Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Mateusz Wojda  25 listopada 2018

Ernst Jünger spamuje dla Trumpa. Alt-right i niemiecka rewolucja konserwatywna

Mateusz Wojda  25 listopada 2018
przeczytanie zajmie 11 min

Alt-right nie daje się łatwo zaszufladkować. Jego ideowy eklektyzm sprawia, że trudno go jednoznacznie przyporządkować do jednej, wybranej tradycji politycznej. Szukając ideowych korzeni alternatywnej prawicy warto jednak sięgnąć do lat 20. i 30. XX wieku oraz niemieckiej rewolucji konserwatywnej. Okazuje się bowiem, że alt-rightowców i młodych niemieckich myślicieli wiele łączy: od przekonania, że znajdujemy się na progu nowej historycznej epoki, przez gwałtowną krytykę istniejącej państwowości, po wykorzystanie nowoczesnych technologii na potrzeby własnych, niekoniecznie nowoczesnych, poglądów.

Wspólny mianownik: historiozofia

Jak sensownie połączyć rewolucję z konserwatyzmem? Dla myślicieli z kręgu niemieckiej rewolucji konserwatywnej nie stanowiło to intelektualnego problemu. W celu przezwyciężenia antynomii gwałtownej zmiany i zachowania tego co istniejące, Armin Mohler, szwajcarski pisarz i autor pierwszej monografii poświęconej rewolucji konserwatywnej, sięgnął do koncepcji „czasu osiowego” wypracowanej przez Karla Jaspersa.

Dla Jaspersa „czas osiowy” (Achsenzeit) oznaczał okres między 800 a 200 rokiem przed Chrystusem, kiedy wykształciły się cztery niezwykle wpływowe koncepcje filozoficzne związane następnie z czteroma odmiennymi przestrzeniami kulturowymi, sygnowane nazwiskami czterech myślicieli: Buddy, Jeremiasza, Konfucjusza i Sokratesa. Dla Jaspersa powstanie tych systemów filozoficzno-religijnych oznaczało historyczny przełom i narodziny nowej epoki, w której nie ma już powrotu do dawnych systemów etycznych.

Podobne myślenie reprezentował Mohler. Jego zdaniem takie momenty przełomowe następują pomiędzy kolejnymi pokoleniami, co oznacza, że każda generacja ma własny konserwatyzm, niemożliwy do łatwej adaptacji przez następne pokolenia. Inny jest konserwatyzm XVIII-wiecznego niemieckiego romantyka, inny XIX-wiecznego pruskiego junkra, a jeszcze inny XX-wiecznego młodego żołnierza wracającego z wojennego piekła I wojny światowej. Konserwatyzm jest więc czymś dynamicznym, wymagającym nieustannej refleksji. Wynajdowania go na nowo – tak, aby był w stanie odpowiadać na wyzwania współczesności. Zdaniem Mohlera takim „czasem osiowym” był właśnie okres po zakończeniu I wojny światowej. Niemcy zostały wówczas postawione w tragicznej sytuacji, w której nie było już powrotu do starego, przedwojennego świata. Wydarzenia Wielkiej Wojny sprawiły, że na miejscu dawnej cywilizacji została spalona ziemia. Przed niemieckimi patriotami i nacjonalistami stanęło zadanie wymyślenia Niemiec na nowo.

W przypadku historiozofii alt-rightu należy sięgnąć do myśli Steve’a Bannona, byłego redaktora naczelnego portalu Breitbart i szefa strategów Białego Domu, jednej z najjaśniejszych gwiazd alternatywnego firmamentu. Bannon oparł się na teorii generacyjnej Straussa-Howe’a, opisującej powtarzające się i trwające osiemdziesiąt-dziewięćdziesiąt lat cykle w historii Stanów Zjednoczonych. Każdy cykl (Howe i Strauss używają łacińskiego pojęcia saeculum), składa się z czterech faz: szczytu (high), przebudzenia (awakening), rozstrzępienia (unraveling) i kryzysu (crisis). Szczytem nazywany jest okres, w którym rodzą się silne więzi społeczne oraz instytucje, słabnące wraz z upływem czasu w imię autonomii jednostki i indywidualizmu. Promocja indywidualizmu prowadzi nieuchronnie do kryzysu, z którego wyrasta kolejny cykl generacyjny, w którym rodzi się nowy szczyt i tworzą się nowe, silne instytucje oraz odradza się myślenie wspólnotowe.

