Przeprosiny mogą być skuteczne. Walka o kapitał moralny w polityce międzynarodowej
W skrócie
Nie lubimy przepraszać. Nasza polityka historyczna skupia się na przedstawianiu Polaków jako ofiar niezasłużonych cierpień lub tych, którzy podejmują heroiczną walkę ze złem. Tymczasem historia, na czele z niemieckim success story, pokazuje, że umiejętnie przeprowadzony polityczny akt przeprosin może być skuteczniejszy niż ciągłe eksponowanie własnych cnót i moralnej wyższości.
W ramach debaty zorganizowanej na Uniwersytecie Warszawskim w związku z 50. rocznicą Marca’68 premier Mateusz Morawiecki powiedział: „Często dzisiaj słyszymy, że Marzec ‘68 powinien być naszym powodem do wstydu. Ja uważam, że przede wszystkim Marzec ‘68 dla Polski, dla Polaków, którzy walczyli o wolność, powinien być powodem do dumy, a nie powodem do wstydu”. Premier chciał w ten sposób wyrazić, że związana z Marcem ‘68 hańba spada nie na Polskę i Polaków, lecz na komunistów rządzących uzależnioną od ZSRR republiką ludową. Tym, co przysługuje Polakom, jest duma wynikająca z antykomunistycznego oporu.
Teoretycznie nietrudno wyobrazić sobie inne przemówienie, w którym premier przeprosiłby za haniebne działania polskich władz i części Polaków, a jednocześnie jako pozytywny wzór do naśladowania wskazał tych, którzy w obliczu Marca’68 przeciwstawiali się antysemickiej nagonce. Jednakże w praktyce jest mało prawdopodobne, aby obecni wysocy przedstawiciele aparatu państwowego byli skłonni przepraszać za czyny Polaków, a tym bardziej obciążać odpowiedzialnością polskie państwo lub naród. Wydaje się, że każda forma politycznych przeprosin jest traktowana z dużą podejrzliwością, jako de facto przejaw porażki w ramach prowadzonej polityki zagranicznej i coś, co osłabia międzynarodową pozycję Polski.
Poniżej nie będę rozważał, jaka wersja przemówienia premiera Morawickiego byłaby najbardziej adekwatna biorąc pod uwagę prawdę historyczną, ani tym bardziej za które z ciemnych kart historii obecne polskie władze powinny ewentualnie przeprosić. Będę chciał natomiast pokazać, że aktów politycznych przeprosin nie można w prosty sposób traktować jako przejawów politycznych porażek. Są one raczej jednymi z narzędzi realistycznego prowadzenia polityki międzynarodowej. Nie będę również poruszał kwestii szczerości tego rodzaju przeprosin. Osobiście uważam, że często są one szczere, a sama szczerość raczej pomaga aniżeli przeszkadza w skutecznym zastosowaniu przeprosin jako politycznego narzędzia.
Kapitał moralny jako zasób polityczny
Oprócz „twardych” zasobów, związanych na przykład z potencjałem gospodarczym i militarnym, w prowadzeniu polityki międzynarodowej istotne są także zasoby „miękkie”, związane z lepszym lub gorszym wizerunkiem państwa. Jeden z wariantów takich miękkich zasobów można określić jako kapitał moralny.
Szeroko rozpowszechnione przekonanie, że państwo bądź naród dokonało czynów moralnie złych, może mieć negatywne konsekwencje dla prowadzonej przezeń polityki międzynarodowej. Działania podejmowane przez takie państwo mogą być przyjmowane z większą podejrzliwością, ewentualni międzynarodowi partnerzy mogą mieć opory, by współpracować z przedstawicielami państwa mającego złą opinię, takie państwo może być też łatwiejszym celem międzynarodowej krytyki. Wszystkie te czynniki sprawiają, że podejmowanie skutecznych działań w polityce międzynarodowej będzie bardziej kosztowne, gdy niedostatki kapitału moralnego trzeba uzupełnić zwiększonym wykorzystaniem innych zasobów. Z kolei państwo o wysokim kapitale moralnym może obniżać inne koszty działań międzynarodowych. W końcu łatwiej podjąć wspólne działania z partnerem, który wydaje się godny zaufania zwłaszcza gdy w dodatku samemu można ogrzać się w aurze jego cnót.
