Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Kim jesteś Ślązaku?!

Górny Śląsk to tykająca bomba ze spóźnionym zapłonem. Choć napięcie rośnie, politycy i mainstreamowe media milczą. O problemach tożsamości Ślązaków w Polsce doby późnej nowoczesności rozmawiają: Piotr Kaszczyszyn, Konstanty Pilawa, Konrad Siembiga oraz Kamil Wons.

Konstanty Pilawa: Jestem Ślązakiem, urodzonym i wychowanym na Górnym Śląsku, który jednocześnie nie ma żadnego problemu ze swoją polską tożsamością narodową. Ta identyfikacja, którą określam w ramach republikańskiej formuły Gente Silesius, Natione Polonus, rodzi jednak problemy i to zarówno z polskiej jak i ze śląskiej strony. Po Jałcie odziedziczyliśmy Polskę jednolitą kulturowo i etnicznie. Skutkiem obiektywnych procesów dziejowych żyjemy w kraju, w którym ludzie uczuleniowo reagują na każdą inność. Dlatego śląskość jako silna identyfikacja regionalna z definicji budzi podejrzenia. Z drugiej strony w Spisie Powszechnym z 2011 roku ponad 375 tys. obywateli RP, nie nazwawszy się Polakami, uznało śląskość za swoją najsilniejszą tożsamość. Dlatego wśród bardzo wielu mieszkańców Górnego Śląska pokutuje przekonanie, że nie można być prawdziwym Ślązakiem, uznając jednocześnie polskość za najważniejszą identyfikację. Mamy więc do czynienia z narastającym konfliktem, który w przyszłości może przynieść wiele negatywnych konsekwencji, również tych o charakterze politycznym. Dlatego obie strony powinny wejść ze sobą w twórczy dialog, uznawszy na początku, że niekoniecznie musimy być skazani na konfliktowość obu typów tożsamości. Czy waszym zdaniem deklaracja Pochodzeniem Ślązak, narodowością Polak posiada pojednawczy potencjał?

Kamil Wons: Problemu nie należy odnajdywać w deklaracji, ale w nowożytnej koncepcji narodu. Państwo powstałe w wyniku II Wojny Światowej między Szczecinem a Przemyślem stanowi pewną formę aberracji dla formy polskiej. Między innymi kwestia tożsamości śląskiej jest polem, na którym te napięcia się ujawniają. PRL przyjął nowoczesną, a więc zuniformizowaną i etniczną definicję narodu. Tym samym pozbawiono Ślązaków prawa do manifestowania ich autentycznej odmienności. Działo się to poprzez opresyjność językową w szkole oraz szykany wobec osób niewykazujących zdecydowanej identyfikacji polskiej. W konsekwencji republikańska formuła gente Silesius et natione Polonus jest zupełnie dla nich niezrozumiała.

Konstanty Pilawa: Nie twierdzę, że podejrzliwość Ślązaków jest nieuzasadniona. Uważam, że najwyższy czas, aby tej podejrzliwości się pozbyć i to z dwóch stron. Wchodzimy w czwartą dekadę III RP, a argumentem contra nieodmiennie jest zgubny wpływ Polski Ludowej na naszą post-komunistyczną mentalność.

Konrad Siembiga: Nie należy bagatelizować wpływu PRL-u na śląską tożsamość. W politycznym sensie dominacja Polski Ludowej na Górnym Śląsku jest analogiczna do wcześniejszej dominacji niemieckiej. Istnieje jednak pewna istotna różnica. Niemiecka elita intelektualna i urzędnicza była na Śląsku bardziej naturalna niż ta polska napływowa z PRL. Nie mówiąc już o niemieckich właścicielach fabryk, bo to osobny wątek. Macie świadomość tego, że wielu zwyczajów dolnośląskich nie znalibyśmy dzisiaj, gdyby nie praca niemieckich etnologów? Niemcy tradycyjnie stanowili dla całego Śląska (Górnego i Dolnego) najbardziej wykształcone warstwy społeczne. Nie byli po prostu imperialistami. I w tym sensie jesteśmy też potomkami narracji komunistycznej, wszak Niemcy nie mogą kojarzyć się nam dziś z niczym pozytywnym. W każdym z nas siedzi mały Gomułka (śmiech).