Bannon użył teorii Straussa-Howe’a w filmie dokumentalnym Generation Zero dotyczącym kryzysu finansowego z 2008 r. (reklamował go nawet jako „horror o amerykańskiej ekonomii”). Dla byłego naczelnego Breitbartu ów kryzys był znakiem nadchodzącego przesilenia w dziejach Ameryki, czasem „kryzysu” używając języka teorii generacyjnej. Według Bannona nadchodzi czas nowych rozstrzygnięć i nowego porządku – zwłaszcza, że od ostatniego „kryzysu” (II wojna światowa) minęło już ponad siedemdziesiąt lat.

Można domniemywać, że jest to główny powód, dla którego lider alternatywnej prawicy tak mocno włączył się w bieżącą politykę. Skoro bowiem nadchodzi nowe historyczne rozdanie, to nie można pozwolić, aby w tak przełomowym momencie polityczne stery państwa znalazły się w rękach filistrów z Partii Republikańskiej lub zatrutych liberalizmem Demokratów.

Wspólny mianownik: niech upadnie ta zgniła republika!

Naczelnym wrogiem konserwatywnych rewolucjonistów była republika weimarska, „bękart dyktatu wersalskiego”. Państwo powstałe na gruzach kajzerowskiej Rzeszy było dla nich ucieleśnieniem demoliberalizmu. Ideologii z gruntu nieniemieckiej – obcej lokalnemu duchowi i tradycji narodowej, co jako pierwszy sformułował (zanim sam przeszedł w połowie lat 20. na pozycje demoliberalne) Thomas Mann w monumentalnym eseju Rozważania człowieka apolitycznego. Dla niego „różnica między duchem a polityką zawiera w sobie różnicę między kulturą i cywilizacją, duszą i społeczeństwem, wolnością i prawem głosu, sztuką a literaturą; niemieckość to kultura, dusza, wolność, sztuka, a nie cywilizacja, społeczeństwo, prawo głosu i literatura.”

Licytowano się w obelgach rzucanych na Weimar. Nie przepuszczano żadnej okazji, by zohydzić istniejący ustrój polityczny będący w oczach konserwatywnych rewolucjonistów bliższy odrażającemu potworowi niż prawowitej lub choćby legalnej formie życia politycznego. Carl Schmitt pisał o „narzuconej z zew­nątrz strukturze posiadającej jedynie tyle politycznej substancji, ile potrzeba do wypełnienia zobowiązań finansowych wobec zagranicy”. Friedrich Georg Jünger uważał republikę za „społeczeństwo zorganizowane jako państwo, w którym parlament jest organem partyjnej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością”. Jego brat Ernst jako kraj, w którym „grabarze sami sobie kopią groby”. Z kolei Ernst Niekisch określił ją jako „zwierzę ofiarne pochylające pokornie kark pod krwiożerczym spojrzeniem prześladowcy”. Nienawiść wobec Weimaru prawdziwie eksplodowała na łamach rozmnażających się w postępie geometrycznym nacjonalistycznych pisemek.

Krytyka międzywojennej Rzeszy Niemieckiej (jak oficjalnie nazywała się republika weimarska) nie wynikała wyłącznie z niechęci rewolucyjnych konserwatystów do idei republikanizmu i liberalnej demokracji. Ich zdaniem powstanie Weimaru było jaskrawym przejawem szerszego kryzysu europejskiego ducha jako takiego, który dotarł także do Niemiec. „Trzy razy wyplute frazesy Rewolucji Francuskiej” stanowiły według nich credo ideowe demoliberalnych Niemiec. Niemcy powojenne to państwo odrzucające dumę i wyniosłość imperialnej Rzeszy na rzecz paskarskiego i burżuazyjnego ducha mieszczaństwa, głównego podmiotu ideologicznego rewolucji.

Rewolucyjni konserwatyści przeciwstawiali mu etos heroiczny. Dla wielu z nich wejście w dorosłość wiązało się z formacyjnym wręcz doświadczeniem wojny.

Wspominany wcześniej Ernst Jünger swoją karierę rozpoczął od publikacji wspomnień wojennych W stalowych burzach. Opisuje w nich wojnę jako honorową walkę i powinność żołnierza – i to pomimo pełnej świadomości, że postępujący rozwój technologii dehumanizuje wojnę. Nawet w takich okolicznościach główny bohater książki stara się zachować resztki rycerskiego etosu. Równie popularna wśród rewolucyjnych konserwatystów była powieść Waltera Flexa Der Wanderer zwischen beiden Welten, która sprzedała się do 1933 r. w 340 tys. egzemplarzy. Prosta historia o zawartej na froncie przyjaźni między autorem a studentem teologii Ernstem Wurchem kryje w sobie afirmację młodości, poświęcenia samego siebie dla dobra narodu oraz akceptację śmierci jako nieuchronnego elementu życia żołnierza.

