Potrzebujemy Ośrodka Studiów Chińskich
W skrócie
Na poznawanie Chin jest już o wiele lat za późno. Jeżeli polscy politycy mają ambicję zrozumienia tego, co się dzieje w globalnej układance, powinni zdecydować o stworzeniu rządowego ośrodka eksperckiego zajmującego się tylko i wyłącznie Państwem Środka. Bez twardej eksperckiej wiedzy nie ma mowy o prowadzeniu podmiotowej polityki.
O tym, że Chińska Republika Ludowa stała się jednym z najważniejszych graczy politycznych i gospodarczych nie trzeba już chyba nikogo przekonywać. O rzeczywistej sile gospodarczej Chin pisał na naszym portalu prof. Krzysztof Piech. O sile politycznej i kulturowej mówił w wywiadzie prof. Bogdan Góralczyk. Lata pracy wielu osób – naukowców, ekspertów, blogerów czy ostatnio youtuberów sprawiły, że wizerunek Chin został w dużym stopniu odkłamany. A nie było to łatwe zadanie – łatka „Made in China” i popularna chińszczyzna przez dekady były w Polsce (ale również w całej zachodniej cywilizacji) synonimem tandety i produktów jednorazowego użytku.
Niewątpliwe były to bardzo wygodne stereotypy – zarówno dla Zachodu, który sprowadzał wyzwanie „miliarda Chińczyków jedzących ryż” do drobnostki, ale również dla samego Państwa Środka, które niezauważenie z gospodarki opartej wyłącznie na taniej sile roboczej w ekspresowym tempie przekształciło się w gospodarczego i technologicznego giganta, którego ambicje sięgają zdecydowanie dalej.
Dzisiaj Chiny są jednym z najważniejszych rozgrywających globalnej układanki, z wpływami sięgającymi najdalszych krajów Afryki czy Ameryki Południowej. Łokciami rozpychają się także w Europie, wykupując najważniejsze gospodarcze „srebra rodowe” oraz zgłaszając akces do budowy strategicznych infrastrukturalnych projektów. Wpływy i znaczenie Chin rosną z każdym miesiącem, ale wbrew pozorom nie idzie to w parze ze wzrostem wiedzy o Chinach, szczególnie wśród europejskich decydentów.
Trafnie podsumował to jeden z najważniejszych polskich ekspertów ds. Chin prof. Bogdan Góralczyk we wspomnianym wcześniej wywiadzie: „Nie dostrzegam w Polsce ryzyka zbytniej jednostronności, bo teraz nikt na poważnie na Chiny nie stawia. Uprawiamy za to dyplomację turystyczną. Polecieć do Chin? Taaak. Poślizgać się na Wielkim Murze? Taaak. Obiecać inwestycje? Taak. Tylko na tym się kończy”.
Byliśmy głupi, ale nie tylko my
Łatwo jest stwierdzić, że kolejny raz Polska nie zdała egzaminu. Będąc jednak uczciwym warto zauważyć, że bezprecedensowy rozwój Chin został zlekceważony przez cały świat. Najważniejsi zachodni eksperci ramię w ramię publikowali książki, stwierdzając, że Chiny co prawda mają duży potencjał, ale na „końcu drogi” nieunikniona jest demokratyzacja i westernizacja. Symbolem tego podejścia jest jeden z najwybitniejszych amerykańskich ekspertów Michael Pillsbury, który dopiero po latach przyznał się do swojej naiwności. Mimo, że Chiny się zmieniały, podejście „zimnowojenne” nadal obowiązywało. Dominowała narracja, że bogacąca się klasa średnia będzie gwarantem zmian, a upadek ZSRR i koniec komunizmu w Europie tylko utwierdzał w przekonaniu, że Chiny też prędzej czy później czeka ta droga.
Chinami zajmujemy się po godzinach
Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że w Polsce nie ma ekspertów od Chin. Zarówno na uczelniach, jak i w państwowych ośrodkach są wybitni specjaliści, którzy o Państwie Środka piszą od lat i robią to z sukcesami. Pojawiają się bieżące komentarze, pogłębione analizy, a nawet przekrojowe książki, jak wspomniana wcześniej i wydana w ostatnich miesiącach Chińska transformacja i jej konsekwencje prof. Góralczyka czy Chiny bez makijażu Marcina Jacoby’ego. Świetną pracę popularyzującą zmiany zachodzące w Chinach od wielu lat wykonuje także Radosław Pyffel.
