Disneyland w centrum Krakowa? Jak turystyka szkodzi miastom
W skrócie
Dynamiczny wzrost ruchu turystycznego spowodował wiele skutków ubocznych, z którymi w coraz większym stopniu muszą borykać się mieszkańcy najpopularniejszych turystycznie miast. Wszędzie tam, gdzie rozwija się wynajem krótkoterminowy, spada liczba stałych mieszkańców. Depopulacja centrum to coraz więcej mieszkańców na obrzeżach miasta i poza miastem, ale też rozproszona zabudowa, która jest droższa w utrzymaniu niż miasto zwarte. Problem dotyka już takich polskich miast jak Kraków, Wrocław czy Gdańsk. Tymczasem turystyka nadal traktowana jest jako kura znosząca złote jajka. Bez zdecydowanych działań centra Krakowa czy Wrocławia zamienią się w rodzaj parku tematycznego dla turystów –miejskie wydmuszki w stylu Disneylandu.
Turystyka jest jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki Krakowa. Według szacunków Urzędu Miasta, w 2017 r. Kraków odwiedziło prawie 13 milionów turystów (wśród nich około trzy miliony turystów z zagranicy), którzy szacunkowo wydali w mieście ok. 5,5 miliarda zł. Ostatni raport Urzędu Miasta Krakowa informuje, że udział sektora turystyki w PKB Krakowa wynosi ponad 8% (biorąc pod uwagę efekty pośrednie), a w turystyce jest już zatrudnionych ok. 10% pracujących w Krakowie. Powyższe dane odpowiadają procesom zachodzącym na świecie. Według danych Światowej Organizacji Turystyki ONZ, 10% światowego PKB produkuje właśnie sektor turystyki, który ma się stabilnie rozwijać, a największym rynkiem turystycznym na świecie jest Europa.
Turystyka wydźwignęła wiele miast na świecie z kryzysu, który przeżywały w latach 70. i 80. XX w. (po kryzysie naftowym, zmianach w światowej gospodarce i zmniejszającej się roli przemysłu względem sektora usług). Ruch turystyczny pozwolił na poprawienie kondycji ekonomicznej miast i ich mieszkańców oraz stworzył miejsca pracy.
W sferze niematerialnej turystyka dowartościowała miejskie dziedzictwo i historyczną tożsamość miast. Motywowała do zmian w urbanistyce i planowaniu przestrzennym, do uczynienia miast bardziej przyjaznymi dla pieszych, z ulicami zamienianymi na deptaki spacerowe, z ograniczaniem ruchu samochodowego i miejsc parkingowych w centrum. Tak na przykład odzyskano wiele historycznych placów przeznaczonych wcześniej na parkingi dla aut – w Krakowie to przypadki Małego Rynku i placów Szczepańskiego i Wolnica.
Wzrost ruchu turystycznego ma jednak swoje skutki uboczne. W ostatnich latach wielu mieszkańców szeregu europejskich miast zaczęło sprzeciwiać się masowej liczbie napływających turystów. Dobrym przykładem skutków niekontrolowanego wzrostu liczby turystów jest sytuacja stolicy hiszpańskiej wyspy Majorki, Palmy de Mallorca.
Coraz więcej turystów przy spadku jakości życia
Turystyka na Majorce i w jej stolicy ma długie tradycje, a tamtejszy ruch turystyczny zaczął szybko zwiększać się już od II poł. XX w. Jednak ostatnie lata, m.in. w związku z rozwojem wynajmu krótkoterminowego dla turystów, przyniosły rekordowy boom – od 2007 do 2017 r. liczba turystów odwiedzających wyspę zwiększyła się z 5,9 milionów rocznie do 11,6 milionów rocznie, przy liczbie stałych mieszkańców wyspy wynoszącej 1 milion 116 tysięcy osób, w tym ok. 400 000 mieszkańców miasta Palmy.
Według José Hila, głównego planisty miejskiego Palmy de Mallorca, zwiększenie oferty wynajmu turystycznego ma bezpośredni wpływ na wzrost czynszów nieruchomości w mieście. W ostatnich latach średnie koszty wynajmu w Palmie zwiększyły się o 40%, przez co Palma stała się drugim po Barcelonie najdroższym hiszpańskim miastem pod względem kosztów wynajmu mieszkań, zbyt drogim dla wielu dotychczasowych mieszkańców.