Wojna jako doświadczenie graniczne miało być ożywczym źródłem dla narodu niemieckiego, narzędziem dla jego odrodzenia duchowego, moralnego, a potem politycznego. „Musieliśmy przegrać wojnę, aby wygrać Niemcy” – pisał Franz Schauwecker. Tymi nowymi, lepszymi Niemcami miała być w przekonaniu konserwatywnych rewolucjonistów Rzesza (Reich), a ściślej – Trzecia Rzesza (koncepcję tę wymyślił Arthur Moeller van der Bruck, od którego zaczerpnęli później narodowi socjaliści) jako punkt odniesienia oraz ideał, do którego należy dążyć.

W przypadku alternatywnej prawicy również trudno szukać zachowawczej wrażliwości każącej za wszelką cenę dbać o ciągłość i trwałość instytucji państwa. Najmocniej widać to na przykładzie Steve’a Bannona. Były naczelny Breitbartu miał przyznać się w prywatnej rozmowie z profesorem historii Ronaldem Radoshem, iż nie jest „populistą”, ani „amerykańskim nacjonalistą”, lecz leninistą. „Jestem leninistą. Lenin chciał zniszczyć państwo i ja mam taki sam cel. Chcę sprawić, by wszystko się zawaliło i zniszczyć cały dzisiejszy establishment”. Wielokrotnie wypowiadał się w radykalny sposób o istniejącym porządku i establishmencie politycznym, w tym o Partii Republikańskiej. Na spotkaniu z waszyngtońskimi konserwatystami rzucił hasło stworzenia „buntowniczego, populistycznego ruchu centro-prawicowego, który będzie zjadliwie anty-establishmentowy i dołoży temu miastu, zarówno progresywnej lewicy, jak i zinstytucjonalizowanej Partii Republikańskiej”.

Już te wypowiedzi wystarczają, by stwierdzić, że alt-right ma z pewnością rewolucyjne zapędy i chce rzeczywistej rebelii przeciwko współczesnej Ameryce i gnijącej klasie politycznej. Bannon zapewne powtórzyłby słowa Ernsta Jüngera, który życzył sobie, „aby nadszedł dzień, w którym cały ten motłoch do kości wyżarty zostanie przez chlor, tak aby proces jego samozniszczenia stracił przynajmniej smród zgnilizny”.

Nie oznacza to, że poglądy alt-rightu mają wyłącznie negatywny charakter. Z publicznych wypowiedzi liderów ruchu można naszkicować zarysy ich programu pozytywnego.

Bannon definiuje się jako konserwatysta oraz „nacjonalista ekonomiczny”, krytycznie nastawiony do austriackiej szkoły ekonomii oraz obiektywizmu Ayn Rand. Deklaruje się co prawda jako zwolennik wolnorynkowego kapitalizmu, lecz uważa, że Ameryka „jest czymś więcej niż ekonomią”, dlatego też źródłem jego inspiracji jest również encyklika Piusa XI Quadragessimo anno z 1931 r. (Bannon jest praktykującym katolikiem, uczęszczającym regularnie na mszę trydencką), z zasadą subsydiarności.

Były naczelny Breitbartu sprzeciwia się bailoutom, nazywając je „socjalizmem dla bogatych”, a równocześnie chce podnieść federalny podatek dochodowy do poziomu 44% dla osób zarabiających powyżej 5 milionów dolarów rocznie oraz wprowadzić rządowy program rozbudowy infrastruktury wart trzy biliony dolarów.

Z kolei Richard Spencer, prezes National Policy Institute oraz najbardziej znany biały supremacjonista w USA, widzi ojczyznę swoich marzeń jako „białe etnopaństwo”, wolne od jakichkolwiek mniejszości etnicznych. Według niego biała rasa, właściciele USA, są przez nie „wywłaszczani”, dlatego trzeba się ich pozbyć poprzez „pokojową czystkę etniczną”, czyli zmuszenie imigrantów nie-białych ras do powrotu do swoich ojczyzn oraz… program legalnej aborcji skierowany wyłącznie do mniejszości etnicznych.