KP: (śmiech) Pełna zgoda. Choć to może dobry trop dla określenia różnicy między Polską a Śląskiem. Mam wrażenie, że dla współczesnych Ślązaków niemieckość staje się coraz bardziej obojętna.

KW: Cały ten problem sprowadza się do tego, że Ślązakom bardzo trudno posiadać typowo polski stosunek do Niemców, ponieważ nierzadko część ich rodzin żyje w Niemczech, a doświadczenie podróży na jakieś wesele do Bawarii czy innej Saksonii nie jest dla nich niczym dziwnym. Pamiętam zajęcia na studiach historycznych w Uniwersytecie Śląskim, gdzie okazało się, że spora część mojej grupy miała przysłowiowego dziadka w Wehrmachcie. Rodzinna historia utrudnia skrajnie negatywne podejście. Natomiast fakt, że Niemców już na Śląsku nie ma i że ślady ich obecności są coraz słabsze ułatwia odejście od stricte pozytywnego do nich stosunku. Paradoksalnie, historia uzasadnia pojawienie się neutralizacji nastawienia Ślązaków do zachodnich sąsiadów.

Piotr Kaszczyszyn: Neutralność powstaje na zasadzie balansu i działa na dwóch biegunach. Jeden to ten nieszczęsny dziadek z Wehrmachtu. To dziedzictwo, do którego podchodzi się negatywnie. Jest też drugi biegun, powstały w latach 80. i pierwszej „Solidarności”, kiedy wreszcie można było zamieszkać w lepszym kawałku świata. Wielu Ślązaków emigrowało wówczas do RFN. Niemiec jako symbol obozu koncentracyjnego z jednej strony, ale są też przecież Niemcy jako nowoczesność. Niemcy jako coś lepszego, konkretniejszego – niemieckie samochody, autostrady, słodycze i środki czystości. Jeździło się przecież na saksy, to był inny, wspaniały świat.

KP: Powstały na przełomie 80. i 81. roku kabaret „Rak” napisał piosenkę, gdzie refren brzmi: „Autobaną numer zwei, richtig Deutschland, bo tam raj. Tam nic robić nie potrzeba, tam banany lecą z nieba”. To jest ten mit, choć nie wydaje mi się dzisiaj szczególnie żywotny.

PK: To mit, który jednocześnie nie był jedynie powtarzaną przez wszystkich opowieścią. Ślązacy realnie tam jeździli i o dekadę wcześniej zaczęli w swobodny sposób budować swój dobrobyt. Wróćmy jednak do źródeł polskości na Śląsku. Zacznijmy od II RP, żeby nie zaczynać od Piastów. Padł już wątek klasowy – Niemiec reprezentant elity, a także właściciel fabryki. Interesuje mnie kwestia wyboru polskiej tożsamości właśnie z tych względów. Jedna z głównych postaci w Drachu Szczepana Twardocha wybiera polskość właśnie jako wyraz sprzeciwu wobec Niemca-właściciela. Zastanawiam się, czy uprawniona jest hipoteza, że po 1918 r. na Śląsku istniały zasadniczo trzy grupy ludzi: ci uważający się za Polaków; mieszkający tam od pokoleń Niemcy oraz ci deklarujący się jako Ślązacy, którzy byli gdzieś pomiędzy. Ostatni są dla naszej dyskusji najciekawsi. Może po prostu nie interesowały ich typowo nowoczesne wybory dużych identyfikacji. Nie chcieli opowiadać się po stronie polskiej czy niemieckiej, bo po prostu nie czuli potrzeby tak abstrakcyjnej dla nich identyfikacji.

