Libura: Zapomnieliśmy, jak wyglądają prawdziwe epidemie. Przez antyszczepionkowców może się to zmienić
W skrócie
Rodziców, którzy są twardymi wrogami szczepień jest jeszcze niewielu. Są osoby, które są przeciwnikami szczepień często z powodu teorii spiskowych, ale większość sceptyków to rodzice, którzy się wahają, ponieważ gdzieś coś obiło im się o uszy. Na przykład teza ze słynnego, wielokrotnie obalonego artykułu, twierdzącego, że szczepionka na odrę wywołuje autyzm. Tacy rodzice potrzebują przede wszystkim rozmowy z lekarzem pediatrą, który poświęcając im trochę czasu jest w stanie łatwo wyjaśnić wątpliwości – komentowała w TOK FM ekspert Klubu Jagiellońskiego Maria Libura.
„Rosnące przypadki występowania odry nie są problemem tylko w Polsce. W całym naszym regionie wzrasta obecnie liczba zachorowań. W Polsce wpływa na to kilka czynników. Po pierwsze mamy rosnące w siłę ruchy antyszczepionkowe, Po drugie, pojawiają się tzw. przypadki przywleczone. Jest jeszcze trzeci czynnik o którym się niewiele mówi –po 1989 roku zaniedbaliśmy w Polsce profilaktykę uznając, że zdrowie to prywatna sprawa. Oczywiście są programy szczepień ochronnych, ale pomimo tego, że przepisy były dosyć restrykcyjne (włącznie z grzywną), nie było to zbytnio przestrzegane” – wyjaśniała.
„Ruchy antyszczepionkowe często argumentują, że są kraje w których szczepienia nie są obowiązkowe – takim krajem jest choćby Nowa Zelandia. Jest to o tyle chybiony argument, że takie kraje mają bardzo wysoki poziom wyszczepialności dzięki bardzo silnej akcji edukacyjnej w szczególności wśród rodziców” – zauważyła Libura.
„Niestety nie wszędzie tak to działa. W wielu krajach, w których kiedyś poluzowano obowiązek szczepień powoli wraca się do szczepień obowiązkowych. Prawdopodobnie potrzebne są oba narzędzia. Z jednej strony obowiązkowy kalendarz szczepień podstawowych przeciw chorobom, które kiedyś pustoszyły nasze populacje a z drugiej akcja edukacyjna. Jeżeli tego nie zrobimy to środowiska antyszczepionkowe będą zyskiwały posłuch. Tak się stało niestety na Ukrainie” – wyjaśnia.
„W tej chwili w Polsce wedle obowiązujących przepisów kalendarzowi szczepień podlegają także cudzoziemcy, którzy przebywają tu powyżej trzech miesięcy. A te ostatnie wydarzenia pokazują, że zachorowały dzieci obcokrajowców, które przyjechały tutaj na stałe. W przypadku osób pracujących sezonowo będzie to jeszcze trudniejsze. Wiemy też, że samo poświadczenie o zaszczepieniu niekoniecznie musi być zgodne z prawdą. Na Ukrainie ruch antyszczepionkowy jest silny i wiemy o tym, że część rodziców bojąc się szczepień kupuje fałszywe zaświadczenia” – komentowała Libura.
„Niezależne jednak od tego przede wszystkim musimy zadbać o odpowiedni poziom wyszczepialności w Polsce, bo wiemy, że poniżej określonego poziomu możemy mieć do czynienia z prawdziwą epidemią, której już od dawna nie pamiętamy” – apelowała ekspert ds. służby zdrowia.