Wspólny mianownik: technika na służbie idei

Inicjacyjny charakter I wojny światowej dla pokolenia rewolucyjnych konserwatystów wiązał się także ze zderzeniem ich przedindustrialnych wyobrażeń z brutalną i dotychczas nieznaną rzeczywistością rodzącej się w okopach nowoczesnej, przemysłowej wojny. To w czasie Wielkiej Wojny po raz pierwszy pojawiły się w powietrzu samoloty i sterowce, piechotę wspierały czołgi, a rozpylane nad okopami gazy bojowe przerażały zarówno szeregowych żołnierzy, jak i ludność cywilną. Te apokaliptyczne okoliczności uświadomiły wracającym z frontu, że powrót do świata przedindustrialnego jest już niemożliwy. Wojna oznaczała ostateczny triumf społeczeństwa przemysłowego. Tego pochodu nie dało się zatrzymać, lecz można było się do niego odnieść.

Rewolucyjni konserwatyści uznali zatem, że liberalizm jest destrukcyjny przez swój indywidualizm dewastujący tradycyjne wspólnoty, ale jego osiągnięcia techniczne mogą być użyteczne w tworzeniu nowego porządku, zbudowanego dzięki erupcji nacjonalistycznej świadomości.

Osobowym wzorem tego nowego techno-konserwatyzmu miał być zapowiadany przez Ernsta Jüngera „robotnik”. Skoszarowany w miejscu pracy niczym żołnierz (wszak był żołnierzem na froncie cywilnym) miał ujarzmić rozbuchaną technikę i użyć jej do zniszczenia pozostałości mieszczańskiego świata. Dla Jüngera przez ekspansję techniki wszystko staje się pracą, a każdy człowiek – robotnikiem właśnie.

Współcześnie alt-prawica również nie ucieka od nowych technologii, zaprzęgając technikę w służbę głoszenia i popularyzacji swoich idei. Ich głównym narzędziem stał się Internet, gdzie toczy się wojna o dusze i serca internautów. Pierwszym (a z pewnością najbardziej rozpoznawalnym) żołnierzem alternatywnej prawicy jest brytyjski konserwatywny katolik, a zarazem zdeklarowany gej, Milo Yiannopoulos. Zanim został zbanowany na Twitterze, jego wpisy śledziło ponad 388 tys. użytkowników, a na Instagramie ma obecnie 387 tys. obserwujących. Yiannopoulos nie lubi się ograniczać. Ostro atakuje feminizm („to rak”), islam („to AIDS”), gra także własną orientacją seksualną (jego cykl wykładów na uniwersytetach nosi nazwę Dangerous Faggot Tour, dosłownie „Trasa niebezpiecznej cioty”). Yiannopoulos jest znakomitym przykładem tego, jak Internet może stać się skutecznym narzędziem promowania alt-prawicowych poglądów zgodnie ze starą, medialną zasadą: „Nieważne, jak mówią, ważne, by nie przekręcili nazwiska”.

Nie mniejszą popularnością w alt-rightowym Internecie cieszy się chociażby irlandzko-kanadyjski youtuber i radykalny libertarianin Stefan Molyneux, właściciel niezależnego Freedomain Radio, w którym wypowiada się na tematy związane z polityką, krytycznie odnosząc się m.in. do feminizmu i multikulturowości, widząc w nim narzędzie „białego ludobójstwa” (white genocide). Molyneux jest postacią bardzo kontrowersyjną, oskarżaną o budowanie wokół siebie czegoś na kształt sekty. Wszystko przez promowany przez niego tzw. deFOOing. Molyneux namawia swoich nastoletnich słuchaczy do zrywania wszelkich relacji z rodzicami, jeśli stosowali oni wobec nich przemoc w dzieciństwie, choćby to był tylko klaps. Sam Molyneux promuje peaceful parenting, powstrzymujący się nawet od krzyczenia na własne dzieci.

Dziwnym trafem osoby podejmujące decyzje o deFOOingu mocniej wiązały się ze środowiskiem Molyneuxa, co przekładało się następnie na istotny wzrost wpłat na działalność radia (brytyjski kanał Channel 5 poświęcił temu zjawisku film dokumentalny Trapped In A Cult?). Molyneux wielokrotnie na łamach podcastów otwarcie wspierał politykę Donalda Trumpa, szerzył apokaliptyczne wizje destrukcji zachodniej cywilizacji przez muzułmanów, lewicę i mainstreamowe media, oferując równocześnie „wzięcie czerwonej pigułki”, jak nazywa się przypięty do jego kanału na YouTube filmik wprowadzający do szerzonej przez niego narracji.