Wydaje się, że wśród polskich polityków panuje przekonanie, zgodnie z którym w grze o dystrybucję kapitału moralnego dokonanie przeprosin oznacza porażkę. W takim ujęciu przeprosiny stanowią potwierdzenie i wzięcie odpowiedzialności za popełnione zło, co w konsekwencji oznacza utratę części kapitału moralnego. Jeśli więc jakieś osoby bądź instytucje sugerują potrzebę politycznych przeprosin za działania polskiego państwa, to należy się tym naciskom zdecydowanie przeciwstawiać. W szczególności, zamiast godzić się na wystosowanie przeprosin należy raczej promować własne moralne zasługi i pomijać negatywne aspekty historii tak, by doprowadzić do zwiększenia kapitału moralnego.
Poniżej postaram się pokazać, że tego typu podejście do budowania kapitału moralnego bynajmniej nie jest jedynym, a dokonywanie politycznych przeprosin nie zawsze jest czymś niekorzystnym.
Niemieckie success story
Wydaje się, że trudno znaleźć państwo, które pod względem posiadanego kapitału moralnego znajdowałoby się w gorszej sytuacji niż Niemcy po II wojnie światowej. Jednakże obecnie panuje dość rozpowszechnione przekonanie, że Niemcy stanowią przykład wzorcowego radzenia sobie z mrocznymi kartami własnej historii, a ich kapitał moralny wydaje się być na tyle duży, że przykład Niemiec służy nieraz do pouczania innych krajów, w tym Polski. Jednym z czynników, które pozwoliły Niemcom odzyskać moralną pozycję, a także zbudować życzliwe relacje z Izraelem, były właśnie skuteczne akty politycznych przeprosin.
Ten sukces w budowaniu moralnego kapitału nie był jednak osiągnięty od razu. Autorzy zajmujący się problematyką politycznych przeprosin wskazują na cztery epizody w najnowszej historii Niemiec, które można zaklasyfikować jako próbę przeproszenia za zbrodnie III Rzeszy. Pierwszym z nich, dokonanym w 1951 roku, była przemowa kanclerza Konrada Adenauera w Bundestagu. Drugi stanowi uklęknięcie kanclerza Willy’ego Brandta pod Pomnikiem Bohaterów Getta podczas wizyty w Warszawie w 1970 r. Jako trzeci wymienia się wygłoszone w 1985 r. przemówienie prezydenta Richarda von Weizsäckera z okazji 40. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Wreszcie czwarty epizod to przemówienie prezydenta Johannesa Raua wygłoszone w Knesecie w 2000 r. Wśród powyższych aktów tylko dwa późniejsze uważane są za skuteczne przykłady politycznych przeprosin.
Przemówienie Adenauera było krytykowane za próbę obciążenia odpowiedzialnością za zbrodnie jedynie nazistowskich funkcjonariuszy przy jednoczesnym usprawiedliwieniu samego narodu niemieckiego. Strona izraelska pozostała wówczas sceptyczna co do intencji niemieckich władz pomimo tego, że Adenauer zainicjował także proces zmierzający do wypłacenia państwu żydowskiemu odszkodowania. Z kolei gest Brandta, uklęknięcie w milczeniu przed Pomnikiem Bohaterów Getta, był zbyt niedookreślony w swojej treści, aby można go było jednoznacznie zinterpretować jako wyraz przeprosin za czyny państwa bądź narodu niemieckiego. Wielu komentatorów odczytywało go zresztą w pierwszym rzędzie jako element polityki wobec bloku wschodniego.
Z dużo lepszym odbiorem, zwłaszcza ze strony władz Izraela, spotkały się wystąpienia von Weizsäckera oraz Raua. Prezydent von Weizsäcker stwierdził, że wszyscy Niemcy są odpowiedzialni za przeszłość, a także zobowiązani, aby o niej pamiętać. Bezpośrednio wymienił również ofiary zbrodni niemieckich, na pierwszym miejscu mówiąc o Żydach zamordowanych w obozach, a w dalszej kolejności przypominając m.in. zbrodnie dokonane na obywatelach Związku Radzieckiego i Polski, a także Romach, homoseksualistach oraz ofiarach polityki eugenicznej. Z kolei Rau w czasie przemówienia w Knesecie wprost poprosił o przebaczenie za czyny dokonane przez Niemców oraz przyznał, że Niemcy ponoszą odpowiedzialność za popełnione zbrodnie. W odpowiedzi premier Izraela Ehud Barak powiedział, że Niemcy przeszły proces, który przywrócił je do grona wolnych, pluralistycznych i otwartych społeczeństw. Z kolei same stosunki pomiędzy Niemcami a Izraelem zostały określone jako autentyczna przyjaźń (genuine friendship).