Również instytucjonalnie nie wygląda to najgorzej – istnieje pozarządowe Centrum Studiów Polska-Azja (którego współzałożycielami są: wspomniany wyżej Radosław Pyffel oraz Sergiusz Prokurat), a dwie rządowe instytucje: Ośrodek Studiów Wschodnich (OSW) oraz Polski Instytut Stosunków Międzynarodowych (PISM) zatrudniają ekspertów ds. Chin. Brakuje jednak instytucji, której zadaniem byłoby „wytłumaczenie Chin”.
Z dużym szacunkiem podchodzę do ekspertyz OSW oraz PISM, które od wielu lat trzymają wysoki poziom merytoryczny, co znajduje odzwierciedlenie choćby w Global Go To Think Tank Index, gdzie obydwa ośrodki eksperckie są oceniane bardzo wysoko i znajdują się wśród najlepszych środkowo-europejskich think-tanków. Oczywistym jest jednak, że zarówno dla PISM, jak i w szczególności OSW tematyka związana z Chinami jest wątkiem mocno pobocznym. Widać to w publikacjach – PISM skupia się przede wszystkim na stosunkach międzynarodowych, które choć oczywiście ważne, są jedynie wyrywkiem potrzebnej wiedzy, zaś OSW, choć zajmując się Chinami porusza szersze spektrum tematów, to zazwyczaj również skupia się na perspektywie polskiej lub co najwyżej europejskiej.
Potrzebujemy Ośrodka Studiów Chińskich
Polscy politycy nie rozumieją Chin. Ostatnie wydarzenie na świecie pokazują, że błądzimy po omacku, spoglądając na USA, czy w mniejszym stopniu na Niemcy. O ile ta taktyka mogła się sprawdzać w czasach względnego spokoju na świecie, to gdy nadszedł czas na reorientację polityki zagranicznej (lub przynajmniej dynamiczne dostosowanie się do zmian), brak elementarnej wiedzy jest szczególnie bolesny.
Nieudane szczyty 16+1, zamieszanie z terminalem w Łodzi czy wreszcie absurdalne oczekiwania wobec inicjatywy Pasa i Szlaku – moglibyśmy tego uniknąć, gdyby polscy politycy odrobili pracę domową, a na stole mieli gotowe opracowania.
Nie będzie lepszego momentu na stworzenie nowej rządowej instytucji na wzór OSW, która przejmie część kompetencji i ekspertów, ale przede wszystkim zajmie się tematyką, która do tej pory w niewielkim stopniu była obecna w opracowaniach OSW czy PISM-u. Jeżeli chcemy wiedzieć jak interpretować chińską politykę (nie tylko zagraniczną), to musimy mieć ludzi, którzy na bieżąco ją śledzą i raportują. Bez zrozumienia Chin nie mamy co marzyć o udanej współpracy z tym krajem w ramach Pasa i Szlaku czy innych projektów. Nawet osławiony eksport jabłek do Chin się nie uda.
Jasnym jest, że stworzenie takiego ośrodka nie oznacza automatycznie, że politycy zaczną konsultować z ekspertami swoje decyzje. Głównym zadaniem nowej instytucji oprócz opracowań eksperckich powinna być więc edukacja elit i żmudne uwrażliwianie na chińską kulturę i specyfikę.
Nie mam wątpliwości, że aby polscy decydenci mogli podejmować trafne decyzje dotyczące kierunków rozwoju naszej gospodarki, wiedza o Chinach, ale również o innych wschodzących gospodarkach Azji Południowo-Wschodniej jest kluczowa. I nie mówimy już tylko o mocarstwowych planach Pasu i Szlaka czy ekspansji polskich eksporterów. Wiedza o Chinach jest potrzebna tu i teraz – do decyzji o przyszłości Unii Europejskiej czy Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Materiał został dofinansowany ze środków programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Promocja literatury i czytelnictwa” na realizację projektu „Osiem słów”.