Problem dotyka nie tylko stałych mieszkańców Palmy de Mallorca, ale również ok. 70-80 000 Hiszpanów, którzy przyjeżdżają tam sezonowo do pracy w przemyśle turystycznym. Przy średniej pensji w turystyce wynoszącej ok. 1100-1200 euro, pracownicy muszą przeznaczyć mniej więcej 700-800 euro miesięcznie na wynajem pokoju we współdzielonych mieszkaniach. Rodzi to podstawowy problem – praca sezonowa w Palmie de Mallorca przestaje się opłacać, zaczyna więc brakować rąk do pracy, które utrzymują tamtejszy przemysł turystyczny.
Turystyka jest głównym źródłem dochodu gospodarki miasta i całej wyspy Majorki, ale mieszkańcy zadają sobie pytanie, co dzieje się z większością wpływów z turystyki, kiedy ich poziom życia spada przy jednoczesnych, kolejnych rekordach w liczbie przybyłych turystów. Masowa liczba turystów powoduje nie tylko wzrost czynszów, ale również gwałtowny wzrost kosztów utrzymania miejskiej infrastruktury i usług publicznych, utrzymywanych z podatków. Wzrasta koszt utrzymania m.in. służby zdrowia, czyszczenia miasta, wielkiego zużycia wody. Statystyczny turysta zużywa tam dziennie 278 litrów wody, w porównaniu do 105 litrów zużywanych przez stałych mieszkańców.
W efekcie nadmiernego zużycia usług publicznych, ich jakość się pogarsza. W związku ze wzrastającymi kosztami utrzymania zużywanej przez turystów infrastruktury i usług publicznych, wzrasta zadłużenie Palmy de Mallorca – odsetki od długu kosztują miasto 35 milionów euro rocznie.
Kolejnym elementem problemu, przez który gwałtownie wzrastają koszty wynajmu mieszkań, są inwestycje międzynarodowych grup kapitałowych kupujących budynki z mieszkaniami dotychczas przeznaczonymi na wynajem długoterminowy i zamieniając je pod wynajem krótkoterminowy dla turystów. Taka inwestycja w Palmie de Mallorca może zwrócić się już po 10 latach. Joan Forteza, aktywista społeczny ze stolicy Majorki, zwraca uwagę, że oprócz problemów społecznych związanych ze spadkiem jakości życia przez wzrost czynszów (w ciągu 20 ostatnich lat region Balearów z Majorką spadł ze statusu najbogatszego regionu Hiszpanii na siódme miejsce), taki model rozwoju Palmy zmienia miasto w rodzaj miasta-widma. Bez mieszkańców, szkół, lokalnego handlu i życia. W miasto sieci hotelowych i sklepów z pamiątkami.
Airbnb wykańcza miasta
Jednym z głównych efektów ruchu turystycznego, który wpływa na wzrost czynszów (a także na społeczno-kulturową tkankę miast), jest wynajem krótkoterminowy mieszkań prywatnych dla turystów. Oferowane są na portalach internetowych, wśród których niekwestionowanym liderem jest Airbnb (skrót od „airbed and breakfast”). W 2017 r. portal Airbnb oferował na Majorce 78 543 miejsc noclegowych dla turystów. Jest to portal, na którym można oferować mieszkania na wynajem krótkoterminowy, w zamian za prowizję (podobnym portalem jest np. Wimdu).
Wynajem krótkoterminowy, dzięki wyższym stawkom za noclegi w porównaniu do miesięcznego czynszu, opłaca się właścicielom mieszkań, którzy mogą więcej zarobić wynajmując mieszkania turystom na krótko, niż wynajmując tradycyjnym lokatorom na długo.
A turystom opłaca się dzięki relatywnie niższej cenie w porównaniu do tradycyjnej bazy noclegowej. Na Airbnb mieszkania oferują nie tylko właściciele indywidualni, ale również pośrednicy, zazwyczaj biura nieruchomości współpracujące z inwestorami. Gdy coraz więcej mieszkań jest przez właścicieli przeznaczanych pod wynajem krótkoterminowy, o tyle mniej mieszkań zostaje na rynku dla stałych mieszkańców wynajmujących mieszkania, przez co ceny czynszu w mieście wzrastają.