Powyższy przykład niemieckiej drogi do odbudowy kapitału moralnego pokazuje dwie rzeczy. Po pierwsze, polityczne przeprosiny i gotowość wzięcia odpowiedzialności za zło nie muszą oznaczać porażki w grze o moralny kapitał. Wręcz przeciwnie, mogą sprzyjać jego gromadzeniu. Po drugie, może stać się tak tylko wówczas, gdy polityczne przeprosiny są przeprowadzone w odpowiedni sposób. Są one więc narzędziem, które wymaga wiedzy i umiejętności dotyczących jego właściwego stosowania.
Jak przepraszać, żeby miało to sens
Akty politycznych przeprosin nie leżą jedynie w obrębie zainteresowań historyków, tłumaczących, jak kraje takie jak Niemcy odbudowują swoją moralną pozycję. Są także przedmiotem badań psychologów polityki, którzy w systematyczny sposób starają się ustalić czy dokonywanie politycznych przeprosin daje jakiś efekt oraz jakie ich cechy decydują o tym, że przeprosiny są mniej lub bardziej skuteczne.
Tego rodzaju badania przybierają zazwyczaj dwie formy. Po pierwsze, psychologowie wykorzystują wiedzę o planowanym dokonaniu aktu politycznych przeprosin, a następnie badają członków przepraszanej grupy przed oraz po ich wygłoszeniu. Drugą metodą, mniej realistyczną, ale pozwalającą na precyzyjniejszą kontrolę istotnych czynników, jest pokazywanie badanym różnych wersji przeprosin, a następnie sprawdzanie, które cechy przeprosin najbardziej przyczyniają się do zmiany opinii wśród członków poszkodowanej grupy.
Przykładowo, takie badania przeprowadzane były na członkach chińskiej mniejszości w Kanadzie. Od 1885 do 1947 roku w tym kraju obowiązywało bowiem prawo mające na celu ograniczenie imigracji z Chin. Na mocy przyjętych ustaw Chińczycy byli obciążeni dodatkowym podatkiem lub w ogóle zabraniano im wjazdu do kraju. Skutkiem wprowadzenia antyimigracyjnego prawa było rozdzielenie wielu rodzin, w których część członków pracowała w Kanadzie, a cześć musiała pozostać w Chinach. W 2006 r. premier Kanady Stephen Harper wystosował oficjalne przeprosiny za szkody, jakie spowodowało dyskryminujące Chińczyków ustawodawstwo.
Przeprowadzone badania pokazały, że w rezultacie dokonanych przeprosin mieszkańcy Kanady chińskiego pochodzenia lepiej oceniali zarówno kanadyjski rząd, jak i samych Kanadyjczyków o europejskich lub amerykańskich korzeniach. Akt przeprosin nie przełożył się jednak na wzrost poczucia kanadyjskiej tożsamości. Takie wyniki pokazują, że polityczne przeprosiny przynajmniej w pewnych aspektach mogą realnie wpływać na przekonania ludzi i w ten sposób przyczyniać się do budowania kapitału moralnego.
Jednakże efekt przeprosin może być także negatywny, jeśli brakuje w nich pewnych istotnych elementów. Wśród nich wymienia się wyrażenie żalu, wzięcie odpowiedzialności za wyrządzoną krzywdę oraz zapewnienie, że podobne niesprawiedliwości nie wystąpią w przyszłości. Oczywiście trudno oczekiwać stworzenia zamkniętej listy elementów gwarantującej sukces przeprosin. Psychologowie polityczni podkreślają raczej, że kluczową kwestią dla przeprowadzenia skutecznego aktu przeprosin jest poznanie potrzeb i poglądów poszkodowanej grupy, tak aby dopasować formę przeprosin do ich oczekiwań.
Co więcej, badacze zajmujący się skutecznością politycznych przeprosin wskazują, że ich pozytywne bądź negatywne działanie nie jest determinowane jedynie przez treść językową. W 2010 r. brytyjski premier Gordon Brown przeprosił osoby, które ucierpiały za sprawą programu dziecięcej migracji, w ramach którego osierocone dzieci z Wielkiej Brytanii wysyłano do krajów Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Dzieci te miały w praktyce quasi-niewolniczy status i padały ofiarą różnorakich nadużyć. W następstwie przemówienia Browna w australijskim Perth ambasada brytyjska zorganizowała spotkanie dla żyjących ofiar przymusowej migracji, na którym odczytano tekst wystosowanych przez Browna przeprosiny. Chociaż przemówienie brytyjskiego premiera zawierało wszystkie elementy, jakich oczekuje się od przeprosin politycznych, to spotkało się z krytyką poszkodowanych Australijczyków, gdyż w czasie spotkania pełnili jedynie rolę biernych obserwatorów, a sama ambasada brytyjska starała się zakończyć całe wydarzenie jak najszybciej, nie dając nawet szansy na zadawanie pytań.