KS: Podział na niemiecki Dolny Śląsk i polski Górny Śląsk ukształtował się prawdopodobnie ostatecznie pod koniec XIX wieku. Bardzo się cofam w tym momencie, ale chciałbym pokazać, że niemieckość nie pokrywała się z niemieckim językiem. Nabożeństwa w języku polskim przetrwały w wielu miastach Dolnego Śląska, do XIX wieku i to nawet pod Wrocławiem. Narodowość nie była jednak tożsama z językiem dla wszystkich. Ziemie, o których rozmawiamy, funkcjonowały jako części Polski, Czech, także tych habsburskich, a później jako prowincja Prus. Przez większość tego czasu Śląsk posiadał własną identyfikację. Ten Górny zresztą stanowił przez długi czas biedniejszą część. Celem podboju pruskiego był Śląsk Dolny przynoszący duży procent habsburskich podatków, który stanowił bardzo popularny cel dla napływających niemieckojęzycznych osadników. Myślę, że jeśli rozmawiamy na poziomie publicystycznej syntezy, to za najistotniejsze źródła niemieckiego wpływu na śląską tożsamość można uznać napływ ludności z Rzeszy oraz wprowadzenie obowiązku szkolnego w Prusach.

PK: Tak, szkolnictwo było jednym z podstawowych pasów transmisyjnych nowoczesności. Mówiąc kolokwialnie, nauczyciele wmawiali Ślązakom: „tutaj jesteś Niemcem”. I oni dopiero wtedy zdawali sobie z tego sprawę. Dolny Śląsk był bogatszy, a więc idee, pisma, książki docierały głównie do lepiej uposażonych warstw. Natomiast chłop górnośląski miał mniej pieniędzy i ta nowoczesność, w tym idee nowoczesnych narodów, docierały do niego wolniej. Dzięki temu mógł dłużej trwać w swojej lokalności. Górnoślązak pozostawał rodzinny i wsobny, bo nikt go nie indoktrynował, nikt nie kupował mu symbolicznej niemieckiej gazety.

KW: Sprawa jest oczywiście dużo bardziej złożona, choć nie da się ukryć, że to kusząca perspektywa. Dodając jeszcze jeden wątek, chciałem zauważyć, że paradoksalnie Niemcy pośrednio kształtowały na Górnym Śląsku polską tożsamość. Wiążę się to z wizją bismarckowskiego kulturkampfu i działalnością niemieckiego episkopatu. Wymagano od kleryków znajomości języka polskiego dla lepszego kontaktu z wiernymi. W momencie silnej presji państwa niemieckiego na katolicyzm, kościół nie mógł sobie pozwolić na utratę wiernych, szczególnie, że niemiecki Kościół wypracował bardzo społeczne podejście. Wśród księży promowano nastawienie do silnej pracy u podstaw. Proboszcz czy księża, nie byli jedynie osobami głoszącymi prawdy duchowe, ale mieli być animatorami lokalnej wspólnoty, a także rozwiązywać jej problemy społeczne. Czynienie tego w języku polskim odegrało kapitalną rolę w podtrzymywaniu na Górnym Śląsku nastrojów pro-polskich.

Przez większą część XIX wieku język nie był czynnikiem wpływającym na stosunek do państwa. Społeczność posługująca się na co dzień językiem polskim nie miała problemu z tym, że żyła w państwie Pruskim, mogła natomiast buntować się wtedy, gdy ograniczano liczbę nabożeństw w języku polskim.. Częściowo zmieniło się to wraz z wyraźnym nasileniem polityki germanizacyjnej przez Bismarcka po zjednoczeniu Niemiec. Znam ciekawy, choć nieoczywisty przykład analizy, która łamie nasze proste kategoryzacje. Jeśli spojrzymy na katolickie kapliczki budowane na Górnym Śląsku, to do lat sześćdziesiątych XIX wieku napisy są tworzone łamaną polszczyzną, zaś te budowane w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych posiadają napisy wyłącznie w języku niemieckim. Natomiast w latach osiemdziesiątych znowu mamy napisy polskie. Trudno uwierzyć więc, że język na Śląsku był czynnikiem dominującym w kształtowaniu tożsamości narodowej. Przykład kapliczek pokazuje, że polityka centralna często rozmija się ze świadomością ludzi, szczególnie tych mieszkających na „tożsamościowym pograniczu”. Niechlubne słowa Kaczyńskiego to bzdura. Ukrytą opcję niemiecką można sfalsyfikować również za pomocą innego historycznego przykładu. Największym czasopismem namawiającym podczas plebiscytu do głosowania za Polską był przecież niemieckojęzyczny „Der  Weisse Adler”, podczas gdy polskojęzyczny „Pieron” wspierał stronę niemiecką.