Problem wynajmu krótkoterminowego jest złożony. Pojawia się w nim pytanie o poziom regulacji czy ograniczania przedsiębiorczości i jej ramy prawne oraz o to, jak pogodzić interesy mieszkańców miasta, właścicieli mieszkań i turystów. To interesy nierzadko przeciwstawne. Zakładając, że problem ureguluje „niewidzialna ręka rynku”, dochodzimy do przykładu Palmy de Mallorca, której gospodarka mimo rekordów turystycznych staje się niewydolna i zadłużona, a wzrastające czynsze zmuszają część mieszkańców do wyprowadzki z miasta. Ten proces, jak podkreśla radny krakowskiej dzielnicy I Stare Miasto Jacek Balcewicz, wyjaławia tkankę społeczną, a także powoduje problemy gospodarcze miasta – wyprowadzający się mieszkańcy to wyprowadzający się podatnicy i pracownicy.
Polskie miasta też to czeka
Średnie ceny wynajmu w polskich miastach szybko rosną, czego jedną z przyczyn w miastach obserwujących zwiększony ruch turystyczny jest właśnie wynajem krótkoterminowy. W Warszawie w przeciągu ostatniego roku ceny zwiększyły się o 11%. Serwis dominium.pl za danymi NBP informował, że w okresie 2006 – 2016 średnie koszty najmu w Krakowie wzrosły o 60% (największy wzrost wśród dużych polskich miast w tym okresie). Raport NBP z 2017 r. o sytuacji na lokalnych rynkach nieruchomości wskazuje, że od 2012 do 2018 r. średnia stawka wynajmu metra kwadratowego mieszkania w Krakowie wzrosła z 33,20 zł do 40,10 zł.
Ceny szybko rosną także we Wrocławiu i w Trójmieście. Skalę wynajmu krótkoterminowego dla turystów przy jednoczesnym spadku liczby stałych mieszkańców w centrum Gdańska opisuje artykuł „Wyspa Spichrzów, a może już Booking.com Island”, autorstwa Joanny Wiśniowskiej z trójmiejskiej „Gazety Wyborczej”.
Autorka opisuje nowe inwestycje na Wyspie Spichrzów w centrum Gdańska, teoretycznie mieszkalne, ale faktycznie hotelowe. Nowe budynki od razu projektowane są pod wynajem krótkoterminowy i wyposażone w typowe dla hoteli udogodnienia takie jak przechowalnie bagaży.
Oczywiście analizując wzrost cen wynajmu trzeba pamiętać m.in. o inflacji, wzroście płac i innych czynnikach (np. liczbie studentów i małej bazie akademików, co ma duży wpływ na większe stawki najmu), ale niewątpliwe wynajem krótkoterminowy ma duży udział we wzroście cen. Inwestycja w wynajem krótkoterminowy szybko się zwraca, w związku z czym kolejne kamienice są przerabiane na apartamenty na wynajem.
Według portalu Housemarket, inwestycja w mieszkania na wynajem turystyczny najszybciej zwraca się w miastach takich jak Gdańsk, Wrocław czy Kraków:
„Przy założeniu, że dany apartament będzie wynajmowany przez wszystkie dni w roku, zwrot z inwestycji można odnotować już po 2 latach i 5 miesiącach w Gdańsku i we Wrocławiu. Natomiast w Krakowie może to nastąpić nawet 2 miesiące wcześniej, po 815 dniach od zakupu”.
Przy takiej możliwości zarobku interesy mieszkańców łatwo schodzą na dalszy plan i spore części turystycznych miast szybko zmieniają swoją funkcję z mieszkalnej na hotelową. Ma to katastrofalne skutki dla funkcjonowania tych miast.
