”, szukając w naszej historii XX wieku takiej właśnie nigdy ostatecznie nie zrealizowanej, ale już istniejącej w zalążku alternatywnej nowoczesności, budowanej siłami elit Polskiego Państwa Podziemnego, Stronnictwa Ludowego i Polskiej Partii Socjalistycznej. Alternatywnej, samodzielnej, ewolucyjnej nowoczesności, nowoczesności pozbawionej rewolucyjnej przemocy, która zastąpiłaby modernizację przyniesioną nam nad Wisłę na radzieckich czołgach. Stawka w tej grze jest więc jak najbardziej poważna.
W serialu perswazja Tyriona przynosi skutek. Jon, wchodząc w sugestywnie przedstawioną „ciemność nowoczesności” symbolizowaną przez zniszczony pałac, nie poddaje się „ostatniemu kuszeniu” Daenerys i decyduje się przemocą zniszczyć w zarodku projekt światowej rewolucji proletariatu, a tym samym oparty na wielkoskalowej przemocy model „nowoczesności w Westeros”. Jego czyn dopełnia Drogon (personifikacja Ducha Dziejów?) paląc tron – ucieleśnienie starego porządku absolutnej władzy.
W kolejnej scenie scenarzyści serialu postanowili zagrać na nosie Janowi Sowie i innym zwolennikom tezy o monarchii absolutnej jako „pasie transmisyjnym” do nowoczesności. Tymczasem w Grze o tron znajdziemy apoteozę polskiego modelu monarchii elekcyjnej w ograniczonej co prawda, bo pozbawionej warstwy szlacheckiej, formie, ale wciąż. Zamiast obecnego w historii Europy Zachodniej modelu: monarchia elekcyjna -> władza absolutna -> limitowana „cenzusowa” demokracja XIX wieku -> demokracja liberalna, dostajemy model: władza absolutna -> ograniczona monarchia elekcyjna -> ???.
Monarchia elekcyjna ma więc być sposobem na częściowe chociaż „zniszczenie koła”. Częściowe, bo obejmujący tron Bran Kaleki wciąż tak naprawdę jest osadzony w starym porządku. Tak jak w przypadku Daenerys jej legitymizacją władzy miało być przeznaczenie, a w tle rodowe pretensje, tak i u Brana pojawia się kontekst pochodzenia z rodziny królewskiej, ale przede wszystkim „przednowoczesne”, magiczne uzasadnienie, o którym mówi Tyrion, określając Brana jako personifikację „pamięci świata”.
Bardziej nowoczesny charakter ma już nowa Mała Rada, na co zwraca uwagę w swojej recenzji Jakub Majmurek, pisząc: „Nowa Mała Rada zarządzająca królestwem składa się z postaci, które w świecie sprzed wielkiej wojny po śmierci króla Roberta skazane byłyby na stygmatyzację i marginalizację. Zasiadają w niej karzeł, przemytnik z rynsztoków Królewskiej Przystani, najemnik z dołów społecznych, syn wysłany na pewną śmierć w Straży Nocnej przez ojca, który uważał go za nie dość męskiego jak na feudalnego pana, oraz kobieta-rycerz. Ciągle rządzi elita, ale pod władzą króla-kaleki jej skład się przynajmniej zdemokratyzował, odświeżył, przetasował”. Dodajmy elita, która zaczyna planować wydatki państwowe od odbudowy floty, ale zaraz po niej znajduje się miejsce na budowę miejskiej kanalizacji na potrzeby zdrowotne mieszkańców stolicy. Dostajemy więc zalążki XIX-wiecznego państwa socjalnego.
***
Coś się więc w Westeros zmieniło. Moc „koła” została osłabiona, tak samo jako siła oddziaływania cyklicznej wizji dziejów. Nastąpiła realna zmiana, na horyzoncie zamigotała linearna koncepcja historii, świat uniknął grozy bolszewickiej monarchii Królowej Smoków, podważono wieczny powrót tego-co-rodowe, na tronie Północy zasiadła Sansa jako dojrzalsze zakwestionowanie patriarchalnego porządku władzy niż Daenerys. Rozpoczęła się droga do ewolucyjnej nowoczesności.