KP: Doszliśmy więc do zniechęcającej konkluzji, która nota bene zawsze pojawia się na jakimś etapie rozmowy z historykami. Otóż, każda generalizacja jest zbyt daleko posuniętym uproszczeniem, a wszystko można wytłumaczyć jedynie indywidualnym wyborem. Więcej odwagi panowie!

KS: Natomiast tendencją socjologa lub filozofa politycznego jest wpisanie wszystkiego w tabelkę i dokonanie ostrego cięcia, które bardzo często kończy się na wywołaniu kolejnej dyskusji lub kłótni. Jedyną syntezą, jaką można sobie tutaj wyobrazić, jest ocena, że zarówno historia jak i analiza obecnej sytuacji na Śląsku pokazują stopień ryzyka takich uproszczeń. Trwa wojna o Śląsk, a więc trwa również wojna o dominującą historyczną narrację. Kolejnym punktem zapalnym są kontrowersje związane z powstaniami śląskimi.

KP: Nie chciałbym poruszać kwestii powstań śląskich, bo to temat na osobną dyskusję. Myślę, że naszą wycieczkę w historię możemy zakończyć chyba mało kontrowersyjną tezą, że na pewno Ślązak deklarujący szczerze przynależność do polskiego narodu procentowo zaczyna wyraźnie dominować w latach 30. XX wieku. Myślę, że pierwszy nowożytny wybuch polskości mógł nastąpić na Śląsku w 1939 roku, kiedy chwytano za broń, walcząc z Niemcami lub Sowietami.

PK: Śląski Polak, czy polski Ślązak? II Rzeczpospolita ma tutaj kapitalne znaczenie.

KS: Polski Ślązak.

PK: Czyli polskość była dominująca waszym zdaniem?

KS: Nie. W polskim Ślązaku dominująca była postawa Ślązaka, który dobrowolnie wybierał wówczas Polskę. Nie odwrotnie.

KW: Zasadniczo się zgadzam. Jednak deklaracja Konstantego na początku dyskusji to coś odwrotnego. Myślę, że użyteczna będzie analogia do bośniackiego Serba. Nie mamy w tym wypadku wątpliwości, że bośniackość nie stanowi tutaj cechy dominującej. I na tym paliwie, mówiąc kolokwialnie, jedzie RAŚ i śląski nacjonalizm. Częścią, która nie wybrzmiewa w polskiej debacie, jest na przykład to, że RAŚ jest mocno nieadekwatny do kultury śląskiej. Wchodził przecież w bardzo mocne polityczne konszachty z Ruchem Palikota, co nijak ma się przecież do kultury tego tradycyjnego regionu. Jednak sami wpychamy Ślązaków w ręce tych nacjonalistów. Za każdym razem kiedy Kaczyński przyjeżdża do Katowic i mówi o ukrytej opcji niemieckiej, to kogoś trafia szlag. To jest tak jak z narracją TVN-u o polskich faszystach, która mobilizowała wiele osób do przyjazdu  na marsz niepodległości i pokazania, że tak nie jest. To tłumienie pewnych odruchów, które jedynie radykalizują postawy.

KS: RAŚ nie jest jak CSU w Bawarii, bo nie stanowi  jeszcze partii narodowej czy nawet regionalnej. RAŚ jest przede wszystkim partią niewielką. ŚPR i Ślonzoki Razem nie osiągnęły, co zresztą widać po zerowej liczbie mandatów, sukcesu. Oni naprawdę mają niewielkie poparcie na Śląsku.