Fundujemy sobie Disneylandy w centrach miast
Spada liczba stałych mieszkańców tych dzielnic, gdzie rozwija się wynajem krótkoterminowy. Z krakowskiej dzielnicy I Stare Miasto od 2004 r. formalnie wymeldowało się 16 000 z ówczesnych 49 000 mieszkańców (liczby nieformalnych wyprowadzek z pozostawieniem meldunku i wynajęciem mieszkania nie znamy). Powodem był nie tylko wzrost czynszów (to także np. aspiracje mieszkania w domu pod miastem), ale postępująca zmiana dzielnicy w rodzaj Disneylandu dla turystów sprawiła, że spadła jakość życia stałych mieszkańców. Dzielnica została podporządkowana turystom. Miejsce usług dla mieszkańców zajęły np. kluby go-go na wieczory kawalerskie, „escape-roomy” (rodzaj gry, w której trzeba rozwiązać zagadki, żeby wyjść z zamkniętego pokoju) czy papugarnie.
Trafnie podsumował to Michał Wiśniewski, architekt i naukowiec, zaangażowany m.in. w krakowskim Instytucie Architektury: „Centrum Krakowa jest już martwe. Aby coś zmienić trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że problem istnieje. Centrum (…) jest traktowane jak strefa przemysłowa (…). Talerze wyjeżdżają na stoły, papugi skrzeczą, figury woskowe się grzeją”.
Depopulacja centrum to wzrost liczby mieszkańców na obrzeżach miasta i poza miastem, to rozproszona zabudowa miasta, która jest droższa w funkcjonowaniu niż zwarte miasto. Budżet jest obciążony utrzymaniem większej sieci komunikacji publicznej, transportu, dróg, infrastruktury, większym kosztem przesyłu mediów.
Więcej mieszkańców korzysta również z samochodów, co zwiększa smog i korkuje miasto. Miasto wraz z odpływem mieszkańców traci podatników. Spada jakość życia, wzrasta zanieczyszczenie, ma to wpływ na nasze zdrowie – nie ma żadnych wątpliwości, że rozproszone miasto kosztuje nas więcej niż miasto zwarte.
Eksperci, m.in. Paweł Kubicki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, wskazują również na rozpad więzi społecznych w dzielnicach, w których rozwija się wynajem krótkoterminowy. Ciągły przepływ turystów w danym budynku uniemożliwia zbudowanie relacji sąsiedzkich i społecznych, na których powinna polegać gmina. W budynkach, gdzie mieszkania wynajmowane są krótkoterminowo, ułomnie działają spółdzielnie, wspólnoty mieszkaniowe i rady dzielnicowe. Zanikają więzi sąsiedzkie, spada poczucie bezpieczeństwa i poczucie odpowiedzialności za wspólną przestrzeń, której stan może szybko się pogarszać. A kapitał społeczny i społeczeństwo obywatelskie (na który decydenci tak chętnie się powołują) to przecież podstawa rozwoju miast.
Czy da się to jeszcze odkręcić?
Władze Palmy de Mallorca wprowadziły pionierskie prawo, zakazujące od lipca 2018 r. wynajmu krótkoterminowego prywatnych mieszkań dla turystów. W ofercie pozostały tylko domy jednorodzinne. Wiele europejskich miast stara się uregulować wynajem krótkoterminowy mieszkań, m.in. Barcelona, Madryt, Paryż, Berlin, Amsterdam. Narzędzia regulacji są różne, opisywał je niedawno Karol Wałachowski w swoim artykule „Dla turystów czy dla mieszkańców?”. To m.in. zakaz wynajmowania krótkoterminowo całych mieszkań (jak w Berlinie, gdzie można wynajmować krótkoterminowo tylko pokoje), ograniczenia liczby dni w roku, kiedy można wynajmować mieszkania krótkoterminowo (jak m.in. w Paryżu czy w Amsterdamie), limit wynajmowania mieszkań przez tego samego właściciela czy konieczność rejestracji lub licencji najmu krótkoterminowego.
Wynajem krótkoterminowy jest przykładem sytuacji, kiedy prawo nie nadąża za rzeczywistością. Ale wiele zachodnich miast jest w lepszej sytuacji niż miasta polskie, ponieważ prawo daje im narzędzia do regulacji. Jak wskazują eksperci, w Polsce przepisy prawne nie regulują szczegółowo wynajmu krótkoterminowego, w związku z czym, tak jak wynajem, nie musi być rejestrowany jako działalność gospodarcza i jego rozliczenie podatkowe może odbywać się według zasad ogólnych lub na podstawie ryczałtu. Co więcej, wielu właścicieli mieszkań oferowanych turystom działa w szarej strefie. Różnica między najmem a działalnością gospodarczą jest nieostra. Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 15 listopada 2017 r. uznał za działalność gospodarczą wyjem jedenastu mieszkań z zamiarem zakupu nowych, ale stan faktyczny tej sprawy nie do końca odpowiada problemowi wynajmu krótkoterminowego.