Tego rodzaju przykłady sugerują, że przeprowadzenie skutecznego aktu politycznych przeprosin jest zadaniem złożonym, które wymaga wyboru aktorów i ról, jakie będą odgrywali w kontekście tego wydarzenia, a także organizacji przestrzeni i czasu, w których dokonywane będą przeprosiny.
Polacy nie lubią przepraszać
Zgodnie z terminologią zaproponowaną przez Michała Łuczewskiego w wydanej niedawno książce Kapitał moralny. Polityki historyczne w późnej nowoczesności, polityczne akty przepraszania są przykładem prowadzenia polityki historycznej polegającej na konwersji.
Narracje tworzone w obrębie tego typu polityki historycznej operują na trzech poziomach. Pierwszym z nich jest sam niewartościujący opis zdarzeń. Na poziomie drugim narrator interpretuje opisane zdarzenia stawiając się w roli sprawcy zła, a jednocześnie dystansuje się od niego, np. wyrażając skruchę, przyznając się do błędów lub obiecując poprawę. Trzeci poziom narracji dotyczy relacji pomiędzy jej treścią a odbiorcą. Odbiorca widząc, że narrator szczerze przyznaje się do winy i wyraża chęć poprawy nabiera o nim lepszej opinii, co prowadzi do wzrostu kapitału moralnego.
Dominujący sposób prowadzenia polskiej polityki historycznej ma inną strukturę i nie polega na budowaniu narracji konwersji. Po opisaniu faktów na pierwszym poziomie narracji, narrator charakteryzuje siebie jako ofiarę niezasłużonych cierpień (np. niemieckiej bądź rosyjskiej przemocy) lub jako kogoś, kto heroicznie przeciwstawia się siłom zła. W konsekwencji, w relacji do odbiorcy kapitał moralny ma być budowany poprzez dostrzeżenie przez niego moralnych cnót przejawianych przez narratora i doznanej przez niego krzywdy.
Można przypuszczać, że niechęć do włączenia elementów narracji konwersji do polskiej polityki historycznej powoduje straty w akumulacji kapitału moralnego. Po pierwsze, wydaje się że dobra polityka historyczna powinna być pluralistyczna, tak aby móc elastycznie dopasować narrację do różnorodnych wydarzeń z przeszłości. Z pewnością w polskiej historii najnowszej można znaleźć niejeden epizod, który mógłby zostać skutecznie opowiedziany w ramach narracji konwersji. Po drugie, konwersja, jak pokazuje także przykład Niemiec, jest jednym z najskuteczniejszych sposobów na prowadzenie polityki historycznej.
Przedstawianie samych siebie jako ofiar bądź bohaterów często budzi pewną podejrzliwość i chęć zbadania, w jakim stopniu przedstawiany obraz zgodny jest z rzeczywistością. Z kolei przyznanie się do błędu i akt przeprosin z dużym prawdopodobieństwem wywołują wrażenie, że przepraszający osiągnął pewną dojrzałość, która pozwala mu otwarcie mówić o trudnej przeszłości i stanowi zapowiedź przyszłego moralnego postępowania.
W stronę innej polityki historycznej
Powyższe rozważania wskazują, że dokonanie aktu przeprosin politycznych nie powinno być utożsamiane z porażką w grze o kapitał moralny. Wręcz przeciwnie, przeprosiny stanowią narzędzie, które pozwala w racjonalny sposób prowadzić politykę budującą taki kapitał. Jednakże, jak w przypadku większości narzędzi politycznych, pozytywny efekt przeprosin nie jest z góry zagwarantowany, lecz zależy od sprawności przeprowadzenia odpowiedniego aktu. W grę wchodzą tu zarówno czynniki językowe, związane z samym sformułowaniem przeprosin, jak i cały kontekst sytuacji, w której dokonywany jest akt przeprosin. Z tego względu efektywne posłużenie się politycznymi przeprosinami wymaga posiadania sprawnych instytucji, które są w stanie rozpoznać optymalny sposób przeprowadzenia aktu przeprosin z perspektywy ich adresata. Jak pokazuje przykład powojennych Niemiec, skuteczna polityka politycznych przeprosin może istotnie przysłużyć się do odbudowania kapitału moralnego.
Esej stanowi część 53. teki Pressji pt. „Żyd–Polak”. Numer w całości i nieodpłatnie dostępny na naszym portalu.