KW: Najlepszy komentarz odnośnie wyborów samorządowych był taki, że skoro śląscy autonomiści krótko przed wyborami pokłócili się, a w konsekwencji nie otrzymali żadnego mandatu, to dali nam najlepszy dowód na to, że są Polakami. (śmiech)

KP: (śmiech) Gdy patrzymy na statystyki, dużo mniej ludzi, którzy zadeklarowali narodowość śląską w ostatnim Spisie Powszechnym, głosowało na te partie. Wniosek jest jasny, że ani RAŚ, ani ŚPR, ani Ślonzoki Razem nie reprezentują Śląska politycznie. Jeśli zgadzamy się na pierwszą tezę, może zgodzimy się też co do drugiej. Jeśli Ślązacy tak mocno deklarują swoją odmienność, a jednocześnie nie stworzyli poważnej siły politycznej, zdolnej walczyć o ich prawa, to być może Śląsk dalej pozostaje wsobny i apolityczny? Może warunkiem zachowania śląskiej autentyczności jest brak zaangażowania w brudną politykę?

PK: Powiem nawet ostrzej: jeżeli Śląsk hipotetycznie za 10 lat wróciłby do Niemiec, to samych Ślązaków niewiele by to obchodziło. Ot, zmiana w funkcjonowaniu urzędów i szkół  – wielkie rzeczy.

KW: To prowokacyjna i krzywdząca dla Ślązaków teza. Ich apolityczność może nie być niczym wyjątkowym. Mamy przecież w Polsce powszechny problem ze sprawiedliwym wyłanianiem reprezentacji politycznej i to nie dotyczy wyłącznie Śląska. Nie podważam tej myśli jakoś radykalnie, ale apeluję o ostrożność.

KS: Dla mnie Śląskość to przywiązanie do ziemi, dumy i tradycji  – do  pracowitości i etosu. Dziś mamy zmianę. Próbuje się tworzyć coś w rodzaju nowoczesnej, trochę hipsterskiej wizji śląskości. Dobrym przykładem jest firma „Gryfnie”.

KW: To również przykład zespołów hip-hopowych rapujących po śląsku. To jest ciekawe, bo oni odnoszą się do tradycyjnej śląskości, tej związanej z ciężkim przemysłem.. Identyfikują się z miejscem dlatego, że ono jest twoje. To bardzo intrygujący, pierwotny związek.

KP: To oczywiste, choć znowuż bardzo charakterystyczne. Nie ma przecież już tak wielu hut, nie ma kopalni, nie ma „omy” (babci), „opy” (dziadka), a my ciągle o tym samym. Odwołują się do tego, co już nie istnieje. Podobnie jak Wojciech Wencel piszący wiersze o płaczącej, wąsatej, szlacheckiej Polsce, której już nie ma. Ta epigonia jest irytująca.

PK: To w takim razie czy nie odkryliśmy nieoczywistego podobieństwa? Czy Polaków i Ślązaków nie łączy patologiczna tęsknota za przeszłością? Za światami kopalń, patriarchalnej rodziny, uporządkowanego życia?

KP: Idźmy w stronę nostalgii. Polacy są bardziej śmieszni ze swoją tęsknotą do XVI w. niż Ślązacy, którzy tworzą wspólnotę dzięki nostalgii za wiekiem XIX i XX.

PK: Nie są śmieszni, ponieważ mogą wykazać faktyczną genealogiczną ciągłość, że autentycznie  jego pradziadek, dziadek i ojciec kopali węgiel. Natomiast pradziadek prawicowca, który roi o dworkach szlacheckich, zużywał życie na odrabianiu pańszczyzny.

KS: Śląskość wymaga wrażliwości i zrozumienia. Łączy nas nostalgia, ale to zupełnie inne uczucie po polskiej i śląskiej stronie. Jedno jest pewne – czas zakopać wojenny topór. Gdy patrzymy na Europę poza Polską, to ostatnie czego możemy chcieć, to wewnętrzny konflikt.

Rozmowa pochodzi z 55. teki czasopisma idei „Pressje” pt. „Wielo-Polska”. Zachęcamy do bezpłatnego pobrania całego numeru w formacie PDF.