Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Kucharczuk: Deglomeracja to zmiana myślenia o rozwoju naszego kraju

Przekonanie o potrzebie przeniesienia instytucji wojewódzkich z Krakowa do Tarnowa czy innych mniejszych miast w Małopolsce wynika z idei deglomeracji. Według niej najbardziej efektywny rozwój kraju i regionów następuje wtedy, kiedy te obszary rozwijają się w sposób jak najbardziej równomierny, a nie skoncentrowany w jednej dużej metropolii – mówił na antenie Radia Kraków Jakub Kucharczuk. 

Dotychczas Polska rozwijała się zgodnie z model polaryzacyjno-dyfuzyjnym, który zakłada skupienie się na największych metropoliach, ze szczególnym naciskiem na Warszawę. Według modelu reszta kraju powinna korzystać poprzez „skapywanie”, czyli stać się beneficjentem rozwoju największych ośrodków. Już teraz wiemy, że taki model jest obarczony bardzo negatywnymi skutkami i nie działa tak, jak tego oczekiwano. Najmocniej ucierpiały na nim średnie miasta, takie jak choćby Tarnów, Radom, Częstochowa czy Piła. Większość z tych ośrodków traci mieszkańców, szczególnie młodych ludzi, którzy nie mając perspektyw rozwojowych, wyjeżdżają do największych metropolii. Koszty funkcjonowanie wyludniających się miast będziemy ponosić wszyscy. Wiele z tych ośrodków będzie miało problem z utrzymaniem infrastruktury czy pomocy społecznej, nie mówiąc o jakimkolwiek rozwoju. Będą w różnym tempie obumierać – argumentował członek Klubu Jagiellońskiego.

Deglomeracja, którą jako Klub Jagielloński postulujemy od kilka lat, to postulat zmiany myślenia o rozwoju terytorialnym kraju. Apelujemy do rządzących polityków o solidarny rozwój, tak aby miasta średnie mogłyby w miarę równomiernie korzystać z rozwoju gospodarczego kraju.

W naszej petycji zaapelowaliśmy do marszałka województwa małopolskiego Witolda Kozłowskiego, aby na początku swojej kadencji rozważył i zaplanował przeniesienie Zarządu Województwa i Sejmiku do Tarnowa. W dalszym etapie o przeniesienie departamentów Urzędu Marszałkowskiego do Tarnowa oraz instytucji podlegających marszałkowi (np. MARR czy Koleje Małopolskie) do pozostałych miast Małopolski (np. do Nowego Sącza, Oświęcimia, Olkusza czy Nowego Targu). Wymaga to oczywiście stworzenia strategii „rozproszenia Krakowa”, ale mając na uwadze słowa marszałka Kozłowskiego, który w czerwcu trafnie zauważył, że taki proces jest potrzebny, nie jest niemożliwy. Jak stwierdził Marszałek, w Krakowie wojewódzkie instytucje nie odgrywają aż tak istotnej roli oraz mają problemy z rekrutacją pracowników. Kraków rozwinął się na tyle gospodarczo, że funkcjonowanie w mieście wojewódzkich instytucji nie ma zbyt wielkiego znaczenia dla rozwoju samego miasta.

Kraków niewiele straci na tym, że nowy Ratusz Marszałkowski powstanie nie przy Rondzie Grzegórzeckim, tylko w Tarnowie. A zyskać można wiele – szczególnie symbolicznie pokazując, że Kraków staje się pionierem deglomeracji, która w najbliższych latach będzie w Polsce realizowana, a przynajmniej coraz mocniej obecna w debacie publicznej. Wystarczy przeanalizować programy wszystkich partii politycznych, od lewa do prawa, żeby dostrzec, że nie ma w Polsce ugrupowania, które by nie dostrzegało problemu zbytniego skoncentrowania funkcji oraz instytucji w Warszawie oraz największych metropoliach. Kraków stając się liderem deglomeracji może więc zawalczyć o to, żeby w miejscu instytucji wojewódzkich ulokować w mieście dużo bardziej prestiżowe i znaczące gospodarczo centralne urzędy czy agencje, które teraz mają swoje siedziby w Warszawie – dowodził Kucharczuk.

Przykład Niemiec podawanych przez wszystkich zwolenników deglomeracji i zrównoważonego rozwoju jest oczywiście trudnym do odtworzenia wzorcem, ale warto wspomnieć, że Niemcy są zdeglomerowane nie tylko centralnie, ale również w ramach landów. Oczywiście w Niemczech plan zrównoważonego rozwoju jest realizowany od dziesiątek lat, ale należy pamiętać, że w podobny sposób rozwijają się również Czechy. W wielu krajach Europy dostrzega się, że w dłuższej perspektywie koszty zbyt szybkiego rozwoju stolic i największych metropolii ponosi cały kraj – przypominał nasz autor.

Przeniesienie instytucji wojewódzkich poza Kraków będzie miało bardzo duże znaczenie symboliczne. Nie tylko dla polityków, którzy będą się mogli pochwalić sukcesem, ale również dla mieszkańców tych miast, którzy poczują, że ktoś widzi potencjał i rolę dla ich miasta. Pomoże to w zmianie myślenia wielu młodych ludzi, którzy kończąc studia w Krakowie niekoniecznie chcą pozostać w naszym mieście, ale często są do tego zmuszeni, bo nie mają satysfakcjonujących perspektyw rozwoju zawodowego. Zmiana myślenia, że miasta takie jak Tarnów, Nowy Sącz czy Oświęcim nie mają jedynie dostarczać nowych mieszkańców dla Krakowa, ale również można się w nich rozwijać i osiągnąć zawodowy sukces, sprawi, że cała rozwój całego naszego regionu będzie dużo stabilniejszy. Mieszkańcy Krakowa powinni spojrzeć również na to bardziej pragmatycznie – wzmocnienie rozwoju tych miast jest w interesie Krakowa. Podzielenie się zyskami z rozwoju zaprocentuje silniejszym regionem, a na pewno zniweluje koszty, jakie w przyszłości będziemy musieli ponosić w skutek upadku średnich miast, które bez wsparcia mogą się wyludnić na tyle, że nie będą w stanie samodzielnie ponosić kosztów funkcjonowania – ostrzegał członek Klubu Jagiellońskiego.

Wielu polskich polityków jest świadomych znaczenia deglomeracji, ale brakuje odważnego, który zacznie ten model rozwojowy w końcu realizować. Dlatego tak ważny jest dobry przykład, który może dać marszałek Kozłowski pokazując, że da się to zrobić i ma to pozytywne skutki – zachęcał Kucharczuk.