Alt-rightowy Internet to jednak przede wszystkim oddolna aktywność tysięcy internautów na łamach portali takich jak 4chan, 8chan czy Reddit, gdzie promują oni swoje poglądy za pomocą internetowych memów. Z tychże źródeł pochodzą choćby przeróżne wariacje związane z popularną Żabą Pepe (Pepe the Frog) przedstawianą jako Donald Trump, nazista, członek Ku-Klux-Klanu lub generał Augusto Pinochet; obrazki przedstawiające krzyżowca krzyczącego „Deus Vult!”, stanowiące aluzję do antyislamskich nastrojów wśród alternatywnej prawicy; wreszcie graficzne przedstawienia „przejażdżek helikopterem” (helicopter rides), nawiązujące do sposobów zabójstw działaczy opozycji lewicowej w Chile i sugerujące ewentualną aprobatę do podobnych działań w USA.

Wspólny mianownik: ideowy misz-masz

Wbrew pozorom rewolucyjnych konserwatystów więcej dzieliło niż łączyło. To, co było dla nich wspólne, to formacyjne doświadczenie wojny oraz odrzucenie weimarskich Niemiec. Poza tym trudno szukać wspólnego mianownika dla „żołnierskiego nacjonalisty” Jüngera, narodowego bolszewika Niekischa, młodokonserwatysty Moellera van der Brucka, czy Hansa Blühera, teoretyka męskiej dwupopędowości (według niej mężczyzna jest z natury biseksualny: związek z kobietą służy założeniu rodziny, natomiast z mężczyzną – zaspokojeniu potrzeb wyższych).

W przypadku alternatywnej prawicy również mamy do czynienia z ideowym patchworkiem, gdzie pod jedną etykietą funkcjonują poglądy nieraz ze sobą sprzeczne. Do tego samego worka są wrzucani neonaziści, biali nacjonaliści/supremacjoniści, neopoganie, monarchiści, chrześcijańscy fundamentaliści, paleokonserwatysći, libertarianie, protekcjoniści ekonomiczni czy neokonfederaci. Łączy ich, podobnie jak w przypadku rewolucyjnych konserwatystów, jedynie nienawiść do demoliberalnej Ameryki i jej haseł afirmujących mniejszości etniczne, seksualne, religijne itd.

Czy Spencer, biały supremacjonista, zwolennik legalnej aborcji oraz przeciwnik homoseksualizmu ma coś wspólnego z Yiannopoulosem, katolikiem, antyaborcjonistą, a zarazem gejem związanym z Murzynem?

Podobnie jak rewolucja konserwatywna, alt-right nie jest doktryną, lecz zbiorem doktryn, niekompatybilnych względem siebie. Jest przede wszystkim ruchem „przeciwko”, tak jak rewolucyjni konserwatyści. Obiektem ataku może być wszystko, jeśli można jakoś to powiązać z liberalną Ameryką lub zbyt mieszczańskimi i nie dość radykalnymi Republikanami.

Główna różnica: skala oddziaływania

Niemiecka rewolucja konserwatywna była elitarnym ruchem intelektualistów, którzy dla szerzenia swoich metapolitycznych idei wykorzystywali tylko publicystykę i książki. Ludzie tacy jak Schmitt, Jünger, Spengler, Benn, Heidegger czy Niekisch to generałowie bez armii, samotne wilki pozbawione szerszego społecznego zaplecza. Nawet jeśli niektórzy z nich pozwolili sobie na krótki flirt z nazistami, to co zasady nie mamy co ich szukać w ławach Reichstagu czy publicznych instytucjach (np. Ernst Jünger odmówił NSDAP kandydowania do Reichstagu, a Stefan George członkostwa w Niemieckiej Akademii Literatury). Ernst Jünger argumentował samotność rewolucyjnych konserwatystów w następujący sposób: „Dziś nie można w towarzystwie troszczyć się o Niemcy; należy czynić to w samotności jak człowiek, który nożem wycina przejście w puszczy pierwotnej i którego ożywia jedynie nadzieja, że gdzieś w gęstwinie są inni, którzy wykonują podobną pracę”.

Inaczej jest w przypadku alt-rightu. Jego zwolennicy nie uciekają w elitaryzm, nie brzydzą się partyjnej polityki, potrafili zmobilizować liczne grupy internautów w swojej obronie. Jest to ruch żywotny, mający realne oparcie w społeczeństwie, nie tylko wśród elit intelektualnych.

***

I to właśnie inna skala społecznego oddziaływania sprawia, że alt-right ma większe szanse na coś więcej niż trafienie do akademickich podręczników w formie historycznej ciekawostki. Czy zamieni się w nową partyjną siłę polityczną? A może jednak za kilka lat zapomnimy już o Bannonie i pozostałych? Czas pokaże.

Anglojęzyczna wersja materiału do przeczytania na łamach serwisu Visegrad Plus. Wejdź, przeczytaj i wyślij swoim znajomym z innych krajów!