W czerwcu tego roku Związek Miast Polskich zwrócił się do ministerstwa sportu i turystyki o podjęcie inicjatywy legislacyjnej, która dałaby polskim samorządom narzędzia prawne do regulowania najmu krótkoterminowego. Związek wskazał, że liczba aktualnych ofert tylko na portalu Airbnb wynosi w polskich miastach: Kraków – 5 482, Warszawa – 4 882, Trójmiasto – 3 125 (Gdańsk – 1 984, Sopot – 609, Gdynia – 532), Wrocław – 1 719, Poznań – 785, Zakopane – 764. W stanowisku czytamy: „Obecnie obowiązujące w Polsce przepisy nie stanowią żadnych ram dla najmu krótkoterminowego, pozostawiając wynajmującym całkowitą swobodę w tym zakresie. Nie obowiązują w naszym kraju nawet licencje i obowiązek rejestracji jak w krajach Europy Zachodniej. Brak skutecznych rozwiązań prawnych wpływa negatywnie na sytuację mieszkańców miejscowości turystycznych (…). W Polsce najem krótkoterminowy (…) spowodował znaczne podniesienie stawek najmu mieszkań (…). Rodzi wiele problemów i pytań ważnych z punktu widzenia interesu państwa i miast, jak choćby prawidłowość odpowiednich rozliczeń podatkowych, problemów administracyjnych. (…) Okazuje się uciążliwy dla lokalnych społeczności”.
Z rozmów z przedstawicielami krakowskiego magistratu wynika, że ministerstwo do tej pory nie konsultowało z nimi tego pomysłu, jednak jego przedstawiciele uczestniczyli w pierwszej debacie samorządów na temat najmu krótkoterminowego, zorganizowanej w Krakowie 17 września tego roku przez urząd miasta.
Krakowski magistrat wskazuje, że najem krótkoterminowy w odniesieniu do usług noclegowych świadczonych na rzecz turystów powinien być rozumiany jako usługi hotelarskie świadczone w obiektach innych niż kategoryzowane. Usługi te są regulowane, aczkolwiek przepisy wymagają doprecyzowania. Przedstawiciel ministerstwa przyznał, że obecnie opracowywana jest tzw. Biała Księga, a prace nad regulacjami z zakresu usług hotelarskich zostaną włączone do prac związanych z opracowaniem założeń regulacji systemu promocji turystyki w Polsce.
Kraków wraz z czternastoma innymi europejskimi miastami wystąpił do Komisji Europejskiej o podjęcie działań, które będą miały wpływ na przygotowanie odpowiednich, ogólnoeuropejskich regulacji prawnych. Prace w tym zakresie trwają. Jednakże obowiązujące obecnie przepisy krajowe (ustawa o usługach hotelarskich oraz pilotów wycieczek i przewodników turystycznych) zobowiązują przedsiębiorcę do rejestracji obiektów noclegowych, w których świadczone są usługi hotelarskie. Magistrat podkreśla, że oczekiwane zmiany prawne powinny wymóc na portalach rezerwacyjnych obowiązek umieszczania ofert wyłącznie obiektów zarejestrowanych. Na podstawie ustawy o usługach hotelarskich na terenie gminy prowadzona jest ewidencja obiektów świadczących usługi hotelarskie, niebędących obiektami hotelarskimi. Ustawa wskazuje, że to przedsiębiorca ma obowiązek dokonania do ewidencji takiego zgłoszenia.
Według wielu ekspertów konieczne jest wprowadzenie w Krakowie opłaty turystycznej, którą turyści płaciliby w cenie noclegu, wzorem innych europejskich miast – nie zaś opłaty klimatycznej, która przy stanie krakowskiego powietrza budziłaby jedynie zażenowanie.
W 2016 r. wprowadzenie opłaty turystycznej postulowali radni z komisji ds. Ochrony Zabytków i Środowiska Dzielnicy I. Miasto informuje, że opracowany w Krakowie projekt nowelizacji ustawy o podatkach i opłatach lokalnych, w którym zaproponowano wprowadzenie opłaty turystycznej, został złożony przez Związek Miast Polskich do prezydenta RP z prośbą o inicjatywę ustawodawczą, na razie bez odpowiedzi. Dochód do budżetu miasta z opłaty turystycznej mógłby pomóc w opłacie kosztów generowanych przez turystykę (utrzymanie usług publicznych, transport, oczyszczanie miasta). Mógłby być również przeznaczony na inwestycje, np. w mieszkania komunalne.
Duży wpływ na wzrost czynszów w atrakcyjnych turystycznie dzielnicach ma bowiem również brak mieszkań komunalnych. Buduje się ich mało, a w dodatku te istniejące były masowo wyprzedawane. Na podstawie ustawy o gospodarce nieruchomościami i aktów prawa miejscowego najemcy mogli wykupić je z dużą z bonifikatą (niekiedy za 10% wartości). W Krakowie od lat 90. do 2016 r. miasto wyprzedało z obniżoną wartością ok. 32 tysiące mieszkań komunalnych, a w miejskim zasobie zostało ich obecnie jedynie ok. 15 tysięcy. Co więcej, nie wiemy nawet ile z takich mieszkań jest przeznaczone pod wynajem krótkoterminowy.
Tymczasem w Wiedniu, który dzięki długoletniej polityce mieszkaniowej ma ponad 200 tysięcy mieszkań komunalnych, których nie można wykupić, pół miliona mieszkańców Wiednia (ok. 1/3) wynajmuje mieszkania od gminy.
W efekcie takiej polityki czynsze są na niskim poziomie, miasto ma stabilny wpływ do budżetu, mieszkańcy mogą oszczędzić i wydać więcej w innych sektorach napędzając gospodarkę, a stolica Austrii w rankingach jakości życia jest w światowej czołówce.
Działania potrzebne na wczoraj
Rozwój oparty o masową turystykę to ślepa uliczka. Sektor turystyki ma mały potencjał na innowacje i w dłuższej perspektywie nie powiększa zysków. Szczytem rozwoju jest w nim przyciągnięcie bogatego turysty korzystającego z oferty kulturalnej miasta. Cytowany na początku raport magistratu o wpływie turystyki na gospodarkę Krakowa na pierwszy rzut oka wygląda bardzo dobrze. Ale trzeba zwrócić uwagę, że przy wszystkich kosztach dochód z turystyki to tylko ok. 5% budżetu miasta, a mimo zatrudniania ok. 10% pracujących mieszkańców (ok. 40 tys. miejsc pracy uwzględniając efekty mnożnikowe), pensje w turystyce to tylko ok. 7,5% wszystkich wynagrodzeń w Krakowie.
W turystyce zarabia się słabiej niż w innych sektorach, poza tym to często prace wymagające niskich kwalifikacji i na umowach śmieciowych. Większość zysków czerpie wąska grupa hotelarzy, właścicieli restauracji i mieszkań na wynajem. W wielu przypadkach są to międzynarodowe sieci, które zyski transferują za granicę.
Turystyka jest ważną częścią gospodarki, ale trzeba nią dobrze zarządzać i pamiętać o interesach mieszkańców –inaczej zaczyna być szkodliwa. Trzeba sobie również zadać pytanie, ile z miasta chcemy poświęcić i czy zyski z turystyki rzeczywiście rekompensują wszystkie straty. Moim zdaniem nie, czego przykładem są skutki wynajmu krótkoterminowego. Spada jakość życia i atrakcyjność miasta, która była pierwotnym magnesem przyciągającym turystów na przykład do Krakowa.
Kraków, ale i kolejne polskie miasta, potrzebuje szybkich działań. Światowa Rada Podróży i Turystyki przewiduje, że w ciągu najbliższych 10 lat atrakcyjność turystyczna Polski będzie wzrastać. Krakowskie Stare Miasto w obrębie Plant i Kazimierz są już prawdopodobnie stracone dla mieszkańców na długie lata. Trzeba jednak zapobiec zamianie kolejnych części miasta poza obrębem Plant w makietę dla turystów bez lokalnej społeczności. Potrzebna jest większa świadomość problemu, a zapewne także regulacje na wzór rozwiązań stosowanych w miastach Europy Zachodniej.